9 marca 2014

Eight: Przypadek?

Justin cieszył się, że trafił na moment, kiedy Katherine wychodziła z domu razem z Megan. Co prawda obracała się kilka razy podczas drogi, ale go nie zauważyła. Nie zwróciła uwagi też na to, jak blisko nich siedział, dzięki czemu doskonale słyszał każde ich słowo. Przez co nie musiał się męczyć w poszukiwaniu informacji, bo wiedział już wszystko, a przynajmniej wtedy mu się tak wydawało. W tym momencie Katherine patrzyła na Justina jak na kosmitę.
-Jeszcze ciebie mi tu do szczęścia brakuje-jej głos ociekał jadem.
Megan popatrzyła na Pierce ze zdezorientowaniem. Twarz Katherine przestała wyrażać jakiekolwiek emocje. Nawet jej oczy wydawały się martwe i to dosłownie.
-Okej. Może mi ktoś wyjaśni, o co chodzi?-zapytała.
-Spotkaliśmy się...-Justin jednak nie miał możliwości dokończyć, bo Pierce mu przerwała. Bieber zaczął się już gubić. W tym momencie cholernie go irytowała, ale przez to pociągała go jeszcze bardziej.
-Skończ. Powiedzmy, że miałam pecha i musiałam wpaść na tego tutaj-na jej twarzy pojawił się grymas.
-Tylko nie „tego”!-warknął.
-Daruj sobie-syknęła w stronę Justina. -Sorry Megan, ale nie mam ochoty siedzieć w jednym pomieszczeniu z tym palantem. Wybacz, wracam do domu- wstała i opuściła pizzerię.
-Justin, możesz mi do cholery powiedzieć, co się dzieje?-Megan nie była zadowolona.

Katherine, po wyjściu z pizzerii, wracała pieszo. Ciepły wiaterek muskał jej twarz. Co chwilę zaciskała dłonie w pięści. Nie mogła uwierzyć, że też akurat on musiał tam być, a wieczór miał być zupełnie inny. Ale Katherine przyzwyczaiła się do tego, że w jej życiu nic, nigdy się nie układa. Kiedy doszła do swojego domu, z torebki wyciągnęła klucze i otworzyła drzwi. Weszła do środka i ponownie je zamknęła. W trakcie drogi do domu trochę się uspokoiła i teraz postanowiła wysłać SMS-a z przeprosinami do Megan. Wiedziała, że nie zachowała się fair w stosunku do niej i nawet to, że to coś tam się zjawiło jej nie usprawiedliwiało. Katherine po prostu zawsze działała pod wpływem emocji i wtedy nigdy nie myślała logicznie. Zdjęła buty i idąc do swojego pokoju,wyciągnęła z torby iPhone'a i napisała wiadomość.

Do Megan:
Megan, strasznie przepraszam. Wiem, że głupio się zachowałam. Sorry, że tak wyszło, obiecuję, że kiedyś wyjaśnię ci o co chodzi.

Torebkę i telefon zostawiła na nocnej szafce w jej pokoju i weszła do łazienki. Musiała wziąć prysznic, żeby się odstresować. Odkręciła wodę i wskoczyła pod prysznic, wcześniej zdejmując ubrania. Ciepłe krople spływały po jej ciele, na co jej mięśnie zaczęły się rozluźniać. Wtarła w ciało waniliowy żel pod prysznic, a włosy umyła szamponem o takim samym zapachu. Spłukała ciało i zakręciła wodę. Postawiła stopy na kafelkach i owinęła się ręcznikiem. Przeszła do garderoby i wyjęła bieliznę oraz piżamę, która składała się z krótkich dresowych spodenek i luźnej koszulki. Wróciła do łazienki i dokładnie się wytarła. Założyła na siebie ubrania i delikatnie wysuszyła włosy. Przeczesała je dłonią, nadal były wilgotne, ale nie kapała z nich woda. Wróciła do pokoju i zerknęła na zegarek. Była godzina 22. Katherine nie chciała iść spać, była zbyt zdenerwowana by zasnąć. Miała tak od zawsze, denerwowała się bardzo szybko, a potem przez długi czas nie mogła się uspokoić. W tym momencie potrzebowała kogoś, kto poprawiłby jej humor i tylko jedna osoba przyszła jej na myśl. Chwyciła telefon i pośpiesznie wystukała treść wiadomości.

Do Mike: 
Wpadnij do mnie, proszę. Potrzebuję się z kimś napić :(

Wysłała SMS-a, a po dwóch minutach usłyszała dzwonek do drzwi. Zbiegła na dół i otworzyła drzwi. Gdy zobaczyła go w drzwiach, natychmiast rzuciła się mu na szyję. 
-Jakie miłe powitanie. Jak tak ma być to będę tu wpadał codziennie- zaśmiał się, odwzajemniając uścisk. Odsunęła się od niego i wpuściła go do środka. Katherine zlustrowała go wzrokiem- zwykłe jeansy i czarna koszulka. 
-Słoneczko, gapisz się na mnie-Mike uśmiechnął się w jej stronę. 
-Nie schlebiaj sobie-przewróciła oczami. 
-Ty też wyglądasz cholernie...
-Nawet nie próbuj kończyć-zmroziła go wzrokiem. Pokręcił głową z rozbawieniem i ściągnął buty, żeby zaraz potem przejść razem z Katherine do salonu. Mike usiadł na kanapie, a Pierce wyciągnęła  butelkę wódki z barku. 
-Powiesz mi, co się dzieje?- zapytał. 
-Powiedzmy, że mam pecha i ciągle wpadam na dupków-wzruszyła ramionami. Mike oczywiście nie mógł odmówić sobie komentarza.
-Wkurzona Kathy oznacza kłopoty- z jego ust wydobył się śmiech, za co oberwał w ramię.
-Kobieto, spokojnie tylko żartuję i nie musisz mnie bić tak mocno-zrobił minę szczeniaczka, pocierając miejsce, w które został uderzony.
-Musisz komentować?
-Dobra, już nic nie mówię, ale serio nie bij mnie więcej, bo to boli. Panuj nad sobą- Katherine pokręciła głową z rozbawieniem. Dokładnie to samo mówił jej Briana. Pierce bardzo dobrze pamiętała momenty, kiedy Brian zachowywał dystans, żeby Katherine nie wyładowała złości na nim.
-Masz na myśli tego chłopaka z pizzerii, tak?-w odpowiedzi skinęła głową. -Nazywa się Justin Bieber, ma 19 lat i mieszka naprzeciwko. Lepiej się z nim nie zadawaj.
-Nie przypominam sobie, żebyś został moją matką. Poza tym nie mam zamiaru, nie znoszę go. Jest cholernie irytujący.
-Bo nią nie jestem. Jestem trochę za młody na twoją mamusię- wyszczerzył się, co automatycznie wywołało u Katherine napad śmiechu. Kiedy się opanowała, dotarło do niej co dokładnie powiedział Mike.
-Przepraszam, gdzie on mieszka?
-Po drugiej stronie ulicy.
-Błagam, powiedz, że żartujesz-Katherine zacisnęła dłonie w pięści. Nie dość, że irytował ją jak nikt na świecie to jeszcze będzie musiała widywać go codziennie. 
-Chciałbym.
-Ja pierdolę-nerwowo przeczesała włosy palcami. -To chyba musi być jakaś klątwa-pokręciła głową. -A możesz mi powiedzieć, skąd ty to wiesz?
-Nie-uciął. Katherine przewróciła oczami. Zawsze to samo. Chwyciła butelkę ze stolika, odkręciła i pociągnęła kilka łyków. Mike odebrał jej przedmiot i zrobił dokładnie to samo. Niedługo potem śmiali się nawet z tego co w ogóle nie było śmieszne. Jedna butelka zamieniła się w drugą i tak dalej. Katherine nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła.
Obudziła się w swoim łóżku. Przetarła oczy i rozejrzała się po pokoju. Mike'a tu nie było. Głowa bolała ją niemiłosiernie i cholernie chciało jej się pić. Przyłożyła palce do skroni i zaczęła wykonywać okrężne ruchy, jednak to wcale nie pomogło. Zwlekła się z łóżka i zeszła do kuchni. Tam znalazła przyczepioną do lodówki kartkę.

Kathy, na następny raz nie pij tyle, bo potem mam problemy w doprowadzeniu cię do łóżka. 
całuję Mike :*

Zaśmiała się, kiedy wyobraziła sobie, jak Mike prowadzi ją, kompletnie pijaną, do pokoju . Postanowiła zatrzymać sobie tą kartkę, przynajmniej będzie poprawiała jej humor. Wypiła kilka szklanek wody, połknęła tabletki przeciwbólowe i udała się do swojego pokoju. Weszła do garderoby i wybrała strój na dzisiejszy dzień-szare dresy i luźny T-shirt. Chciała dzisiaj pobiegać, zrobić cokolwiek, żeby tylko nie siedzieć w domu. Wzięła telefon z szafki i sprawdziła godzinę. Kiedy spojrzała na datę, uświadomiła sobie, że jutro zaczyna się nowy rok szkolny, a to nie cieszyło Katherine. Związała włosy w kucyk, umyła zęby, schowała iPhone'a do kieszeni i wróciła do kuchni. Wyciągnęła jogurt z lodówki i usiadła na krześle barowym przy wyspie. Gdy skończyła jeść, wyrzuciła puste opakowanie do kosza. Szybko pobiegła na górę po słuchawki i zbiegła z powrotem na dół. Zabrała z komody klucze i wyszła z domu. Po drugiej stronie ulicy dostrzegła człowieka, który właśnie wychodził z domu. Wypuściła ze świstem powietrze, przypominając sobie, że właśnie tam mieszka Justin i to jego teraz widzi. Wsadziła słuchawki w uszy i starając się nie zwracać na niego uwagi, ruszyła w stronę pobliskiego parku. 
Biegała jakieś pół godziny, co teoretycznie rzecz biorąc nie jest ogromnym wysiłkiem, ale w tym momencie dla niej było to jak przebiegnięcie maratonu. Nie biegała od bardzo dawna z powodu pobytu w szpitalu, a kac dokładał swoje. Usiadła na jednej z ławek i odchyliła głowę do tyłu, starając się unormować oddech. 
-Ciekawe dla kogo się tak starasz-usłyszała zachrypnięty głos nad sobą. Otworzyła oczy i zobaczyła Justina. To wystarczyło, żeby Katherine zaczęła mordować go w myślach.
-Przesuń się, bo zasłaniasz mi słońce. I na pewno nie dla ciebie-wyspała po chwili.
-Nie oszukuj się, kochanie- usiadł obok niej i rozłożył się na ławce, starając się zając jak największą powierzchnię.
-Wygodnie ci?- wstała i stanęła nad nim, krzyżując ramiona na piersi.
-Bardzo. Chcesz się przyłączyć?-poklepał się po udzie, dając jej tym samym znak, żeby usiadła mu na kolanach. Przy okazji wyszczerzył się, jakby przed chwilą wygrał w totolotka.
-W twoich snach- prychnęła. Katherine nie miała zamiaru przebywać w jego obecności ani chwili dłużej. Odwróciła się i zaczęła biec truchtem, bo nie miała siły biec szybciej, w kierunku jej domu. Długo nie nacieszyła się spokojem, bo chwilę potem obok niej pojawił się Bieber.
-Spokojnie, kochanie. Nie uciekaj tak szybko-posłał jej łobuzerski uśmiech.
-Odwal się-warknęła. Naprawdę zaczynał działać jej na nerwy.
-A co jeżeli nie chcę?-Katherine zatrzymała się, a on zrobił to samo.
-Czy ja mówię po chińsku? Odpieprz się ode mnie-spojrzała na niego z mordem w oczach, a zaraz potem ruszyła dalej. Na szczęście Justin już za nią nie biegł. Kiedy Katherine dotarła do domu, od razu skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w leginsy i czarną bokserkę z koronką na plecach i zeszła do kuchni. Zaczęła grzebać w lodówce, żeby znaleźć jakiś jogurt albo coś co mogłaby zjeść na szybko, ale na marne. Wtedy do jej uszu dotarł dźwięk  przychodzącej wiadomości. Chwyciła telefon i odblokowała ekran. SMS był od Mike'a.

Od Mike: 
Nie przemęczaj się tak. Za 5 minut wpadam do ciebie z obiadem:)

Katherine czuła się dziwnie z myślą, że Evans obserwuje każdy jej ruch. Co prawda był jej przyjacielem, traktowała go jak brata, ale czasami świadomość bycia obserwowaną ją przerażała. Mike zjawił się punktualnie jak zawsze. Katherine spędziła z nim całe popołudnie, jedząc spaghetti, które przywiózł. Kiedy Mike wyszedł, Pierce dostała kolejną wiadomość. 

Od Megan:
Zabieram cię na imprezę. Nie przyjmuję odmowy! Musimy się zabawić zanim zacznie się szkoła :) 

Na twarzy Katherine pojawił się delikatny uśmiech. Od razu skierowała się na górę, żeby się przygotować.



2 komentarze:

  1. omg super rooozdzial xx
    sjshskdhakajaha czekam na nastepny x
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx