Justin był wściekły na Louisa, bo pomimo jego starań nie znalazł Angel, ani nie dowiedział się czegoś, czego nie wiedzą o niej inni w tej branży. Mimo to Justin wiedział, że znalezienie jej nie było tak proste, jak zabranie dziecku lizaka. Jednak musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Znalezienie jej stało się dla niego w pewnym sensie priorytetem. Nie mógł pozwolić wyeliminować się dziewczynie. Zadzwonił do Matta, który, z tego co zdążył się dowiedzieć, był bardzo blisko z Angel. Nie mógł zmarnować takiej okazji, więc wkręcając go odrobinę, udało mu się go przekonać, żeby poinformował go, kiedy Angel zjawi się w klubie. Musiał się z nią spotkać i poznać jej tożsamość-coś czego nikt nie wiedział. Siedział na kanapie, co chwilę zerkając na zegarek w telefonie. Dzisiaj Matt miał zwabić Angel do klubu i zadzwonić do niego, kiedy się już pojawi. Justin przygotował się wcześniej i teraz był gotowy do wyjścia w każdej chwili. Jednak czas dłużył się mu niemiłosiernie. W pewnym momencie w głowie odliczał sekundy i czekał, aż liczba wskazująca ilość minut na zegarku się zmieni. Tę irytującą po pewnym czasie czynność przerwał dźwięk jego telefonu oznajmiający połączenie. Bez zastanowienia wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha. W tle przez kilka sekund było słychać głośną muzykę, ale zaraz potem przebił się przez nią głos Matta.
-Przyjechała. Jest na drugim piętrze.
-Dzięki-rzucił zanim się rozłączył. Zerwał się z kanapy i w szybkim tempie wybiegł z domu, wcześniej chwytając kluczyki ze stolika. Wsiadł do auta i z piskiem opon ruszył w stronę klubu. W bardzo krótkim czasie znalazł się pod budynkiem, bo nie miał głowy do przestrzegania przepisów. Niechlujnie zaparkował auto i wbiegł do środka. W tłumie ludzi, którzy kłębili się na parkiecie, wzrokiem próbował odszukać Matta. Udało mu się to po kilku minutach, podczas których przepychał się między spoconymi ciałami. Podszedł do baru, gdzie siedział Matt, pijąc drinka.
-Jest tam?-wypalił od razu. Nie miał czasu na uprzejmości. Miał tylko nadzieję, że w ciągu tych minut Angel nie wyszła z klubu.
-Jest-skinął głową. -Razem z Emmą-Justin spojrzał na niego ze zdziwieniem, kiedy na jego twarzy pojawił się podejrzany uśmiech.
-Co?
-Nic-wzruszył ramionami. -Uważaj na nią.
-Jasne-przewrócił oczami i skierował się w stronę schodów na drugie piętro. Nie miał pojęcia dlaczego najpierw Louis, a teraz Matt ostrzegali go przed Angel. Słyszał o tym co robiła, ale mimo wszystko to dziewczyna, więc nie uważał, żeby była aż tak niebezpieczna. Bo nie jest, prawda? Jednak nie zastanawiał się nad tym dłużej. Jedyne co krążył w jego głowie to myśl, żeby dostać się do niej jak najszybciej. Przeskakiwał po dwa schodki, a kiedy znalazł się na drugim piętrze, wzrokiem przeszukiwał pomieszczenie. Niedługo potem w oczy rzuciły mu się proste, ciemne włosy Emmy i jej charakterystycznie świecący w ciemności pierścionek. Nigdy nie mógł zrozumieć czemu go nosiła, bo w ciemności wyglądało to dość komicznie jego zdaniem. Ruszył w ich stronę, a kiedy znajdował się kilka kroków, Emma spojrzała za siebie przez ramię, a kiedy spostrzegła Justina uśmiechnęła się i wskazała dziewczynę obok niej ubraną na czarno. Teraz miał pewność, że przed nim stoi osoba, której szukał.
-Nareszcie się spotykamy, Angel-powiedział wystarczająco głośno, żeby go usłyszała. Patrzył, jak przez kilka sekund nie wykonała żądnego ruchu, a potem powoli się odwróciła. Przyglądał się jej chwilę, bo pomimo okularów na nosie wydawała mu się dziwnie znajoma. Jednak kiedy zlustrował ją od góry do dołu, rozpoznał ją, chociaż nie mógł uwierzyć, że to ona.
Katherine przez kilka sekund była w szoku, jednak w końcu się ocknęła. Bez słowa go wyminęła i zbiegła na dół. Musiała znaleźć Matta, bo dzisiejsza sytuacja nie mogła być przypadkiem. Samo „zaproszenie” Matta było podejrzane i teraz wiedziała dlaczego. Nie wiedziała, czy Bieber ją rozpoznał, ale nie miała czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Znalazła go przy barze, kiedy flirtował z jakąś dziewczyną. Katherine szarpnęła go za ramię, przez co odwrócił się w jej stronę.
-Zostaw go!-pisnęła dziewczyna
-Zamknij mordę! Z tobą nie rozmawiam-syknęła. Dziewczyna skrzywiła się, ale kiedy spojrzała na bransoletkę odeszła bez słowa.
-Musimy porozmawiać i to teraz!-warknęła mu prosto w twarz i wyszła na zewnątrz. Nie była wkurzona, była wściekła. Oparła się o maskę swojego samochodu i wyciągnęła papierosy, żeby się uspokoić. Chwilę potem, obok niej zjawił się Matt. Katherine zaciągnęła się, próbując powstrzymać się od rozwalenia głowy Matta o chodnik.
-Co to kurwa ma być?!
-Chodził wściekły od kiedy wróciłaś i chciał wiedzieć kim jesteś. Poprosił mnie o pomoc. Niby co miałem zrobić?-wyrzucił ręce w powietrze.
-Tu nie chodzi o to, kretynie. Czemu mi nie powiedziałeś, że to on, kiedy prosiłam cię o prochy?!
Katherine nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciel wiedział od początku co chce zrobić i znał Justina, a mimo to pozwolił jej wysłać do szpitala najgroźniejszego człowieka w okolicy poza nią.
-Nie myślałem, że mówisz poważnie-wzruszył ramionami. Katherine spojrzała na niego jak na idiotę.
-Znasz mnie tyle czasu, ja zawsze mówię poważnie...Zejdź mi z oczu, bo za chwilę będziesz zdychał na tym chodniku-syknęła. W tym momencie nawet papierosy nie były w stanie jej uspokoić. Matt od razu wrócił do środka. Katherine wiedziała, że teraz musi dowiedzieć się czy Justin pamięta cokolwiek. Co prawda Matt powiedział jej, że po tej mieszance urwie mu się film, ale nie była pewna czy w tym momencie może mu wierzyć. Jeżeli Bieber ją zapamiętał to była przekonana, że będzie musiała kopać sobie grób na cmentarzu. Pokręciła głową, dopaliła papierosa i rzuciła peta na chodni, a zaraz potem weszła do budynku. Jej głowa pulsowała z nadmiaru emocji i musiała coś z tym zrobić. Przepchała się przez tłum ludzi i zajęła miejsce na stołku barowym.
-Daj mi coś mocnego-zwróciła się do Thomasa. Po kilku chwilach postawił przede nią całkiem sporej wielkości szklankę. Katherine nie zwracała uwagi na to co piję. Pociągnęła dość sporą ilość cieczy przez słomkę. Gardło zaczęło ją piec i skrzywiła się lekko.
-Kłopoty?
-Można tak powiedzieć. Aż tak to widać?-westchnęła.
-Zawsze pijesz czystą wódkę, prawie nigdy drinków, więc nie trudno zauważyć-uśmiechnął się.
-Nie ważne-machnęła ręką. Po kolejnych dwóch porcjach tego samego trunku zaczęło jej szumieć w głowie. Była delikatnie pijana, ale przynajmniej się uspokoiła. Chwilę potem obok niej zjawił się Justin.
-Jestem w szoku, kochanie.
-Miałeś tak na mnie nie mówić i gówno mnie to obchodzi-syknęła.
-To na pewno ty?
-Masz jakieś wątpliwości?
-W zasadzie tak-uśmiechnął się podejrzanie.
-Nie licz na to-mruknęła. Justin udał zdziwienie, ale Katherine od razu wiedziała czego chciał. Nie miała zamiaru mu niczego udowadniać, nie będzie zabijać kogokolwiek z tak głupiego powodu.
-O co ci chodzi?
-Nie jestem idiotką. Nie mam zamiaru ci nic udowadniać. Chociaż nie sądziłam, że Killer to ty. Trochę się rozczarowałam-pokręciła głową.
-Nie sądziłaś, że twój zastępca będzie tak przystojny?
Katherine tylko pokręciła głową z rozbawieniem.
-Zabierz siebie i swoje ego, bo brakuje tutaj dla was miejsca-uśmiechnęła się sztucznie.
-Angel, Luke chce cie widzieć-Katherine usłyszała głos Emmy za plecami. Bez słowa wstała i skierowała się do jego gabinetu. Jak zwykle weszła bez pukania, a on jak zawsze siedział za biurkiem.
-Czego chcesz?-skrzyżowała ręce na piersi.
-Słyszałem, że zdążyłaś już poznać Killera-zaśmiał się.
-Ciebie to kurwa śmieszy?-syknęła.
-Nie cieszysz się?-uśmiechał się głupkowato.
-To ma być jakiś żart?
-Nie-po pomieszczeniu rozniósł się głos Justina.
-Od dzisiaj pracujecie razem.
-C-co?-wydukała.
-To co słyszysz-Luke miał poważny wyraz twarzy. To oznaczało, że nie lepiej się mu nie sprzeciwiać, ale alkohol w jej organizmie robił swoje.
-Popierdoliło cię?-wrzasnęła.-Nie zgadzam się.
-Gówno mnie to obchodzi. Masz robić to co ci każę-syknął.
-W takim razie ja pierdolę tą robotę. W końcu masz jego-wskazała na Justina.
-Chyba sobie żartujesz?-spojrzał na nią groźnie.
-Nie.
Potem odwróciła się i wyszła, nie zwracając uwagi na jego krzyki.
Justin przysłuchiwał się rozmowie Katherine i Luke'a, a raczej ich wrzaskom, ale kiedy Katherine wyszła nie potrafił w to uwierzyć. Nikt nawet nie śmiał podnieść na niego głosu, a co dopiero się mu sprzeciwiać.
-Znajdź ją, do jasnej cholery-warknął. Justin nie odpowiedział, po prostu wyszedł. Przez moment myślał, że Katherine zwariowała robiąc coś takiego. On nie miał zamiaru ryzykować i nie chodziło tu o jego życie, które mógł stracić w ciągu kilku sekund. Nie mógł się mu sprzeciwić, bo inaczej Justin nie uzyskałby informacji, których tak bardzo chciał.
Chciał znaleźć Angel już dawno i po prostu się jej pozbyć, bo nie mógł pozwolić, żeby ktokolwiek był lepszy od niego, ale teraz?
-Zwariowałaś? Co ty wyprawiasz?-warknął, kiedy znalazł ją na zewnątrz obok jej samochodu. Katherine spojrzała na niego, a potem zaniosła się śmiechem.
-To, że wy sracie w gacie przed nim, nie znaczy, że ja też.
-Nie rozumiem o co ci chodzi? Boisz się ze mną pracować-spytał.
-Dobry żart-prychnęła.-Ja pracuję sama. Zapamiętaj to-powiedziała, potem wsiadła do samochodu i odjechała.
Kilka dni później
Katherine przyszła do klubu. Nie mogła dłużej ignorować telefonów i wiadomości, które otrzymywała. Wiedziała, że mogła pozwolić sobie na wiele, ale nie chciała ryzykować. W ciągu dnia w klubie przebywali tylko jego współpracownicy. Katherine od razy skierowała się do biura, ale zanim zdążyła wejść do korytarza, który tam prowadził drogę zagrodził jej Matt.
-Nie wchodź tam.
-Bo?-spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Ty jebana suko, okradałaś mnie-usłyszała krzyk Williamsa.
-Co tam się dzieje?
-On rozmawia z Megan-Katherine nerwowo przełknęła ślinę. Bez namysłu tam wbiegła. Megan leżała skulona na ziemi, z jej rozciętej wargi sączyła się krew, a Williams stał nad nią z pistoletem wycelowanym w jej głowę.
-Co tu się kurwa dzieje?-wrzasnęła.
-Przyjechała. Jest na drugim piętrze.
-Dzięki-rzucił zanim się rozłączył. Zerwał się z kanapy i w szybkim tempie wybiegł z domu, wcześniej chwytając kluczyki ze stolika. Wsiadł do auta i z piskiem opon ruszył w stronę klubu. W bardzo krótkim czasie znalazł się pod budynkiem, bo nie miał głowy do przestrzegania przepisów. Niechlujnie zaparkował auto i wbiegł do środka. W tłumie ludzi, którzy kłębili się na parkiecie, wzrokiem próbował odszukać Matta. Udało mu się to po kilku minutach, podczas których przepychał się między spoconymi ciałami. Podszedł do baru, gdzie siedział Matt, pijąc drinka.
-Jest tam?-wypalił od razu. Nie miał czasu na uprzejmości. Miał tylko nadzieję, że w ciągu tych minut Angel nie wyszła z klubu.
-Jest-skinął głową. -Razem z Emmą-Justin spojrzał na niego ze zdziwieniem, kiedy na jego twarzy pojawił się podejrzany uśmiech.
-Co?
-Nic-wzruszył ramionami. -Uważaj na nią.
-Jasne-przewrócił oczami i skierował się w stronę schodów na drugie piętro. Nie miał pojęcia dlaczego najpierw Louis, a teraz Matt ostrzegali go przed Angel. Słyszał o tym co robiła, ale mimo wszystko to dziewczyna, więc nie uważał, żeby była aż tak niebezpieczna. Bo nie jest, prawda? Jednak nie zastanawiał się nad tym dłużej. Jedyne co krążył w jego głowie to myśl, żeby dostać się do niej jak najszybciej. Przeskakiwał po dwa schodki, a kiedy znalazł się na drugim piętrze, wzrokiem przeszukiwał pomieszczenie. Niedługo potem w oczy rzuciły mu się proste, ciemne włosy Emmy i jej charakterystycznie świecący w ciemności pierścionek. Nigdy nie mógł zrozumieć czemu go nosiła, bo w ciemności wyglądało to dość komicznie jego zdaniem. Ruszył w ich stronę, a kiedy znajdował się kilka kroków, Emma spojrzała za siebie przez ramię, a kiedy spostrzegła Justina uśmiechnęła się i wskazała dziewczynę obok niej ubraną na czarno. Teraz miał pewność, że przed nim stoi osoba, której szukał.
-Nareszcie się spotykamy, Angel-powiedział wystarczająco głośno, żeby go usłyszała. Patrzył, jak przez kilka sekund nie wykonała żądnego ruchu, a potem powoli się odwróciła. Przyglądał się jej chwilę, bo pomimo okularów na nosie wydawała mu się dziwnie znajoma. Jednak kiedy zlustrował ją od góry do dołu, rozpoznał ją, chociaż nie mógł uwierzyć, że to ona.
Katherine przez kilka sekund była w szoku, jednak w końcu się ocknęła. Bez słowa go wyminęła i zbiegła na dół. Musiała znaleźć Matta, bo dzisiejsza sytuacja nie mogła być przypadkiem. Samo „zaproszenie” Matta było podejrzane i teraz wiedziała dlaczego. Nie wiedziała, czy Bieber ją rozpoznał, ale nie miała czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Znalazła go przy barze, kiedy flirtował z jakąś dziewczyną. Katherine szarpnęła go za ramię, przez co odwrócił się w jej stronę.
-Zostaw go!-pisnęła dziewczyna
-Zamknij mordę! Z tobą nie rozmawiam-syknęła. Dziewczyna skrzywiła się, ale kiedy spojrzała na bransoletkę odeszła bez słowa.
-Musimy porozmawiać i to teraz!-warknęła mu prosto w twarz i wyszła na zewnątrz. Nie była wkurzona, była wściekła. Oparła się o maskę swojego samochodu i wyciągnęła papierosy, żeby się uspokoić. Chwilę potem, obok niej zjawił się Matt. Katherine zaciągnęła się, próbując powstrzymać się od rozwalenia głowy Matta o chodnik.
-Co to kurwa ma być?!
-Chodził wściekły od kiedy wróciłaś i chciał wiedzieć kim jesteś. Poprosił mnie o pomoc. Niby co miałem zrobić?-wyrzucił ręce w powietrze.
-Tu nie chodzi o to, kretynie. Czemu mi nie powiedziałeś, że to on, kiedy prosiłam cię o prochy?!
Katherine nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciel wiedział od początku co chce zrobić i znał Justina, a mimo to pozwolił jej wysłać do szpitala najgroźniejszego człowieka w okolicy poza nią.
-Nie myślałem, że mówisz poważnie-wzruszył ramionami. Katherine spojrzała na niego jak na idiotę.
-Znasz mnie tyle czasu, ja zawsze mówię poważnie...Zejdź mi z oczu, bo za chwilę będziesz zdychał na tym chodniku-syknęła. W tym momencie nawet papierosy nie były w stanie jej uspokoić. Matt od razu wrócił do środka. Katherine wiedziała, że teraz musi dowiedzieć się czy Justin pamięta cokolwiek. Co prawda Matt powiedział jej, że po tej mieszance urwie mu się film, ale nie była pewna czy w tym momencie może mu wierzyć. Jeżeli Bieber ją zapamiętał to była przekonana, że będzie musiała kopać sobie grób na cmentarzu. Pokręciła głową, dopaliła papierosa i rzuciła peta na chodni, a zaraz potem weszła do budynku. Jej głowa pulsowała z nadmiaru emocji i musiała coś z tym zrobić. Przepchała się przez tłum ludzi i zajęła miejsce na stołku barowym.
-Daj mi coś mocnego-zwróciła się do Thomasa. Po kilku chwilach postawił przede nią całkiem sporej wielkości szklankę. Katherine nie zwracała uwagi na to co piję. Pociągnęła dość sporą ilość cieczy przez słomkę. Gardło zaczęło ją piec i skrzywiła się lekko.
-Kłopoty?
-Można tak powiedzieć. Aż tak to widać?-westchnęła.
-Zawsze pijesz czystą wódkę, prawie nigdy drinków, więc nie trudno zauważyć-uśmiechnął się.
-Nie ważne-machnęła ręką. Po kolejnych dwóch porcjach tego samego trunku zaczęło jej szumieć w głowie. Była delikatnie pijana, ale przynajmniej się uspokoiła. Chwilę potem obok niej zjawił się Justin.
-Jestem w szoku, kochanie.
-Miałeś tak na mnie nie mówić i gówno mnie to obchodzi-syknęła.
-To na pewno ty?
-Masz jakieś wątpliwości?
-W zasadzie tak-uśmiechnął się podejrzanie.
-Nie licz na to-mruknęła. Justin udał zdziwienie, ale Katherine od razu wiedziała czego chciał. Nie miała zamiaru mu niczego udowadniać, nie będzie zabijać kogokolwiek z tak głupiego powodu.
-O co ci chodzi?
-Nie jestem idiotką. Nie mam zamiaru ci nic udowadniać. Chociaż nie sądziłam, że Killer to ty. Trochę się rozczarowałam-pokręciła głową.
-Nie sądziłaś, że twój zastępca będzie tak przystojny?
Katherine tylko pokręciła głową z rozbawieniem.
-Zabierz siebie i swoje ego, bo brakuje tutaj dla was miejsca-uśmiechnęła się sztucznie.
-Angel, Luke chce cie widzieć-Katherine usłyszała głos Emmy za plecami. Bez słowa wstała i skierowała się do jego gabinetu. Jak zwykle weszła bez pukania, a on jak zawsze siedział za biurkiem.
-Czego chcesz?-skrzyżowała ręce na piersi.
-Słyszałem, że zdążyłaś już poznać Killera-zaśmiał się.
-Ciebie to kurwa śmieszy?-syknęła.
-Nie cieszysz się?-uśmiechał się głupkowato.
-To ma być jakiś żart?
-Nie-po pomieszczeniu rozniósł się głos Justina.
-Od dzisiaj pracujecie razem.
-C-co?-wydukała.
-To co słyszysz-Luke miał poważny wyraz twarzy. To oznaczało, że nie lepiej się mu nie sprzeciwiać, ale alkohol w jej organizmie robił swoje.
-Popierdoliło cię?-wrzasnęła.-Nie zgadzam się.
-Gówno mnie to obchodzi. Masz robić to co ci każę-syknął.
-W takim razie ja pierdolę tą robotę. W końcu masz jego-wskazała na Justina.
-Chyba sobie żartujesz?-spojrzał na nią groźnie.
-Nie.
Potem odwróciła się i wyszła, nie zwracając uwagi na jego krzyki.
Justin przysłuchiwał się rozmowie Katherine i Luke'a, a raczej ich wrzaskom, ale kiedy Katherine wyszła nie potrafił w to uwierzyć. Nikt nawet nie śmiał podnieść na niego głosu, a co dopiero się mu sprzeciwiać.
-Znajdź ją, do jasnej cholery-warknął. Justin nie odpowiedział, po prostu wyszedł. Przez moment myślał, że Katherine zwariowała robiąc coś takiego. On nie miał zamiaru ryzykować i nie chodziło tu o jego życie, które mógł stracić w ciągu kilku sekund. Nie mógł się mu sprzeciwić, bo inaczej Justin nie uzyskałby informacji, których tak bardzo chciał.
Chciał znaleźć Angel już dawno i po prostu się jej pozbyć, bo nie mógł pozwolić, żeby ktokolwiek był lepszy od niego, ale teraz?
-Zwariowałaś? Co ty wyprawiasz?-warknął, kiedy znalazł ją na zewnątrz obok jej samochodu. Katherine spojrzała na niego, a potem zaniosła się śmiechem.
-To, że wy sracie w gacie przed nim, nie znaczy, że ja też.
-Nie rozumiem o co ci chodzi? Boisz się ze mną pracować-spytał.
-Dobry żart-prychnęła.-Ja pracuję sama. Zapamiętaj to-powiedziała, potem wsiadła do samochodu i odjechała.
Kilka dni później
Katherine przyszła do klubu. Nie mogła dłużej ignorować telefonów i wiadomości, które otrzymywała. Wiedziała, że mogła pozwolić sobie na wiele, ale nie chciała ryzykować. W ciągu dnia w klubie przebywali tylko jego współpracownicy. Katherine od razy skierowała się do biura, ale zanim zdążyła wejść do korytarza, który tam prowadził drogę zagrodził jej Matt.
-Nie wchodź tam.
-Bo?-spojrzała na niego ze zdziwieniem.
-Ty jebana suko, okradałaś mnie-usłyszała krzyk Williamsa.
-Co tam się dzieje?
-On rozmawia z Megan-Katherine nerwowo przełknęła ślinę. Bez namysłu tam wbiegła. Megan leżała skulona na ziemi, z jej rozciętej wargi sączyła się krew, a Williams stał nad nią z pistoletem wycelowanym w jej głowę.
-Co tu się kurwa dzieje?-wrzasnęła.
___________________
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem.
Czego Justin chce się dowiedzieć od Luke'a?
Co się stanie z Megan?
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem.
Czego Justin chce się dowiedzieć od Luke'a?
Co się stanie z Megan?
Mam drobną prośbę do osób komentujących anonimowo. Chciałabym, żebyście podpisywali jakoś swoje komentarze ;)
Zaglądajcie do zakładek.
To chyba wszystko.
Do następnego, kochani <3
Zaglądajcie do zakładek.
To chyba wszystko.
Do następnego, kochani <3
jejkuuuuu super. nie zawiodlas mnie. ;) ten rozdzial jest super! nie moge sie doczekac kolejnego. /klaudiaa
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial <3 kiedy nastepny ? / nati:D
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial:)))
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać ze jesli możesz to informuj mnie np. Na Twitterze o kolejnych rozdziałach :) / @Vejtaszewska
OdpowiedzUsuńOgolnie jest 3 rano a ja właśnie skończyłam czytać twojego bloga, jest genialny. Nie mogłam sie powstrzymać od czytania kolejnych rozdziałów. To było jak... Dobra juz późno to ostani rozdział czytam a za Chwile , o nie to jest genialne muszę przeczytać dalej :) !! Pisz dalej czekam na nn ;3
OdpowiedzUsuńnie mogę się już doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuń