10 lipca 2014

Twenty Seven: "Jasna cholera, jednak to zrobiła!"

Pochyła czcionka to wspomnienie. Przepraszam za ewentualne błędy.
Wszyscy składamy życzenia mojej kochanie siostrze Kindze ( @5SOSholyshit)
Mój skarb kończy dzisiaj 15 lat!
Jeszce raz wszystkiego najlepszego xx


Katherine trzymała przed sobą broń i po cichu weszła do środka. Jej serce biło bardzo szybko, kiedy  nasłuchiwała chociażby najcichszych kroków lub jakiegokolwiek hałasu. Jednak w domu panowała kompletna cisza, słyszała tylko swój oddech. Przez moment zastanawiała się czy nie pomyliła adresu, ale potem dotarło do niej, że dom Justina jest naprzeciwko, więc nie ma mowy o pomyłce. Nie rozumiała co tu się stało i dlaczego jej drzwi są inne. Zapaliła światło w korytarzu i zmarszczyła czoło, skanując obszar. Ściany miały kolor kawy z mlekiem, a zdjęcia, które zwykle tu wisiały, a które niedawno porozbijała na podłodze, oprawione były w nowe, białe ramki. Coś było zdecydowanie nie tak. Wchodząc do salonu, również zapaliła światło i rozejrzała się dookoła. Na środku stał biało-szary, kwadratowy stolik, który otaczały dwie białe kanapy. Zniknął kominek, a telewizor wbudowany był w ścianę. Szare zasłony sięgały aż do podłogi.
-To jakieś pierdolone Prima Aprilis?-mruknęła pod nosem. Potrząsnęła głową i rozejrzała się jeszcze raz. Myślała, że przez to, że jest zmęczona ma przywidzenia. Podeszłą do kanapy i przejechała dłonią po oparciu, żeby upewnić się, że to nie fatamorgana. Mebel był prawdziwy.  Rozejrzała się jeszcze raz i zauważyła, że pianino i stolik zniknęły. Były to jedyne rzeczy w salonie, których nie zniszczyła dwa dni temu. Przełknęła nerwowo ślinę i w myślach modliła się, żeby te rzeczy były gdzieś w domu. Pianino dostała od swoich rodziców na swoje dwunaste urodziny, kiedy zaczęła uczyć się grać i za nic w świecie nie chciała go stracić, a stolik od Justina...zwyczajnie podobał się jej. Musiała przyznać, że Justin miał wyczucie stylu i nie dotyczyło to tylko wyboru mebli. Katherine co prawda rzadko zwracała na niego uwagę i na to w co był ubrany, ale zawsze trafiał w punkt.
Spojrzała w stronę kuchni. To pomieszczenie nadal było oddzielone pojedynczym stopniem od salonu, ale nie było wyspy. Pojawił się tam drewniany, prostokątny stół z kompletem krzeseł, który stał z boku. Szafki miały beżowy kolor, a blaty były białe. Dodatkowo na suficie pojawiły się ledowe lampy. Pokręciła głową i pobiegła do gabinetu. Miała nadzieję, że ten kto zmienił wystrój pomieszczeń nie tknął gabinetu i się nie pomyliła. Ani jeden mebel nie zmienił swojego położenia, na co odetchnęła z ulgą. To pomieszczenie, oprócz ich sypialni, najbardziej przypominało jej o rodzicach i nie chciała tutaj nic zmieniać. Wbiegła na górę i na korytarzu pod ścianą zauważyła stolik od Justina. Uśmiechnęła się delikatnie, bo nie chciała go stracić. I to, że stolik się jej podobał nie było jednym powodem, dla którego chciała go zatrzymać. Ten drugi powód był zakorzeniony w jej podświadomości, ale ona nie zwracała na niego uwagi, więc wolała trzymać się pierwszej wersji.  Zaczęła zaglądać do wszystkich pokoi na piętrze, ale wystrój żadnego nie uległ zmianie. Ostatnim pomieszczeniem był jej pokój. Pociągnęła za klamkę i rozejrzała się. Ściany miały kremowy kolor, na podłodze leżał beżowy dywan, zasłony w ciemnobrązowym kolorze sięgały aż do podłogi. Oparcie łóżka obite było z miękkim, fioletowym materiałem, a pościel była czarna, Po obu stronach łóżka stały nocne szafki, na których stały lampki. Z lewej strony łóżka na ścianie wisiały czarne półki, a w rogu pokoju stało jej białe pianino. Katherine rozglądała się z niedowierzaniem i dopiero teraz dotarło do niej, że wystrój zmieniony został w tych pomieszczeniach, które ona zniszczyła. Zmierzając do łazienki, zauważyła białą kartkę leżącą na pościeli. Podniosła ją, a na niej napisane było jedno słowo, bardzo niechlujnym pismem-przepraszam. Pierce potrząsnęła głową i odrzucając papier, weszła do łazienki. Tam niewiele się zmieniło, lustro było prostokątne, a przy każdym jego boku znajdowała się podłużna lampa. Katherine nie mogła zrozumieć kto mógł to zrobić. Nie było jej tylko dwa dni, więc nie miała pojęcia jak w tak krótkim czasie ktoś był w stanie to zrobić. Nie wiedziała kto jest za to odpowiedzialny, ale odrzuciła Megan, Louisa i Justina i była przekonana, że tylko Megan wiedziała o jej napadzie. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Pokręciła głową i odwróciła się, a z jej gardła wydobył się pisk.
-Durniu, wystraszyłeś mnie-warknęła, trzymając dłoń w okolicy serca. Evans zaśmiał się, ale uspokoił się, kiedy zauważył morderczy wzrok skierowany na niego.
-Przepraszam, ale szkoda że nie widziałaś swojej miny-pokręcił głową z rozbawieniem. Jednak wyraz jego twarzy zmienił się i teraz wypisany był na niej szok, kiedy zauważył broń w dłoni Katherine. 
-Po co ci to? Skąd to masz?
-Wzięłam ją na wszelki wypadek, bo myślałam, że ktoś się do mnie włamał-posłała my wymowne spojrzenie. Mike odetchnął z ulgą.
-Zachowujesz się tak, jakbym miała cię zabić-przewróciła oczami, a Evans milczał. -Serio o tym pomyślałeś?-rozbawienie było słyszalne w jej głosie.
-Może-wzruszył ramionami- ale to nie wyjaśnia tego, skąd to masz.
-A myślisz że czego potrzebuję w pracy?-prychnęła. -Nie bawię się klockami.
-Wiem, ale nigdy nie słyszałem, żebyś kogoś postrzeliła...
-Rzadko jej używam-wzruszyła ramionami. -Ale nie martw się potrafię jej używać i to nie jest atrapa...Wyjaśnij mi jedno. Co się stało w moim domu?
-Taki prezent na przeprosiny-uśmiechnął się. 
-Słucham?-jej oczy się rozszerzyły. 
-Chciałem ci pokazać, że naprawdę mi zależy, żebyś mi wybaczyła i kiedy zobaczyłem w jakim stanie jest twój dom to poprosiłem Megan o pomoc.
-Megan?
-Tak, ktoś musiał cię zająć, żebyś nie wróciła do domu, zanim wszystko nie będzie gotowe.
Katherine skrzyżowała ramiona nie piersi i przypatrywała mu się uważnie.
-Sprytne, ale nie musiałeś tego robić.
-Musiałem. Kathy, jeszcze raz cię przepraszam za to co zrobiłem i powiedziałem. Ja po prostu się o ciebie martwię...
-Mike, dość. Zostaw już to-pokręciła głową.
-Ale...
-Przestań już-przerwała mu. -Możemy się umówić, że zapominamy o tamtym.
-Mówisz p-poważnie?-jego oczy się rozszerzyły.
-Poważnie-skinęła głową. Nie zdążyła zrobić nic więcej, bo zaraz potem ramiona Mike'a owinęły się wokół jej ciała i została przyciśnięta do jego klatki piersiowej.
-Dziękuję, słoneczko-wyszeptał jej do ucha. Stali w takiej pozycji kilka chwil, ale potem Katherine odsunęła się od niego. 
-Teraz muszę wnieść swoje torby do środka, zanim mi je ktoś zwinie.
Mike od razu zaoferował swoją pomoc i pomógł wnieść rzeczy Katherine. 
-Teraz chcę cię prosić o pomoc-powiedziała, kiedy Mike odstawiał torby na podłogę w jej pokoju.
-O co chodzi? Stało się coś, słoneczko?
-Potrzebuję kogoś zaufanego.
-Ale do czego?
Katherine podeszła do niego i powiedziała mu wszystko prosto do ucha. Byli sami, więc mogła mówić normalnie, ale w tej sprawie wymagała dyskrecji i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć.
-Zgadzasz się?-zapytała niepewnie. Była przekonana, że może liczyć na Evansa, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji i nie była w stanie przewidzieć jego decyzji.
-Oczywiście, że tak-kąciki jego ust się uniosły. -Zawsze możesz na mnie liczyć, słoneczko.
-Dziękuję-uśmiechnęła się delikatnie. -A teraz możesz już iść.
-Słucham?
-Sądzę, że zrozumiałeś i nie muszę się powtarzać-skrzyżowała ramiona na piersi.
-Skoro mnie wyrzucasz-westchnął, schodząc na dół.
-Nie wyrzucam-pokręciła głową-tylko kulturalnie cię wypierdalam-zaśmiała się. Mike pokręcił rozbawieniem z głową i znikną w korytarzu, a Katherine poszła za nim. Przytuliła go na pożegnanie i patrzyła jak wsiadł do samochodu i odjechał. Miała już wchodzić do domu, ale zauważyła Justina na balkonie. Kolejny raz zastanawiała się, czy on ją prześladuje. Bieber spojrzał na nią i posłał jej buziaka w powietrzu. Katherine zacisnęła szczękę i pokazała mu środkowy palec, a zaraz potem weszła do środka. 
-Już niedługo przestaniesz się śmiać, Bieber-mruknęła, wchodząc po schodach.

Trzy dni później

Był 31 grudnia i dochodziła godzina 15. Megan zjawiła się u Katherine kilka godzin temu i uparła się, że na sylwestrową imprezę będą szykować się razem. Pierce znała Meg i wiedziała jak bardzo uparta była.
-Teraz mów, co jest między tobą a Justinem-powiedziała, podłączając lokówkę do prądu.
-Żartujesz sobie?-Katherine prychnęła. Wkurzało ją, że Megan pytała ją ciągle o Justina, jakby coś między nimi było, a przecież tak nie jest. Nie jest, prawda?
-Nie-pokręciła przecząco głową.
-Niby co ma być?-wzruszyła ramionami.
-Przecież widzę-skrzyżowała ręce na piersi.
-Może wzrok ci się psuje. Nic między nami nie ma. To on za mną chodzi, a nie na odwrót. Powinnam się na ciebie obrazić. Wiedziałaś, że go nie znoszę, a musiałam z nim spędzić prawie cały dzień.
-Przecież nic takiego się nie stało. Nie pozabijaliście się i nikt nie został ranny.
-Jesteś bardzo zabawna-Katherine przewróciła oczami.
-Po prostu chcę wiedzieć.
-Słuchaj, nie moja wina, że on się na mnie uwziął. Przecież bić go nie będę. Jakoś muszę go znosić-wzruszyła ramionami.
-Niech ci będzie-westchnęła. -Ale teraz musimy zacząć się szykować-klasnęła w dłonie.
-Meg, mamy jeszcze czas-Katherine opadła na łóżko.
-Właśnie nie mamy! Wstawaj!-krzyknęła. 
-Już, już-Katherine leniwie podniosła się do pozycji stojącej i przeszła do garderoby w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki.

Justin leżał na kanapie i objadał się pizzą, oglądając jakiś przypadkowy film w telewizji. Louis jak zawsze miał coś do roboty, więc nie było go w domu. Jednak przyjemną dla niego ciszę przerywał dzwonek jego telefonu. Spojrzał na ekran i kiedy zobaczył nazwę kontaktu, przewrócił oczami. Wiedział, że się odezwie. Zawsze do niego wracała jak wierny pies i nie miało znaczenia, jak źle ją potraktował. Jennifer nic dla niego nie znaczyła i zazwyczaj cholernie go irytowała, a jedynym powodem, dla którego ją trzymał przy sobie było łóżko. Gdyby nie to, pozbył by się jej dawno.

Wyszedł z łazienki ubrany w zwykłe szare dresy. Na środku pokoju stała Jennifer, która trzymała jego telefon w dłoni. 
-Po jaką cholerę ci mój telefon?-warknął. Nie znosił, kiedy ktoś ruszał jego własność.
-Co to jest?-odwróciła go w jego stronę. Na tapecie nadal widniało jego zdjęcie razem z Katherine, które zrobiła im Megan.
-Co cię to kurwa obchodzi?-warknął i wyrwał jej urządzenie z ręki.
-Jestem twoją dziewczyną. Mam prawo wiedzieć!-wyrzuciła ręce w powietrze. -Po jaką cholerę masz zdjęcie z tą szmatą?
-Katherine nie jest szmatą, a ty nie jesteś moją dziewczyną-zacisnął ręce w pięści. Sam nie wiedział dlaczego bronił Katherine, bo przecież mu na niej nie zależało. Jednak z jakiegoś dziwnego powodu nie mógł pozwolić, żeby ktoś ją obrażał.
-Że, co? Teraz stajesz po stronie tej kurwy?-wrzasnęła, a kilka łez spłynęło po jej policzkach. Justin prychnął w myślach. Jeżeli myślała, że w ten sposób coś zyska to się przeliczyła.
-Zamknij ryj, suko-splunął.
-C-co ty powiedziałeś?-wydukała.
-To co słyszysz, idiotko.
-Kutas-odwróciła się i wybiegła. Po chwili usłyszał tylko trzask zamykanych drzwi.

Był pewien, że dzwoniła po to, żeby go przeprosić. Nawet jeżeli to on zachowywał się w stosunku do niej jak ostatni kutas, to ona zawsze przepraszała. Jednak Justin nie widział w tym nic złego. Twierdził, że to nie jego wina, że Jennifer jest głupia. Po raz kolejny odrzucił od niej połączenie i skupił się na oglądaniu.
Kiedy wybiła godzina 21, Justin po wzięciu prysznica, wyszedł z łazienki. Z szafy wyciągnął ciemne rurki opuszczone w kroku i zwykłą białą koszulkę. Ubrał się i ponownie wszedł do łazienki. Grzywkę tak jak zawsze postawił do góry za pomocą żelu. Chwycił telefon i zszedł na dół. Założył skórzaną kurtkę, a na nogi wsunął białe supry.
Po kilku minutach znalazł się przed klubem i tak jak zwykle bez problemu wszedłem do środka. Tłok był większy niż zazwyczaj. Dzisiaj ludzie byli w stanie zapłacić każdą sumę, żeby dostać się tutaj. Z trudem przecisnął się do baru, gdzie zauważył Katherine. Podszedł i przytulił ją od tyłu.
-Hej, kochanie-wyszeptał jej do ucha.
-Boże, czemu muszę mieć takiego pecha i zawsze wpadać na ciebie-jęknęła.
-To nie pech, tylko ogromne szczęście-wzruszył ramionami i usiadł obok niej. 
-Może lepiej stąd wyjdź, bo twoje ego się tu nie mieści-posłała mu przesłodzony uśmiech.
-Jakoś to przeżyjesz-skinął na barmana i zamówił im drinki. Dopiero wtedy zlustrował wzrokiem Katherine. Ubrana była w sukienkę bez ramiączek, której góra była w kremowym kolorze z czarnymi elementami o różnych kształtach, natomiast dół był czarny, a buty były na wysokim obcasie również w kremowym kolorze. Sukienka idealnie odkrywała jej zgrabne nogi.
-Czego się gapisz?-warknęła, kiedy zauważyła wzrok Justina, którym praktycznie pieprzył ją tu i teraz.
-Przeszkadza ci to?
-Tak.
-Złość piękności szkodzi, kochanie-położył rękę na jej talii.
-Zabieraj te łapska, Bieber-syknęła.
-I tak wiem, że ci się to podoba-wymruczał jej do ucha. Wiedział, że w końcu mu ulegnie. Katherine musiała być jego.
-Oświecę cię. Nie podoba-strąciła jego rękę i upiła ze swojej szklanki. Justin zaczął sączyć swojego drinka, kątem oka zerkając na Katherine. Po kilku kolejnych lekko szumiało mu w głowie, ale zdążył zauważyć, że Pierce praktycznie wcale nie piła, a to do niej nie pasowało.
-Idę do łazienki-mruknęła wstając. Przechodząc za Justinem puściła oczko do Thomasa. Justin obserwował jak Katherine odchodziła, przez co nie zauważył, jak narkotyk znalazł się w jego szklance. Był niewyczuwalny w smaku i zapachu. Kiedy Pierce zniknęła mu z pola widzenia, upił spory łyk. Niedługo potem skończył drinka, a kilka chwil potem środek zaczął działać. Obraz zaczął mu się rozmazywać i pomimo tego, że pocierał oczy, ostrość nie wróciła. Zaczęło mu się kręcić w głowie i czuł się jakby w pomieszczeniu było 40 stopni. Wstał z barowego krzesła, a nogi automatycznie się pod nim ugięły. W ostatnim momencie złapał się blatu i próbował ustać. Kierując się do wyjścia nieustannie na kogoś wpadał i dopiero po kilku minutach w jego ciało uderzyło mroźne powietrze. W tym momencie było mu to na rękę, jednak przypływ świeżego tlenu nie otrzeźwił go na tyle, żeby był w stanie zarejestrować co się z nim dzieje. Oparł się ręką o ścianę i wziął kilka głębokich wdechów. 
-Teraz się policzymy, Bieber.
Justin uniósł głowę, słysząc swoje nazwisko. Nie był w stanie zorientować się kim jest osoba przed nim, bo postać pociągnęła go za sobą. Nie potrafił się opierać, więc nie miał szans się bronić. Chwilę potem znaleźli się na tyłach klubu. Było to niewielka ślepa uliczka, słabo oświetlona, w której stało kilka kontenerów na śmieci. Justin potykał się co chwilę, próbując ustalić, gdzie się znajduje. Upadł na ziemię, kiedy czyjaś pięść zderzyła się z jego twarzą. Napastnik od razu usiadł na nim okrakiem i nadal wymierzał mu ciosy. Bieber próbował zasłonić się rękami, ale był na to zbyt słaby. Zdążył tylko zauważyć, że jego napastnikiem był chłopak i miał kręcone włosy.  
-Mike, wystarczy już. Nie chcemy go przecież zabić-usłyszał kobiecy głos. Wydawało mu się, że słyszał już ten głos, ale nie mógł rozpoznać jego właścicielki. 
-Dobra-uniósł ręce w geście obronnym, wstając. -Zaraz wracam-mruknął. Dało się słyszeć jego cichnące z każdą chwilą kroki. Dziewczyna podeszła do leżącego Justina i spojrzała na jego twarz. Z nosa ciekła mu krew, miał już kilka siniaków, jednak na pewno będzie ich więcej. Bieber spod wpół przymkniętych powiek zobaczył jej niewyraźną postać. Ubrana była na czarno, a na twarzy miała kominiarkę.
-Nawet teraz jesteś przystojny-ukucnęła i ręką dotknęła jego policzka. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Zrobił to mimowolnie. Nie czuł bólu, a wszystko docierało do niego w zwolniony tempie.
-Trzymaj-Justin ponownie usłyszał głos chłopaka, który go uderzył. Dziewczyna odwróciła się i odebrała od niego bejsbolowy kij.
-Dzięki. Teraz go podnieś-wskazała na Justina. Chłopa skinął głową i stanął za jego głową. Wsunął dłonie pod jego pachy i uniósł jego niezdolne do ruchu ciało. Dziewczyna spojrzała ze smutkiem na chłopaka. Czy chciała to zrobić? W tym momencie nie była tego taka pewna, ale wiedziała, że musi to zrobić zanim się rozmyśli.
-Przepraszam-mruknęła tak cicho, aby nikt jej nie usłyszał. Może dopadły ją małe wyrzuty sumienia, ale zanim zdążyła się nad tym zastanowić, wymierzyła pierwszy cios w brzuch Justina. Bieber osunął się na ziemię, a Mike ponownie go podniósł. Otrzymał kolejny cios i kiedy tym razem upadł, dziewczyna ruchem ręki powstrzymała chłopaka przed kolejną próbą podniesienia go. 
-Weź to-oddała mu kij. -Daj mi jeszcze chwilę-w odpowiedzi skinął głową i odszedł. Dziewczyna ukucnęła przy Justinie i zlustrowała go wzrokiem. Jak na razie nie czuła się winna i nawet nie chciała się tak czuć. Wmawiała sobie, że na to zasłużył, ale teraz już nie była tego pewna. Jednak musiała dotrzymać obietnicy. Justin leżał na brzuchu, więc bez trudu ściągnęła z niego kurtkę i rozerwała kawałek jego koszulki nad lewą łopatką. Z kieszeni wyciągnęła składany i po tym jak go rozłożyła, przyłożyła ostrze do jego skóry. Wyryła literę K i robiła to tak, aby została mu blizna. I prawdopodobnie zaczęły dopadać ją wyrzuty sumienia, bo przykryła jego ciało kurtką. Mimo wszystko nie chciała, żeby jego organizm się wychłodził, a z temperaturą panującą na zewnątrz nie byłoby to trudne.
Justin próbował utrzymać swoje powieki w górze, ale było to bardzo trudne. Jego powieki robiły się coraz cięższe i zanim opadły na dobre na nożu zauważył inicjały K.P. Jednak wszystko go bolało, więc nie był nawet pewny jak się nazywa. Ostatnie słowa jakie usłyszał, dziewczyna wyszeptała do jego ucha.
-Szczęśliwego Nowego Roku, Justin-potem poczuł jej usta na jego zasinionym policzku. Gdy była tak blisko dotarł do niego zapach wanilii. I dalej nie było już nic.  Dziewczyna wstała, schowała nóż i odeszła. Justin leżał tak kilka minut, ale miał szczęście. Tylne drzwi budynku otworzyły się ze skrzypnięciem i ukazał się w nich Matt. Przetarł pięściami oczy, próbując nie zasnąć. Jednak sen odszedł bardzo szybko, kiedy zobaczył Justina.
-Jasna cholera, jednak to zrobiła!-warknął. Wyciągnął telefon i wezwał pogotowie. Jednak w jego głowie krążyła tylko jedna myśl-nie tak miało być.



____________________
Jak myślicie, kto pobił Justin'a?
Czekam na wasze sugestie.
 Wprowadzam małe zamieszanie, które doprowadzi do czegoś dużo większego.
Dziękuję wam za ponad 8 400 wyświetleń :*

Kocham was <3
Do następnego.
I Pamiętajcie im więcej komentarzy, tym szybciej pojawia się rozdział ;)

2 komentarze:

  1. Mam pieprzone wrażenie, że to ta głupia Jeniffer zrobiła! -.-
    Podpisała się inicjałami "K.P" więc to trochę do niej podobne, bo jest tak tępa..
    O mój Boże, co teraz będzie? Justin pobity, Katherine o niczym nie wie, a na pewno się dowie, no bo to w końcu pewnie ją Justin oskarży :(
    Omg, trzymasz mnie w napięciu, kocham i nienawidzę Cię za to hahahah.
    Jesteś boska dziewczyno. *_* <3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx