7 września 2014

Fourty Four: "Nie zostawisz mnie tu samego"

-Jasna cholera!- warknął. Sukienka Katherine z każdą chwilą pokrywała się większą ilością krwi. Justin spojrzał dziewczynie w oczy. Nie było nic, zero emocji, a przecież przed chwilą mogła stracić życie.
-Rozwiąż mnie-wystawiła ręce za pleców, na tyle ile potrafiła. Kiedy jej nadgarstki zostały uwolnione, zaczęła pocierać bolące miejsca. Justin ściągnął z siebie bluzę, a następnie koszulkę, którą miał pod spodem.
-Co ty wyprawiasz?-syknęła z powodu bólu.
-Nie gadaj tyle, tylko uciskaj ranę-podał jej materiał i nałożył bluzę z powrotem.
-Nie chisteryzuj, Bieber-próbowała się podnieść, ale nie mogła. Ból był tak silny, że nie była w stanie ustać na nogach. Justin wsunął jedną rękę pod jej plecy, a drugą pod kolana dziewczyny. Katherine oplotła rękami jego kark. Podniósł ją i skierowali się w stronę bramy, gdzie czekali Matt i Emma. Nikt nie pytał o nic. To było zbędne. Wszyscy wiedzieli co mieli robić. Dziewczyna od razu zajęła miejsce kierowcy, a Matt wybrał numer Max'a. Max był lekarzem, który zajmował się ich obrażeniami. Zawsze był w tym samym mieście co oni. Justin wsiadł razem z Katherine na tylne siedzenia. Głowa Katherine spoczywała na jego kolanach. Emma prawdopodobnie złamała wszystkie możliwe przepisy, kiedy jechała do miejsca, gdzie zatrzymał się Max.
- Katherine, nie zasypiaj-Justin klepał ją po policzku, kiedy oczy dziewczyny zaczęły się zamykać.
-Nie, nie mogę-wyszeptała. Próbowała z całych sił, ale nie dała rady. Kilka chwil po tym jej powieki odpadły.
-Emma, kurwa szybciej!-Justin był wściekły. Gdyby nie to, że Thomas był już martwy, z największą przyjemnością zabił by go jeszcze raz.
-Nie drzyj się na mnie-warknęła. Jej serce biło w przyśpieszonym tempie, z resztą jak każdego w tym samochodzie. Zaraz potem zaparkowali przed dość starą kamienicą. Justin otworzył drzwi i wyjął Katherine z samochodu. Dosłownie w biegu, weszli do mieszkania Max'a.
Emocje targały każdym z nich. Żadne nie mogło wybaczyć sobie tego, co się stało. Emma i Matt byli jej przyjaciółmi, chociaż prywatnie nie znali jej prawie wcale. Justin siedział i patrzył, jak Max zszywa rozcięcie na brzuchu Katherine.
-Straciła trochę krwi, ale nic jej nie będzie-Emma i Matt obrócili głowy w stronę Max'a.
-To czemu zemdlała?-Matt znał ją. Katherine nie była słaba. Potrafiła znieść nawet najgorszy ból fizyczny.
-Pewnie z emocji, ale widać, że ma niedowagę i prawdopodobnie jej organizm nie wytrzymał takiego obciążenia. Jeżeli dalej tak pójdzie to może się skończyć szpitalem albo śmiercią-oczy Justin'a się rozszerzył.
-Jak to śmiercią?-wyrzucił na jednym tchu.
-Jej organizm jest osłabiony, a przy takim nadmiarze emocji i wysiłku...-urwał, ale wszyscy wiedzieli co miał na myśli.

***

Katherine powoli otworzyła oczy. Wokoło panowała ciemność. Dłońmi wyczuła miękką pościel.

-Widzę, że się obudziłaś-serce podskoczyło jej do gardła i krzyknęła z zaskoczenia. Zapaliła lampkę. Kiedy światło rozbłysło, zobaczyła leżącego obok niej Justin'a.
-Kurwa, Bieber, nie strasz mnie-warknęła.
-Nie wiedziałem,że się mnie boisz-zaśmiał się.
-Cokolwiek-przewróciła oczami.-Co ja tu robię? Co się w ogóle stało?-pytania wylatywały z jej ust z prędkością światła.
-Zwolnij trochę-zachichotał.-Po pierwsze, przywiozłem cię tutaj.Po drugie, powinnaś wiedzieć.
-Chodzi mi o to co się stało po tym jak odpłynęłam.
-Max cię pozszywał. W dodatku masz niedowagę. Możesz mi powiedzieć jakim cudem doprowadziłaś się do takiego stanu?-podniósł ton głosu. Wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju.
-Nie jesteś moim ojcem-warknęła.
-Ale się kurwa o ciebie martwię-krzyknął. Dopiero po chwili zorientował się co powiedział, ale nie spodziewał się takiej reakcji.
-Nikt cię o to nie prosił-syknęła.-Poradzę sobie sama.
-Nie ma za co. W końcu tylko uratowałem ci życie-wyrzucił ręce w powietrze i wyszedł trzaskając drzwiami. Katherine powoli podniosła się do pozycji siedzącej i powoli ześlizgnęła się z łóżka. Poczuła ból, kiedy stanęła na własnych nogach. Podniosła koszulkę i zobaczyła świerze szwy.
-Czemu zawsze ja? Nie jestem najlepszym człowiekiem, ale ile zamierzasz się mną bawić? Boże, czy ty w ogóle istniejesz?-kilka łez spłynęło po jej policzkach. Otarła je wierzchem dłoni. Pierwszy raz od kilku miesięcy płakała. Zaklęła w duchu, to nie powinno się wydarzyć. Zdaniem Katherine, łzy to oznaka słabości, a ona tego nie chciała. Twierdziła, że była słaba za długo. Wróciła z powrotem do łóżka. Chciała zasnąć i nigdy się nie obudzić. Znowu poczuła coś czego nie chciała- pustkę. Przyłożyła głowę do poduszki i zamknęła oczy. Po kilku minutach zasnęła.


***

Zbliżała się piąta rano. Justin wrócił do pokoju. Cały ten czas przesiedział w jakimś barze. Pił niewiele, zdecydowanie więcej myślał. Naprawdę martwił się o Katherine, chociaż nie miał pojęcia dlaczego. Ciągle nie rozumiał czemu go odpycha. Dziewczyna wierciła się na łóżku. Kolejny raz miała koszmary. Bardzo szybko znalazł się obok niej. Przez nagłe ruchy mogła przerwać szwy. Trzymał ją między swoimi nogami i ciasno owinął ręce wokół jej ramion. Po kilku minutach się uspokoiła, ale tym razem się obudziła. Próbowała się wyrwać, kiedy dotarło do niej w jakiej pozycji się znajduje, ale nie przyniosło to efektu.

-Nie mów, że ci przeszkadzam, Kathy-wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś upierdliwy-westchnęła.
-Ty też, ale teraz powiedz mi prawdę.
-Jaką?-nie widział wyrazu jej twarzy, bo Katherine opierała się plecami o jego tors.
-Czemu on ci to zrobił?
-A co to, gra w dwadzieścia pytań?
-Skoro chcesz-wzruszył ramionami.
-Kiedyś miałam wysłać ostrzeżenie jego siostrze, ale byłam pijana i za mocno ją pocięłam-wzruszyła ramionami.-Czemu pracujesz dla Williams'a?-spiął się kiedy usłyszał to pytanie.
-Powiem ci, jeżeli ty odpowiesz na moje pytanie.
-Dobra-westchnęła.
-Pracuję dla niego w zamian za informacje.
-Jaką?
-Ma mi powiedzieć, gdzie znajduje się moja siostra-westchnął ciężko.Luke oszukiwał ludzi, wymyślał powody, dla których muszą dla niego pracować albo po prostu im groził, więc nie była przekonana, czy siostra Justin'a w ogóle istnieje. W tym momencie obiecała sobie, że dowie się prawdy, bo po tonie jego głosu zorientowała się, jak bardzo jest to dla niego ważne.
-Powiedz mi, o co chodzi z twoimi koszmarami?
-Musisz pytać akurat o to?-jęknęła.
-Mogę zapytać o coś innego-wzruszył ramionami.-Jesteś dziewicą?
-Dobra, nie chcę więcej pytań-jęknęła z obrzydzeniem.
-Jak chcesz, ale mnie to ciekawi.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Już jesteśmy w piekle, Kathy-nawet przestało jej przeszkadzać, że używa zdrobnień. Miał rację. Ich życie stało się piekłem, kiedy zaczęli w tym pracować, a nawet wcześniej. Problem w tym, że nie pamiętali już innego życia. Nie byli jak inni nastolatkowie w ich wieku. Nie mieli kłótni z rodzicami z powodu zbyt późnego powrotu, z powodu kiepskich ocen w szkole, o to że wrócili pijani, nie irytowało ich rodzeństwo, oni byli sami. Nawet jeżeli Megan i Louis byli ich bliskimi przyjaciółmi. Co prawda Katherine miała jeszcze ciotkę, ale jej ciągle nie było. Samotność jest czymś, co wyżera człowieka od środka i nie zostawia nic. Pustka to jedyne co czujesz. Kiedy każdy twój problem, nawet najmniejszy, przywala cię jak tona cegieł, a ty nie możesz się podnieść, bo przy tobie nie ma nikogo. Jesteś sam ze wszystkim i musisz sobie poradzić, bo powiedzą ci, że samobójstwo to głupota, a ty nie chcesz dać im tej satysfakcji, więc zaciskasz zęby i idziesz dalej, chociaż jedyne co chcesz zrobić to zamknąć oczy, zobaczyć tę przyjemną ciemność i na tym to wszystko zakończyć. Katherine na pewno tego chciała, nawet bardzo. Śmierć wydawała się jej błogosławieństwem, ale nie mogła, nie chciała umierać, kiedy wiedziała, że morderca jej rodziców ciągle oddycha.
-Skoro to jest piekło, to my musimy być diabłami-westchnęła.
-Ktoś musi nimi być-zaśmiał się bez humoru.
-Skoro pytałeś to ci powiem. Chodzi o moich rodziców, ich wypadek, moją próbę samobójczą, szpital, tę pieprzoną pracę, o całe moje życie-zaczęła bawić się swoimi palcami, które w tym momencie były wyjątkowo ciekawe.
-Próbę samobójczą?-nie mógł sobie nawet tego wyobrazić. Z jednej strony cieszył się, że to się jej nie udało. W zasadzie sam nie wiedział dlaczego. Katherine była upierdliwa, wkurzająca i czasami miał jej dosyć, ale  był pewien, że ona go zrozumie. Pierwszy raz w życiu nie potrafił opisać co czuje.
-Tak...

Dziewczyna szła ciemną ulicą w stronę opuszczonej dzielnicy miasta. Latarni było tu niewiele. Miała na sobie szorty i cienką koszulkę, chociaż było zimno. Wiatr rozwiewał jej jasno brązowe włosy. Po kilku minutach marszu stanęła przed budynkiem. Był to stary blok mieszkalny. Tynk odpadał ze ścian, na pierwszy rzut oka było widać, że stoi pusty od co najmniej 15 lat. Powolnym krokiem weszła na klatkę schodową. Skierowała się na trzecie piętro. Kiedyś czytała w internecie, że upadek z takiej wysokości, zazwyczaj kończy się śmiercią. Znajdowały się tutaj tylko dwa mieszkania. Pchnęła drzwi pierwszego z nich, które wydały przerażające skrzypnięcie, zupełnie jak w horrorach. Podłoga trzeszczała pod jej ciężarem. W końcu odnalazła wejście na balkon. Mam szczęście, pomyślała, kiedy drzwi okazały się otwarte. Stanęła przy barierce i wychyliła się do przodu. Na dole zauważyła trawnik, a przynajmniej tak to wyglądało. Przesadziła nogi przez barierkę i stanęła na krawędzi.
-Nareszcie koniec-wyszeptała i oderwała ręce od poręczy. Spojrzała w niebo, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Za chwilę będę z wami-potem runęła w dół.

-Jak widać miałam pecha i skończyło się na złamanej ręce i kilku siniakach-wzruszyła ramionami.
-Nie zrobisz tego więcej-to nie była prośba, a raczej rozkaz. Jego głos był stanowczy.
-Niby dlaczego?-odwróciła głowę w jego stronę.
-Nie zostawisz mnie tu samego-w jego oczach było widać smutek.
-Ale..-przerwał jej przyciskając jej usta do swoich. Nie był pewny dlaczego to powiedział. Pocałunek był słodki, ale jednocześnie pełny strachu, niepewności, samotności. Justin nie chciał zostać sam, ale dlaczego akurat Katherine? Moze dlatego, ze tylko ona jedna potrafiła go zrozumieć? Po chwili oderwali się od siebie. Jego dłonie spoczywały na jej policzkach.
-Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?
-Tajemnica, kochanie-uśmiechnął się zadziornie.
-Kretyn-wróciła do poprzedniej pozycji.
-Dokończysz?-wyszeptał. Katherine tylko siknęła głową. Siedzenie z nim tak blisko, było dla niej dość kłopotliwe.
-Większość z tych rzeczy pojawia się w koszmarach. Czasami widzę swoich rodziców. Wtedy nazywają mnie potworem. Twierdzą, że nie jestem już ich córką-jej oczy się zaszkliły, ale nie pozwoliła łzom wypłynąć. Zastanawiała się, dlaczego w ogóle się pojawiły. Mówiła prawdę, chociaż pominęła informację o koszmarach z jego udziałem, które pojawiają się od kiedy go pobiła. Przecież to nie jest kłamstwo, prawda?
-Kathy, to tylko koszmary. To nie jest prawda, to siedzi w twojej głowie-przytulił ją jeszcze mocniej.
-Niby skąd ty to wiesz?-pokręciła głową.
-Po prostu wiem-skwitował. Nie chciał jej mówić, ze miał podobne sny.
-Odpowiesz na moje drugie pytanie?-dmuchnął gorącym powietrzem w jej szyję, na której pojawiła się gęsia skórka.
-To nie jest twoja sprawa-wzruszyła ramionami.
-Czyli jesteś-uśmiechnął się.-Będziesz moja, skarbie.
-Powodzenia, Bieber-Katherine lubiła sarkazm.
-Jak bardzo chcesz znaleźć swoją siostrę?-musiała się upewnić, że mu na tym zależy, a poza tym chciała zmienić temat.
-To głupie pytanie, bo odpowiedź jest oczywista-uśmiechnęła się w duchu. Skoro on, w zasadzie, uratował jej życie, więc ona uratuje jego, chociaż nie w tym samym sensie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Podjęliście decyzje, wiec od następnego tygodnia będę dodawała dwa rozdziały. Byłam zaskoczona, kiedy czytałam, ze nie chcecie abym zarywała noce aww to strasznie słodkie :) Tym się nie przejmujcie mam problemy ze snem, wiec dla mnie to żadna różnica. Dobra, mniejsza z tym.
Dla was jestem w stanie zrobić wszystko :)
Następny rozdział w piątek wieczorem, a kolejny w niedziele!
Mam nadzieje, ze liczba komentarzy nie spadnie :)
KOCHAM WAS <3
Jesteście wspaniali i nigdy o tym nie zapominajcie xx


11 komentarzy:

  1. jeju taki smutaśny trochę ;( no, ale to raczej taka norma ehh wiesz, że rozdział jest zajebisty, nawet ci tego mówić nie będę bo niedługa będziesz rzygać tym XD kocham cię bardzo mocno i czekam na następny baby x /twoje słoneczko hah ;)
    PS.boże pisząc ten komentarz nie mogłam się skupić, bo cały czas patrzyłam na gif Justina hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać to co piszesz. Jednym słowem jestem zakochana w twoim opowiadaniu *.* @swag458

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayebiszty :* . <3 .! Tak w skrócie powiedziane xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na nastęny ze zniecierpliwieniem!!!! KIEDY NASTĘPNY ??? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No i super :D już nie moge sie doczekać ;D to ff jest najlesze!!! / @Monika_jdb

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego! <3
    labrer.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Btw, nie myślałaś może nad zmianą szablonu, żeby byli na nim główni bohaterowie i takie tam? :)

      Usuń
    2. Zamówiłam już szablon. Teraz czekam aż zostanie wykonany :)

      Usuń
  8. Okej, poświęcenie za poświęcenie ( czy jakkolwiek chcesz nazwać "zarywanie nocy" ). Dla Cb skarbie też zrobie wszystko! <3 Więc... po prostu pod następnym rozdziałem napisz co mam zrobić :3 a ja nagram filmik czy cokolwiek chcesz i ci go wyśle na insta, fb czy twitterze :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx