Skarby moje kochane!
Dzisiaj mija równo 7 miesięcy od ukazania się prologu, a tym samym 7 miesięcy tego opowiadania.
Dziękuję wam za każdy komentarz i tak dużo liczbę wyświetleń.
To moje pierwsze ff, więc...
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu, bo mi osobiście nie do końca się podoba.
Nie mam pojęcia, kiedy ukarze się kolejny rozdział!
Ps. nie wiedziałam jak opisać Alex'a, więc wyobraźcie go sobie sami xx
_______________________________
Przez cały dzień Katherine nie zamieniła z Justin'em ani jednego słowa. Jeżeli już się to zdarzyło, kończyło się kłótnią. Bieber wolał się nie odzywać. Lubił ją wkurzać, ale bez zbędnej przesady. Dzisiejsze zadanie było bardzo proste. Katherine ogarnęła złość z powodu tego co miało się wydarzyć kolejnego dnia. Świadomość, że będzie musiała stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który skrzywdził jej jedyną rodzinę, doprowadzała ją do białej gorączki. Wiedziała, że będzie trudno się jej powstrzymać od rozwalenia mu głowy, kiedy tylko go zobaczy.
Zbliżała się północ. Oboje ubrali się na czarno, wsunęli okulary na nos i schowali broń za spodnie. Katherine założyła bransoletkę i wyszli z pokoju, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Skierowali się w stronę windy.
-Boisz się?-zapytał, kiedy drzwi windy się zamknęły.
-Czy ja wyglądam na kogoś kto się boi?-prychnęła w odpowiedzi.
-To o co się wściekasz?-nie był pewny czy to pytanie nie wywoła u niej kolejnego wybuchu.
-Chodzi o to co będzie jutro-westchnęła.
-Konkretnie o co?-starał się z niej wyciągnąć jak najwięcej informacji. Katherine już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale drzwi windy się rozsunęły. Dziewczyna wyszła, zostawiając go bez odpowiedzi.
-Cholera, zawsze to samo-warknął i poszedł w tym samym kierunku.
Cała ich paczka spotkała się przed hotelem. Wsiedli do specjalnie wynajętego samochodu i odjechali. Miejsce kierowcy zajęła Emma. Tylko ona dzisiaj nie miała żadnego specjalnego zadania. Las Vegas nawet w nocy jest zatłoczone, więc droga zajęła im ponad pół godziny. Cała ta transakcja miała odbyć się na tyłach nieczynnego baru. Emma zaparkowała po drugiej stronie ulicy.
-Powodzenia-uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Wysiedli z auta. Katherine skierowała się na prawą stronę, a chłopaki na lewą. Ona miała na chwilę odwrócić ich uwagę, a oni mieli zajść ich z drugiej strony. Powolnym krokiem przeszła ulicę i weszła w uliczkę prowadzącą na tyły budynku. Przez cały ten czas, kiedy pracowała dla Williams'a, zdążyła nauczyć się chodzić tak cicho, że praktycznie nie można było jej usłyszeć. Stała się takim cichym zabójcą. Oparła się o ścianę budynku i delikatnie się wychyliła. Zobaczyła 6 mężczyzn, a raczej zarys ich postaci. Znajdowała się tu tylko jedna latarnia, która dawała dość kiepskie światło. Wróciła do poprzedniej pozycji i zagwizdała dość głośno.
-Idź to sprawdź-usłyszała niski głos. Wyciągnęła pistolet, kiedy do jej uszu dotarł odgłos zbliżających się kroków. Kilka chwil później zjawił się dość wysoki facet. Pierce nie widziała jego twarzy.
-Trafiłaś w złe miejsce, kochana-uśmiechnął się szyderczo i wymierzył w nią lufę swojej broni.
-Raczej ty-rzuciła obojętnie. Szybkim ruchem uniosła pistolet na wysokość jego głowy. Potem można było usłyszeć odgłos wystrzału, a ciało mężczyzny upadło na ziemię.
-Co tam się dzieje, do cholery!-usłyszała warknięcie. Zaraz potem rozległy się kolejne strzały. Katherine wyłoniła się za budynku.
Nie minęło wiele czasu, kiedy odgłosy wystrzałów ucichły, a na ziemi leżało pięć ciał. Katherine schowała pistolet za spodnie.
-Teraz wasza kolej-skinęła w stronę Matt'a. On razem z Thomas'em miał zająć się transportem. Obecność chłopaka nadal była dla niej podejrzana. Pierce razem z Justin'em wrócili do samochodu, gdzie przywitała ich Emma. Dziewczyna po mimu kilku lat pracy w tym zawodzie, nadal była taka sama. Martwiła się o wszystkich, tak jakby była ich matką.
Kiedy tylko Katherine przekroczyła próg ich hotelowego pokoju, jej telefon zaczął wibrować. Justin w tym czasie rozłożył się na łóżku. Obserwował, jak Kathy odbiera połączenie.
-Wszystko ze mną w porządku, Mike-Pierce przewróciła oczami. Mięśnie Justin'a się spięły, jak za każdym razem, kiedy słyszał to imię. Nie miał pojęcia dlaczego, ale na samą myśl o tym człowieku ogarniała go złość. Może był zazdrosny? Nie miał ochoty słuchać dalszej części rozmowy.
***
Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Katherine razem z Justin'em weszli do kasyna. Dokładnie o tej porze można było zastać tu Alex'a. Dziewczyna usiadła przy barze i zamówiła drinka. Justin zajął miejsce na jednej z kanap i obserwował wszystko z daleka. Niedługo potem do dziewczyny dosiadł się dość wysoki mężczyzna. Miał około 40 lat. Katherine ukradkiem dała Justin'owi znak ręką. Alex. Patrzył jak Pierce z nim flirtuje. Znowu ogarnęła go złość. Miał ochotę zatłuc go tylko za to, że w ogóle na nią spojrzał. Po kilku minutach Katherine skierowała się do łazienki. Justin, po sposobie w jaki się poruszała, zorientował się, że jest wściekła. Pomimo tego na twarzy miała uśmiech. Ruszył zaraz za nią. Dziewczyna chodziła w to i z powrotem, zaciskając i rozluźniając pięści.
-Co się dzieje?-zapytał, kiedy znalazł się w środku.
-Nie dam rady. Nie mogę patrzeć na jego mordę. Mam ochotę zapierdolić go w tym momencie-warknęła. Justin stanął przed nią i spojrzał w jej oczy. To już drugi raz, kiedy widział jak jej niedawno brązowe tęczówki, stały się kompletnie czarne. Położył ręce na jej ramiona.
-Kathy, uspokój się-powtarzał to do momentu, kiedy dziewczyna nie spuściła głowy, Kiedy ją uniosła jej oczy miały normalny kolor.
-Już niedługo skopiesz mu dupę. Musisz trochę poczekać-uśmiechnął się.
-Dzięki-rzuciła wychodząc. Kiedy z powrotem zajął swoje miejsce na kanapie, znów obserwował to co działo się przy barze. Po kilku minutach oboje wstali i skierowali się do wyjścia. Justin wyciągnął telefon i wybrał numer Emmy.
-Teraz-było to jedyne słowo, które powiedział, zanim się rozłączył. Schował iPhone'a do kieszeni i ruszył za tą dwójką. Jechał cały czas za nimi, aż w końcu dotarli do dość sporych rozmiarów białego domu. Cała posiadłość była otoczona kilku metrową, automatyczną bramą. Justin zaparkowała niedaleko. Obserwował jak Katherine razem z tym facetem znika w budynku. Matt i Emma pojawili się chwilę później. Justin nie zauważył nieobecności Thomas'a. Błąd.
W tym samym czasie Katherine zmierzała za Alex'em do jego sypialni. Nie musiała się wysilać. Ten bydlak poleciałby na każdą dziewczynę, byle by tylko zjawiła się w jego otoczeniu. Po drodze chwyciła wazon. Kiedy mężczyzna otworzył drzwi i wszedł do środka, naczynie rozbiło się na jego głowie, a chwilę potem leżał na podłodze. Stracił przytomność.
-Poszło łatwiej niż myślałam-mruknęła sama do siebie. Na dłonie założyła rękawiczki, które miała w torebce. Wyjęła też dość mocny sznur. Związała mu nogi i przeciągnęła go bliżej łóżka.
-Teraz wyrównamy rachunki, skurwielu-uśmiechnęła się. Jedną rękę przywiązała do jednej nogi mebla, po czym to samo zrobiła z drugą. Zakleiła mu usta taśmą.
-Teraz poczekamy, aż się obudzisz-podniosła się i zaczęła zbierać fragmenty wazonu. Nie mogła sobie pozwolić na zostawienie jakichkolwiek odcisków. Wszystko zapakowała do foliowej torebki i umieściła w swojej torebce. Potem opuściła pomieszczenie. Z torebki wyciągnęła pistolet i zaczęła rozglądać się po domu. Była to naprawdę duża rezydencja. Urządzona w bardzo nowoczesny i gustowny sposób. Schodząc na dół natknęła się na Justin'a.
-Gdzie reszta?-zapytała.
-Robią swoje-wzruszył ramionami.
-Wszystko gotowe?
-Wystarczy poczekać, aż się obudzi.
-Ale...-nie pozwoliła mu dokończyć.
-Chcę mu patrzeć w oczy, kiedy go zabiję. Poza tym chcę, żeby wiedział kim jestem. Na tym polega zemsta, Justin-w odpowiedzi skinął głową. Rozumiał ją. Sam chciał znaleźć mordercę jego rodziców. Skierowali się do pokoju, gdzie leżał związany Alex.
-W zasadzie, czemu chcesz się zemścić? Zrobił ci coś?-zapytał, kiedy byli na miejscu. Chciał, błąd, musiał to wiedzieć.
-Nie mnie-pokręciła głową.-Ponad dwa lata temu Aurora zaszła w ciążę-Justin był zdziwiony. Mówienie o tym nie sprawiało Katherine przyjemności. Sprawiało jej to ból. W takim momencie myślała o tym co czuła jej ciotka.
-On był ojcem dziecka! On ją zgwałcił!-podniosła ton głosu. Podeszła do jego nieprzytomnego ciała i z całej siły kopnęła go w żebra. Powtórzyła tę czynność kilka razy, dopóki Justin jej nie odciągnął. Jej oczy się zaszkliły. Chłopak bez zastanowienia ją przytulił. Właśnie teraz tego potrzebowała. Stali tak kilka minut. Potem można było usłyszeć jęki.
-Budzi się-odepchnęła go od siebie i obróciła się. Ukucnęła obok Alex'a. Mężczyzna nie miał pojęcia co się dzieje. Dość mocno bolała go głowa i żebra. Rozejrzał się dookoła. Zaczął się szarpać, kiedy dotarło do niego, że jest przywiązany.
-Spokojnie, nie musisz się szarpać. Chcę tylko porozmawiać-uśmiechnęła się sztucznie do niego. Jej oczy ponownie zrobiły się czarne.
-Mam nadzieję, że pamiętasz Aurorę Carter-jego oczy się rozszerzyły.-Na pewno ją pamiętasz. Była z tobą w ciąży, skurwielu-uderzyła go w twarz. Potem zerwała taśmę z jego ust.
-Co to kurwa ma być?-warknął.
-Ostanie dni twojego życia, gnido-syknęła.
-Aurora Carter jest moją ciotką, a teraz zginiesz za to co jej zrobiłeś-przyłożyła broń do jego głowy i bez skrupułów nacisnęła spust. Patrzyła na jego sztywne już ciało.
-Zgnij w piekle-ruchem ręki zamknęła jego otwarte oczy. Justin pierwszy raz miał styczność z czymś takim, a raczej z prawdziwą Angel. Niby pracowali razem, ale zawsze dostawali oddzielne zadania. Teraz wiedział, że plotki o niej to prawda. W tamtym momencie była zimna, wypruta z uczuć, nie była Katherine. Nie tą, którą znał, chociaż tak na prawdę wiedział o niej niewiele. Podniosła się i obróciła w stronę Justin'a.
-Teraz możemy iść-potem zniknęła za drzwiami. Chłopak przez chwilę nie mógł się otrząsnąć. Sam nie był aniołem i na swoim koncie miał dość pokaźną liczbę ofiar, ale nie rozumiał jednego. Jak? Widział ją kilka razy na cmentarzu, sposób w jaki zachowywała się w stosunku do swojej ciotki czy Megan. Miała uczucia, a w ciągu chwili stawała się bez uczuciową maszyną do zabijania. Nie ruszało go sumienie, ale jemu zajmowało kilka chwil zanim wracał do normalnego, zwykłego życia. Ona w zasadzie robiła to automatycznie.
W tym czasie Katherine ponownie zaczęła rozglądać się po domu. W kuchni znalazła wyjście do ogrodu. Nie zauważyła zbyt wiele. Wokoło było ciemno. Światło dawały jedynie niewielkie ledowe lampy rozsiane na trawniku. Chociaż to i tak za mało.
-Witaj, Katherine-usłyszała za sobą głos Thomas'a. Potem jego ramię znalazło się na jej szyi. Zaczął ją podduszać. Próbowała zdjąć jego rękę, ale zablokował jej dłonie. Niedługo potem straciła przytomność.
Ocknęła się, kiedy poczuła klepanie po policzku. Nie mogła ruszać rękoma. Zostały one związane za jej plecami.
-Co się dzieje?-warknęła.
-Pamiętasz jak pochlastałaś moją siostrę-patrzyła na niego. To nie był ten sam Thomas. Zawsze był dla niej miły, a teraz...
-Pamiętasz?-przycisnął nóż do jej gardła.
-Amanda?-ostrze nie zrobiło na niej wrażenia. Tylko jeden jedyny raz to zrobiła. Pocięła ją zbyt mocno i dziewczyna zmarła z powodu utraty krwi.
-Zabiłaś ją!
-Amanda była narkomanką-rzuciła. Wtedy to miało być tylko ostrzeżenie. Katherine była pod wpływem alkoholu i zrobiła to...
-Nawet jeżeli tak, to nie był powód, żeby odbierać mi siostrę-odsunął nóż od szyi Katherine.
-Teraz umrzesz dokładnie tak samo jak ona-jej oczy się rozszerzyły. Strach ją sparaliżował. Nie mogła nic zrobić. Gdzie jesteś, Justin?-przeszło jej przez głowę. Nie miała pojęcia, dlaczego pomyślała akurat o nim.
Emma i Matt skończyli swoją pracę. Justin zaczął szukać Katherine, bo ona jako jedyna jeszcze nie wróciła. Kiedy usłyszał głosy w ogrodzie, skierował się w tamtą stronę. Jego serce stanęło, kiedy zobaczył Katherine i Thomas'a. Chłopak siedział na niej okrakiem, a w ręku trzymał nóż. Justin bez zastanowienia wyciągnął broń i oddał strzał w kierunku chłopaka. Zaraz potem znalazł się obok dziewczyny. Rozcięcie na jej brzuchu ciągnęło się od żeber prawie do samego pępka.
-Jasna cholera!-warknął.
Zajebisty <3 kocham
OdpowiedzUsuńomfg kocham tooo! zeby rodzial byl jak najszybciej bo nie mogesie doczekac. :*. jejku to juz 7 miesiecy. wow. wszystkigo najlepszego! pozdrawiam klaudiaa:)
OdpowiedzUsuńOMG!! Tego się nie spodziewałam! Błagam, dodawaj kolejny!!! :D
OdpowiedzUsuńI bum.... czekamy na kolekny. To ff jest świetne! Takie inne no takie kurwa zajebiste
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział mam nadzieje że nic sie nie stanie Kathrine :)
OdpowiedzUsuńMisiu mój kochany :* Dziękuje Ci za te siedem miesięcy,które poświęciłaś na pisanie tego bloga :) <3 Kocham Cie!!! :*
Dziękuje *.*
Nominuję cię do LIEBSTER BLOG AWARD, więcej na blogu : http://espoir-jb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOmg!~ Mrs.Bieber
OdpowiedzUsuńwięc tak... sorrki, że jak zwykle piszę komentarz tak późno, to tylko i wtłącznie wina mojego lenistwa XD co do rozdziału jest świetny jeju absdkjhskjchlsa nie mogę się doczekać następnego xx /twoja Kingusia ;)
OdpowiedzUsuń