Jestem, aż tak przewidywalna?
Jak mówią, prawdziwy aktor gra nawet dla jednego widza, więc ja będę pisać nawet dla jednego czytelnika. Jestem wdzięczna trzem osobom, które prosiły mnie o dodanie rozdziału <3
Pochyła czcionka, to wspomnienie.
Katherine zatrzymała samochód na podjeździe domu Megan. Upewniła się, że okulary, rękawiczki i bransoletka są zamknięte w schowku i wysiadła z auta. Nie zdążyła zrobić nic więcej, bo Megan od razu ją przytuliła.
-Megan, udusisz mnie-zaśmiała się, chociaż jej usta wykrzywiły się w grymasie z powodu bólu. Jednak na jej szczęście Johnson tego nie zauważyła. Kiedy Megan spojrzała na nią z przerażeniem w oczach, po tym jak zauważyła krew, Katherine przeklęła w myślach. Wiedziała, że opatrunek przesiąknie, ale wtedy nie miała czasu na dokładne opatrzenie rany.
-Katherine, co to jest?-wskazała to miejsce.
-Nic takiego. Mały wypadek przy pracy-machnęła ręką. Johnson pokręciła głową i bez zastanowienia wciągnęła ją do środka.
-Zdejmuj kurtkę-nakazała i pobiegła do kuchni po apteczkę. Katherine zaczęła się zastanawiać co jej powiedzieć, żeby zabrzmiało to wiarygodnie, bo nie mogła powiedzieć jej prawdy. Widziała jak Johnson martwiła się o nią zanim wyszła, więc teraz na pewno zaczęłaby histeryzować. Wróciła po kilku chwilach z czerwonym pudełkiem w ręku.
-A teraz powiesz mi, co się stało?-spojrzała na nią, czekając na odpowiedź, kiedy odklejała zużyty opatrunek.
-Paru idiotów zaczęło się bić w klubie i oberwałam nożem- syknęła z bólu, kiedy Megan czyściła ranę. Miała nadzieję, że w to uwierzy.
Katherine wyszła z domu Megan i wsiadła do samochodu. Po kilku minutach zaparkowała auto kilka metrów od budynku. Ze schowka wyjęła okulary, które wsunęła na nos i bransoletkę, która założyła na nadgarstek. Wysiadła, włączyła alarm i szybkim krokiem dotarła do klubu. Kilka osób spojrzała na nią z przerażeniem w oczach, co Katherine zauważyła. Wiedziała, że plotki szybko obiegną miasteczko i już niedługo każdy będzie wiedział, że wróciła. Od razu skierowała się do gabinetu Williamsa, chociaż zazwyczaj od razu po wejściu kierowała się do baru. Jak zwykle weszła bez pukania. Luke siedział za biurkiem i rozmawiał przez telefon. Katherine bez słowa usiadła na fotelu i czekała aż skończy. Nie interesowała ją treść rozmowy, więc zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu, mimo że jego wystrój znała na pamięć. Po kilku minutach się rozłączył i skupił wzrok na niej.
-Dobrze, że jesteś-uśmiechnął się. Katherine była zdziwiona, bo bez problemu rozpoznawała kłamcę, a jego uśmiech na pewno był szczery.
-Mów o co chodzi, nie mam dla ciebie całej nocy-przewróciła oczami. Williams nawet na to nie zareagował, chociaż osoba, która znieważyła go w ten sposób miałaby już kulę w czaszce. Z szuflady biurka wyciągnął kartkę papieru, na której znajdowało się imię i nazwisko i adres. Przesunął ją w stronę Katherine.
-Dostała już dwa ostrzeżenia, nie mogę czekać. Ekipa pojedzie za tobą. Wystarczy, że dasz im znak i oni zajmą się resztą.
-Jasne-mruknęła, wkładając kartkę do kieszeni. Zaraz potem wstała i wyszła bez jakiegokolwiek pożegnania.
W drodze do wyjścia z klubu, zauważyła w tłumie Matta. Stał do niej tyłem i rozmawiał z chłopakiem, na którego Katherine nie zwróciła uwagi. Wczoraj stwierdził, że ma dla niej towar, ale wczoraj się z nim nie spotkała. Pierce nie znosiła, kiedy ktoś nie dotrzymywał warunków umowy. Pociągnęła go za ramię, obracając go w swoją stronę.
-Gdzie jest mój towar?-warknęła.
-Chodź, tutaj nie będziemy rozmawiać-pociągnął ją za rękę do wyjścia. Zimne powietrze uderzyło w ich ciała, kiedy znaleźli się na zewnątrz. Odeszli kawałek dalej, żeby nikt nie słyszał ich rozmowy. Katherine wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i wyciągnęła jednego, chowając resztę. Podpaliła końcówkę i zaciągnęła się. Mimo wszystko się denerwowała. Nie robiła tego od dwóch lat, a poza tym nigdy nie wiadomo co może się stać. Z tego co zauważyła na kartce widniało imię i nazwisko jakiejś dziewczyny, co teoretycznie powinno ułatwić jej sprawę, ale jak to mówią-nie oceniaj książki po okładce.
-Nie chcę, żebyś myślała, że cię oszukałem-wsunął rękę do kieszeni i wyciągnął niewielki woreczek, chowając go w dłoni. Podszedł do Katherine i pocałował ją w policzek, jednocześnie wsuwając woreczek do kieszeni jej kurtki.
-Dzięki-kąciki jej ust uniosły się do góry.- Ale radziłabym, żebyś dotrzymał terminu następnym razem-posłała mu lodowate spojrzenie.
-Będzie następny raz?-uniósł brew do góry.
-Wiesz o czym mówię-przewróciła oczami, zaciągając się nikotyną.
-Przykro mi, że nie miałaś wyboru i musiałaś do tego wrócić.
-Jest okej, Mattie-pocałowała go w policzek. -Muszę już lecieć.
-Daj znać, jak skończysz-w odpowiedzi skinęła głową. W tamtym momencie zauważyła Justina i Louisa wychodzących z klubu. Kierowali się w ich stronę. Katherine przeklęła w myślach i szybkim krokiem ruszyła do auta. Wsiadła i nie czekając ani sekundy odjechała. Modliła się, żeby jej nie rozpoznali. I chociaż byli zajęci rozmową to teoretycznie mogli ją zauważyć. Potrząsnęła głową, żeby wyrzucić niepotrzebne myśli i skupić się na tym co miała zrobić. Przelotnie spojrzała na adres na kartce i udała się w tamtym kierunku. Dziewczyna mieszkała praktycznie na obrzeżach miasta, więc droga zajęła jej kilkanaście minut. Zatrzymała auto trochę dalej i wyciągnęła ze schowka skórzane rękawiczki, a na ich miejsce wrzuciła woreczek od Matta. Założyła je, z bagażnika wyjęła walizkę i rozejrzała się po okolicy, zamykając klapę. W oknach sąsiadów nie paliło się światło, a część domów wyglądała na opuszczone. Na ulicy działało tylko kilka latarni przez co nawet gdyby ktoś tędy przechodził, nie mógłby jej rozpoznać. Katherine powoli podeszła do drzwi, po drodze upewniając się, że adres jest właściwy. Zapukała do drzwi i czekała na jakikolwiek hałas ze środka. Mogła się włamać, ale chciała to zrobić jak najszybciej i przy okazji nie napracować się za bardzo. W tamtym momencie otwieranie drzwi, a potem przeglądanie domu w poszukiwaniu danej osoby były dla niej stratą czasu. W dodatku mogła natknąć się na jeszcze jakiegoś domownika, co utrudniłoby sprawę. Zapukała ponownie, a wtedy klamka opadła w dół, a w drzwiach stanęła niska brunetka w piżamie.
-Ty jesteś Lily?
-Tak, a o co chodzi?-przetarła oczy pięścią.
-Masz pozdrowienia od Williamsa-uśmiechnęła się sztucznie, wpychając dziewczynę do środka. Lily upadła na podłogę, a kiedy Katherine zamykała za sobą drzwi, dziewczyna podniosła się z podłogi i zniknęła w głębi domu. Katherine jedynie przewróciła oczami. Z dziewczynami sprawy toczyły się szybciej, ale one zawsze uciekały, chociaż i tak wiedziały jaki będzie koniec. Zdecydowanie wolała zajmować się mężczyznami, z którymi co prawda nie było tak łatwo bo niejednokrotnie byli silniejsi, ale zawsze trzeba mieć trochę rozrywki. Z korytarza Katherine przeszła do salonu, jednak było tutaj pusto. Z prawej strony znajdowała się jadalnia, co mogła stwierdzić po niewyraźnych zarysach krzeseł i stołu, które widziała w ciemności. Po lewej stronie była kuchnia. Katherine weszła do pomieszczenia i intuicja jej nie myliła. Dziewczyna trzymała nóż kuchenny w trzęsących się dłoniach.
-Nie podchodź-krzyknęła, widząc Katherine. -Oddam mu te pieniądze tylko dajcie mi trochę czasu.
-Lily, a co ja mogę zrobić?-wzruszyła ramionami, odkładając walizkę na blat. -Ja tu nie decyduję, a ty dostałaś już dwa ostrzeżenia. Miałaś wystarczająco dużo czasu. Przykro mi-wydęła dolną wargę.
-Tylko kilka dni, błagam-kilka łez stoczyło się po jej policzkach.
-Zamknij się!-warknęła. -Miałaś czas, więc teraz załatwimy to po dobroci albo w trudniejszy sposób.
-Odejdź-zrobiła krok do tyłu, zderzając się ze ścianą. Katherine pokręciła głową i powolnym krokiem zbliżyła się do dziewczyny, jednym ruchem łapiąc ją za nadgarstki. Ścisnęła je najmocniej jak potrafiła, chcąc żeby upuściła przedmiot. Lily zaczęła się szarpać i nie minęła chwila, kiedy ostrze wbiło się w ramię Katherine. Pierce syknęła z bólu, łapiąc się za bolące miejsce, a po palcach zaczęła płynąć jej krew. Skrzywiła się, ale wyciągnęła nóż i rzuciła go do zlewu.
-Pierdolona suka-warknęła, kopiąc ją w żebra. Dziewczyna skuliła się na podłodze, nie będąc w stanie się ruszyć. Katherine zrzuciła z siebie kurtkę i zaczęła przeglądać szafki. Wyciągnęła niewielką apteczkę i przykleiła prowizoryczny opatrunek. Była pewna, że rana wymagała szycia, ale nie mogła teraz wyjść. Podeszła do Lily i złapała ją za włosy zdrową ręką, ciągnąc do salonu. Rzuciła ją na podłogę i wróciła się do kuchni po walizkę. Kiedy wróciła, po dziewczynie nie było śladu. Katherine po raz kolejny przewróciła oczami. Chciała to skończyć to jak najszybciej, bo ból coraz bardziej dawał się jej we znaki, a opatrunek niedługo przesiąknie i zaczną zostawać plamy przez co potem policja może ją zamknąć. Oczywiście takie plamy się usuwa, ale ciężko w pośpiechu zmyć każdą kroplę. Katherine wbiegła na górę i zaczęła przeszukiwać pokoje. Jak na dom w takiej dzielnicy, wnętrza były elegancko urządzone. Pierce znalazła ją w jednym z pokoju pod łóżkiem.
-Mam cię-uśmiechnęła się sztucznie, wyciągając ją za włosy. Dziewczyna szlochała i krzyczała, ale Katherine nie zareagowała. W końcu stanęła na szczycie schodów i podniosła Lily do pozycji stojącej, ciągnąc ją za ramię.
-Wybrałaś trudniejszy sposób-puściła jej oczko, jedną ręką popychając ją. W chwili upadku z jej gardła wydobył się krzyk, a potem nastała cisza. Było słychać jedynie odgłos ciała zderzającego się z drewnianymi schodami. Kiedy jej ciało upadło na podłogę, Katherine powoli do niej zeszła i przeciągnęła ją do salonu. Zostawiła ją tam i w kuchni założyła nowy opatrunek, poprzedni chowając do kieszeni kurtki. Za wszelką cenę nie mogła zostawić chociażby kropli krwi. Katherine chwyciła nóż ze zlewu i umyła go dokładnie, tak samo jak zlew i jego okolice. Zaraz potem z nożem w dłoni, wróciła do dziewczyny, która nadal była nieprzytomna. Przyłożyła ostrze do skóry na jej szyi i pociągnęła. Z tętnicy pod ciśnieniem zaczęła wypływać krew. Katherine wytarła nóż o ubranie Lily i schowała go do walizki. Nawet jeżeli teraz na ostrzu znajdowała się jej krew i nie było tu jej odcisków, nie lubiła zostawiać po sobie śladów. Wiedziała, że już niedługo dziewczyna umrze z powodu utraty krwi, więc urwała kawałek jej spodni od piżamy i zamoczyła go w jej krwi. Zaraz potem na jej policzku narysowała anielskie skrzydło. Lubiła znakować swoje ofiary i musiała dać widoczny znak, że nadal jest niebezpieczna. Zakrwawiony materiał rzuciła na kanapę. Nie był jej potrzebny, więc mogła go zostawić. Z kieszeni wyciągnęła czarnego iPhone'a i wybrała numer Matta. Chłopak odebrał od razu.
-Możecie wchodzić-mruknęła i się rozłączyła. Schowała telefon, zabrała walizkę i kurtkę, upewniając się, że nie zostawiła po sobie śladów i wyszła. Teraz resztą miała zająć się „ekipa”. Co prawda Luke zabijał ludzi dla przykładu, ale potem obrabiał ich domy, żeby odzyskać chociaż część pieniędzy. Pierce wsiadła do auta i odjechała.
-Miałaś na siebie uważać-Megan westchnęła.
-To nie była moja wina. Nic mi się nie stało-syknęła z bólu.
-Jak trafisz do szpitala z raną postrzałową, to też powiesz, że to nie twoja wina!-wyrzuciła ręce w powietrze. -Muszę cię pozszywać.
-Sama mogę to zrobić-mruknęła. Johnson spojrzała na nią i bez słowa wyszła. Katherine pokręciła głową i sięgnęła do apteczki po igłę. Kilka chwil potem rana była zszyta, przyłożyła opatrunek i chowając wszystko do apteczki, poszła do kuchni.
-O co ci chodzi, Megan?-zapytała, kiedy zobaczyła dziewczynę, która stała do niej tyłem, opierając dłonie na blacie.
-Jesteś dla mnie jak siostra i się o ciebie martwię-pociągnęła nosem. Katherine odłożyła apteczkę, podeszła do niej i ją przytuliła.
-Megy, nie wszystko zależy ode mnie, ale uważam na siebie. Przecież ja też nie chcę umrzeć.
Stały tak wtulone w siebie kilka chwil, milcząc. Katherine zrobiło się ciepło na sercu, wiedząc, że jest osoba, która martwi się czy wróciła bezpiecznie do domu. Sama świadomość posiadania takiej osoby w swoim życiu pozwala nam poczuć się lepiej. Jednak z drugiej strony patrzenia na Megan w takim stanie bolało. Johnson była naprawdę ważna dla Katherine i nie chciała sprawiać jej bólu, gdyby coś jej się stało, nie zasłużyła na to.
-Teraz idziemy spać-Pierce uniosła kąciki ust.
-No dobra-Megan przyłożyła dłoń do ust, ziewając. -Ale zostajesz do wieczora-posłała jej spojrzenie nieznoszące sprzeciwu.
-Niech będzie-skinęła głową.
Dziewczyny obudziły się około południa. Po tym jak każda z nich wykonała poranną toaletę, ubrały się. Zaraz potem zeszły na dół. W kuchni jak zwykle krzątała się Amber. Czasami Megan zwracała się do swojej babci po imieniu, a jej to nie przeszkadzało.
-Dzień dobry dziewczynki-uśmiechnęła się.- Jest już zbyt późno na śniadanie, ale pomożecie mi w przygotowaniu obiadu.
W odpowiedzi skinęły głowami. Podzieliły się pracą i obiad były gotowy w przeciągu trzydziestu minut. Zaraz potem nakryły do stołu i na środku ustawiły naczynie z zapiekanką, którą zrobiły.
-Czemu jest 5 nakryć?-Katherine była zdziwiona.
-Będziemy miały gości-krzyknęła Amber z kuchni.
-Kogo?-Katherine zwróciła się do Megan. W tym momencie po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Amber poszła otworzyć, a Katherine wpatrywała się w wejście do jadalni, opierając dłonie na oparciu krzesła. Była ciekawa kto do nich dołączy.
-Dzień dobry, pani Johnson.
Bez problemu rozpoznała głos Justina. Zacisnęła szczękę i spojrzała z mordem w oczach na Megan. Johnson wiedziała, że tak będzie, ale nie zamierzała się poddawać. Chciała zacząć wprowadzać swój plan w życie. Oni nie dostrzegali, że do siebie pasują, a ona miała zamiar im to uzmysłowić.
-Czemu mi nie powiedziałaś?-syknęła.
-Inaczej byś nie została.
-Miałaś rację-splunęła i wyszła. Przeszła przez korytarz, mijając się z Justinem.
-Kathy, już uciekasz?-uśmiechnął się złośliwie.
-Nie mam ochoty na ciebie patrzeć-warknęła. Sam jego widok podnosił jej ciśnienie.
-Katherine zostaje-Megan pojawiła się w korytarzu i spojrzała na Pierce wymownie. Podeszła do niej i pociągnęła ją z powrotem. Amber patrzyła na to lekko zdezorientowana, ale nic nie powiedziała.
Wszyscy zajęli miejsca przy stole. Amber siedziała pośrodku, po jej prawej stronie Katherine, obok której usiadł Justin. Bieber nie mógł przepuścić okazji do denerwowania Pierce. Po lewej stronie usiadła Megan, a obok niej Louis. Obiad przebiegał w miłej atmosferze dla wszystkich poza Katherine. Pierce ciągle musiała zrzucać ze swojego uda rękę Justina, który nie dawał jej spokoju nawet na moment. Powstrzymywała się, żeby go nie uderzyć i robiła to tylko ze względu na panią Johnson.
-Justin, ty i Katherine jesteście razem?-na te słowa Katherine zaczęła się krztusić. Megan zdążyła się nauczyć, że jej babcia potrafi zadać pytanie, które dosłownie zwala z nóg.
-Katherine, wszystko w porządku?-zapytała, patrząc jak dziewczyna z trudem przełyka jedzenie.
-Tak, Kathy to moja dziewczyna-Justin złapał ją za rękę, a na jego twarzy widniał uśmiech. Jednak Katherine wyszarpnęła swoją dłoń i z uśmiechem na twarzy kopnęła go w łydkę Na jego twarzy pojawił się grymas.
-Nie jesteśmy razem-Katherine zwróciła się do Amber. -Wolałabym się postrzelić, niż mieć z nim do czynienia.
-Szkoda. Pasujecie do siebie-westchnęła.
-Mówiłam im to samo-odezwała się Megan. Katherine obróciła głowę w jej stronę i dosłownie mordowała ją wzrokiem. Przez resztę posiłku nikt nie poruszył tego tematu. Zaczęli rozmawiać o codziennych sprawach, a Justin ponownie układał dłoń na udzie Katherine. Pierce wytrzymała do końca i kiedy obiad dobiegł końca, jak najszybciej wstała. Jednak Megan zaproponowała, że pomorze swojej babci w sprzątaniu, więc Katherine była zmuszona siedzieć z chłopakami w salonie. Słuch Amber nie był już tak dobry, ale Megan słyszała każde słowo dochodzące z salonu.
-Justin, Katherine cię nie chce-usłyszała śmiech Louisa
-Zamknij się!-warknął Justin, na co Katherine się roześmiała.
-Czego się cieszysz?-syknął.
-Z twojego powodu- powiedziała, pomiędzy napadami śmiechu.
-Rzeczywiście! Bardzo kurwa zabawne!
Megan skończyła wycierać naczynia i podeszła po cichu, stając niedaleko wejścia do salonu. Wychyliła się delikatnie, chcąc zobaczyć co się dzieje. Louis od razu ją zauważył, ale ona przyłożyła palec do ust, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby był cicho. Tomlinson w odpowiedzi skinął głową. Justin przysunął się do Katherine, złapał ją za dłonie i wyszeptał jej coś do ucha. Katherine od razu się spięła, a jej szczęka zacisnęła.
-W twoich snach, Bieber-odepchnęła go od siebie.
-W snach już jesteś moja-puścił jej oczko. I tak jak przez chwilę zastanawiała się, co mógł jej powiedzieć, tak teraz zrezygnowała.
-Stary, pogódź się z tym. Jesteś pizdą. Katherine cię nie chce-Louis buchnął śmiechem.
-Zamknij ryj, Tomlinson! Megan też cię nie chce-syknął.
-Tego bym nie powiedział-na jego twarzy zagościł uśmiech.
-Pieprz się!-opadł na kanapę niedaleko Pierce.
-Nie pozabijaliście się?-Megan skrzyżowała ręce na piersi, stając w progu.
-Jeszcze nie-mruknął Justin. Johnson zignorowała jego komentarz i zajęła miejsce obok Katherine.
-Kto z was wybiera się na imprezę sylwestrową w "Hell"?-zapytała. Ta impreza była kolejną częścią jej planu. Miała tylko nadzieję, że Pierce nie domyśli się, że to podstęp, żeby spędzili ze sobą więcej czasu.
-Może być-Katherine wzruszyła ramionami, na co Justin zagwizdał
-Kathy, nie wiedziałem, że lubisz takie imprezy-Katherine odwróciła się w jego kierunku.
-Po pierwsze, nie masz prawa tak na mnie mówić. Po drugie, książki nie piszesz, więc nie musisz wiedzieć-syknęła.
-Może zacznę. Tylko potrzebuję kogoś, o kim będę to pisał-puścił jej oczko.
-Od kiedy to analfabeta umie pisać-prychnęła. Megan powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Ich kłótnie były komiczne, chociaż czasami bała się, że dojdzie między nimi do rękoczynów i się pozabijają.
-Nie wiedziałem, że ty w ogóle znasz takie słowa-wyrzucił ręce w powietrze.
-Znam. W przeciwieństwie do ciebie potrafię czytać-odcięła się. Megan znając Justina sądziła, że się wścieknie, ale tak się nie stało.
-Złość piękności szkodzi, kochanie-uśmiechnął się.
-To ty musisz się strasznie często denerwować, Bieber-uśmiechnęła się wrednie. Justin zacisnął dłonie w pięści. Megan z Louisem wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wyszli z salonu. W takich momentach Johnson wolała trzymać się od nich z daleka. Katherine próbowała wstać, ale pociągnął ją za nadgarstek, przez co usiadła a ich ciało dzieliły milimetry.
-Nie ładnie się ze mnie nabijać. Żądam rekompensaty-wydął dolną wargę.
-Niby jakiej?
-Musisz mnie pocałować.
-Chyba sobie żartujesz-prychnęła. Wyszarpnęła rękę z jego uścisku i wstała, zmierzając w kierunku wyjścia. Zdążyła zrobić dwa kroki, kiedy jego ręce owinęły się wokół jej talii, a on oparł podbródek na jej ramieniu.
Megan nie zastanawiała się nawet chwili. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zrobiła im zdjęcie. Zaraz potem pokazała je Louisowi, a on tylko się uśmiechnął. Zaczynała się zastanawiać czy nie poprosić go o pomoc, ale stwierdziła, że on się na to nie zgodzi.
-Nie uciekaj, kochanie-Justin złożył kilka pocałunków na jej szyi. Katherine delikatnie się wzdrygnęła.
-Wiem, że ci się to podoba-mruknął. Chwilę potem odwrócił ją, żeby stali twarzą w twarz i wpił się w jej usta. Ich usta poruszały się w tym samym rytmie. Ręce Katherine znalazły się na jego karku, a on umiejscowił dłonie w dole jej pleców. Megan patrząc na to i cieszyła się jak małe dziecko, któremu mama kupiła lizaka. Teraz wiedziała, że nie może się poddać, a jej plan wypali i ta dwójka będzie razem.
Chwilę potem Katherine odepchnęła Justina o siebie.
-Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób!-każde słowo wypowiedziała powoli i wyraźnie.
-Uwierz mi, kochanie. Jeszcze nie raz to zrobię-na jego twarzy pojawił się łobuzerki uśmiech.
Kiedy Louis i Megan pojawili się ponownie w salonie, Katherine nie odezwała się chociażby jednym słowem. Do wieczora ignorowała obecność Justina. Kiedy oglądali film, usiadła jak najdalej od niego. W momencie, gdy na zegarze wybiła godzina 22, wstała z kanapy.
-Pójdę po rzeczy i wracam do siebie-mruknęła, wychodząc. Zaraz potem jak Katherine wyszła, Megan pokazała zdjęcie Justinowi.
-Megan, jesteś wielka-przytulił ją.
-Mów mi to częściej-uśmiechnęła się. Na jego prośbę przesłała mu zdjęcie, a on od razu ustawił je jako tapetę na swoim telefonie. Johnson wiedziała, że Justin nic do niej nie czuje i przystawia się do niej tylko z jednego powodu. Katherine też nic do niego nie czuła. Po śmierci Briana nie chciała się zakochać. I pomimo tego pasowali do siebie i nawet jeżeli teraz nic do siebie nie czuli, to zawsze można to zmienić.
-Ja też chce takie zdjęcie z tobą-Louis wyszeptał Megan do ucha.
-Zobaczymy. Najpierw musisz zasłużyć-pocałowała go w policzek. Czasami czuła się dziwnie z powodu tego co między nimi było, ale była pewna, że jej na nim zależało.
Katherine spakowała swoje rzeczy i zeszła na dół. Ubrała buty i kurtkę, a wtedy z salonu wyszła Megan.
-Do zobaczenia-przytuliła ją na pożegnanie.-Policzymy się za to-szepnęła jej na ucho.
-Kiedyś będziesz mi wdzięczna- uśmiechnęła się. Katherine nic nie odpowiedziała, ale wątpiła, że będzie jej wdzięczna za to, że musi przebywać z Justinem.
-Wdzięczna za co?-Louis wychylił się z salonu.
-Nie ważne- mruknęła.
-Ja też się zbieram-usłyszała głos Justina. Od razu wydało się jej to podejrzane, więc rzuciła tylko krótkie „pa” i wyszła. Wsadziła torbę na tylne siedzenie i kiedy się odwróciła, zderzyła się z Justinem.
-Nie musisz przede mną uciekać.
-Nie robię tego-wzruszyła ramionami, wyminęła go i zajęła miejsce kierowcy. Włożyła kluczyk do stacyjki i kiedy uruchomiła silnik, drzwi z drugiej strony się otworzyły i Justin zajął miejsce pasażera.
-Możesz mi powiedzieć, co ty robisz?
-Zawieziesz mnie do domu-wzruszył ramionami.
-Nie jestem twoim szoferem-warknęła.
-Jedziesz w tym samym kierunku. Co ci za różnica?
-Mieszkasz trzy domy dalej, dojdziesz pieszo.
-Nie chce mi się-mruknął. Katherine przewróciła oczami i wypuściła powietrze ustami. Chciała już wrócić do domu, więc nie chciała się z nim kłócić. Poza tym ze szwami na ramieniu nie dałaby rady wypchnąć go z samochodu. Wyjechała z podjazdu na drogę i ruszyła do domu.
W sumie mogła go zrozumieć. Też straciła rodziców i bardzo bliską jej osobę. To zawsze zmienia człowieka. Najczęściej nie jest to dobra zmiana. Tragiczne przeżycia zostawiają po sobie głębokie blizny w sercu i nic nie jest w stanie ich załatać. I jak na złość, one ciągle krwawią. Wtedy jedynym rozwiązaniem jest zapomnieć, że ma się serce, że masz w ogóle jakieś uczucia.
-Kochanie, jeżeli chcesz moje zdjęcie, wystarczy poprosić-uśmiechnął się. Katherine nawet się nie zorientowała, że przez całą tą krótką drogę na niego zerkała. Zignorowała go i wjechała autem do garażu.
-Po prostu stąd wyjdź-przewróciła oczami. Wysiadła z auta i zaczęła wyciągać torby z zakupami.
-Do zobaczenia, kochanie-Justin pocałował ją w policzek i odszedł. Czasami jego zachowanie dezorientowało Katherine, ale nadal twierdziła, że są różni i nic ich nie łączy. Wyciągnęła walizkę z bagażnika i schowała ją w schowku w podłodze, wcześniej wyciągając z niej pistolet i wsadzając go za spodnie. Potem zebrała resztę rzeczy i ruszyła w kierunku domu. Postawiła wszystko na werandzie, żeby móc poszukać w torebce kluczy. Kiedy je znalazła, próbowała włożyć je do zamka, ale klucz nie pasował. Dopiero teraz się zorientowała, że drzwi wyglądają inaczej Wcześniej były białe, jednak teraz miały ozdobną szybę na środku. Pociągnęła za klamkę, a drzwi się otworzyły. Coś było zdecydowanie nie tak. Za spodni wyciągnęła pistole, odbezpieczyła go i trzymając broń przed sobą, weszła do środka.
___________________________
Hashtag opowiadania na twitterze #LCCYLff
Hashtag opowiadania na twitterze #LCCYLff
Polecam
Jeżeli komuś znudził się Justin w roli bad boy'a to zapraszam
http://room269ff.blogspot.com/
Chciałabym w końcu zmienić szablon. Jeżeli potrafisz je robić albo znasz kogoś kto potrafi. To dajcie mi znać.
To samo dotyczy zwiastunu.
No to chyba na tyle
Do następnego <3
Jeżeli komuś znudził się Justin w roli bad boy'a to zapraszam
http://room269ff.blogspot.com/
Chciałabym w końcu zmienić szablon. Jeżeli potrafisz je robić albo znasz kogoś kto potrafi. To dajcie mi znać.
To samo dotyczy zwiastunu.
No to chyba na tyle
Do następnego <3
Jezu, ŚWIETNY!!!
OdpowiedzUsuńPocałował ją!! Awwww ♥
Pasują do siebie i to bez 2 zdań :-D
Czekam nn i życze weny <3
@TheKlaudiaK
POCAŁOWALI SIĘ, CHOLERA, MIAŻDŻYSZ MNIE DZIEWCZYNO, HAHAHAHA. <3333
OdpowiedzUsuńMam takie motylki w brzuchu jejku, jesteś po prostu niesamowita, wspaniała, moja mistrzyni ;3
Jeśli chodzi o zwiastun, to ja w sumie nie mam co robić, mogłabym spróbować! :)
Tutaj jest mój zrobiony przeze mnie, jeśli by Ci się spodobał i chciałabyś zwiastun ode mnie, to napisz na twitterze (@ThePast)
Mój zwiastun: https://www.youtube.com/watch?v=YAAKwDNGUPI
Czekam na nn z niecierpliwością i dziękuję za dodanie tego! <3
~ Drew.
Nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji. Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńBoże, to jest świetne *_* Dopiero dzisiaj odkryłam tego bloga, ale przeczytałam wszystko i cholernie mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńZapraszam w między czasie na moje nowe opowiadanie o Justinie :)
love-quintessence.blogspot.com
Heeej nie przestawaj pisać kochana ! Rozdział świetny jak zawsze :* czekam nn
OdpowiedzUsuńkiedy następny ??
OdpowiedzUsuńnn
OdpowiedzUsuń