5 sierpnia 2014

Thirty Two: "Nareszcie się spotykamy, Angel."

Katherine obudził nieprzyjemny, jak dla każdego rano, dźwięk budzika. Jęknęła i powoli zwlekła się z łóżka. Wzięła szybki prysznic i przeszła do garderoby, gdzie wybrała jakiś przypadkowy zestaw ubrań , które na siebie włożyła. Zaraz potem wróciła do łazienki i zrobiła swój codzienny makijaż. Popsikała się waniliowymi perfumami i weszła do pokoju. Złapała swoją torbę, telefon i zeszła na dół do kuchni. Nalała wody do czajnika i postawiła go na gazie. W czasie, gdy woda się gotowała, myślała o Megan. Johnson nie odezwała się od wczoraj, po tym jak odwiozła ją do domu. Nie odpowiadała na telefony i SMS-y. Katherine zaczęła w głowie tworzyć niezliczone scenariusze tego, co mogło jej się stać albo co sobie zrobiła. W końcu pochowała najbliższego i prawdopodobnie ostatniego członka swojej rodziny, a w takich momentach nie myśli się logicznie.
Katherine wyrwała się z swoich rozmyślań, kiedy usłyszała gwizd czajnika. Wyłączyła palnik i zrobiła sobie herbatę. Zaraz potem wyciągnęła z lodówki potrzebne produkty i zrobiła sobie śniadanie, które stanowiły kanapki. Usiadła przy stole i w ciszy zaczęła konsumować posiłek. Przewróciła oczami i odłożyła niedokończoną kanapkę na talerz, kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Kto, do cholery dobija się tak wcześnie?-warknęła i skierowała się w stronę drzwi. Po otwarciu drzwi stanęła twarzą w twarz z Justinem. Była trochę zdziwiona, bo zimy w Kandzie nie należą do najcieplejszych, a on nie miał na sobie kurtki tylko bluzę, ale zaraz potem wyrzuciła to z głowy.
-Matko boska, czego ty chcesz? Musisz mi psuć humor od samego rana-jęknęła.
-Ciebie też miło widzieć-jego głos ociekał sarkazmem.
-Po co przyszedłeś?
-Nie mogę cię już odwiedzić?-uniósł jedną brew w górę.
-Nie.
Katherine chciała mu zatrzasnąć drzwi przed nosem, ale zablokował je ręką. 
-Nie ładnie-pokręcił głową.-W zamian zrobisz mi śniadanie.
-Popierdoliło cię?-zapytała, a jej oczy się rozszerzyły.
-Nie.
Zaraz potem wcisnął się obok Katherine i wszedł do środka. Pierce przeklęła w myślach kilka razy i modliła się o cierpliwość do niego. 
-Wow! Trochę się u ciebie zmieniło. Muszę wpadać częściej-powiedział, rozglądając się.
-Kto powiedział, że cię wpuszczę?-skrzyżowała ręce na piersi.
-Sam wejdę-wzruszył ramionami. Katherine wypuściła powietrze nosem, próbując się uspokoić.
-Przypominam ci, że zawarliśmy rozejm, czy coś tam-powiedziała, przechodząc do kuchni, a Justin poszedł za nią.
-Pamiętam, ale ja stosuję się do niego tylko w obecności Meg-uśmiechnął się złośliwie.
-Nie ciesz się tak-po raz kolejny przewróciła oczami i zajęła swoje poprzednie miejsce przy stole i wróciła do konsumowania śniadania.
-Możesz mi powiedzieć, po co ci broń?
Katherine z trudem przełknęła to co znajdowało się w jej ustach, a zaraz potem upiła kilka łyków herbaty. 
-Czemu jesteś taki ciekawski?-zapytała jak gdyby nigdy nic. Musiała zmienić temat, bo za nic w świecie nie mogła się zdradzić chociażby jedną sylabą.
-Po prostu chcę wiedzieć, czy moja wredna sąsiadka nie chce odstrzelić mi głowy-zachichotał. 
-Może jednak to zrobię-uśmiechnęła się sztucznie.
-Wątpię. Nie zabiłabyś człowieka.
Katherine prychnęła w myślach. Ona sama nie potrafiła policzyć ilu ludzi zginęło z jej ręki. Jednak z drugiej strony się ucieszyła. Skoro on nie wierzył, że ona jest w stanie to zrobić to jej image niewinnej się sprawdzał.
-Mówiłam ci już, że pozory mylą.
-W twoim przypadku też?-uniósł prawą brew. Katherine nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć, więc zerknęła na ekran telefonu, który wskazywał 7.45.
-Chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiała, ale muszę spadać do szkoły, więc się wynoś-posłała mu przesłodzony uśmiech i odstawiła naczynia do zlewu. Musiała przyznać, że Justin potrafi manipulować ludźmi. Punkt dla ciebie, Bieber.
-Zołza-mruknął. Katherine ubrała kurtkę i zgarnęła klucze z komody. Jednak zanim wyszła musiała popędzić Justina, który z ociąganiem szedł w kierunku drzwi. Kiedy jej się to udało, zamknęła drzwi na klucz, a jakieś 10 minut później zaparkowała na szkolnym parkingu. Katherine zdążyła wysiąść z samochodu, kiedy obok niej pojawiło się auto Justina. Pierce po raz kolejny dzisiaj przewróciła oczami. Z kieszeni wyciągnęła paczkę papierosów i podpaliła jednego. Oparłam się o swoje auto i powoli się zaciągała.
-Panno Pierce, na terenie szkoły nie wolno palić-nauczyciel matematyki posłał jej karcące spojrzenie. 
-Oczywiście-warknęła pod nosem i wyrzuciła peta. Zaczęła zmierzać w kierunku wejścia, a obok niej pojawił się Justin.
-Słuchaj, nie mam pojęcia czemu za mną chodzisz, ale to jest cholernie wkurwiające-syknęła.
-Mówiłem, że nie wytrzymasz-zaśmiał się. 
-Zobaczymy-mruknęła, ciągnąc za klamkę. Weszła do środka i zaczęła kierować się do swojej szafki. Kiedy przechodziła przez korytarz, ludzie rozchodzili się na boki, robiąc jej przejście. Zaraz potem usłyszała szepty na swój temat. W ciągu kilku ostatnich dni zdążyła się do tego przyzwyczaić. Nie miała pojęcia jakim cudem, ale Jennifer dowiedziała się o jej pobycie w szpitalu, a zaraz potem wiedziała to cała szkoła. Część uczniów patrzyła na nią, jakby stanowiła dla nich zagrożenie. Denerwowało ją to, że ludzie nadal patrzą na to w ten sposób. Nie każda osoba, która znalazła się w tamtym miejscu jest chora psychicznie.
-Patrzcie, psychiczna księżniczka się zjawiła-usłyszała irytujący głos Jennifer. Wszyscy zaczęli chichotać, ale kiedy Katherine odwróciła się w jej stronę-na korytarzu zapanowała cisza.
-Jenny, ty suko, jak miło cię widzieć-posłała jej przesłodzony uśmiech. -Co, dalej puszczasz się za pieniądze?
Pięści Benson się zacisnęły, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości. Ruszyła w stronę Pierce, jednak Justin zdążył ją zatrzymać. Zaczęła się wyrywać, na co Katherine prychnęła w myślach.
-Bieber, trzymaj swoją sukę na smyczy. Ona nie powinna przebywać między ludźmi.
Widziała, jak Justin powstrzymywał się od śmiechu. Przychodziło mu to z trudem, ale nie miał wyboru, bo inaczej Benson by mu się wyrwała.
-Pożałujesz tego!-warknęła. Katherine pokręciła głową z rozbawieniem i ruszyła do swojej szafki. Zostawiła w niej kurtkę i wyjęła potrzebne mi książki, a potem udała się do klasy. Zastanawiała się, kto wymyślił matematykę na pierwszej lekcji. Dla Katherine to nie była pora na bawienie się z wyrażeniami algebraicznymi czy innymi nierównościami. Z ociąganiem zajęła swoje miejsce i napisała SMS-a do Megan, żeby się odezwała, ale nie dostała odpowiedzi. Rozległ się dźwięk dzwonka i wszyscy zaczęli się schodzić. Zaraz potem pojawił się nauczyciel- pan Clark. Niski, grubszy, łysy mężczyzna w okularach. 
-Witajcie-jego wzrok przeleciał po klasie i zatrzymał się na Katherine.
-Panna Pierce, jak miło, że palenie nie przeszkodziło pani w pojawieniu się na zajęciach-jego głos jak zawsze ociekał sarkazmem.
-Dla pana wszystko-uśmiechnęła się sztucznie, a po klasie rozniósł się chichot. Spojrzał groźnie i wszyscy natychmiast ucichli.
-Dzisiaj zajmiemy się...-nie zdążył dokończyć, bo drzwi się otworzyły, a w progu stanął Justin i Louis.
-Pan Bieber i Pan Tomlinson, jak miło, że zaszczyciliście nas swoją obecnością. 
-Dla pana wszystko.
Katherine ledwo się powstrzymała od parsknięcia śmiechem. Przed chwilą powiedziała to samo i zastanawiała się czy Justin czytał jej w myślach. Wszyscy ponownie zachichotali, ale kiedy Pan Clark posłał im kolejne groźne spojrzenie, ucichli. 
-Nie pajacuj, Bieber. I zdejmij te okulary-odwrócił się w stronę tablicy. Justin niechętnie ściągnął swoje przeciwsłoneczne okulary i razem z Louisem zajęli swoje miejsca, które na nieszczęście Katherine znajdowały się przed nią. 
-Kathy, od kiedy ty się nie spóźniasz?-Justin obrócił się do niej.
-Od kiedy muszę na ciebie patrzeć.
-Uciszcie się-głos pana Clarka rozniósł się po pomieszczeniu. W tym momencie drzwi otworzyły po raz kolejny, a w progu stanęła Megan ubrana cała na czarno z okularami na nosie. Katherine przyjrzała się jej przez moment i ucieszyła się, że widzi ją całą i zdrową, ale jednocześnie nadal się o nią martwiła.
-Panna Johnson, jak miło. Moglibyście zejść się wszyscy w tym samym czasie. I proszę zdjąć te okulary. Nie jesteście celebrytami-warknął.
-Niech się pan nie denerwuje, bo serducho panu nie wytrzyma.
Zaraz potem zajęła swoje miejsce obok Katherine, nie zwracając na to co mówił do niej nauczyciel. Położyła dłonie na ławce i oparła na nich głowę. Katherine wiedziała czym było spowodowane jej zachowanie, jednak mimo wszystko Megan zawsze była optymistką. Ale Pierce postanowiła jej dać czas, bo przecież wczoraj pochowała babcię, więc nie było szansy, żeby następnego dnia przyszłaby do szkoły z uśmiechem na twarzy. 
-Kathy, przypominam ci, że jesteś winna mi śniadanie.
Katherine przeniosła wzrok na Justina i posłała mu spojrzenie typu „serio?”.
-Co?-Megan uniosła głowę, jednak żadne z nich nie mogło dostrzec jej wzrok z powodu okularów, które nadal miała na nosie.
-Chyba sobie żartujesz?-prychnęła.
-Nie-pokręcił głową.
-Czy kółko różańcowe może się uciszyć?!-zdenerwowany głos Pana Clarka rozniósł się po sali. Pierce jak zwykle przewróciła oczami. Nie miała pojęcia dlaczego ich tak nazywał, ale wiedziała, że ich nie znosił.

Mimo to lekcje minęły bardzo szybko. Katherine zaczęła się martwić, kiedy Megan przez cały czas zachowywała się normalnie, jakby nic się nie stało, kiedy wczoraj nie była w stanie normalnie funkcjonować. Miała złe przeczucia i postanowiła to sprawdzić. Kiedy wyszła ze szkoły i kierowała się w stronę swojego samochodu, poczuła wibracje w kieszeni. Zdziwiła się, kiedy wyciągnęła czarnego iPhone'a, a na ekranie zobaczyła nazwę kontaktu: Matt. Tego numeru używała tylko w sprawach służbowych, o ile tak można je nazwać, ale nikt nigdy nie dzwonił do niej tak wcześnie. 
-Co jest?-zapytała, kiedy szukała kluczyków w torbie.
-Wpadnij dzisiaj do klubu.
-Stało się coś?-zdziwiła się. -Miałam przecież przyjść za dwa dni-powiedziała, otwierając samochód i wsiadła.
-Nic się nie stało, po prostu mogłabyś wpaść.
-W środku tygodnia?-rzuciła torbę na siedzenie pasażera.
-Nie żartuj sobie i tak przyjdziesz.
-Dobra, już nic nie mówię-mruknęła i rozłączyła się. Wiedziała, że Matt miał rację i się tam zjawi, ale mimo to jego „zaproszenie” wydawało się jej podejrzane.

***

Katherine zaparkowała kilkadziesiąt metrów od budynku. Na nos wsadziła okulary, a na nadgarstek wsunęła bransoletkę. Pistolet wsadziła za spodnie i wysiadła. Zamknęła auto i ruszyła w stronę klubu. W wejściu minęła się z Dominic'iem i jak zwykle skierowała się do baru. Wypiła kilka kieliszków i udała się na drugie piętro. Wchodziło tam bardzo niewiele osób. Zazwyczaj jego stali klienci i współpracownicy. Po drodze zauważyła Matta, który uśmiechnął się na jej widok, a zaraz potem wyciągnął telefon. Nie było to dla niej normalne zachowanie, bo zawsze się ze nią witał, kiedy ją zobaczył. Jednak nie miała zamiaru przejmować się czymś takim. Weszła kilkanaście schodków, a ochroniarz wpuścił ją bez problemu. Było tu zdecydowanie ciszej, niż na dole. Znajdował się tu kolejny bar, eleganckie stoliki i niewielki balkon, z którego widać było wejście do klubu oraz większość parkietu na dole. Katherine podeszła do barierki i oparła się o nią.   
-Hej-Katherine obróciła się na dźwięk kobiecego głosu za nią. Jej oczom ukazała się Emma, która posłała jej przyjazny uśmiech.
-Angel, jak dawno cię tu nie było-powiedziała, przytulając się do niej. Emma była naprawdę ciepłą osobą, więc zachowanie tego typu było dla niej normalne. Poza Megan, Emmą i Katherine nie było tu więcej dziewczyn, więc dogadanie się nie było problemem. Katherine pracowała z nią i z Mattem od początku, więc znały się bardzo dobrze. Emma zajmowała się włamaniami, więc Katherine zazwyczaj określała ją jako złodziejkę, ale Emma wolała się nazywać mistrzem włamań. 
-Tak w ogóle, to Killer pytał o ciebie.
-Serio?-skinęła głową w odpowiedzi. -Jestem ciekawa, po co.
-Tego nie wiem-wzruszyła ramionami. -Ale chodzi wściekły, odkąd wróciłaś.
-A co jest, aż tak kiepski, że boi się, że wypadnie z interesu?
-Angel, on nie jest kiepski-Emma pokręciła głową z rozbawieniem. -To, że nie masakruje ofiar, nie znaczy, że jest do bani. Cała okolica się go boi. 
-Nareszcie się spotykamy, Angel.
Mięśnie Katherine się spięły, a jej serce zaczęło bić szybciej. Ten głos poznałaby wszędzie. W myślach przeklęła. Nie sądziła, że Justin znajdzie ją, zanim ona pozna powód, dla którego jej szukał. Odwróciła się i spojrzała na niego. Tak jak ona miał okulary na nosie i ubrany był w ciemne kolory. Ucieszyła się, kiedy nie rozpoznał jej od razu, więc teraz pozostało jej znaleźć wymówkę, żeby wyjść zanim on się zorientuje.
-W końcu spotykacie się twarzą w twarz-Emma zachichotała. Dopiero po chwili dotarł do Katherine sens jej słów. Justin to Killer!

~~~~~~~~~~

Tak wygląda Emma:

1. Zajrzyjcie do zakładki  Pytania, gdzie możecie zadać pytanie KAŻDEMU bohaterowi tego opowiadania. Po prostu piszecie:
Do (imię bohatera):
i wasze pytanie 
2. Zachęcam was do obejrzenia zwiastunu, który znajdziecie w zakładce Zwiastun
3. Swoje opinie możecie pisać pod tagiem #LCCYLff. Tam, również będę umieszczać informacje odnośnie opowiadania
4. Jeżeli macie jakieś pytania do mnie to zapraszam na aska
5. Czy jest tutaj, chociaż jedna osoba, która mogłaby zrobić szablon do tego bloga?
No i to chyba wszystko.
Oczywiście dziękuję wam za przekroczenie 11 tys. wyświetleń
Nie spodziewałam się tego <3

4 komentarze:

  1. o jejkuu *-* sie dzieje. pisz szybko kolejny rodzial! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ol maj gasz czekam na nn kocham +.=

    OdpowiedzUsuń
  3. skonczyc w takim momencie? :D szybko pisz kolejnyy!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg to opowiadanje jest mega!!!!! Uwielbiam!!!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx