23 maja 2014

Twenty Two:" Dziękuję, Megan. Jesteś najlepszą przyjaciółką."

Megan obudziła się wtulona w tors Louisa. Podobało jej się to, ale nadal uważała, że ich relacja jest dziwna. Jeszcze niedawno go nie znosiła, a teraz spali razem. Mówią, że od nienawiści do miłości jest tylko jeden krok, ale czy to znajduje odzwierciedlenie w prawdziwym życiu? Wyplątała się z objęć Tomlinsona i wstała z kanapy, przeciągając się. Kiedy się odwróciła, zobaczyła Katherine wtuloną w Justina, tak jak ona przed chwilą wtulona była w Louisa. Uśmiechnęła się, widząc ich razem. Była absolutnie pewna, że ta dwójka do siebie pasuje, ale żadne z nich tego nie widzi albo zwyczajnie nie chcą się do tego przyznać. Megan nie miała zamiaru tego tak zostawić. Szarpnęła Louisa za ramię, ale chłopak jedynie mruknął coś pod nosem i spał dalej. Stwierdziła, że skoro to nie zadziałało, to spróbuje w innym sposób. Uderzyła go delikatnie w policzek, na co Louis od razu otworzył oczy.
-Co jest?-warknął .
-Zamknij się, bo ci łeb rozpierdolę o podłogę-syknęła. Nie była specjalnie miła, ale nie miała takiego zamiaru, a na pewno nie wtedy, kiedy Louis mógł w każdej chwili obudzić dwójkę śpiącą obok.
-Jasne. Bardzo miła pobudka-przewrócił oczami, poprawiając się na kanapie i przetarł twarz dłońmi.
-Siedź cicho i popatrz-Megan ręką wskazała na Katherine i Justina. Louis powędrował wzrokiem we wskazanym kierunku, a na jego twarzy pojawił się głupawy uśmiech.
-No nieźle-gwizdnął. Megan od razu przytknęła mu rękę do ust, tym samym zagłuszając dźwięki, które z siebie wydawał.
-Przymknij się-posłała mu mordercze spojrzenie. Po kilku sekundach zabrała dłoń i wyciągnęła swojego iPhone'a. Włączyła aparat i skierowała telefon na ich.
-Co ty robisz?-Louis zapytał zdezorientowany.
-Chyba nie myślisz, że przegapię taką okazję-uśmiechnęła się w jego stronę. Wystarczyło jedno kliknięcie i zdjęcie zostało zrobione. Jednak Megan miała pecha, bo zapomniała wyłączyć flesz. Gdy światło rozbłysło, Katherine zaczęła unosić powieki.
-Kto kurwa włącza to pieprzone światło?-jęknęła i bardziej wtuliła się w Justina. Po chwili jednak zorientowała się co się stało i wstała z kanapy. Bieber nie zareagował w żaden sposób na to, tylko spał dalej.
-Co tu się kurwa dzieje?-warknęła. Katherine z samego rana nie należała do najmilszych osób, a dodatkowo świadomość, że zrobiono jej zdjęcie z Justinem tylko potęgowała jej złość.
-Niby co ma się dziać?-Megan wzruszyła ramionami.
-Megan, nie jestem głupia. Dawaj mi swój telefon-wyciągnęła rękę w jej stronę.
-Chyba sobie żartujesz-prychnęła.
-Meg, to nie jest kurwa zabawne-syknęła przez zaciśnięte zęby.
-Co ci odpieprza Katherine?-Megan była wyraźnie zdenerwowana. Rzadko zachowywała się w ten sposób. Zazwyczaj była miła w stosunku do wszystkich, poza osobami, które zalazły jej za skórę. Tym razem nie mogła być miła na Katherine, Megan nie znosiła, kiedy ktoś na nią krzyczał. Poza tym ona nie widziała sensu we wściekaniu się o jedno zdjęcie. Przecież to nie zbrodnia, prawda? Megan zacisnęła ręce w pięści, po chwili je rozluźniając. W ten sposób próbowała się uspokoić.
-Mi odpieprza?-prychnęła.-To nie ja kurwa robię komuś popierdolone zdjęcia z tym debilem-krzyknęła, wskazując na śpiącego Justina.
-To nie trzeba było z nim spać-Megan warknęła w odpowiedzi.
-To nie jest kurwa twój interes!-wrzasnęła.
-Kurwa uspokój się!-krzyknęła. Krzyki rozbudziły śpiącego Justina, który pewnie tak jak każdy człowiek, nie chcę być budzony przez wrzaski.
-Zamknijcie się-warknął zaspany.
-Zamknij ryj-Katherine wrzasnęła na niego. Megan mogła zrozumieć, że Katherine jest zła na nią, ale czemu ona wydzierała się na Justina? 
-O co ci kurwa chodzi, Pierce?-warknął zirytowany, wstając z kanapy.
-Morda, Bieber-syknęła, a zaraz potem jej dłoń zderzyła się z jego policzkiem. Johnson patrzyła się na to z rozszerzonym oczami. Nie miała pojęcia, co tu się wyprawia.
-Za dwie minuty ma was tu kurwa nie być!-Katherine posłała im lodowate spojrzenie i wbiegła na górę. Justin trzymał rękę na policzku i, tak jak każdy, patrzył w stronę schodów, gdzie zniknęła Katherine. Megan zaczęła podejrzewać, że coś się stało. Inaczej Katherine nie zachowywałaby się w ten sposób. Co prawda denerwowała się szybko, ale nie do tego stopnia. Wiedziała, że musi z nią porozmawiać, ale na pewno nie teraz, kiedy jest wściekła i nic do niej nie dotrze. Pokręciła głową i razem z chłopakami opuściła dom Katherine.

Katherine najbardziej była wściekła na siebie. Powtarzała, że nikogo do siebie nie dopuści, a jednak to zrobiła. Pozwoliła mu się zbliżyć do siebie. Nawet jeżeli nie wiedział o niej wszystkiego, to i tak wiedział zdecydowanie za dużo. Resztki wypitego alkoholu nadal krążyły w jej organizmie i przestała myśleć logicznie, jak robiła to zawsze. Ogarnęła ją złość, a wszystkie emocje, które się w niej zgromadziły chciały się wydostać. Katherine po prostu przestała nad sobą panować. Weszła do swojego pokoju i od razu jej pięść zderzyła się ze ścianą. Ze względu na adrenalinę nie poczuła bólu, więc zaczęła powtarzać tę czynność, ale wcale jej to nie pomagało.

Megan im dłużej myślała o zachowaniu Katherine, tym bardziej się o nią martwiła. Była przekonana, że coś musiało się stać. Dwie godziny po tym jak wróciła do domu, ponownie skierowała się w stronę jej domu. Kiedy znajdowała się kilka metrów od budynku, zauważyła, że w oknach na dole brakowało firanek. Megan przełknęła nerwowo ślinę. Katherine należała do osób, które  czasami nawet przesadnie dbały o porządek, a brak firan nie oznaczał nic dobrego, na pewno nie wtedy, kiedy została sama w wiadomym stanie. Johnson podbiegła do drzwi i nawet nie fatygowała się użyć dzwonka. Pociągnęła za klamkę i drzwi się otworzyły. Powoli weszła do środka, ale to co tam zastała ją zszokowało. Na środku korytarza leżała komoda. Zdjęcia ze ścian były rozbite na podłodze. Wszędzie było pełno szkła. Megan nie zastanawiała się ani chwili, weszła w głąb domu. Salon był w kompletnej ruinie. Wszystkie meble były po przewracane. Telewizor i inne sprzęty leżały rozbite na podłodze. Kanapa była poobdzierana w każdym możliwym miejscu. Kuchnia nie wyglądała lepiej. Na podłodze można było dostrzec porozbijane szklanki i talerze. Drzwiczki wszystkich szafek zostały wyrwane z zawiasów i leżały dosłownie wszędzie. Dom wyglądał jak po przejściu tornada. Megan rozglądała się z niedowierzaniem. Co tu się stało? Zaczęła zaglądać do innych pomieszczeń, musiała znaleźć Katherine. Weszła do gabinetu i ku jej zdziwieniu ten pokój wyglądał normalnie tak jak zawsze, pozostał nietknięty. Wycofała się i pobiegła na górę. Na początku sprawdziła pokój Katherine, ale tam jej nie było, a pomieszczenie wyglądało podobnie jak korytarz i salon. Część półek została wyrwana ze ścian. Biurko, szafka nocna leżały na środku. Laptop i inne sprzęty- rozbite pod ścianą. Pościel na łóżku była w strzępach, jednak nadal leżał tam wisiorek w kształcie serca. Na ścianach w wielu miejscach brakowało farby i widoczne były niewielkie wgniecenia. Kiedy weszła do łazienki, w oczy rzuciło jej się rozbite lustro, którego kawałki rozrzucone były po podłodze. Megan pokręciła głową i zaczęła przeszukiwać piętro. Zaczęła się bać, że Katherine zrobiła sobie krzywdę. Wizja włamania jej nie pasowała, bo gabinet był nienaruszony, a gdyby ktoś się włamał to wszystkie pomieszczenia wyglądałyby podobnie. Jej teoria potwierdziła się, kiedy okazało się, że pomieszczenia na piętrze nie są zniszczone. Ostatnim pokojem do sprawdzenia była sypialnia rodziców Katherine. Megan pchnęła drzwi, a jej oczom ukazała się Katherine siedząca na łóżku z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej, a jej wzrok utkwiony był w jednym punkcie. Megan odetchnęła z ulgą na widok przyjaciółki.
-Matko Boska, Katherine! Myślałam, że ktoś się włamał i coś ci się stało!
Jednak Katherine w żaden sposób nie zareagowała, tak jakby nie zauważyła obecności Megan. Johnson podeszła do niej i usiadła na łóżku.
-Kathy, co się stało?-zapytała miękko, ale nie uzyskała odpowiedzi. Katherine cały czas patrzyła w to samo miejsce, jej wzrok był pusty, a twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jej dłonie były obdrapane, a z ran ciekła krew. Megan zastanawiała się co ma teraz zrobić, bo nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła jej do głowy było przytulenie jej. Pamiętała, jak była dzieckiem i babcia zawsze przytulała ją, kiedy śniły się jej koszmary. Przysunęła się do niej i objęła jej ciało ramionami. Pierce nadal nie reagowała, ale Megan jej nie puściła. Nie była pewna ile tak siedziała, ale w końcu Katherine poruszyła się nieznacznie, na co Megan odsunęła się od niej. Pierce obróciła głowę w stronę Johnson i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Megan, co ty tu robisz?- zapytała ochrypłym głosem.
-Przyszłam do ciebie. Teraz powiedz mi co się stało-Katherine otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale Megan ją uprzedziła. -Nie mów mi, że nic bo nie uwierzę. Twój dom wygląda jakby przeszedł tędy huragan.
-Przepraszam-wyszeptała.
-Kathy, nie masz za co. Po prostu powiedz mi, co się stało.
-Wkurzyłam się, więc musiałam odreagować i trochę mnie poniosło- próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej tylko grymas. Megan jej nie uwierzyła, to niemożliwe, żeby jedno zdjęcie wyprowadziło ją z równowagi do tego stopnia. 
-Chodzi o Briana?-zapytała. Nie była pewna, czy chodzi o niego, ale wiedziała jak bardzo ważny był dla Katherine i sądziła, że tylko z jego powodu się tak zachowuje.
-Pożegnałam się z nim. Musiałam się go pozbyć z mojego życia-wzruszyła ramionami. Megan spojrzała na nią z lekkim przerażeniem. Jej głos był obojętny, tak jakby na niczym jej nie zależało. Jej zachowanie naprawdę zaczęło martwić Megan, ale w większym stopniu przerażać.
-Nie ma nic złego w tym, że za nim tęsknisz. Kochałaś go, więc to normalne-uśmiechnęła się pocieszająco.
-Może masz rację, ale pogodziłam się z tym, że go nie ma.
-Chodź, musimy posprzątać-wstała i wyciągnęła do niej rękę. Musiała zmienić temat, bo czuła się dziwnie, kiedy Katherine odpowiadała tak, jakby za chwilę miała umrzeć i kompletnie jej to nie obchodziło. Katherine chwyciła dłoń Megan i podniosła się z łóżka.
-Masz rację. Na pewno chcesz mi pomóc?
-Jasne. Musze się rozebrać, a ty idź się ogarnij-pchnęła ją delikatnie. 
-Dziękuję, Megan. Jesteś najlepszą przyjaciółką-Katherine uśmiechnęła się i przytuliła Megan.
-Wiem o tym-Johnson odwzajemniła uścisk. Katherine pokręciła głową z rozbawieniem i wyszła. Megan zrobiła to samo i kiedy schodziła na dół, Katherine zniknęła za drzwiami swojego pokoju. 
Szkło chrzęściło, kiedy Megan stawała na nim, idąc do wieszaka, żeby zdjąć kurtkę. Dopiero teraz poczuła, że robi się jej gorąco. Wcześniej o tym nie myślała, bo była skupiona na znalezieniu Katherine. Odwiesiła kurtkę i usiadła na zniszczonej kanapie, czekając na Katherine. Minęło kilka minut i wtedy telefon Johnson zawibrował. Wyciągnęła złotego iPhone'a i jęknęła, kiedy na ekranie wyświetliła się jej nazwa kontaktu-Szef. Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła urządzenie do ucha. Nie miała ochoty na rozmowę z nim, bo szczerze nie znosiła tego, czym się zajmowała, ale znała go dość dobrze i wiedziała, że się wkurzy, kiedy nie odbierze, a ostatnie czego chciała to narażenie się jemu.
-No nareszcie-warknął.
-Mów o co chodzi-powiedziała chłodno.
-Johnson, nie tym tonem!-syknął. Megan wzdrygnęła się, sam jego głos przyprawiał ją o dreszcze.
-Po prostu powiedz o co chodzi-wywróciła oczami. Mogła sobie na to pozwolić, bo tego nie widział, w innym przypadku nie skończyło by się to dobrze dla niej.
-Masz się zjawić o 20 w klubie. To co zawsze. Żadnych wkrętów -urwał połączenie. Wiliams od zawsze był oszczędny w słowach i nigdy nad niczym nie rozwodził się za długo. Jedynym plusem pracy z kimś takim jak ono były spore zarobki, a Megan nie mogła wybrzydzać, bo pieniądze były jej potrzebne. 
Minęło 20 minut, a Katherine nadal się nie zjawiła. Megan była zdziwiona, bo Katherine nigdy nie spędzała wiele czasu w łazience, poza momentami, kiedy brała prysznic. Jednak nie miała zamiaru jej poganiać, bo widziała w jakim jest stanie, więc pozostało jej czekać.

Katherine weszła do łazienki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Było to dość trudne, zwłaszcza że w ramie, gdzie znajdowało się lustro, zostało tylko kilka większych fragmentów szkła. Westchnęła ciężko i ochlapała twarz wodą. Zmyła makijaż, który był w opłakanym stanie i wytarła twarz ręcznikiem. Nie widziała sensu w nakładaniu chociażby podkładu, kiedy nawet nie widzi swojego odbicia, więc zabrała się za opatrywanie swoich dłoni. Na skórze miała liczne otarcia, a jej dłonie pokrywa niewielka ilość krwi z jej kostek. Po tym jak się opatrzyła, co zajęło jej trochę czasu z racji, że musiała zrobić to sama, wyszła z łazienki. Chciała wracać na dół, kiedy jej telefon zaczął wibrować. Odebrała widząc, że osobą, która próbuje się z nią skontaktować jest Matt.
-Halo?
-Hej, Kathy.
-Co jest?
-Szef chce cię widzieć.
-To mógłby sam zadzwonić-warknęła.
-Dobrze wiesz, że tego nie zrobi.
-Gówno mnie to obchodzi!
Nadal nie rozumiała dlaczego on nigdy nie dzwonił do niej osobiście, tylko wyręczał się Mattem.  
-Kathy, nie zachowuj się jak dziecko-jęknął.-Po prostu wpadnij dzisiaj.
-Zobaczymy czy znajdę czas-odparła obojętnie. W normalnych okolicznościach zgodziłaby się od razu, ale jej humor nie należał do najlepszych przez co zdecydowanie trudniej było się z nią dogadać.
-Mam to, czego potrzebowałaś-wtrącił.
-Poważnie?
-Tak. Jeżeli chcesz to dostać, to zjawisz się dzisiaj w tym samym miejscu.
-Dobra. Możesz mu powiedzieć, że będę wieczorem
-Nie można było tak od razu-jęknął.
-Nie wkurzaj mnie-syknęła.
-Ta jasne. Do zobaczenia.
-Pa-rozłączyła się. Wiadomość od Matta ją przekonała, koniecznie chciała mieć ten środek i to za każdą cenę. Wsadziła telefon do kieszeni i zeszłam na dół. 
***      
Po 5 godzinach dom był czysty, jednak zniknęła część sprzętu i kanapa. W środku zrobiło się inaczej, pusto. Dziewczyny położyły się obok siebie na podłodze, zmęczone porządkami.
-Chyba będę musiała zrobić remont-Katherine zaśmiała się, a Megan nie wyczuła, że nie jest on prawdziwy.
-Powinnaś-zachichotała.
-Jesteś głodna?
-Potrzebujesz jeszcze jakiegoś potwierdzenia?-Megan uśmiechnęła się, kiedy jej żołądek powiadomił ją, że domaga się jedzenia.
-Zamówię pizze-powiedziała, przykładając telefon do ucha. 
-Jeszcze raz dziękuję-Katherine zwróciła się do przyjaciółki, kiedy 20 minut później zajadały się włoskim przysmakiem.
-Nie ma sprawy. Kiedyś mi się odwdzięczysz-uśmiechnęła się. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo będzie potrzebować pomocy Pierce i że to co zrobiła teraz jest niczym w porównaniu z tym, co zrobi dla niej Katherine.
-Katherine, mogę zadać ci pytanie?-Megan odezwała się po kilku chwilach ciszy.
-Wal-skinęła głową, upijając łyk soku.
-Co sądzisz o Justinie?
Musiała to wiedzieć, żeby móc przygotować plan i potem wprowadzić go w życie. Nazwała to zbadaniem gruntu.
-Muszę odpowiadać na to pytanie?-jęknęła.
-Musisz.
-No dobra-westchnęła. -To totalny dupek. Cholernie mnie irytuje. Za kogo on się uważa?!-wyrzuciła ręce w powietrze. -Jest cholernie zarozumiały. Po prostu mam go dość i przysięgam ci, że kiedyś go zamorduję.
-Dobra nie nakręcaj się tak- Megan pokręciła głową z rozbawieniem, a Katherine wzruszyła ramionami. Johnson spodziewała się takiej odpowiedzi, ale jej zdaniem ta dwójka pasowała do siebie jak dwie połówki jabłka.
-Czemu pytasz?-spojrzała na nią podejrzliwie.
-Po prostu chcę wiedzieć.
-Nie udawaj, tylko mów prawdę.
Nie mogła powiedzieć jej prawdy, bo nie chciała jeszcze umierać, a zapewne to by się stało, gdyby chociaż wspomniała o pomyśle zeswatania jej z Justinem. Jednak musiała udzielić jej jakiejś odpowiedzi, więc powiedziała pierwsze co przyszło jej do głowy. 
-Nie chcę, żebyś oceniała go tak od razu. Wiem, że nie jest łatwy, ale to z powodu tego co go spotkało...
Megan dopiero po chwili zorientowała się, że przez to powiedziała może spróbować zmienić nastawienie Katherine do Biebera.
-Jak zaczęłaś to dokończ.
-Jakiś rok temu jego ojciec zginął w pożarze ich domu. Kilka dni później jego mama została zamordowana. Wiesz, zero śladów, zero świadków. Policja umorzyła sprawę. Justin się załamał, a niedługo po tym zerwał ze swoją dziewczyną. Byli razem trzy lata i nikt nie wie o co chodziło. Po tym wszystkim tak się zmienił. Na początku chciałam do niego dotrzeć, ale odpychał wszystkich. Z resztą nadal to robi.
-Tego nie wiedziałam.
-Powiem ci jedno, kiedy jesteście razem to...-urwała.
-No co?-Katherine spojrzała na nią domagając się odpowiedzi.
-Chodzi o to, że wtedy on zachowuje się jak kiedyś-westchnęła. Ona to widziała. W pobliżu Katherine potrafił żartować i zachowywał się inaczej. Nie odpychał wszystkich od siebie i można było z nim normalnie porozmawiać
-Czyli nawet wtedy był takim dupkiem?-zaśmiała się.
-Katherine, ja nie żartuję-Megan posłała jej groźne spojrzenie.
-Oj dobra, przecież nic nie mówię-uniosła ręce w geście poddania. -Rozumiem, co to znaczy stracić rodziców, ale to nie zmienia faktu, że go nie cierpię. I jeżeli chciałaś mnie do niego przekonać to ci się nie udało.
Megan tylko wzruszyła ramionami. Miała nadzieje, że teraz zacznie traktować go trochę inaczej, ale się jej nie udało. Co prawda wiadomość o tym, że Justin stracił rodziców zmieniła nastawienie Katherine do niego, ale na pewno nie w znacznym stopniu, w którym zaczęłaby odnosić się do niego w inny sposób.
Po tym jak zjadły pizzę, Megan wróciła do siebie, a Katherine udała się na górę. Wzięła szybki prysznic i położyła się do łóżka. Teraz kiedy została sama, chciała odpocząć, zrobić wszystko, żeby nie myśleć. Zasypianie bez grama alkoholu było dla niej trudne, ale zmęczenie zrobiło swoje i po kilku minutach zasnęła.
_________________________
Teraz poznaliście część przeszłości Justina. Nie zapominajcie o jego byłej dziewczynie. Ona jeszcze się tu pojawi i trochę...
Dobra nie powiem wam haha ;)
Ciekawi was kim jest "szef" Megan albo Katherine?
Czym zajmuje się Megan?
Czym kiedyś zajmowała się Katherine?
 Na jaki pomysł wpadła Megan?
Już niedługo się tego dowiecie X
Liczę, że się podobało i zostawicie tu po sobie jakiś ślad.
Chcę widzieć ile was tu jest :)
Tradycyjnie polecam wam opowiadanie
Do następnego :)
Kocham was<3

4 komentarze:

  1. Ja pierdziele! W pierwszym momencie, jak przeczytałam ten chaos w jej domu, to byłam niemal pewna, że ktoś się włamał i zrobił krzywdę Katherine, ale na szczęście nic takiego się nie stało. <3
    Widać, że ona to wszystko (Brian), bardzo przeżywa. To piękne, jak można kogoś bardzo kochać, nawet gdy rozdziela Was śmierć..
    Mam nadzieję, że takie uczucie połączy Kath, oraz Justina. Wiem, że na razie się nie lubią, ale być może.. Być może później. :3 Nadzieja matką głupich, ale każda matka dba o swoje dzieci. <3
    Ciekawa jestem czy ten szef, to ta sama osoba.. No i boje się tej byłej Justina. Nie chcę, aby ona namieszała :((
    Rozdział niesamowity, Boże, uwielbiam Cię, wiesz? Po prostu kocham! :*
    Czekam na kolejny, może wreszcie coś się między nimi wydarzy? : >
    ~ Drew
    xxx
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju jeju jeju nie wiem co napisac! ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich (nie mowie, ze inne były złe xd) Katherine taka zła omfg i Justin nie ma rodziców ;( pozgadywałabym co będzie dalej, ale chcę poczekać trochę i przekonać się jak ty to wymyśliłaś ;) czekam na następny ily <3
    \Kinga x

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest takie DFDS <3
    Kocham ten rozdział, poważnie. ♥
    Kath jest taka nsfjnfdsojsko <3
    Zachęcam do zgłoszenia Twojego bloga tutaj --> http://xfanfictionpl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozddział czekam na nstępny.Supe:) @Little1Lies

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx