13 października 2014

Fifty Three: Prawda.

*Katherine*

Auto zaparkowałam przed klubem. Szybkim krokiem weszłam do środka. Moja obecność wywołała zdziwienie. Dominic na mój widok zamrugał kilka razy, tak samo jak Emma i Matt. W końcu minęły dwa miesiące odkąd byłam tutaj ostatni raz. Zignorowałam to i skierowałam się do jego biura. Tak jak zawsze, weszłam bez pukania. Na twarzy Luke'a pojawił się uśmiech. Nadal czułam się dziwnie ze świadomością, że jest moim biologicznym ojcem.
-Katherine, nareszcie jesteś-w jego oczach widać było drobne iskierki szczęścia. Naprawdę musiało mu zależeć na mnie. Szkoda, że mama nie powiedziała mi wcześniej. Wtedy nie musieliby umierać, a moje stosunki z Williamsem wyglądałyby inaczej. Wydaje mi się, że zaczynam akceptować tą sytuacje.
-Mam dla ciebie propozycje-rzuciłam, siadając na fotelu. 
-Jaką?-usadowił się na swoim fotelu, zakładając ręce na piersi.
-Chcę, żeby Justin przestał dla ciebie pracować. Zamierzam powiedzieć mu prawdę-szok był widoczny na jego twarzy. W końcu musiałam to zrobić. Justin wpieprzył się w to z nie swojej winy, ja zrobiłam to na własne życzenie, a on nie może babrać się w tym gównie całe życie. Może odzywa się we mnie sumienie, ale nie pozwolę, żeby zmarnował sobie życie z powodu Luke'a. Justin tego nie pokazuje, ale wiem, że jest mu ciężko. Został sam, a świadomość, że ma siostrę, o której nic nie wie, nawet jeżeli ona nie istnieje, mu nie pomaga. On w przyszłości chce mieć żonę i dzieci. Ja przegrałam już swoje życie, ale chociaż jego uda mi się uratować. Najwidoczniej będzie to mój ostatni dobry uczynek i chyba jedyny.
-Że co? Chyba się przesłyszałem-warknął.
-Nie-odparłam spokojnie.-Powiem mu to, a ty zostawisz go w spokoju.
-Chciałaś, więc odpuściłem Megan, ale to już za dużo.
-Czekaj, jeszcze nie skończyłam-uniósł jedną brew.
-On przestaje dla ciebie pracować, ale ja wracam do gry-na jego twarzy zauważyłam cień uśmiechu.
-I dlaczego mam się na to zgodzić?-zapytał. 
-Bo jestem twoją córką-wzruszyłam ramionami. Przez chwilę panowała między nami cisza.
-Zgoda-w duchu się uśmiechnęłam, ale radość nie trwała długo.
-Ale Justin wykona swoje ostatnie zadanie. Potem może odejść.
-Dziękuje-sama się zdziwiłam, że to słowo wyszło z moich ust. Zdziwienie na jego twarzy potwierdzało, że on tez się tego nie spodziewał.
-Mam do ciebie pytanie.-dopiero teraz sobie o tym przypomniałam i musiałam to wiedzieć.
-Jakie?
-Czemu Justin musiał "pokutować" za swojego ojca?
Patrzyłam na jego zmieniający się wyraz twarzy. Był zły.
-Bo jego tatuś chciał mnie wydać. Był moim przyjacielem, a potem odwrócił się do mnie plecami!-warknął. Nie miałam pojęcia o czym on mówi. Mimo wszystko byłam zdziwiona, że ojciec Justina przyjaźnił się z Williamsem.
-Możesz mówić jaśniej?
-Ojciec Justina pracował tutaj razem ze mną, ale potem chciał to zostawić-nagle wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Ojciec Justina chciał odejść. Williams jak zwykle dramatyzuje i stwierdził, że chce go wydać, więc... I to dotarło do mnie zbyt mocno. Rodzice Justina nie zginęli przypadkiem i jestem pewna, że Luke za to odpowiada. 
-Czyli to przez ciebie...-nie potrafiłam dokończyć, a jego milczenie potwierdziło to co chciałam powiedzieć. Może byłam złym człowiekiem, mordowałam ludzi, ale zamordowanie własnego przyjaciela. Nie było mowy, żebym ja zrobiła coś takiego. Nie dałabym rady, nawet Justina, bo w końcu jest moim przyjacielem. Wstałam i skierowałam się do wyjścia, ale zatrzymał mnie jego głos.
-Kocham cię, córeczko-całe szczęście, że stałam do niego tyłem. Zamrugałam kilka razy, ale nie, to działo się naprawdę. Nie powiedziałam nic, bo co mogłabym powiedzieć. Na pewno nie "kocham cię, tato". Chwyciłam za klamkę i wyszłam.

*Justin*

Ucieszyłem się, kiedy dostałem smsa od Dominic'ka, że widział Evansa w jednym z podrzędnych barów w Stratford. Złapałem kluczyki i wybiegłem z domu. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Łamałem przepisy, z resztą nigdy nie zwracam na nie uwagi, żeby jak najszybciej dostać się na miejsce. Wysiadłem z auta i dosłownie wbiegłem do tej speluny. Śmierdziało tam zgnilizną. Miałem ochotę zwymiotować. Z resztą całe pomieszczenie wyglądało jak melina, a wszyscy, którzy byli w środku byli zjarani albo pijani w trzy dupy. Zacząłem się rozglądać. Moją uwagę zwróciła Rose, która siedziała obok Evansa. Głowa Mike'a spoczywała na blacie baru, a jego oczy były zamknięte. Ona nigdy nie odważyłaby się wejść do takiego miejsca. Była zbyt delikatna, chociaż nie tak bardzo jak Benson. W końcu to dziewczyna. Tylko Katherine jest inna, chociaż czasami zachowuje się tak jak one. Przerwałem swoje rozmyślania i podszedłem do Stewart. Sam jej widok podnosił mi ciśnienie.
-Co ty tu robisz?-syknąłem. Spojrzała na mnie, w jej oczach widziałem coś dziwnego, tak jakby została na czymś przyłapana.
-Nic.Co cię o obchodzi?!-warknęła. Wyszła, przypadkiem zderzając się ze mną ramieniem.
-Głupia suka-mruknąłem pod nosem. Od Evansa śmierdziało alkoholem. Tym razem byłem pewny, że śpi i nie obudzi się przez kolejnych kilka długich godzin. I całe szczęście. Ściągnąłem go ze stołka barowego.
-Co ty robisz?-odezwał się barman. Na pewno nie był trzeźwy.
-To mój brat. Zabieram go do domu-to było pierwsze co przyszło mi do głowy. Nie otrzymałem słowa sprzeciwu. Rękę Evansa zarzuciłem sobie na kark, a drugą złapałem go w pasie. Targanie go ze sobą nie było łatwe. Starałem się to zrobić jak najszybciej. Przebywanie w tym miejscu przyprawiało mnie o mdłości.

Odetchnąłem z ulgą, kiedy w końcu udało mi się wsadzić go do samochodu. Zająłem miejsce kierowcy, odpaliłem silnik i wcisnąłem pedał gazu. Prędkość rosła bardzo szybko. Jedną ręką sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem telefon. Wybrałem numer Williamsa, który odebrał po dwóch sygnałach.
-Liczę na dobre wiadomości-warknął, zanim zdążyłem się odezwać. Przewróciłem oczami. Nie miałem pojęcia dlaczego tak bardzo zależy mu na pozbyciu się Mike'a i dlaczego Kathy ma to zrobić.
-Mam go.
-Pośpiesz się-sapnął i się rozłączył. Czasami Katherine zachowuje się identycznie jak Williams. W końcu to jej ojciec. 

Gwałtownie zatrzymałem się przed klubem. Kiedy wysiadłem, obok mnie pojawił się Dominic.
-Jest z tyłu-w odpowiedzi skinął głową i bez słowa wyciągnął Evansa z samochodu. Do klubu weszliśmy tylnym wejściem. Luke nie chciał robić zamieszania. W końcu cały ten lokal był tylko przykrywką do jego ciemnych interesów, a on nie chciał wzbudzać podejrzeń. 
-Ja go zaniosę, a ty masz do niego iść-nie odpowiedziałem mu, tylko skierowałem się w stronę jego biura. Wszedłem do środka bez pukania, ale byłem pewny, że się nie wścieknie z uwagi na to, że przywiozłem tu tego śmiecia.
-Musimy pogadać-był niesamowicie poważny. Z resztą zawsze jest, ale tym razem jakoś inaczej.
-O czym?-byłem zdziwiony. On nigdy nie rozmawiał ze mną w ten sposób.
-To było twoje ostatnie zadanie. Kończysz pracować dla mnie-moje oczy się rozszerzyły. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. Z jednej strony przyzwyczaiłem się do takiego życia, a z drugiej byłem cholernie szczęśliwy, że to bagno się skończy.
-Ale dlaczego?
-Katherine ci wszystko wyjaśni-i na tym skończyła się nasza rozmowa. Potem Luke wyszedł. Widziałem w jego oczach złość, a raczej furię. Co takiego zrobił mu Mike? Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać. Od razu pojechałem do Kathy. Musiała mi to wszystko wyjaśnić. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i się dzieje. Zaczynamy ujawniać tajemnice 
Idk co mam wam tutaj napisać. 
Następny rozdział w Sobotę.
Przez ten czas napiszę chociaż jeden rozdział na zapas, żebym nie musiała was więcej zawodzić. 
Kocham was <3



8 komentarzy:

  1. No nie spodziewałam się, naprawdę :o Nareszcie wychodzą tajemnice na jaw, strasznie się cieszę z tego powodu! :D
    Zapraszam na moje nowe ff: hidden-enemies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. plis daj jutri ostatni a potem w sobote ja sie zesram musze wiedziec ich rozmowe

    OdpowiedzUsuń
  3. suuper czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu nie doczekamy sie chyba ajjssjjsjdjd

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu ale super.. umieram z niepewności:) Czekam na następny !!! nie będę teraz mogła spać, bo będę myśleć co będzie dalej ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. prosze prosze prosze dajjjjj :'(

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu ,popieram zdanie innych! Nie doczekamy się chyba, trzymasz nas w takiej niepewności, no! Nienawidzę Cię!
    Dobra, kocham, ale po prostu no, awuhruwerhue! Cały czas śledzę losy Twojego bloga, ale komentarz mam szansę postawić (Zresztą, tak jak u innych), dopiero teraz. Nauczyciele zlitowali się nad nami i dali nam pierwszy i ostatni wolny weekend. xd Pocieszające, jak cholera.
    Ale dość o mnie! Cóż, muszę powiedzieć, że jestem naprawdę zaintrygowana no!! Mam nadzieję, że już niedługo dodasz kolejny rozdział. (PLOSE <3) Byle w ten weekend, bo mam wolne i mam szansę skomentować! :3
    Kocham, kocham, kocham. ♥ Czekam na nn. :>
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://struggling-with-love-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx