5 października 2014

Fifty One:"Masz go znaleźć za wszelką cenę i przyprowadzić go do mnie"

-Że co ty kurwa zrobiłeś?-ton głosu Justina ciął powietrze. Katherine obróciła się w jego stronę. Jego ręce zaciśnięte były w pięści, szczęka napięta tak bardzo, że kości o mało nie przebiły mu skóry. Bardzo szybko znalazł się naprzeciwko Evansa, a zaraz potem jego pięść zderzyła się z jego twarzą. Mike zachwiał się, ale udało mu się utrzymać równowagę. Justin złapał nadgarstek Evansa, kiedy jego pieść znalazła się kilka centymetrów przed jego twarzą, i uderzył go kolanem w brzuch. Mike zgiął się w pół i upadł. W tym momencie Justin usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać go pięściami po twarzy. Katherine tylko patrzyła na to co działo się na parkingu. Z jednej strony czuła, że Mike sobie na to zasłużył, ale mimo wszystko był jej przyjacielem, traktowała go jak brata, i nie mogła pozwolić na to, żeby coś mu się stało. Podeszła do nich, stanęła obok Justina i kiedy Bieber miał zadać kolejny cios złapała go za nadgarstek. Chłopak obrócił głowę w jej stronę, a w jego, kompletnie czarnych, oczach widać było wściekłość.
-Justin, przestań. Nie warto-pokręciła głową. Pod wpływem dotyku Katherine, mięśnie Justina zaczęły się rozluźniać, a on uspokajać. Po kilku chwilach wstał i spojrzał na Mike'a z pogardą. Evans zwijał się z bólu, a  jego twarz pokrywała krew i dopiero co tworzące się siniaki.
-Masz szczęście, skurwielu-splunął.  Katherine tylko przewróciła oczami i skierowała się w stronę swojego auta. Otworzyła drzwi i już chciała wsiadać, ale czyjaś ręka zatrzasnęła je, zanim Katherine zdążyła zareagować.
-A ty dokąd?-usłyszała głos Justina za sobą.
-Do domu. Masz z tym jakiś problem?-obróciła się w jego stronę, a jego ręka nadal znajdowała się na drzwiach jej samochodu, przez co ich twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Myślisz, że pozwolę ci prowadzić?-uniósł jedną brew.
-Myślisz, że mnie to obchodzi?-skrzyżowała ręce na piersi.
-Nie dbam o to, kochanie-uśmiechnął się.-Pojedziesz ze mną.
-Wątpię w to.
-Ale ja nie. W dodatku oczekuję podziękowania.
-Za co?
-Kathy, błagam. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć-jęknął. Katherine zachichotała, bo kolejny raz kpiła z Justina. Bieber dopiero po chwili zorientował się o co chodzi.
- To wcale nie było śmieszne.
-Serio? Dla mnie było.
-Jesteś irytująca-pokręcił głową z rozbawieniem. Potem jego usta znalazły się na jej.
Mike z wielkim trudem podniósł się do pozycji stojącej. Nie był w stanie ustać, więc musiał podpierać się ręką o ścianę. Kiedy zobaczył Justina i Katherine jego serce zakuło.
-Zabrał mi ją-wyszeptał sam do siebie.


Justin odwiózł Katherine do domu. Zaraz potem pojechał do klubu. Wszedł do biura Williamsa. Od momentu kłótni Luke'a z Katherine lepiej było się do niego nie zbliżać, ale on nie miał wyboru. W drodze postanowił to zrobić i nie mógł się wycofać.

-Bieber, czego chcesz?-warknął wściekle.
-Chce informacji o jednej osobie.
-Po co? I o kim mówisz?-był wyraźnie zainteresowany, bo Justin nigdy niczego od niego nie chciał.
-Chce się go pozbyć z życia twojej córki...
-Skąd wiesz?
-Katherine mi powiedziała-wzruszył ramionami.
-Kto to?
-Mike Evans-w momencie, gdy Luke to usłyszał jego serce zaczęło bić szybciej. Jego mięśnie się spięły, a wspomnienia wróciły.

-Co mam dokładnie zrobić?-zapytał chłopak.
-Masz się go pozbyć-Luke podał mu zdjęcie Johna Pierce'a.
-Dobrze. Wszystko pójdzie zgodnie z planem-zapewnił go.



-Skąd go znasz?-warknął. Złość przejęła nad nim kontrole.

-Jest przyjacielem Katherine-słowo "przyjaciel" wypowiedział z obrzydzeniem.
-Że co?-jego oczy się rozszerzyły. -Masz go znaleźć za wszelką cenę i przyprowadzić go do mnie-wrzasnął. Justin tylko skinął głową i opuścił jego gabinet. Nie rozumiał dlaczego Luke był tak wściekły, kiedy usłyszał jego nazwisko. Jedyne co go cieszyło to to, że niedługo pozbędzie się Evansa z życia Katherine. Nie był w stanie pozwolić mu żyć po tym co zrobił. On uderzył ją, kiedy był pijany i wściekły, co trochę go tłumaczyło, z resztą wtedy nie znosił Pierce, ale on podobno jest jej "przyjacielem", więc nigdy, nawet w myślach, nie powinien tego robić. Z reszta Justin nie był głupi. Wyłapał spojrzenia Evansa w stronę Katherine i bardzo szybko domyślił się, że Mike coś do niej czuje. Musiał pozbyć się konkurencji.


Megan wyszła z łazienki i skierowała się do sali Louisa. Na jej twarzy widniał cień uśmiechu. Nie była pewna do końca czy Tomlinson wybaczy jej to co zrobiła kilka minut temu. Była przekonana, że nie jest odpowiednią osoba dla niego, ale po tym co usłyszała od Katherine, nie była już tego taka pewna. Po raz kolejny zaczęła wierzyć, że może być szczęśliwa, szczęśliwa z Louisem. Ręką poprawiła włosy i pchnęła lekko drzwi. Przełknęła ślinę i weszła do środka. Louis nadal leżał w tej samej pozycji, nie zareagował w żaden sposób. Dobijało go to, że nie może nic zrobić. Przez ten cholerny wypadek nie był wstanie za nią wybiec, zatrzymać Megan i powiedzieć jej jak bardzo ją kocha i, że jest jedyną, której chce. Denerwował się, bo Justin nie wracał, a on nie miał pojęcia czy Megan wróci. Nie zwrócił uwagi, kiedy Megan usiadła na stołku obok jego łóżka. Dopiero jej głos wybudził go z tego stanu.

-Louis-położyła swoją dłoń na jego. Jej serce biło w przyśpieszonym tempie. Tomlinson obrócił głowę w jej stronę.
-Przepraszam-wyszeptała i spuściła głowę. Louis wyjął swoją dłoń z pod jej i uniósł jej podbródek do góry.
-Nie przepraszaj. Po prostu ze mną zostań-kciukiem pogładził jej policzek.
-Ja...-jej głos się załamał. - Twoja mama tu była i...-mięśnie Louisa się spięły.
-Kto?-wydukał.
-Twoja matka.
-Nie nazywaj jej tak. Dawno przestała nią być-w jego głosie słychać było smutek. Nie potrafił wybaczyć rodzicom ultimatum jakie mu postawili. Miał wybierać pomiędzy nimi, a swoim najlepszym przyjacielem. Justina znał od dziecka i nie mógł od tak go zostawić tylko dlatego, że ich zdaniem to, że brał udział w nielegalnych wyścigach było jego winą. Był w stanie wybaczyć im wszystkie zakazy, jakie mu stawiali, to że potrafili kontrolować go w każdej sekundzie jego życia, ale nie to,że kazali mu wybierać.
-Powiedziała mi, że powinieneś trafić lepiej i, że nie zasługuję na ciebie-po policzku Megan spłynęła pojedyncza łza.
-Nie mów tak, skarbie. To nie prawda. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie po to się o ciebie tyle starałem-uśmiechnął się.
-Kocham cie-nachyliła się i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Louis ułożył rękę na tyle jej głowy i pogłębił to.
-Też cię kocham-wyszeptał w jej usta.-Dokończymy to jak stąd wyjdę -puścił jej oczko.
-Za dużo czasu spędzasz z Justinem-pokręciła głową z rozbawieniem i znowu zajęła miejsce na stołku.

~~~~~~~~~~~~~~
Tak jakoś słodko wyszło na końcu :)
Jak myślicie, czemu Luke wściekł się, kiedy usłyszał nazwisko Mike'a?

Jak widać pomiędzy Katherine a Justinem brakuje niewiele, żeby zostali parą. Ale za dobrze być nie może.
Mam nadzieje, że mnie nie znienawidzicie.

Do soboty, skarby <3

Wszystko będzie dobrze na końcu, jeśli nie jest dobrze to znaczy, że nie jest to koniec.







6 komentarzy:

  1. Oho oho tobi sie co raz lepiej :D
    Już nie moge doczekać się nastepnego *,* Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku *-* czekam na następny <3 jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :) mysle ze to mike jest odpowiedzialny ze rodzice kathy nie zyja :) ale to moje przypuszczenia. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio ? Przypuszczenia powiadasz?
      "-Kto to?
      -Mike Evans-w momencie, gdy Luke to usłyszał jego serce zaczęło bić szybciej. Jego mięśnie się spięły, a wspomnienia wróciły... -Skąd go znasz?-warknął. Złość przejęła nad nim kontrole.
      -Jest przyjacielem Katherine-słowo "przyjaciel" wypowiedział z obrzydzeniem." Brawo za spostrzegawczość :P

      Usuń
  4. Super ! ;D
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Z każdym kolejnym zaskakujesz mnie coraz bardziej. Ja się nie spodziewałam że to Mike będzie tym który zabił rodziców Katherine. Poza tym daj spokój nikt cię tu nie nienawidzi, przestań wygadywać głupoty !!!! Czekam na kolejny / @Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx