11 października 2014

Fifty Two: Wyznanie, nauczka, Alison.

*Katherine*


Justin odwiózł mnie do domu, chociaż tego nie chciałam, ale do niego nic nie dociera. Jest tak cholernie uparty. Weszłam do domu, ale nie zastałam ciotki. Znalazłam tylko kartkę, że wyszła na cmentarz,a potem ma iść na zakupy i wróci dopiero wieczorem. Właśnie w tym momencie byłam jej wdzięczna. Chciałam pomyśleć. Położyłam się na kanapie, wpatrując w sufit.
Ocknęłam się, kiedy usłyszałam pukanie. Leniwie podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie mógł być to Justin, ani Megan, czy Louis, bo oni nigdy nie pukają, a Aurory nie ma, z resztą ona ma klucze. Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę. W progu zobaczyłam Mike'a. Jego twarz pokrywały siniaki, jego łuk brwiowy był rozcięty, a jego warga była opuchnięta. Próbowałam zamknąć mu drzwi przed nosem, ale zablokował je ręką.
-Proszę, tylko o 5 minut-w jego oczach widziałam ogromny smutek, co ścisnęło mnie za serce.
-Wejdź-westchnęłam i odsunęłam się delikatnie.
-O co chodzi?-zapytałam, kiedy znaleźliśmy się w salonie. Był dziwnie zdenerwowany.
-Powiesz wreszcie cokolwiek?-byłam lekko zirytowana. Najpierw chce rozmawiać, a teraz milczy.
-Chodzi o to, że..-podrapał się po karku. Posłałam mu pytające spojrzenie.
-Kocham cię, Katherine-wyrzucił na jednym wydechu. Zamrugałam kilka razy, chciałam się upewnić, że to co słyszę to prawda.
-Że co?-wydukałam.Myślałam, że się przesłyszałam.
-Kocham cie, ale ty mnie nie. Widzę, że między tobą a Bieberem coś jest, więc...
-Między nami nic nie ma-zaprzeczyłam, przerywając mu. Nie wiem dlaczego mu się tłumaczyłam.
-Przespałaś się z nim-westchnął ciężko.
-To nie ma znaczenia-wzruszyłam ramionami.
-Oszukujesz się, Kathy-pokręcił głową.-Nie jestem głupi. Nie zmuszę cie do miłości.
-Mike, jesteś dla mnie jak brat i tyle. Nigdy nie dawałam ci szansy na coś więcej.
-Wiem. Właśnie dlatego chcę ci dać wolną rękę. Wyjeżdżam.
-Co ty pierdolisz?-warknęłam. Wiem co mi zrobił, ale jest dla mnie ważny. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał.
-Żegnaj, słoneczko-przycisnął swoje usta do moich. Nie zdążyłam nic zrobić, a on zniknął za drzwiami. Co tu się do cholery przed chwilą stało?!

***

 Usiadłam przed pianinem, uniosłam klapę i przejechałam palcami po klawiszach. Od zawsze lubiłam grać, to jeden z tych pozytywnych sposobów rozładowania emocji. Nie zdążyłam się zorientować, kiedy z instrumentu zaczęły wypływać dźwięki, które złożyły się w melodie. Na pewno, gdzieś tam, słychać było smutek, rozpacz, ale tez złość. Nadal zastanawiałam się dlaczego moje życie tak wygląda. Nie jestem zwyczajną nastolatką. Jestem płatnym mordercą, bez rodziców, chłopaka , dziewczyną, której wysiada psychika, której szef jest biologicznym ojcem, i która  modli się o śmierć, a mój przyjaciel, którego traktowałam jak brata, wyznał mi miłość. Najgorsze jest to, że nie mam wpływu na to co się dzieje w moim życiu. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Może gdybym nie wsiadła razem z Brianem do tego samochodu albo nie pozwoliła rodzicom jechać na te cholerne zakupy, wszystko wyglądałoby inaczej. Może teraz byliby tu ze mną, a ja nigdy nie wplątałabym się w to całe bagno. Moje palce przesuwały się po klawiszach. Byłam skołowana. Gdziekolwiek się nie rozejrzałam, wszystko się sypało.
Zaczęłam naciskać klawisze mocniej, aż w końcu zaczęłam uderzać w nie pięścią. Z pianina wydobywały się przerywane dźwięki.
-Wydaje mi się, że nie tak się na tym gra-usłyszałam chichot Justina. Obróciłam głowę i zobaczyłam go. Opierał się o framugę drzwi od mojego pokoju.
-Daj mi spokój-westchnęłam. Nie zorientowałam się, kiedy usiadł obok mnie i objął mnie swoimi ramionami. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło,a zapach jego perfum uderzył w moje nozdrza.
-Co się stało?
-Nic-nie chciałam mu mówić. Widziałam, że Mike i Justin się nie znosili, więc wolałam nie ryzykować.
-Nie jestem ślepy. Przecież widzę.
-Mike powiedział, że mnie kocha-wypaliłam. Poczułam jak jego mięśnie się napinają.
-Że co?
-Ogłuchłeś? On mnie kocha-przez kilka chwil panowała cisza, która wcale nie była przyjemna. Wolałam nie wspominać o pocałunku.
-A ty?-w jego głosie słychać było niepewność.
-Co ja?
-Kochasz go?
-Jak brata.
-Wiesz gdzie on teraz jest?-był wyraźnie zainteresowany.
-Powiedział, że wyjeżdża.
-Dokąd?
-Nie wiem tego.
-Dobra, teraz możesz już iść-lekko go od siebie odepchnęłam po kilku minutach ciszy między nami.
-Tak się nie dziękuje-pokręcił głową.
-To już twój problem-wzruszyłam ramionami.
-Zołza-cmoknął mnie w policzek. Gdy jego usta zetknęły się z moją skórą, po moim kręgosłupie przeszły przyjemne dreszcze.
-Boli cię?-zapytał. Dopiero po chwili zrozumiałam o co mu chodzi.
-Nie. Wzięłam tabletki.
-Przyznaj, że ci się podobało-na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Kiedy ta głupota cię zaboli-pokręciłam głową z rozbawieniem. Nie mogłam mu powiedzieć, że ma rację. Zaraz potem z pianina wypłynęła muzyka, którą grałam kilka chwil temu. Obróciłam głowę i mnie zamurowało. Palce Justina płynnie poruszały się po klawiszach pianina.
-Nie mówiłeś, że grasz.
-Nie pytałaś-uśmiechnął się.

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Louis opuścił szpital. Jego matka nie pojawiła się więcej w szpitalu. Aurora wyjechała organizować kolejny pokaz swojej nowej kolekcji, ale obiecała, że wróci na ukończenie szkoły przez Katherine, które miało odbyć się za kilka dni.
 Justin natomiast zajmował się szukaniem Mike'a, ale chłopak, jak na złość, zapadł się pod ziemię.
 -Wejść!-za drzwi dobiegł groźny głos Luke'a. Zaraz potem Justin wszedł do środka.
-Znalazłeś go?
-Znajdę, ale jestem pewien, że nadal jest w Stratford-był opanowany. Tak bardzo chciał pozbyć się Evansa z powierzchni Ziemi. Williams starał się tłumić złość, ale nie potrafił. Minęły dwa miesiące, a on nie mógł go znaleźć.
-Pośpiesz się. Masz go przyprowadzić do mnie, ale chce, żeby to Katherine się go pozbyła.
-Jak to?-był zdziwiony. Mimo wszystko wiedział, że Mike coś znaczył dla  Katherine i ona tego nie zrobi, nie zabije go.
-Ale zanim to zrobi, masz wydusić z niego całą prawdę. Ona musi wiedzieć-zignorował jego pytanie. Justin nie chciał się sprzeciwiać. Nie mógł ryzykować. Gdyby się nie zgodził, Luke mógłby mu nie powiedzieć gdzie jest jego siostra.  Nie miał pojęcia o czym musi wiedzieć Katherine. W odpowiedzi tylko skinął głową i wyszedł.

Evans postanowił odpuścić. Nie wyjechał, jak powiedział. Nadal obserwował Katherine, ale ukrywał swoją obecność. Nie odezwał się do niej od momentu ich pożegnania. Codziennie topił smutki w alkoholu, ale nie przynosiło mu to ulgi. Kochał Katherine. Myślał, że Pierce będzie jego i nikt mu jej nie zabierze. Był egoistą. Zbyt późno to zrozumiał, bo przeszłości już nie zmieni, nie cofnie czasu i nie naprawi swoich błędów.


*Justin*


Zamknąłem oczy z przyjemności, którą teraz czułem. Jęki Jennifer podniecały mnie jeszcze bardziej. Kiedy uniosłem powieki, pode mną leżała Katherine. Miała zamknięte oczy i pojękiwała cicho. Pokręciłem głową, żeby wyrzucić ten obraz z mojej głowy. Kolejny raz zamknąłem oczy i otworzyłem jej ponownie, ale nic to nie dało. Wyszedłem z niej i zacząłem się ubierać.
-Justin, co się dzieje?-usłyszałem za sobą głos Jennifer.
-Wypierdalaj stąd!-warknąłem.
-Co?-wydukała.
-Zabieraj swoje szmaty i wynoś się!-rzuciłem w nią jej ubraniami, które wcześniej zebrałem z podłogi. W jej oczach widziałem łzy, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia.
-Jeszcze tu jesteś?!-wrzasnąłem. Przyśpieszyła swoje ruchy i chwilę potem wyszła. Opadłem na łóżko. Kolejny raz to samo. Za każdym razem widzę Katherine. Co się ze mną dzieje?

~~~~

Rose i Jennifer spotkały się na cmentarzu. Zbliżał się wieczór, wiec to miejsce było puste.
-Ile jeszcze mam czekać? Myślisz, że za co ci płacę? Minęły dwa miesiące, a ona nadal tu jest. W dodatku są coraz bliżej siebie!-Jennifer syknęła prosto w twarz Rose. Stewart od razu wymierzyła jej cios w twarz. Benson złapała się za piekący policzek. W jej oczach widać było strach.
-Nie tym tonem, suko!-warknęła.- Zajmę się tym, ale to nie zajmuje 5 minut, idiotko-przewróciła oczami.
-Teraz powinnaś się czegoś nauczyć- uderzyła Jennifer w brzuch. Benson objęła się rękami w pasie i zgięła w pół z powodu bólu. Rose bez trudu przewróciła ją na ziemię. Usiadła na niej okrakiem. Uważnie przyjrzała się bliźnie na jej policzku, która została jej po spotkaniu z Dominic'iem. Z kieszeni wyjęła scyzoryk i powoli go rozłożyła.
-Teraz zostawię ci drugą pamiątkę-uśmiechnęła się chytrze. Jennifer domyśliła się o co chodzi i od razu zaczęła kręcić głową i wyrywać się. Nie chciała przeżywać tego po raz drugi. Rose kolejny raz wymierzyła jej policzek. Jedną ręką złapała ja za brodę, a potem scyzorykiem przejechała po policzku Jennifer. Benson wrzasnęła z bólu, za co otrzymała kopniaka w żebra, kiedy Rose stanęła na nogach.
-Zapamiętaj sobie, nie poganiaj mnie, jeżeli chcesz żyć-splunęła .


Katherine przekroczyła próg cmentarza. Wokoło było ciemno, ale przestrzeń wokół niej oświetlały palące znicze na nagrobkach, które mijała. Szła ścieżką, aż znalazła się w miejscu, do którego nie zaglądała przez dwa miesiące. Usiadła na ławce i wpatrywała się w płytę.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?-odezwała się dopiero po kilku minutach.
-Nadal nie rozumiem-pokręciła głową. Nie mogła, nie chciała o tym myśleć, ale ciągle miała to w głowie. Zastanawiała się, czy gdyby nie ciotka to w ogóle dowiedziałaby się prawdy. Katherine nadal nie potrafiła za akceptować tego co się stało. Mimo wszystko wybaczyła matce.
-Wszystko byłoby inaczej gdybyś mi powiedziała-mruknęła. Kiedy wstała usłyszała wrzask. Obróciła się dookoła, żeby dowiedzieć się skąd pochodził ten krzyk. Jednak nic nie mogła zobaczyć. Wyszła na główną aleje. Wtedy zobaczyła dziewczynę, która chwiała się na nogach i trzymała się za policzek. Kiedy podeszła bliżej... zamurowało ją. To była Jennifer. Jej ręka była w krwi, która z dłoni kapała na ziemię.
-Benson?-zapytała, żeby się upewnić. Jennifer podniosła swój wzrok na Pierce, a jej żołądek się zacisnął. Po tym co się stało, bała się Katherine.
-C-co ty tu robisz?-wydukała.
-O to samo mogę zapytać ciebie. Co ci się stało?
-Nic-próbowała ją minąć, ale Katherine ją zatrzymała.
-Zwariowałaś! Myślisz, że cię puszczę w takim stanie? Chodź-pociągnęła ją za ramie na parking przed cmentarzem. Otworzyła drzwi samochodu i posadziła Jennifer na fotelu. Ze schowka wyjęła apteczkę i zaczęła opatrywać ranę Benson.
-Czemu to robisz?
-Nie wiem-wzruszyła ramionami.-Ale to niczego nie zmienia. Dalej cię nie znoszę, suko.



Rose szukała osoby, która zna Katherine bardzo dobrze. W końcu udało jej się go znaleźć. Siedział przy barze. Był pijany, ale ciągle zamawiał kolejne porcje alkoholu. Stewart usiadła na krześle barowym obok niego.
-Dla mnie to samo-zwróciła się do barmana. W tym momencie Mike obrócił głowę w jej stronę, a ona posłała mu uśmiech.
Po kilku kolejnych drinkach Evans nie panował nad tym co mówi.
-Oni są ze sobą za blisko, a ja nie mogę nic z tym zrobić-bełkotał.
-Kto?
-Kathy i Bieber-jego mięśnie się napięły.-Oni nie mogą być razem. Ja ją kocham i ona jest moja-Rose musiała naprawdę się wysilać, żeby zrozumieć cokolwiek.
-Przecież mówiłeś, że masz narzeczoną-zagadnęła. Wspomniał jej o tym na samym początku rozmowy, kiedy się przysiadła.
-Mam, ale ja nie kocham Alison-na twarzy Rose pojawił się szeroki uśmiech.
-Więc teraz muszę znaleźć Alison i przekazać je te informacje-przeleciało jej przez Głowę. Była pewna, że Alison załatwi sprawę za nią, bo nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż zazdrosna kobieta. Powieki Mike'a zaczęły opadać, aż w końcu głowa chłopaka spoczęła na blacie, a on zasnął. Rose wyjęła komórkę Evansa z jego kieszeni i zaczęła przeszukiwać kontakty. Bardzo szybko odpisała numer Alison i odłożyła urządzenie z powrotem.


~~~~~~~~~~~
Jakoś nie wyszedł mi ten rozdział ugh Przepraszam was za to.
Mam wolny poniedziałek i wtorek, wiec jeżeli chcecie w te dni też mogą pojawić się rozdziały, ale decyzja należy do was.
Dużo się dzieje, a to dopiero początek. Będzie nieprzyjemnie.
Idk co mam jeszcze napisać.

Do Jutra <3


6 komentarzy:

  1. cudo czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Następny zajebisty rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega super rozdzial <3. Tak dodaj rozdzialy w wolne dni :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty jak zawsze bosz uwielbiam ... the best ff / thebestgabi

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest super!!!! Robi soe coraz lepiej

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny jak zwykle! Czekam na NN!! ;*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx