Taka krótka notka na wstępie, bo nie wiem czy ktoś w ogóle czyta te na dole. Jeżeli będziecie ciekawi informacji odnośnie kolejnego rozdziału to znajdziecie je pod nim.
Przechodząc do rzeczy. Skarby moje kochane, wiecie, że cieszę się z każdego komentarza. Jednak komentarze typu "świetny rozdział." są trochę nie fair wobec mnie. Chciałabym was prosić o trochę dłuższe wypowiedzi, nie każę wam pisać wypracowania :)
Ostatnia prośba do moich kochanych anonimków. Proszę was, żebyście podpisywali się jakoś. Może być imię, user z tt, cokolwiek.
Reszta notki pod rozdziałem!
*Katherine*
Dwa dni później wylądowałam na przesłuchaniu na komisariacie w sprawie podpalenia samochodu Benson. Oczywiste jest, że nic ze mnie nie wyciągnęli. Wujek Jennifer nie był zadowolony, kiedy mnie zauważył. Na sam koniec obiecał mi, że w końcu wyląduję w więzieniu. Powodzenia, idioto. Próbuje to zrobić, odkąd wciągnęłam się w to wszystko. Teraz zmierzałam w kierunku szkoły, po tym jak zostawiłam samochód na parkingu. Ze swojej szafki wyciągnęłam potrzebne książki i zatrzasnęłam drzwiczki. Jak na złość zobaczyłam Jennifer.
-Jesteś zadowolona?-warknęła.
-O co ci chodzi?-zapytałam z udawanym zdziwieniem.
-Myślisz, że jak wysadziłaś mi samochód w powietrze to się ciebie boję-prychnęła.
-Jeszcze zobaczymy, kochana-uśmiechnęłam się. Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Pożałuje tego suka. Nie mam zamiaru mścić się na niej, bo się mnie nie boi. Gówno mnie to obchodzi. Ma problemy, bo to ona zaczęła grozić mi. Jak na razie jej nie zabiję. Jeszcze nie teraz.
***
Siedziałam w gabinecie Luke'a i czekałam na Justina. Williams stwierdził, że nic mi nie powie dopóki nie będziemy tu oboje.
-Jak tam twoja ciotka?-z zamyśleń wyrwał mnie jego głos.
-Znasz moją ciotkę?-spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Znam. Nie powiedziała ci?
-Nie-pokręciłam głową. Dosłownie tego nie mówiła. Przez cały czas tylko ostrzegała mnie przed nim. To chyba równoznaczne z tym, że go zna, prawda?
-Po co chcesz wiedzieć?-zapytałam, nawiązując do jego pierwszego pytania.
-Z ciekawości-wzruszył ramionami.-Jest w Stratford?
-Nie. Wyjechała kilka dni temu-uśmiechnął się pod nosem. Czemu jest zadowolony, że Aurory tu nie ma? Usłyszałam pukanie, a potem do środka wszedł Bieber.
-Nareszcie jesteś. Do Vegas mieliście lecieć za dwa tygodnie, ale mamy już komplet informacji, więc lecicie tam jutro -podał nam plik kartek.-Lepiej, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Chcę ten towar-spojrzał na nas groźnie. -Z pomocą Emmy obrobicie też jego dom.
-Tego nie było w planach-warknęłam. Mieliśmy tylko przejąć jakąś partię narkotyków w Vegas, a nie bawić się w złodziei.
-Plany uległy zmianie.
-Pierdolę to! Nie bawię się w rabusia-rzuciłam kartki na blat biurka i wyszłam. Słyszałam tylko jego krzyki za sobą, ale nie zwracałam na nie uwagi. Miałam już wychodzić, ale zauważyłam Dominica. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do niego.
-Angel, chcesz czegoś?-skrzyżował ręce na piersi. Nigdy nie rozmawiam z nim bez powodu.
-W zasadzie tak. Chciałabym, żebyś przesłał ode mnie pozdrowienia jednej takiej.
-Co ja z tego będę miał?-uniósł jedną brew.
-Zawsze możesz się z nią zabawić-uśmiechnęłam się cwanie. Wyraz jego twarzy zmienił się. Wiedziałam, że się zgodzi.
-Od razu mówię, nie chcę jej zabijać-spojrzałam na niego groźnie.
-Nie ma sprawy. Jak wygląda i gdzie ją znajdę?
Podałam mu zdjęcie Jennifer, które bez problemu dostałam od Louisa i jej adres. Tomlinson zajmuję się sprawami technicznymi i dostaje za to niezłą kasę od Williamsa. W dodatku potrafi znaleźć każdego, a to bardzo mi się przyda.
-Angel, zawsze podsuwasz mi dobry towar-zaśmiał się.
-Trochę używana, ale działa-zachichotałam. Pożegnałam się z nim, kiedy się odwróciłam, za mną stał Justin.
-Nie lubisz brudzić sobie rączek, Angel?-muszę zapamiętać, że wredota to jego drugie imię.
-Wiesz, nie każda suka jest warta mojej uwagi-posłałam mu sztuczny uśmiech.-To nie ładnie podsłuchiwać.
-Na poważnie. Wiesz, że nie masz wyboru? Musisz się zgodzić.
-Błąd. Ty musisz się zgodzić, ja będę negocjować-minęłam go. Nie odeszłam daleko, kiedy zatrzymały mnie jego ramiona, które znalazły się na mojej talii.
-Poprawka, kochanie. Będziemy negocjować razem-wyszeptał mi do ucha. I znowu poczułam to dziwne gorąco. Zdjęłam jego ręce z siebie i ruszyłam z powrotem do gabinetu.
-Zgadzam się, ale chcę dwa razy tyle-rzuciłam, kiedy tylko weszłam do środka.
-Zwariowałaś?-wrzasnął. Usiadłam na fotelu. Zaraz potem zjawił się Justin.
-Nie jestem dzieckiem. Dobrze wiem, że zgarniasz trzy razy tyle, ile wydajesz.
-Mądra dziewczynka-uśmiechnął się cwanie.-Ale nie dam wam aż tyle.
-Albo to, albo szukaj sobie kogoś innego do tej roboty-odezwał się Justin. Nie sądziłam, że on potrafi mu się postawić. Na początku mordował nas wzrokiem.
-Niech będzie, oboje dostaniecie podwójną stawkę-westchnął.
-Co z tym facetem?-zapytałam.
-Myślę, że bardzo dobrze go znasz i wielką przyjemność sprawi ci pozbycie się go.
-Kto to?
-Alex...-nie musiał kończyć.
-Chyba sobie żartujesz?-syknęłam. Mam ogromną ochotę zabić tego skurwiela. Nie mam z nim przyjemnych wspomnień, a raczej moja ciotka. To on był ojcem dziecka, które nosiła. Zgwałcił ją i zaszła w ciążę. Myśl, że on jeszcze chodzi po tym świecie, doprowadza mnie do białej gorączki. Kocham Aurorę. Praktycznie zastąpiła mi matkę, a on ją skrzywdził. Z ogromną przyjemnością wpakuję mu kulkę w łeb. Zastanawia mnie tylko, skąd Luke wie, że go znam.
Wszystko było zaplanowane. Sprzęt mieliśmy dostać wieczorem tego samego dnia. Dostaliśmy bilety do ręki, każde z nas zabrało papiery i wyszliśmy.
-Nie sądziłem, że się zgodzi-jego obecność czasami działa mi na nerwy.
-To pewnie przez twój urok osobisty-zironizowałam.
-Na ciebie to działa-na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Błędny adres, Bieber-wsiadłam do auta i odjechałam.
Otwierałam drzwi do domu, kiedy usłyszałam głos Megan.
-Katherine Pierce, jak długo zamierzasz się do mnie nie odzywać?-odwróciłam się. Zadowolona nie była. Ostatnio ją olałam. Nie widziałyśmy się od dnia, kiedy się pogodziłyśmy.
-Megy, przepraszam. Nie miałam czasu-zrobiłam minę szczeniaczka. Czegoś można się nauczyć od Justina. Patrzyła na mnie groźnie, ale nie wytrzymała.
-Wybaczam, ale teraz będziemy świętować-uśmiechnęła się. Z torby, którą miała przewieszoną przez ramię, wyciągnęła butelkę Jacka Danielsa. Musiałam z nią pogadać. Nie mogę pić, kiedy jutro muszę zdążyć na samolot. Weszłyśmy do środka. Położyłam papiery na stoliku w salonie, a Megan rozwaliła się na kanapie.
-Meg, nie mogę z tobą pić. Jutro lecę do Vegas.
-Żartujesz sobie?-popatrzyła na mnie zszokowana. Wyjaśniłam jej wszystko, oczywiście nie wgłębiałam się w szczegóły. Wiedziała tylko, że muszę tam lecieć z powodu pracy. On jak zawsze nie chciała odpuścić.
-Jest jeszcze wcześnie. Zdążysz wytrzeźwieć do jutra-machnęła ręką.
-A podobno z całej naszej czwórki to ty jesteś najbardziej odpowiedzialna-przewróciłam oczami.
-Bo jestem, ale dzisiaj będziesz ze mną świętować.
Wiedziałam co ma na myśli. Chodziło o Louisa i ich związek. Cieszyłam się, że w końcu jest szczęśliwa.
*Justin*
Siedziałem na kanapie i wgapiałem się w ścianę. Jestem ciekawy, czemu Kathy tak zareagowała na imię Alex. Cholera, tak wielu rzeczy o niej nie wiem. Zdecydowanie różni się od wszystkich innych, a przez to pociąga mnie jeszcze bardziej
-Bieber, musisz mi pomóc-odwróciłem się w stronę Louisa.
-W czym?-upiłem łyk piwa.
-Muszę zgarnąć Megan od Kathy. Obie się schlały-pokręciłem tylko głową z rozbawieniem. Narzuciłem na siebie kurtkę i założyłem buty. Kilka chwil później byliśmy po drugiej stronie ulicy. Bez pukania weszliśmy do domu Pierce. Dziewczyny siedziały na kanapie. Na stoliku stało kilka pustych butelek, a one bawiły się w najlepsze. Louis z wielkim trudem wyciągnął Megan z salonu i zabrał ją do jej domu. Katherine była nieźle wstawiona.
-Kurwa, jak dojdę na górę-pokręciła głową, kiedy próbowała wstać i z powrotem wylądowała na kanapie.
-Pomogę ci-zaśmiałem się. Pijana Kathy jest naprawdę słodka. Szkoda tylko, że zawsze taka nie jest.
-Naprawdę?-uśmiechnęła się. Skinąłem głową i podszedłem do niej. Złapałem ją za ręce i pociągnąłem do góry. Zdziwiłem się, kiedy mnie przytuliła.
-Dziękuję, Justin-wymruczała. Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Objąłem ją w talii i zacząłem prowadzić w kierunku schodów.
-Wiesz, że cię lubię-spojrzałem na nią.
-Mówisz serio?-podobno pijani ludzie mówią prawdę.
-Jesteś przystojny-zachichotała. Z trudem udało mi się ją doprowadzić do jej pokoju. Po drodze ciągle coś bełkotała, ale nie byłem w stanie jej zrozumieć. Położyłem ją do łóżka. Wtuliła się w kołdrę i zasnęła.
*Katherine*
Siedziałam z laptopem na kolanach w pokoju hotelowym. Powiedzenie, że byłam wściekła, kiedy dowiedziałam się, że muszę mieszkać z nim w tym samym pokoju, było nieporozumieniem. Emma miała się zająć rezerwacją. Jestem pewna w 100%, że nie wpadła na to sama. Zatłukę Megan, kiedy wrócę do Stratford.
-Co oglądasz?-usiadł obok mnie.
-Po co chcesz to wiedzieć?
-Katherine, nie możesz mi po prostu powiedzieć o co chodzi?-warknął.
-Nie mogę. To nie jest twój interes.-syknęłam. Wiedziałam, że jego pierwsze pytanie to tylko pretekst.
-Każdy ma problemy.
-Więc zajmij się swoimi.
-Chciałbym-westchnął. Chwilę potem już go nie było. O co mogło mu chodzić?
Wieczorem zjawili się Emma, Matt i Thomas. Obecnością ostatniego byłam zdziwiona. Przynieśli broń, potem zajęliśmy się omawianiem szczegółów całej akcji. Przyznam szczerze, że najgorsza miała być część z włamaniem. Musiałam znaleźć się razem z nim w tej rezydencji. Chodziło tylko o to, żeby otworzył bramę, ale żeby to się stało musiałam go tam sprowadzić. Jedyny plus to to, że będę mogła zatłuc tego skurwiela własnoręcznie.
__________________________________
To już ostatni taki rozdział. Przyśpieszamy tempo akcji, bo nie chcę was zanudzić :)
Co tam robi Thomas, skoro miał być tylko barmanem? Pozory mylą. Kathy nie ma pojęcia o jego zamiarach.
Żeby was zachęcić do czytania następnego rozdziału...
W kolejnym ktoś zostanie ranny...
Zostawiam was tak w niepewności :)
Do następnego <3
Kolejny rozdział pojawi się 30 sierpnia.
Wtedy mija równo 7 miesięcy od pojawienia się prologu tego opowiadania :)
jeju kocham tooo najlepsze jakie czytalalm. *-* /klaudiaa
OdpowiedzUsuńBoże, jak skrzywdzisz mi Justina w następnym rozdziale to cię zatłukę jak boga kocham!!!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty, jak wszystkie zresztą haha XD co tu dużo mówić...
Do następnego kochana xx /twoja niunia haha xx
Haha Kinga ma rację! A co do opowiadania, to genialny. Jest to jeden z moich ulubionych ff ;)
OdpowiedzUsuńTak sobie mysle że ludzie nie wiedzą co tracą nie czytając tego ff....... to ff naprawdę jest wiele lepsze od innych...
OdpowiedzUsuńNo ale tp ich problem nie nasz xD
Uwielbiam tl twoje ff. A najlepsze jest to ze nigdy nie czytalam na bieżąco ff bo zapominalam a twoje ma coś w sobie i zapamietuje kazdy rozdział wiec nie mam problemu z czgtaniem kolejnego xD @Monika_jdb
Już nie moge doczekać sie kolejnego xD
OdpowiedzUsuńCoś vzuje że bedzie sie dzialo w tym Vegas ;D
Może ślub hahahahah nie no xD
Dzieje się, dzieje ;D Uwielbiam ten charakterek Kathy <3 ;p Mam nadzieję, że ani Justinowi, ani jej nic się nie stanie w następnym rozdziale ;s Już nie mogę się doczekać kolejnego! ;)
OdpowiedzUsuń~ Pink Lips
Nie moge zyc bez tego opowiadania ;* czekam na next <3
OdpowiedzUsuńJeju jaka ta scena z tą nachlaną Katy była słodka *.* / @wiktoriamaciszk
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE!!! Co tam robi Thomas?! Jezu, błagam, nie mów, że on ich wyda?! Boże, proszę tylko nie to.. I kto będzie tym rannym? Proszę tylko nie Kathy i nie Bieber! Nie mogę wytrzymać, już musisz mi dać kolejny rozdział, no!!! <3
OdpowiedzUsuń+ Tak słodko, kiedy ona mu powiedziała, że jest przystojny. :3 Jezu, oni są tacy idealni i uroczy, no, awehhhh. <3
Boże, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jesteś wspaniała, mam nadzieję, że nikt nie zginie.
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/