25 marca 2014

Twelve: „Punktujesz, Bieber”

Rozdział dodaję z okazji rocznicy koncertu Justina w Polsce. Możecie uwierzyć, że minął już rok. Niestety mnie tam nie było :(
25.03.2013
___________________________________

Justin dość często obserwował Katherine, chciał wiedzieć o niej jak najwięcej. Wiedział, że kiedyś przyda mu się ta wiedza. Z okna zauważył jak Katherine wchodziła do domu. Na jego szczęście nie zamknęła drzwi, więc wybiegł i przeszedł na drugą stronę ulicy. Stanął w progu, a kiedy spojrzał w głąb korytarza, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Pod ścianą stał bukiet, który jej wysłał.
Punktujesz, Bieber-przeleciało mu przez głowę. 
-A ty chłopczyku nie pomyliłeś domów? Przypominam, że mieszkasz po drugiej stronie-posłała mu przesłodzony uśmiech. Musiał się pohamować, chociaż przy Katherine nie było to takie łatwe. Jeszcze żadna dziewczyna nie denerwowała go tak bardzo.
-Wiem, gdzie mieszkam. Wpadłem pogadać-oparł się o framugę drzwi.
-Skoro już przylazłeś. Wchodź-odsunęła się, żeby mógł wejść.
Justin wszedł do środka i od razu rozsiadł się na kanapie w salonie. Chciał ją podenerwować, sam nie wiedział dlaczego, ale lubił to robić. Podobno ślub trzeba wziąć z osobą, którą chce się denerwować do końca życia.
-Nie za wygodnie ci?-stanęła nade nim ze skrzyżowanymi rekami na piersi.
-Wiesz, nie bardzo, ale będzie, jak się przysiądziesz-posłał jej łobuzerski uśmiech.
-Patrz, już biegnę-powiedziała z ironią w głosie. Przewróciła oczami i usiadła po turecku obok niego.
-To czego chcesz?-jej spojrzenie było zimne, bez jakichkolwiek uczuć.
-Chciałem cię przeprosić. To nie tak miało być-pokręcił głową.
-Chyba już to zrobiłeś-wskazała ręką na kwiaty. Justin był lekko zdziwiony, że poszło mu tak łatwo, ale tym lepiej dla niego. 
-Może-wzruszył ramionami-ale chciałem to zrobić osobiście.
-No to zaczynaj.
-W życiu nie uderzyłem żadnej kobiety i nie wiem, co się wtedy stało. Po prostu jesteś cholernie irytująca-Katherine zamrugała kilka razy. 
-Odezwał się aniołek Justin-prychnęła.
-No, skoro tak twierdzisz, to nie będę zaprzeczał -na jego twarzy pojawił się uśmiech.-Wiedziałem, że ci się podobam, Pierce.
-O, to teraz będziesz się do mnie zwracał po nazwisku?-uniosła brew do góry. -Pomarzyć zawsze możesz, Bieber.
-Skoro ty do mnie po nazwisku, to ja do ciebie też. I nie zaprzeczaj, ja to widzę.
-To chyba wzrok ci się psuje. Powinieneś się przebadać.
-Martwisz się o mnie? -uśmiechnął się łobuzersko.
-Ty się z kotem na mózgi zamieniłeś?-zaczęła się śmiać.
-Nie przypominam sobie-położył dwa palce na brodzie, udając, że się zastanawia.-A chcesz sprawdzić?-zaczął się do niej przysuwać, na co Katherine się odsuwała, aż w końcu się na nią położył. Chciała go odepchnąć, ale był zbyt ciężki.
-Złaź ze mnie. Kurwa, leciutki to ty nie jesteś.
-Ale mi tu tak wygodnie-sunął nosem po jej szyi.
-Czy ty jesteś niedorozwinięty?-warknęła.
-Nie sądzę. Pierce, nie udawaj, że ci się nie podoba-wyszczerzył się.
-Złaź ze mnie -wrzasnęła. 
Katherine nie miała pojęcia, skąd się to w niej wzięło, być może to wpływ złości i adrenaliny. Odepchnęła go od siebie. Justin spadł prosto na szklany stolik, który pod jego ciężarem, roztrzaskał się na kawałki. W tym momencie Katherine nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu.
-Bardzo śmieszne-powiedział z ironią, kiedy się podnosił. -Idę stąd, zanim przez ciebie wyląduję w szpitalu-pokazał Katherine język, otrzepał się ze szkła i udał się w stronę wyjścia.
-Odkupujesz mi stolik, Bieber- krzyknęła, zanim wyszedł.
Katherine pokręciła głową z rozbawieniem. Teraz mogła przyznać Megan rację. Justin nie był taki zły i mogłaby go polubić, ale...No właśnie „ale”. Jeżeli myślał, że odpuści mu, bo kupił jej kwiaty i powiedział to banalne słowo „przepraszam”, to się mylił. Pierce nie była osobą, która łatwo wybaczała. Poza tym wiedziała, że kłamał. Jak to mówią, dobry kłamca potrafi poznać, kiedy ktoś kłamie, a tu było to widać. Wcale nie zależało mu na tych „przeprosinach”. Chodziło o coś innego, ale Katherine nie miała pojęcia o co. 
Wstała i poszła do kuchni po szczotkę i worek. Musiała posprzątać ten bałagan. Zebrała szkło i wrzuciła je do worka. Wyniosła go do kosza, który stał na podjeździe. Gdy wyrzucała śmieci, zauważyła Justina na balkonie.
„Czemu on ciągle tam sterczy?”-pomyślała. Wypięła mu język, na co on posłał je buziaka w powietrzu. W odpowiedzi pokazała mu środkowy palec, a on tylko pokręcił z rozbawieniem głową. 
Pierce wróciła do środka i zamknęła drzwi na klucz. I tak nie miała zamiaru wychodzić, a na pewno nie miała ochoty przyjmować gości. Gdy skończyła rozpakowywać zakupy, wzięła się za robienie kolacji. Przygotowała kanapki i herbatę i wróciła do salonu. Włączyła telewizor i zaczęłam konsumować posiłek. 
Dochodziła godzina 18, więc postanowiła położyć się spać. Dzisiaj nie tknęła wódki, której swoją drogą nie miała w domu. Nie chciało się jej wychodzić z domu, a bez alkoholu na pewno będą śniły się jej koszmary. To jak tabletki nasenne dla ludzi, którzy mają problemy z zaśnięciem. Tylko dzięki nim mogą spać i z Katherine było podobnie. Właśnie dlatego piła. Nie robiła tego dla przyjemności. Dla niej był to jedyny sposób na spokojne przespanie nocy. 
Naczynia zostawiła w zlewie i ruszyła na górę. Weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Przebrała się w piżamę i spakowała się do szkoły. Rano nie znosiła się spieszyć, a i tak wiedziała, że zabrakłoby jej czasu na zrobienie tego, nawet jeżeli wstałaby 2 godziny wcześniej. Po prostu czas rano leciał dla niej za szybko. Położyła głowę na poduszce i szczelnie okryła się kołdrą.  Powoli zasypiała, gdy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
-Czego znowu!-warknęła do siebie. Sięgnęła po urządzenie, które wcześniej położyła na nocnej szafce i odblokowała je.

Od Mike: 
Dobranoc, słoneczko <3

-Na pewno się wyśpię, jak mi przeszkadzasz-krzyknęła. Była pewna, że ją usłyszał. Skoro wiedział, że idzie spać, to musiał być gdzieś za oknem. Po chwili dostała kolejnego SMS-a.

Od Mike:
Spokojnie już nie przeszkadzam ;*

-I bardzo dobrze-mruknęła pod nosem. Ułożyła się z powrotem i zasnęła.

***

Była godzina 4 rano, a Katherine nie mogła spać. Koszmary po raz kolejny dały jej się we znaki. Zwlekła się z łóżka i założyła na siebie bluzę. Zeszła do kuchni, zapaliła światło i zaparzyła sobie kawę. Wiedziała, że nie będzie w stanie zasnąć, a w szkole musi być przytomna. Odstawiła kubek z napojem na wyspę i wróciła do pokoju. Zgarnęła laptopa z biurka i wróciła na dół. Usiadła na krześle i odpaliła urządzenie. Przeglądała strony z ubraniami, a potem obejrzała jakiś film. Zamknęła klapę laptopa, kiedy usłyszała dźwięk swojego budzika, dochodzący z jej pokoju. Dźwięk nie był głośny, jednak przy ciszy panującej w domu, Katherine doskonale go słyszała. Powolnym krokiem udała się do łazienki, uprzednio wyłączając budzik. Wzięła szybki prysznic i wytarła ciało puchowym ręcznikiem. Wysuszyła włosy i przeszła do garderoby. Wzięła czystą bieliznę i wybrała strój na dzisiejszy dzień, na który składały się jasne jeansy i niebieska koszula w kratę. Wróciła do łazienki i ubrała się. Nałożyła lekki makijaż, umyła zęby, popryskała się ulubionymi perfumami o zapachu wanilii, a włosy zaplotła w warkocz i zeszła na dół, przy okazji zabierając torbę. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 7.20, więc miała jeszcze czas na zjedzenie śniadania. Wyjęła jogurt z lodówki i zaczęła powoli go konsumować. Dochodziła godzina 7.45, kiedy dostała SMS-a.

Od Megan: 
Czekam na ciebie pod szkołą. Pośpiesz się!!

Katherine przewróciła oczami, zablokowała ekran telefonu i wsunęła go do kieszeni. Do torby wsadziła portfel i zwinęła klucze z komody. Wyszła na zewnątrz i zamknęła drzwi na klucz. Przeszła do garażu, odpaliła samochód i ruszyła w kierunku szkoły. Auto zostawiła na parkingu, tuż obok samochodu Johnson. 
-No nareszcie- Megan sapnęła na widok Katherine.
-Megy, jakaś ty milutka od rana-posłała jej przesłodzony uśmiech.
-Kathy, ty jesteś taka sama-puściła jej oczko. 
W tym samym czasie przyjechał Bieber. Ryku silnika jego sportowego samochodu nie dało się nie usłyszeć. Ustawił auto obok auta Katherine i wysiadł. Przeczesał włosy palcami i zarzucił plecak na jedno ramię. Kiedy tylko zauważył dziewczyny, od razu ruszył w ich kierunku.
-Hej-przywitał się z Megan buziakiem w policzek. Katherine w tym czasie zlustrowała jego twarz, wyglądał dobrze, nawet z siniakami.
-A Katherine to co, pies? Przywitaj się z nią.
Justin uśmiechnął się łobuzersko i przybliżył się do Katherine.
-Widzę cię i wystarczy-wystawiła dłoń przed siebie, zatrzymując go.
-Matko, jaka zła. Odkupię ci ten stolik-podniósł ręce w geście poddania, na co Katherine zaczęła się śmiać.
-Jaki stolik?-Johnson patrzyła to na Katherine to na Justina, oczekując odpowiedzi.
-Nie ważne- Pierce machnęła lekceważąco ręką.
-Chodźcie, idziemy do szkoły- Megan zrobiła kilka kroków. Nagle zatrzymała się i obróciła w ich stronę. - A gdzie Louis?
Megan sama nie wiedziała dlaczego o niego pyta. Widocznie gdzieś w środku chciała go zobaczyć, chociaż nie dopuszczała tego do siebie. Nie chciała się wiązać, tego była pewna. Więc dlaczego o nim pomyślała? W pewnym sensie porównywała go do Justina, który przystawiał się do prawie każdej dziewczyny, a kiedy zaczynał z którąś tańczyć, zaraz potem lądował razem z nią w jednej z kabin w łazience. W końcu Louis spędzał mnóstwo czasu z Bieberem, a mimo to nie dobierał się do niej. 
-Zaspał, a ty mówiłaś, że to ja zawsze się spóźniam-wypiął język w stronę Megan.
-Bo zawsze się spóźniasz-powtórzyła jego gest. W tym momencie Katherine zauważyła szatyna, który zmierzał w ich stronę. Justin przedstawił sobie Louisa i Katherine i cała czwórka ruszyła w stronę budynku. Louis pociągnął Justina za ramię i przytrzymał go chwilę, żeby dziewczyny nie mogły ich słyszeć.
-Masz gust, Bieber, ale ona na ciebie nie poleci. Już teraz możemy stwierdzić, że wygrałem.
-Chciałbyś. Ona będzie moja, zobaczysz-warknął i skierował się w stronę klasy, w której miał mieć lekcje. Zaraz potem obok niego pojawił się Tomlinson. Zanim weszli do sali, jeszcze na korytarzu, Bieber pociągnął Katherine za rękę. Stanęła z nim twarzą w twarz, kiedy Megan poszła z Louisem i nawet tego nie zauważyła. Nachylił się i, tuż przy jej uchu, szepnął:
-Ślicznie wyglądasz-odchodząc, odwrócił się i puścił jej oczko. 
-Co to do cholery miało być?-warknęła do siebie.  Katherine nie miała czasu myśleć, o co mu chodziło. W sumie nie chciała tego wiedzieć. Od kiedy go zobaczyła, wiedziała z kim ma do czynienia, a ona na pewno nie zamierzała stać się jego kolejną zabawką. Zamiast do sali, Katherine udała się do szafki po książki. Wczoraj odkryła, że szafka obok należała do Justina. Wyczuj sarkazm odnośnie jej radości z tego powodu. Natomiast Johnson miała szafkę obok Louisa. Widziała, że do siebie pasują i zamierzała im to uświadomić. Poza tym wystarczyło spojrzeć jak Louis patrzył na Megan i wszystko było jasne. Wyciągnęła książkę do angielskiego. 
Szła opuszczonym korytarzem, bo jej szafka znajdowała się w najdalszej części szkoły, co oznacza, że jest tam prawie pusto. Głownie z powodu Megan, Justina i Louisa. Z tego co Pierce zdążyła zauważyć, reszta uczniów schodziła im z drogi. Wiedziała, że Megan ma powiązania z właścicielem klubu „Hell”, co od razu każdemu dawało do myślenia. Ale co z Louisem i Justinem? Jaki sekret skrywają? Katherine zatrzymała się kiedy przed nią stanęła dziewczyna ubrana w sukienkę bez ramiączek w kwiaty, sięgającą do połowy ud, i baleriny. Była mniej więcej wzrostu Katherine i miała ciemne blond włosy. Spojrzała na Katherine z mordem w oczach i gdyby wzrok mógł zabijać, Pierce już dawno byłaby martwa.



~~~~~~~~~~
Jak myślicie kim jest ta tajemnicza dziewczyna?
No no zaczyna się dziać między Kath a Justinem hihi
Co zrobi Katherine z zemsty za pobicie?
Jestem ciekawa waszych pomysłów :)
Mam nadzieję, że się podobało
Dziękuję każdemu za czytanie tych moich wypocin
Do następnego XX 

2 komentarze:

  1. OMFG ŚWIETNY ROZDZIAŁ XX ;)
    zaciekawiła mnie ta dziewczyna ale nie wiem kim ona może być..
    zemsta będzie słodka już to widzę xxKatherine da Justinowi nauczkę hihi ;)
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaa czakam na następny ;)) Kim ona może być :0 A zemsta Kath hhahahaha :DD

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx