Justin dostał właśnie informacje od Louisa, jednak nie było tam tego, co go interesowało. Oprócz danych osobowych i podstawowych informacji nie znajdowało się tam to, co bardzo chciał wiedzieć. Szczególnie interesował go moment, w którym Pierce zniknęła na dwa lata. Jedyna wzmianka, którą tam znalazł to to, że przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Z tego co powiedział mu Louis reszta informacji była zastrzeżona i nie było możliwości się do nich dostać. Widocznie ktoś chciał za wszelką cenę chronić Katherine. Justin był cholernie ciekawy dlaczego tam trafiła, ale jeżeli Louis nie mógł dostać się do tych danych, to nie ma możliwości, żeby poznał powód jej pobytu tam. Właśnie wtedy przypomniał sobie o zdjęciach jej pamiętnika, które zrobił.Wyglądało na to, że to jedyny sposób, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Wyciągnął telefon z kieszeni i wszedł w galerię. Powoli czytał wszystko, ale nawet to mu nie pomogło.
"Znowu to samo. Nie daję już rady. Mam wszystkiego dość. Gdyby nie Mike to byłby koniec. Czemu nie pozwoliłeś mi zginąć, kiedy była okazja?"
"Każdego dnia umieram powoli. Jedyna rzecz, która trzyma mnie przy życiu to zemsta. Znajdę ich przysięgam"
"Nareszcie mi się poprawia, jest lepiej. Już niedługo zapomnę o wszystkim."
„Nie, jednak nie mogę. Nie potrafię. Chcę po prostu zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.”
Czytał to kilkanaście razy i ciągle nic. Nigdzie nie wspominała wprost dlaczego się tam znalazła. Były tam opisy prawie każdego dnia jej pobytu w szpitalu, rozmów z psychologami i jej myśli. W niektórych momentach się uśmiechał. Nie spodziewał się, że jest zdolna do takich rzeczy. Katherine wielokrotnie łamała regulamin i demolowała swój pokój, a nawet znalazła dostęp do alkoholu. Pierce zaczynała intrygować go coraz bardziej, bo przecież wyglądała całkiem niepozornie i gdyby nie fioletowe włosy, nie wyróżniałaby się z tłumu. W normalnej sytuacji powinna była zostać przeniesiona do innego ośrodka albo trafić na inny oddział, w którym byłaby lepiej pilnowana, a to się nie stało. Widocznie ktoś bardzo się o nią troszczył i musiała to być bardzo wpływowa osoba. Tylko kto?
-Cholera,tak niczego się nie dowiem!-rzucił telefon na kanapę. Teraz jedynym sposobem, żeby czegoś się o niej dowiedzieć, było śledzenie jej.
Kiedy Katherine się obudziła i spojrzałam na ekran swojego telefonu, była godzina 17. Podniosła się do pozycji siedzącej i otworzyła pierwszą, z dwóch wiadomości, którą dostała od Megan.
Od Megan:
Hej :) Może spotkamy się dzisiaj? Ty wybierasz miejsce.
Zaraz potem otworzyła drugą.
Od Megan:
Żyjesz? Odezwij się!!
Przewróciła oczami i szybko wystukała odpowiedź.
Do Megan:
Jasne :) O której? Może pizzeria?
To było pierwsze miejsce, jakie przyszło jej na myśl. Poza tym bardzo dawno nie jadła pizzy. Chwilę po tym jak wysłała jej SMS-a, dostała odpowiedź.
Od Megan:
Okej. Za 20 minut jestem u ciebie :)
Do Megan:
Czekam :)
Katherine leniwie zwlekł się z łóżka i udał się w stronę łazienki. Tak naprawdę sen niewiele jej pomógł, ale mimo to lubiła spać. Był to jedyny czas w ciągu dnia, kiedy nie czuła niczego i miała spokój od własnych myśli, którego tak bardzo potrzebowała. Uśmiechnęła się ironicznie, kiedy spojrzała w lustro. Katherine nie znosiła patrzeć w lustro, bo właśnie wtedy wiele razy pytała samą siebie co ze sobą zrobiła, a zaraz potem wybuchała histerycznym śmiechem. Rozczesał włosy i związał je w wysokiego kucyka. Poprawiła swój makijaż i przyjrzała się swoim ubraniom. Nie wyglądały tragicznie, więc nie widziała sensu w przebieraniu się. Wróciła do pokoju i spojrzała na zegarek w telefonie, który wskazywał, że zostało jej jeszcze 15 minut, więc zeszła na dół. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Akurat leciały wiadomości. Podawali informacje o, kolejnym już, zabójstwie w okolicach Stratford. Cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy. Co prawda nie miała ochoty tego oglądać, jednak była ciekawa kim był sprawca. Zaczęła przerzucać po kolei kanały, próbując zabić wolno mijający czas.
W momencie, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, wyłączyła odbiornik. Podniosła się z kanapy i udała się w stronę drzwi. W progu stała Megan. Pierce przywitała się z nią, zgarnęła torebkę, w której miała portfel i klucze i wyszła z domu, zamykając drzwi na klucz. Chciała już iść do garażu, ale powstrzymała ją Megan. Stwierdziła, że to nie ma sensu, bo mogą skorzystać z jej auta. Obie zajęły miejsca w srebrnym kabriolecie, a już po kilku minutach były na miejscu. Katherine miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje, ale winę zrzuciła na jej zbyt bujną wyobraźnię. Johnson zaparkowała samochód na parkingu, wysiadły i weszły do budynku. Pierce od razu poczuła przyjemny zapach pizzy. Sama pizzeria była niedużym lokalem w brązowym kolorze. Obie zajęły miejsca w rogu pomieszczenia i złożyły zamówienie. Katherine cały ten czas próbowała zignorować to dziwne uczucie bycia obserwowaną.
-Katherine, słuchasz mnie?-Megan machała ręką tuż przy jej twarzy.
-Sorry, zamyśliłam się.
-Może opowiesz mi coś o sobie?
-Co chcesz wiedzieć?-Katherine starała się, żeby jej głos brzmiał naturalnie. Nie znosiła mówić o sobie, bo niby co miałaby powiedzieć? Pobyt w psychiatryku nie jest czymś, czym można się chwalić.
-Najlepiej wszystko-zaśmiała się.
-Pochodzę z L.A. Przeprowadziłam się tutaj ponad dwa lata temu, ponieważ mój tata dostał propozycję pracy. Mieszkam z ciotką, ale teraz jej nie ma.
-A gdzie twoi rodzice? Masz chłopaka?-pytania wylatywały z ust Megan z prędkością kosmicznej rakiety.
-Nie żyją- Pierce starała się, żeby w jej głosie nie było słychać smutku albo bólu.
-Przykro mi. A twój chłopak? Znaczy, miałaś chłopaka?-zapytała niepewnie.
-Miałam. Też nie żyje-mruknęła. Megan nie miała pojęcia co ma powiedzieć. Zazwyczaj ludzie mówią te oklepane słowa „przykro mi”, ale nie mają tego na myśli, bo niby dlaczego miałoby być im przykro? Współczują, litują się, ale na pewno nie jest im przykro.
-No to może ja powiem ci coś o sobie, co?-Megan próbowała zmienić temat, żeby uniknąć niezręcznej ciszy.
-Okej-przytaknęła.
-No to zaczynam- uśmiechnęła się.-Tylko nie oceniaj mnie tak od razu, okej?
-Nie będę.
-Mieszkam tu od urodzenia. Wychowuje mnie babcia, bo moi rodzice ... Powiedzmy, że mnie zostawili-Katherine spojrzała na nią wzrokiem, który mówił, że ma kontynuować.
-Kiedy byłam mała, zostawili mnie pod opieką babci i wyjechali pod pretekstem znalezienia pracy. Od tamtej pory ślad po nich zaginął. Nawet nie mieli odwagi się do mnie odezwać, ale to nie jest ważne-machnęła lekceważąco ręką. -Kilka lat temu zaczęłam ćpać, uzależniłam się i w końcu straciłam nad tym kontrolę. W końcu wylądowałam na odwyku, z którego nie dawno wróciłam.
-Czemu zaczęłaś?-Katherine zaczęła uważniej przyglądać się Megan. Dziewczyna na pierwszy rzut oka nie wyglądała na osobę uzależnioną, ani na taką, która ma cokolwiek wspólnego z narkotykami.
-Przez mojego byłego. On mnie w to wkręcił.
-Dupek- Megan zaśmiała się na słowa Katherine. W tym momencie na stole pojawiło się, złożone wcześniej, ich zamówienie. Katherine włożyła do ust pierwszy kawałek i dosłownie się rozpłynęła.
-Trzy miesiące po przeprowadzce moi rodzice zginęli w wypadku- Megan spojrzała ze zdziwieniem na Katherine. Nie spodziewała się, że dziewczyna zacznie mówić, a ona tego nie oczekiwała.
-Załamałam się, ale miałam ciotkę i Briana. Powoli zaczęłam stawać na nogi, a wtedy Brian zginął w wypadku.
Megan nie chciała jej przerywać. Katherine na początku nie miała zamiaru mówić czegokolwiek obcej osobie, ale po tym co powiedziała jej Megan, Pierce zmieniła zdanie. Johnson nie była już dla niej obcą osobą, ona prawdopodobnie może ją zrozumieć.
-Jechałam wtedy razem z nim. Ja przeżyłam i trafiłam do szpitala. Przeleżałam w śpiączce kilka tygodni. Gdy się obudziłam i dowiedziałam się prawdy... -urwała. Nawet nie potrafiła opisać słowami tego, jak się czuła, kiedy dowiedziała się o śmierci Briana. -Lekarze powiedzieli, że cudem uniknęłam śmierci. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, bo niby dlaczego ja przeżyłam a on nie? Jego matka ciągle wini mnie za jego śmierć. Nie było łatwo, miałam tego serdecznie dość i próbowałam się zabić...Ciotka nie wiedziała co robić, więc wylądowałam w psychiatryku-Katherine przez cały ten czas nerwowo bawiła się swoimi palcami i nawet nie patrzyła na Megan.
-O kurwa-Johnson zakryła usta dłonią. -Katherine, ja...
-Jest okej- Pierce przerwała jej. Nie chciała, żeby Megan męczyła się z doborem słów, które dla niej raczej nie miały znaczenia. -Zmieńmy temat-uśmiechnęła się delikatnie. Kłamała w żywe oczy, w rzeczywistości z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia płaczem. Zaczęły rozmawiać, jedząc. Pierce opowiedziała jej jak to na jej 18 urodziny pielęgniarki, jako prezent urodzinowy, zaproponowały jej zmianę fryzury. W pewnym momencie Katherine zaczęła się uśmiechać, tylko tym razem prawdziwie. Świetnie dogadywała się z Megan, rozumiały się w zasadzie bez słów, co było trochę dziwne, bo przecież poznały się dzisiaj. Na koniec dziewczyny złożyły przysięgę przyjaźni. Katherine była trochę zdziwiona, ale w końcu to był pomysł Megan.
Katherine właśnie śmiała się z jakiejś historii, którą opowiadała jej Johnson, kiedy do ich stolika podszedł chłopak.
-Hej, Megy.- uśmiechnął się.
-O, hej. A co ty tu robisz?- na jej twarzy malowało się zdziwienie. -O matko, może to potem. Powinnam najpierw ci kogoś przedstawić. Poznaj Katherine-wskazała ręką na Pierce. Katherine uniosła wzrok i nie mogła uwierzyć w to, kogo zobaczyła. Myślała, że ma halucynacje. To był on!
Ja wiem, ja wiem!!! gsgsgshsjd TO JUSTIN GSHSHFJSGSHS TO JUSTIN GDJDKDJSHJSJ
OdpowiedzUsuńhahahaha ja zgadlam, ja zgadlam ;)
/@justin_ma_swag
Super blog ;3
OdpowiedzUsuń