19 sierpnia 2014

Thirty Nine:"Jeszcze za mną zatęsknisz, obiecuję."

*Katherine*

Stałam tam przez chwilę. Kiedy się otrząsnęłam, wróciłam do domu, żeby się przebrać.Poza tym nie chciałam na niego patrzeć. Zmieniłam ciuchy i poprawiłam makijaż. Zeszłam na dół i kierowałam się właśnie do wyjścia, kiedy usłyszałam głos mojej ciotki.
-Katherine, możemy chwilę porozmawiać?-odwróciłam się.
-Jasne-skinęłam głową i przeszłyśmy do kuchni.
-Chciałam cię przeprosić. Po prostu się o ciebie martwię, ale nie twierdzę, że jesteś alkoholiczką-znam Aurorę. Przepraszanie nie jest rzeczą, która przychodzi jej łatwo.
-Ciociu, doceniam to, ale poradzę sobie sama-przytuliłam ją.
-Wiem, ale od śmierci Mary jesteś dla mnie jak córka-pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Otarła ją bardzo szybko, ale zdążyłam ją zauważyć. Wiedziałam, że nadal cierpiała. Po śmierci moich rodziców poroniła i teraz nie może mieć dzieci. Chociaż to ukrywa, nadal ją to boli.
-Nie martw się. Jestem już dorosła. Poradzę sobie-uśmiechnęłam się.
-Jesteś taka dorosła, a zapominasz o jedzeniu-pokręciła głową. Miała rację, od kiedy wstałam nie miałam na to czasu.
-Nic mi nie będzie-machnęłam ręką. Jednak ciotka nie dała się przekonać i zmusiła mnie do zjedzenia posiłku.
-O której godzinie wrócisz?-usłyszałam, kiedy miałam już chwytać za klamkę.
-Pewnie rano, ale mogę być wcześniej. Chcesz mnie kontrolować?-uniosłam brew.
-Nie. Po prostu jutro rano mam samolot i...
-Nie martw się. Odwiozę cię-przerwałam jej.
-Katherine, masz jutro szkołę-dosłownie jak moja matka.
-Zdążę. Najwyżej się spóźnię-machnęłam ręką.
-Nie możesz zawalać szkoły. Już dwa dni tam nie byłaś-spojrzała na mnie groźnie.
-Nie przejmuj się. Skończę tę szkołę-cmoknęłam ją w policzek i wyszłam.
-Ślicznie wyglądasz-usłyszałam jej głos, kiedy zamykałam za sobą drzwi.
-Dzięki-krzyknęłam. Muzykę było słychać na całej ulicy. Weszłam bez pukania. W środku było strasznie gorąco. Mnóstwo ludzi, z czego większość nie mogła już ustać na własnych nogach, i skąpo ubrane dziewczyny. Typowa domówka. Przecisnęłam się do salonu i mówię szczerze, łatwe to nie było. Nie miałam ochoty na szukanie Megan, bo wiedziałam, że będzie zajęta Louis'em, a Justin'a , jak na razie nie chciałam oglądać. Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki, kiedy poczułam jak czyjeś ramiona owijają się wokół mojej talii.
-Jednak przyszłaś-wyszeptał do mojego ucha. Od razu poznałam ten głos. Zaczynam sądzić, że mam pecha ciągle muszę na niego wpadać.
-Zmusiłeś mnie do tego, Bieber-wzruszyłam ramionami.
-Myślę, że przyszłabyś tutaj, nawet jeżeli bym cię nie poprosił-przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej. I znowu zrobiło mi się strasznie gorąco. Wydaje mi się, że temperatura w tym pomieszczeniu sięga 70 stopni.
-Nie jestem tego taka pewna-pokręciłam głową. Starałam się ignorować to dziwne uczucie. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Jak do tej pory tańczyłam z nim tylko jeden raz, ten jest drugi, ale przyznaję potrafi tańczyć. Piosenka się skończyła, ale on nadal nie chciał mnie puścić.
-Zabieraj łapy, Bieber-warknęłam.
-Złość piękności szkodzi, kochanie-wyszeptał mi do ucha. Przeszły mnie dziwne dreszcze, a potem odszedł. Nareszcie spokój. Przecisnęłam się na taras. Tutaj było zdecydowanie ciszej. Wyciągnęłam papierosa i podpaliłam końcówkę. Nikotyna rozchodziła się po moim organizmie. Wszystko było by świetnie, gdyby nie głos, którego miałam nadzieję nigdy nie usłyszeć.
-Proszę, proszę, Katherine Pierce-odwróciłam się. Tej twarzy nie da się zapomnieć.
-Rose Stewart, czyli największa dziwka w okolicy-wypuściłam dym z ust. Starałam się uspokoić, ale sam jej widok podnosił mi ciśnienie.
Katherine, kontroluj się. Nie możesz sobie psuć humoru tą szmatą.
-Przefarbowałaś włosy, ale nadal jesteś suką-uśmiechnęła się sztucznie.
-A ty nadal pieprzysz się z kim popadnie-zrobiłam to samo co ona.
-Uważaj co mówisz, Pierce-wysyczała.
-Nie rozśmieszaj mnie-prychnęłam.-Nic mi nie możesz zrobić.
-Tu się mylisz, kochana-ostatnie słowo ociekało sarkazmem.
-Zawsze dużo gadałaś, ale nic więcej z tego nie wychodziło-znałam ją. Ostatni raz widziałam ją ponad dwa lata temu. Myślałam, że tak już zostanie, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich.
-Ludzie się zmieniają
-Wątpię. Ty nadal wyglądasz tak samo sukowato, jak dwa lata temu-wyrzuciłam niedopałek i przydeptałam go butem.
-Może, ale to ty jesteś sama, prawda? Widzisz nawet twój chłopak wolał się zabić, niż spędzać czas w twoim towarzystwie-uśmiechnęła się wrednie. 
-W drodze wyjaśnienia. Brian zginął w wypadku, suko-podeszłam do niej.-I co, nadal jesteś wściekła, że cię nie chciał?-uśmiechnęłam się ironicznie. Pamiętam jak się do niego przystawiała, ale jej nie wyszło. Nie mam pojęcia, jak coś takiego jak ona może chodzić po tej ziemi. Wiem, że miała wtedy chłopaka, a na imprezach pieprzyła się z innymi.

*Justin*

Uwielbiałem drażnić Kathy, więc poszedłem za nią na taras. Poza tym obiecałem jej ciotce, że będę miał ją na oku. Zatrzymałem się, kiedy usłyszałem TEN głos. Brunetka nie musiała się odwracać, wiedziałem kto to jest.  Zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie.
-Daruj sobie. Twój chłoptaś był nic nie warty-prychnęła. Automatycznie zaczęło się we mnie gotować. Co ona tu kurwa robi?
-Rozśmieszasz mnie, Rose-Katherine pokręciła głową.-Twój widocznie nie chciał ciebie. Dowiedział się, że go zdradzasz?-skrzyżowała ręce na piersi.-I co teraz jesteś sama?-spojrzała na nią z politowaniem.-Dziwne, że prostytutka miała chłopaka- moje mięśnie się spięły.
-Zamknij mordę!-Rose wysyczała w stronę Kathy. Potem patrzyłem tylko, jak dłoń Stewart zderza się z policzkiem Pierce. Katherine przyłożyła dłoń w tamto miejsce. Wtedy nie wytrzymałem.
-Rose, wynoś się stąd!-powiedzenie, że byłem wściekły było błędem. Byłem cholernie wściekły.
-Justin, szukałam cię-uśmiechnęła się.
-Ja ciebie nie-warknąłem.-Wynoś się!
-Szkoda, że zamieniłeś mnie na nią-wskazała na Kathy.
-Nie porównuj mnie do siebie!-Katherine podeszła do niej i uniosła rękę. Wiedziałem co zamierza zrobić. Złapałem jej dłoń zanim zdążyła uderzyć Stewart.
-Nie warto-pokręciłem głową.
-Tak w ogóle, wszystkiego najlepszego, kochanie-Rose pocałowała mnie w policzek. Zagotowało się we mnie. Zacząłem wycierać to miejsce, gdzie przed chwilą były jej usta.
-Wypierdalaj stąd -ryknąłem.
-Jeszcze za mną zatęsknisz, obiecuję-odwróciła się i wyszła. Podszedłem do barierki, wyciągnąłem papierosa i podpaliłem końcówkę. 
-Tylko mi nie mów, że to ty byłeś jej chłopakiem-Katherine pojawiła się obok mnie.
-Więc ci nie powiem-mruknąłem. 
-Czy ty się w ogóle szanujesz? Jak można spotykać się z dziwką?-pokręciła głową.
-Możemy zmienić temat-warknąłem.
-Jak chcesz, ale muszę ci powiedzieć, że masz strasznie kiepski gust, Bieber-pokręciła głową. Niedopałek zdeptałem butem.
-Ja bym tego nie powiedział-uśmiechnąłem się cwanie. Nie rozumiem tego, przed chwilą byłem wściekły. Co się dzieje?
-Czy w twoim słowniku istnieje inne zdanie, niż to :"Ja bym tego nie powiedział"-zaczęła mnie parodiować.
-Istnieje. Chcesz wiedzieć jakie?-uniosłem brew.
-Wolę nie ryzykować.
-Jak chcesz-wzruszyłem ramionami.-Ale dla twojej informacji, nie mam kiepskiego gustu.
-Akurat-prychnęła. Przybliżyłem się do niej.
-Mam ciebie, kochanie. To nie jest oznaka kiepskiego gustu-objąłem ją w talii.
-Oczywiście-przewróciła oczami-Teraz możesz mnie puścić.
-Wątpię w to.
-Justin, co tu się kurwa dzieje?-usłyszałem głos Jennifer za sobą. Jeszcze jej tu brakuje. O Boże! Puściłem Katherine i obróciłem się w stronę Benson.
-Nic-wzruszyłem ramionami.
-Co ona tu robi?-wysyczała.
-Masz problemy ze wzrokiem? Stoję, idiotko-syknęła. Z trudem się powstrzymywałem od wybuchnięcia śmiechem.
-Z czego się cieszysz?-Jennifer była wściekła.
-Z niczego-podniosłem ręce w geście obronnym. 
-Policzymy się za to-warknęła i wyszła.
-Idź za nią. Szansa na darmowy seks ci ucieka-do moich uszu dotarł śmiech Katherine.
-I tak do mnie wróci-wzruszyłem ramionami.
-Dupek z ciebie-pokręciła głową.
-Mówiłem ci, że nie jest moją dziewczyną. Nie zmuszam jej do tego.
-Nie ważne-machnęła ręką.-Mam cię dość-potem wyszła. Uśmiechnąłem się do siebie. Ona będzie moja.

*Katherine*

Nie cierpię Jennifer, ale to jak on ją traktuje... Czemu ona mu na to pozwala? Naprawdę nie rozumiem. Weszłam z powrotem do środka. Skierowałam się do kuchni. Strasznie chciało mi się pić. Jakaś para obściskiwała się na blacie.
-Ludzie, jeżeli chcecie się pieprzyć to nie tutaj-oderwali się do siebie i wyszli. Nalałam sobie wody do szklanki i wypiłam duszkiem. Procenty mogą poczekać, chociaż nie jestem pewna czy do końca wytrzeźwiałam po wczorajszym. Przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Jak na zawołanie obok mnie pojawił się Justin. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to w co był ubrany.
-Mówiłam ci, że mam cię dość-jęknęłam.
-To jest mój dom i mogę siedzieć gdzie chcę-wzruszył ramionami. Chciałam mu odpyskować, ale moją uwagę zwróciła Rose, która flirtowała z jakimś chłopakiem. Zaraz, zaraz to jest Mike. Tylko co on tu robi? Wstałam i podeszłam do nich.
-Rose, kochana, miej odrobinę godności, ale jak widać nie potrafisz, więc mam dla ciebie radę. Domy publiczne stoją dla ciebie otworem-uśmiechnęłam się ironicznie. Już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale Evans pociągnął mnie na taras.
-Możesz mi powiedzieć, czemu nie odbierasz moich telefonów?
-Zostawiłam telefon w domu-wzruszyłam ramionami. -Co ty tutaj robisz?-przecież jeszcze niedawno był w L.A.
-Przyleciałem, a jak myślisz-przewrócił oczami.-Możesz mi powiedzieć co się dzieje?
-Nic-wzruszyłam ramionami.
-I to dlatego dzwoniłaś do mnie dzisiaj? Nie jestem głupi-skrzyżował ręce na piersi.  Za nim stał Justin, który wszystkiemu się przysłuchiwał. 
-To nie jest ważne-posłałam mu wymowne spojrzenie. Mam nadzieję, że zrozumiał o co chodzi.
-Justin, mógłbyś stąd iść-Mike się odwrócił.
-Masz jakiś problem, Bieber-wysyczał.-Cudzych rozmów się nie podsłuchuje.
-To mój dom, więc wypierdalaj, Evans-zacisnął pięści.
-Nie będę się kłócił z idiotą-westchnął.-Pogadamy później-spojrzał na mnie. Skinęłam głową, a on wyszedł.
-Możesz mi powiedzieć o co wam chodzi?-posłałam mu pytające spojrzenie.
-Po prostu mnie wkurwia-wzruszył ramionami. Potem w końcu udało mi się znaleźć Megan i Louis'a. We czwórkę bawiliśmy się do samego rana. To było dziwne, bo nie pokłóciłam się z Justin'em ani razu. Czy my zaczynamy się dogadywać?
______________________
Rozdział taki trochę drama time :)
W końcu pojawia się Rose. Co o niej myślicie?
Słuchajcie, nie bardzo rozumiem czemu zadajecie TAKIE pytania Justin'owi. Czegoś takiego się nie spodziewałam, ale nie stawiałam żadnych ograniczeń odnośnie pytań i tak zostanie. Tylko jedno. Co z resztą bohaterów? Przypominam wam, że nie występuje tu tylko Justin :)
To chyba wszystko.
Do następnego <3


8 komentarzy:

  1. Rozdział genialny, jak każdy zresztą... Rose jest straszną suką! Nie ważne.. Czekam na następny :D /@fckdlarrys

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo się zbierałam do czytania tego, nie wiem czemu.. Może dlatego, że już jest tyle rozdziałów i po prostu mi się nie chciało, haha? A tak naprawdę, to rozdział jak i całe opowiadanie jest świetne, serio. Czekam na nn :)
    love-quintessence.blogspot.com
    i zapraszam na moje nowe opowiadanie: labrer.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowita! Dziekuje ci za to że dodajesz tak często rozdziały ♥ a nie jak inni po tyg albo 2tyg aż odechciewa sie czekać i czytać dalej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    Aby dowiedzieć się wiecej zapraszam na bloga : http://meganbensontoday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam z góry kochana, za to, że narobiłam dopiero teraz.. Wiem, że się na mnie zawiodłaś i mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczysz. Przykro mi to, mówić ( a raczej pisać) ale po prostu w tym miesiącu praktycznie nic nie czytałam od nikogo, no chyba, że od osób które mnie informują.. Czuję się okropnie, ale teraz już wszystko nadrobiłam i mogę powiedzieć jedno: WOW!
    Jest wciąż tyle pytań, na które nie znam odpowiedzi a mimo wszystko Twoje opowiadanie dalej jest tak strasznie wciągające!
    A końcówka, zwaliła mnie z nóg! I te słowa, że sam sobie zabrał pocałunek, albo jak ją pocałował, aww... *_* Nie mogę, jestem taka podekscytowana!
    Miałam motyle w brzuchu, po prostu!
    Chcę, abyś wiedziała, że dalej uważam Cię za niesamowitą pisarkę. Uwielbiam sposób w jaki dobierasz słowa i fakt, że tak bardzo dbasz o swoich czytelników! Dodajesz często rozdziały, więc dla mnie, czytelniczki jest to po prostu bajka! <3
    Dziękuję Ci za tak świetny rozdział i czekam na kolejny z niecierpliwością!
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    Ps. Wybacz, że pod poprzednim rozdziałem jest ten sam komentarz, ale oczywiście ja idiotka, musiałam się pomylić i wkleić pod poprzedni, zamiast tu. xdd

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Hej Hej :D Zostałaś nominowana do Liebster Award :D
    pytania na : http://pain-is-my-middle-name.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx