17 października 2014

Fifty Four:"Justin, ty nie masz siostry. Ona nie istnieje"

Rozdział dzień wcześniej, mam nadzieje że to was cieszy :)

Dzisiaj notka na górze, bo to ważne.

Zastanawiam się nad zakończeniem tego ff. Wydaje mi się, że was to znudziło.
Jeżeli chcecie, zakończę to. Wtedy pojawi się jeszcze jeden rozdział i epilog i jestem pewna, że większości z was nie spodoba się zakończenie. Poza tym wtedy spora część fabuły zostanie pominięta.
Jeżeli chcecie będę kontynuować to dalej.
Pytam nie dlatego, że nie mam pomysłu na to co ma być dalej, bo tak nie jest.
Zdaje sobie sprawę, że to ff już trochę trwa i nie jestem pewna czy chcecie czytać dalej.
Decyzja należy do was.
Zostawiam wam czas na podjecie decyzji.
Kiedy pojawi się kolejny rozdział zależy od tego, jak szybko ją podejmiecie.

Btw polecam wam genialne opowiadanie wspaniałej Drew Swaggie
http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/
~~~~~~~~~~~~~~


Justin jak zwykle wszedł bez pukania. Katherine leżała rozciągnięta na kanapie i bezmyślnie wgapiała się w ekran telewizora. W głowie ciągle przetwarzała to co usłyszała dzisiaj od Williamsa. Zaczynała akceptować sytuacje, ale nadal nie mogła zrozumieć. Williams pozbawił życia rodziców Justina, jej ojca i przy okazji matki, kobiety którą kochał, i mimo to zachowywał się tak spokojnie. Nie była tego pewna. W pewnym sensie była przekonana, że Luke udaje, a to wszystko odcisnęło na nim swoje piętno. Właśnie dlatego jest taki nerwowy. Nawet jeżeli chciała, nie mogła go zrozumieć, a na pewno nie tego co zrobił.
-Słuchasz mnie w ogóle?-wściekły głos Justina pozwolił Katherine wrócić do rzeczywistości.
-Czy ty się nauczysz pukać?-przewróciła oczami.
-Williams twierdzi, że masz mi coś wyjaśnić, więc słucham-skrzyżował ręce na piersi.
-Uspokój się-podniosła się z kanapy. -Powiem ci wszystko, ale nie tutaj.
Nie chciała siedzieć w domu. Wtedy myślała zbyt dużo.
-Dobra-westchnął. -Gdzie?
-Możemy pojechać w tamto miejsce.
-Okey-obrócił się i wyszedł. Katherine założyła buty i wyszła za nim.
Po kilku minutach jazdy, podczas której żadne z nich się nie odezwało, Justin zatrzymał się na polanie w środku lasu. Katherine wysiadła z samochodu i wzięła kilka głębszych wdechów. Chciała się trochę uspokoić. Pierwszy raz była zdenerwowana. Jeszcze niedawno powiedziałaby mu to nie patrząc na to jak by się z tym czuł, ale teraz było zupełnie inaczej.
-Możesz już zaczynać-Justin oparł się o maskę samochodu.
-Co dokładnie ci powiedział?
-Stwierdził, że nie muszę już dla niego pracować i ty masz mi wszystko wyjaśnić.
Katherine przeczesała ręką włosy i wypuściła ze świstem powietrze.
-Możesz mi wreszcie powiedzieć?-warknął.
-Zamknij się!-syknęła.-Po prostu nie musisz już dla niego pracować.
-To nie ma znaczenia. Nie chciał mi nic powiedzieć o mojej siostrze, więc kurwa chce wiedzieć o co chodzi!-był wściekły. Cały ten czas pracował tylko po to, żeby dostać te informacje i nic innego nie miało dla niego znaczenia.
-Justin, ty nie masz siostry. Ona nie istnieje-westchnęła.
-Żartujesz sobie ze mnie?-warknął.-To nie jest śmieszne.
-To nie jest żart. To był tylko idiotyczny pretekst. On sobie to wymyślił.
-Że co?-wrzasnął.-Zabije skurwiela!-Justin już chciał wsiadać do samochodu, ale Katherine zatrzasnęła mu drzwi zanim zdążył to zrobić.
-Odsuń się!-warknął, kiedy stanęła przed nim, tym samym blokując mu dostęp do samochodu.
-To nie wszystko-pokręciła głową. Justin starał się uspokoić, ale nie przychodziło mu to łatwo. W tym momencie miał ochotę roztłuc czaszkę Williamsa o podłogę.
-Miałeś dla niego pracować z powodu swojego ojca-Justin zmarszczył czoło.
-A co mój ojciec ma z tym wspólnego?!
-Twój ojciec pracował z Williamsem, ale potem chciał odejść. Luke ubzdurał sobie, że chce go wydać i...-nie mogła dokończyć. Oczy Justin stały się całkowicie czarne, a złość przejęła nad nim kontrole. Nie potrafił się opanować. Dotarło do niego kto jest odpowiedzialny za śmierć jego rodziców. Człowiek, który to zrobił znajdował się tak blisko niego. Katherine ostatni raz w podobnym stanie widziała go, kiedy pobił Mike'a.
-Odsuń się! Teraz!-ton jego głosu mógł mrozić krew w żyłach.
-Nie! Nie pozwolę ci zrobić niczego głupiego!-wpatrywała się w jego czarne tęczówki. Justin nie poruszył się nawet o milimetr. Jego oddech był nierówny, a jego serce biło w przyśpieszonym tempie. W pewnym momencie oparł się o karoserie samochodu obok Katherine i osunął się w dół. Schował twarz w dłoniach, a jego ciało zaczęło się trząść. Płakał. Nie wiedział co ma robić. Poczucie bezradności dźgało go w serce, tak jakby ktoś wbijał mu nóż. Mógł wyładować złość i zabić Luke'a, ale to nie zwróciłoby życia jego rodzicom. Nie mógł wytrzymać, ale czuł się lepiej. Powoli wychodziły z niego wszystkie emocje. Był pewny, że może sobie na to pozwolić w obecności Katherine, mimo że nie zdarzało mu się to często. Katherine usiadła obok niego i przytuliła go. Justin bardzo szybko zmienił pozycje i wciągnął ją na swoje kolana. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Pierce wiedziała, że tego potrzebuje, dokładanie tak samo jak ona 2 miesiące temu, kiedy dowiedziała się, że Luke to jej ojciec. Nie protestowała, przytuliła go.
Siedzieli tak przez godzinę. Justin nareszcie czuł się lepiej. Wyrzucił z siebie wszystko co siedziało w nim od ponad roku.
-Wszystko okey?-delikatnie oddaliła się od niego i spojrzała w jego oczy. Jego tęczówki przybrały naturalny kolor.
-Tak-mruknął i otarł resztki łez.
-Ogarnij się, Bieber. Nie tylko ty chcesz go zabić i nie tylko twoi rodzice zginęli przez niego!-Katherine zeszła z jego kolan i stanęła przed nim.
-O czym ty mówisz?-Justin podniósł się.
-Wynajął kogoś kto miał pozbyć się mojego ojca i przypadkiem zginęła moja matka-Katherine schowała twarz w dłoniach. Justin niewiele myśląc przytulił ją.
-Historia lubi się powtarzać-zachichotał. Katherine jedynie delikatnie się uśmiechnęła, ale Justin nie mógł tego zobaczyć. Jakieś dwa miesiące wcześniej dokładnie w tym samym miejscu ja przytulał, a teraz w tym samym miejscu Justin dowiedział się prawdy.
-Jak widać mamy wspólnego wroga, Bieber-jej głos wyprany był z emocji.
-Naprawdę chcesz go zabić?-zwilżył usta końcem języka.
-Zadajesz idiotyczne pytania-prychnęła.-Tylko na tym mi zależy, ale najpierw chcę znaleźć osobę, której to zlecił.
-Znajdziemy ją-był poważny.
Katherine nie chciała już o tym myśleć, dokładnie tak samo jak Justin.
-Chcesz się odstresować?-uniosła jedną brew.
-Co masz na myśli?
-Underground-na twarzy Katherine pojawił się delikatny uśmiech. Wsiedli z powrotem do samochodu i skierowali się w stronę klubu.


Underground był drugim najpopularniejszym klubem w Stratford. Mimo tego był zdecydowanie lepszy od Hell. Dilerzy i prostytutki nie mieli tu wstępu. Na drugim piętrze znajdowały się pokoje i lorze dla specjalnych klientów. Parter wyglądał tak jak w każdym innym klubie. Kilkanaście minut później Justin i Katherine byli w środku. Od razu skierowali do baru.


***


Około drugiej wyszli stamtąd w zdecydowanie lepszych humorach. Byli pijani, ale zdawali sobie sprawę z tego co robią i mówią. Mimo swojego stanu Justin odwiózł Katherine do domu. Justin nie chciał zostać sam, więc wszedł razem z nią. Kiedy tylko znaleźli się w korytarzu, rozbłysło światło, a przed nimi pojawiła się Aurora.
-Ciociu, co ty tu robisz?-Katherine głupkowato się uśmiechała, z resztą nie tylko ona.
-Przyjechałam wcześniej. Możesz mi powiedzieć gdzie byłaś?-skrzyżowała ręce na piersi. -Dzwoniłam, a ty nie odbierałaś. W dodatku jesteście pijani.
-Nie jestem pijana. A poza tym zostawiłam telefon w domu.
-Akurat ci uwierzę-prychnęła.- No dobrze. Teraz idziecie spać. Katherine do siebie, a Justin będzie spał w pokoju gościnnym-pokręciła głową z rozbawieniem. Mimo wszystko Aurora odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła Katherine całą i zdrową. Nie martwiła się jej problemem z alkoholem, bo wiedziała od Justina, że Katherine nie pije prawie w ogóle.
Katherine wzięła szybki prysznic i przebrała się w piżamę. Kiedy tylko położyła się do łóżka jej telefon, leżący na szafce nocnej oznajmił przybycie nowej wiadomości.


Od: Najprzystojniejszy facet na Ziemi
Nie lubię spać sam :c


Nie wiedziała czemu, ale nie zmieniła tej nazwy.



Do: Najprzystojniejszy facet na Ziemi

Trzeba było sobie sprowadzić dziwkę na noc :p


Od: Najprzystojniejszy facet na Ziemi

Fuj. Nie chcę


Do: Najprzystojniejszy facet na Ziemi

A co, Bieber? Wolisz chłopców?


- Nie. Wolę ciebie-chwile po wysłaniu wiadomości Justin pojawił się w progu pokoju Katherine.
-Co, już się za mną stęskniłeś?-zaśmiała się. Justin w tym czasie wślizgnął się pod kołdrę i przyciągnął do siebie dziewczynę, po tym jak zrzucił z siebie ubrania.
-Nawet bardzo-wyszeptał jej do ucha i przyciągnął ją bliżej siebie. Katherine kolejny raz poczuła przyjemne dreszcze. W jego ramionach czuła się bezpiecznie, nawet jeżeli nie chciała tego przyznać sama przed sobą.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże, ani całusy małe, duże.
Ale miłość-kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie ku górze.



20 komentarzy:

  1. Pisz dalej!!! Bardzo lubie to ff i nie chce zebys przestawala:))/xyz

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiscie ze masz pisac dalej. co to za pytanie. ;xx

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam :D
    kocham to, kiedy on bez pardonu wpieprza się jej do domu :D
    hahaha nawet rymuję :D

    nie cuduj , nie kończ :D
    Co ja wtedy będę robić i czytać ? :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest zajebisty , a ty pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Blog jest świetny. Nie chcę żebyś go kończyła bo będzie mi go brakować :c ale jeśli nie masz juz na niego pomysłu i chcesz zacząć od nowa to przyjmę to do wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz dalej zajebiste jak Awsze

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę pisz dalej to jest najlepsze opowiadanie jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń
  8. Proszę pisz dalej opowiadanie jest mega :* ~ Seli

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz dalej prosze prosze blagam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Chce żebyś pisała dalej :* To najlepsze ff na świecie <3

    OdpowiedzUsuń
  11. O NIE, NIE, NIE KOCHANA! Masz pisać dalej, rozumiesz? Bo jeśli nie.. To zabiję, ukatrupię, uduszę i pokroję Twoje ciało.. XD Okej, robi się dziwnie. :DDD xdd
    Błagam Cię, pisz dalej, już jesteśmy za daleko, żeby przestać nagle i żebyś odeszła.. Uwielbiam to opowiadanie, a ten rozdział jest.. Niesamowity. Katherine jednym przytuleniem potrafiła sprawić, że Justina negatywne emocje znikną, gdzieś dalej i wróci do swojej dawnej postaci. A ta końcówka, gdy on przyszedł do jej łóżka.. Nie no, po prostu wymiękam. *_* Jesteś zdecydowanie jedną z najlepszych autorek opowiadań, które znam, przysięgam z ręką na sercu. (A raczej na klawiaturze :D )
    Cieszę się, że zdążyłaś też dodać rozdział w weekend, bo dzięki temu mogłam go skomentować i przeczytać szybko! :D

    I przede wszystkim dziękuję Ci za tak miłe polecenie mojego bloga! Naprawdę dziękuję, to dla mnie ważne!
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! <3 :3
    ~ Twoje najwierniejsza fanka, Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet nie myśl o tym żeby zakończyć teraz tak wspaniały blog !
    Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;)
    Jesteś najlepszą autorką opowiadań!
    Gdybyś go teraz skończyła to nie mogłabym spać bo wymyslałabym sobie to co dzieje się dalej, a tego nie chce :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj nie nie kobieto! Masz pisać dalej! Nie ma innej opcji! Przeczytalam dużo naprawdę dużo opowiadań i uwierz mi tamte po czasie zaczynały być nudne a Twoje tak cholernie wciąga że nie idzie sie oderwać. I wiecznie ten niedosyt po kazdym rozdziale. Uwielbiam to! Monika

    OdpowiedzUsuń
  14. pisz dalej !!!! :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx