-Możesz, z łaski swojej, zostawić Justina w spokoju?-wysyczała w jej stronę. Katherine spojrzała na nią ze zdziwieniem, jednocześnie powstrzymując się od śmiechu.
-Słucham?
-Ogłuchłaś?! Masz zostawić go w spokoju!
-Jesteś jego niańką?-Pierce skrzyżowała ręce na piersi.
-Posłuchaj mnie uważnie. Justin jest mój i jeżeli jeszcze raz zobaczę cię w jego pobliżu to...-Katherine nie pozwoliła jej dokończyć.
-To co? Będę robiła co będę chciała i nie zauważyłam, żeby Bieber był podpisany-złośliwy uśmieszek pojawił się na jej twarzy.
-Za kogo ty się masz, szmato?-dziewczyna zaciskała dłonie w pięści, a złość się z niej wylewała.
-Wychodzi na to, że za kogoś lepszego, kochana. Ja nie muszę się za nim uganiać-z udawanym zainteresowaniem zaczęła przyglądać się swoim, pomalowanym na czarno, paznokciom.
-Uważaj, co mówisz. Nie wiesz z kim zadzierasz.
-Domyślam się, że z największą dziwką w tej szkole-wzruszyła ramionami.
Szczęka Katherine zacisnęła się z taką siłą, że kości o mało nie przebiły jej skóry, kiedy poczuła pieczenie na policzku.
-A to żebyś zapamiętała, że on jest mój-Jennifer wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo. Odwróciła się i zaczęła odchodzić. Katherine upuściła książkę na podłogę i szybkim krokiem zbliżyła się do dziewczyny. Korzystając z okazji, że ta się nie odwróciła, chwyciła ją za nadgarstek i wykręciła jej rękę.
-Teraz, kochaniutka, powiem ci jedno. Mam nadzieję, że przyjmiesz to do wiadomości, bo nie lubię się powtarzać-wysyczała w jej stronę. Puściła jej rękę, na co dziewczyna odwróciła się w jej stronę i zaczęła pocierać miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą ściskała ją dłoń Pierce. Katherine bez zastanowienia wymierzyła jej cios pięścią w twarz. Jennifer wydała z siebie cichy pisk, a jej twarz obróciła się w drugą stronę. Przyłożyła dłoń do nosa, z którego ciekła krew, a po jej policzku spłynęło kilka łez. Zaraz potem zaczęła krzyczeć, ale Katherine bardzo szybko zatkała jej usta dłonią. Pociągnęła ją za włosy, a kiedy ich twarze znalazły się blisko siebie, zwróciła się do niej w taki sposób, że ciarki przechodziły po plecach.
-Mam nadzieję, że zapamiętasz. Mi się nie rozkazuje, kochana. Tak dla twojej wiadomości to on łazi za mną, a nie ja za nim. Piśnij choć słówko, a przysięgam, że nie będę już taka miła.
Katherine puściła Jennifer, na co ta podparła się ręką o jedną z szafek. Katherine podniosła książkę z podłogi i włożyła ją do torby. Wytarła rękę, na której znajdowała się krew Jennifer i odchodząc, puściła jej oczko. Po drodze do sali Katherine zastanawiała się jak taka ładna dziewczyna zadaje się z kimś takim jak Bieber. Musiała być cholernie naiwna, jeżeli myślała, że on jest jej.
Justin szedł korytarzem, kiedy z łazienki wyszła Jennifer, trzymając zakrwawioną chusteczkę przy nosie. Zatrzymał ją, nie dlatego, że się o nią martwił, raczej ze zwykłej ciekawości, ale Benson nie chciała mu nic powiedzieć.
-To sprawa między mną a nią-warknęła, wyrywając się z jego uścisku.
-Nią?-Jennifer zamarła na moment.
-Nie ważne-mruknęła. -Sama zajmę się tą fioletową szmatą. Nie potrzebuję twojej pomocy-odwróciła się i zniknęła gdzieś na schodach. Justin przez moment kręcił głową z rozbawieniem. Akurat ten kolor kojarzył mu się tylko z Katherine. Swoją drogą nigdy nie pomyślałby, że Pierce jest w stanie kogoś pobić. Jednak zaraz potem rozbawienie ustąpiło miejsca złości. Jeżeli Katherine wpakuje się w kłopoty to będzie mu trudniej się do niej zbliżyć.
-Kurwa-warknął do siebie. Wiedział, że Benson jej nie odpuści. Za mniejsze rzeczy sprowadzała na ludzi kłopoty. Zaczął się zastanawiać co zrobiła Jennifer, że wkurzyła Katherine do tego stopnia, ale nic nie przyszło mu do głowy, przecież wcześniej się nie znały. Ruszył korytarzem, musiał znaleźć Katherine i to jak najszybciej.
Pierce kierowała się w stronę stołówki, kiedy ktoś pociągnął ją z tyłu za rękę. Nie zdążyła się zorientować, kiedy została wepchnięta do małego, ciemnego pomieszczenia, w którym pachniało środkami do dezynfekcji. Kiedy światło z pojedynczej żarówki, wiszącej na suficie, rozbłysło, na twarzy Katherine pojawił się grymas, gdy przed sobą zobaczyła Justina.
-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz, co?-Bieber wręcz kipiał ze złości.
-A co ja takiego robię?-spojrzała na niego zdziwiona.
-Nie zgrywaj idiotki, Pierce. Pobiłaś Jennifer.
-Już się poskarżyła?-prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Nie wkurwiaj mnie!-warknął. -Chcesz się wpakować w kłopoty?!
-Nie musisz się o mnie troszczyć. Poza tym ta twoja dziwka sobie na to zasłużyła.
Justin wpatrywał się w nią jeszcze kilka chwil, a zaraz potem na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Widzę, że jesteś zazdrosna.
Katherine przez moment zastanawiała się, czy z nim wszystko jest w porządku.
-Nie mam o kogo-wzruszyła ramionami.
-Pobiłaś się o mnie, kochanie?-przysunął się do niej.
-Marzyć zawsze możesz-Katherine nawet nie drgnęła, chociaż ich klatki piersiowe się stykały, a ich twarze dzieliła niewielka odległość.
-Justin, dobrze ci radzę pilnuj tę swoją szmatę, bo nie specjalnie lubię sobie brudzić ręce-uśmiechnęła się i wyminęła go, a zaraz potem wyszła.
-Coraz bardziej podoba mi się ta zabawa-uśmiechnął się do siebie.
Katherine skierowała się do stołówki. Kupiła sałatkę i usiadła przy stoliku, przy którym siedział Louis. Megan jeszcze nie było, co nie specjalnie cieszyło Katherine, bo nie wiedziała o czym ma rozmawiać z Louisem, tak samo jak Justina i w tym przypadku jej to odpowiadało. Jednak jej szczęście nie trwało długo, zaraz po tym jak zajęła swoje miejsce, pojawił się Justin.
-Louis, kiedy jej powiesz?-zapytała. To było pierwsze co przyszło jej do głowy, bo na pewno nie miała ochoty patrzeć na Justina, który ciągle zerkał na nią z uśmiechem na twarzy. Wolała rozmawiać z Louisem, żeby tylko nie zwracać uwagi na jego obecność.
-Ale komu i co?-zrobił zdziwioną minę.
-Nie udawaj, mówię o Megan- na twarzy Tomlinsona automatycznie pojawił się uśmiech. -Czyli jednak miałam rację.
-To aż tak widać?
-Powiedzmy, że tak-skinęła głową.
-Zamierzasz bawić się w swatkę, Pierce?
Wzięła głęboki oddech, próbując rozluźnić mięśnie, które spięły się na dźwięk jego głosu. Justin irytował ją dosłownie wszystkim co robił, samą obecnością.
-Potrzebujesz pomocy w znalezieniu dziewczyny, że pytasz?-uniosła jedną brew do góry.
-Kochanie, dziewczyny same do mnie przychodzą, nie muszę ich szukać-puścił jej oczko.
-Wiesz, te, które do ciebie przychodzą muszą mieć zbliżony poziom inteligencji do twojego, a z tego co widzę, zbyt wysoki on nie jest-Louis z trudnością powstrzymywał się od śmiechu. Nie pamiętał, żeby którakolwiek dziewczyna rozmawiała z Justinem w ten sposób. One z reguły za wszelką cenę chciały przyciągnąć jego uwagę, a Katherine nawet nie była nim zainteresowana.
Przegra ten zakład-pomyślał.
W tym momencie do stolika podeszła Megan. Spojrzała na nich ze zdziwieniem.
-Co tu się dzieje?-zapytała, siadając.
-Nic. Uświadomiłam mu tylko jak niski ma iloraz inteligencji-Katherine wzruszyła ramionami. Johnson nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
-Jesteście dziwni.
Justin do końca przerwy obiadowej nie odezwał się ani słowem, dokładnie tak samo jak Katherine, która wyszła zaraz po tym, jak zadzwonił dzwonek.
________________________
No i mamy kolejny rozdział ;)
Chyba nikt nie spodziewał się tego po Katherine, ale to dopiero początek.
Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń x
Kocham was <3
No i mamy kolejny rozdział ;)
Chyba nikt nie spodziewał się tego po Katherine, ale to dopiero początek.
Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń x
Kocham was <3