-Halo?
-Hej, Matt. Tu Katherine...-oczywiście nie pozwolił jej dokończyć.
-Boże, Kathy, nareszcie się odezwałaś. Ładnie to tak milczeć przez dwa lata?-udawał oburzenie.
-To nie moja wina. Dopiero co pozbyłam się Mike'a, więc...- kolejny raz jej przerwał.
-Nie mów mi, że go załatwiłaś-usłyszała desperacje w jego głosie. Jak zawsze się martwił. W tym całym bagnie mogła ufać tylko jemu.
-Zwariowałeś! Słuchaj potrzebuję twojej pomocy w jednej sprawie. Możemy się spotkać?
Tak bardzo zależało jej na spotkaniu z nim, że nie zwróciła uwagi na to, że Matt zachowywał się tak, jakby znał Mike'a.
-Jasne. Dzisiaj?
-Za godzinę w kawiarni w centrum?
-Okej. Powiesz mi, o co chodzi, bo zaczynam się martwić. Zawsze, gdy prosisz o pomoc, sprawa nie jest przyjemna-był bardzo poważny, a powaga to nie jest coś z czym można go kojarzyć.
-To nie jest rozmowa na telefon. To drobna przysługa, resztę załatwię sama.
-No to do zobaczenia. Tylko nie pakuj się w kłopoty.
-Tak jest, tatusiu-można było usłyszeć rozbawienie w jej głosie.
-Zabawna jak zawsze-zaśmiał się.
-Nie pozwalaj sobie-prychnęła.
-Jasne, jasne.
-Do zobaczenia-rozłączyła się. Nareszcie przyjdzie pora na zapłatę-pomyślała. Uśmiech pojawił się na twarzy Katherine. Gdyby wtedy wiedział jaką cenę za to zapłaci... Czy zrobiłaby to jeszcze raz? Oczywiście, bo potem dostała coś, co zmieniło jej życie.
Godzinę później weszła do kawiarni w centrum Stratford. Nie zwracała uwagi na wystrój, nie interesowały jej takie pierdoły. Przecież nie przyszła tu, żeby podziwiać wnętrze. Przy stoliku w rogu zauważyła bruneta. Nie zmienił się prawie wcale, rozglądał się, ale widocznie jej nie poznał. Musiała to wykorzystać. Podeszła do stolika i usiadła na przeciwko niego.
-Hej, przystojniaku-powiedziała uwodzicielskim głosem. Była niezłą aktorką, ale tym razem musiała naprawdę się kontrolować, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Słuchaj nie mam teraz czasu. Jesteś naprawdę ładna, ale dzisiaj nie jest twój szczęśliwy dzień- gdy to usłyszała musiała się naprawdę wysilić. Uśmiechnęła się.
-A gdybym ci powiedziała, że nazywam się Katherine Pierce to też byś mnie odrzucił- jego mina była bezcenna, gdy to usłyszał. Nie mogła się już dłużej powstrzymywać i buchnęła śmiechem. Kilka osób spojrzało na nią, ale gdy posłała im wrogie spojrzenie zajęli się sobą.
-Cholera, Kathy, zawsze mnie wkręcasz. Nie znoszę cię- pokręcił głową z rozbawieniem.
-Widzisz, ma się ten talent- zaśmiała się. Oboje wstali i przytulili się na powitanie.
-Brakowało nam cię przez ten czas-przyznał.
-Nam?
-No oczywiście! Nudno było bez naszego aniołka-uśmiechnął się.
-Dobra, nie podlizuj się i przejdźmy do konkretów-pochylił się trochę bardziej nad stolikiem- Chcę cię prosić o pewną przysługę. Mam nadzieję, że nadal zajmujesz się tym samym.
-Jak zawsze. Luke nie bardzo lubi zmiany-na jego twarzy pojawił się grymas.
-No tak-mruknęła. -Potrzebuję porządnej mieszanki. Chodzi mi o identyczne działanie, tak jak po dużej ilości alkoholu.
-Jak dużej? Mówisz o swoich dawkach?-zaśmiał się.
-Matt, to nie jest śmieszne. Nie przesadzaj, moje dawki nie są tak duże-broniła się, chociaż wiedziała, że miał rację.
-Dobra, dobra. Znam cię nie od dzisiaj, wiem do czego jesteś zdolna.
-Nie ważne-machnęła ręką. -Zdobędziesz to dla mnie?
-Okej, jestem w stanie to dostarczyć. Tylko po co jest ci to potrzebne?-uniósł brwi. -Nigdy się tym nie interesowałaś. Mów o co chodzi.
Z kieszeni kurtki wysunęła zdjęcie i przesunęła je po stoliku w kierunku bruneta.
-Konkretnie chodzi o niego-wskazała palcem na fotografię.
-Kathy, mogę ci pomóc, ale wiem jak bardzo potrafisz przyciągać kłopoty, więc muszę znać całą prawdę-chłopak był śmiertelnie poważny.
-Po prostu muszę się mu odwdzięczyć i tyle-wzruszyła ramionami.
-Odwdzięczyć za co?-brunet nie ustępował.
-Matko, Matt! Nic więcej ci nie powiem i dobrze wiesz, że mnie nie przekonasz-uśmiechnęła się.
-No dobra-westchnął.-Pomogę ci, ale...-dziewczyna przerwała mu.
-Nie ma żadnego "ale". Dostarczysz mi to i na tym twoja rola się skończy.
-Niech ci będzie- chłopak nie był zadowolony. Martwił się o Katherine, ale wiedział, że nic z nie nie wyciągnie. Miał świadomość, że jej nie przekona, ale dlaczego nie spróbował, przecież osoba na zdjęciu była mu dobrze znana. Pytanie tylko czemu nie powiedział jej o nim prawdy? Dlaczego jej tego nie zabronił? Dobrze wiedział, że ten człowiek był równie niebezpieczny co ona.
-Teraz opowiadaj, co się działo przez ten czas-jego rozmyślania przerwał głos Katherine.
-Niewiele się zmieniło poza tym, że Luke znalazł zastępcę na twoje miejsce-wzruszył ramionami.
-Kogo?
-Spokojnie, o tobie nie zapomniał-uśmiechnął się delikatnie.
-On cały czas pamięta?-zapytała z lekkim nie dowierzaniem. Nie wiele ją to interesowała, ale mimo to była zdziwiona.
-No oczywiście. Przecież byłaś, z resztą nadal jesteś, jego ulubienicą- uśmiechnął się.- Nawet twój zastępca nie ma takich przywilejów, lizusie-wypiął język w jej stronę.
-Bardzo śmieszne. Opowiedz mi o tym moim "zastępstwie"- zrobiła cudzysłów w powietrzu. Była ciekawa, kim zastąpił ją Williams.
-Zamierzasz wrócić?-patrzył na nią wyczekując odpowiedzi. Katherine położyła dwa palce na brodzie, udając, że się zastanawia, chociaż decyzję już podjęła. Powrót był konieczny, w ten sposób będzie jej dużo łatwiej dostać potrzebne informacje.
-Kathy, no powiedz mi-nalegał. Pierce pokręciła głową z rozbawieniem.
-Oczywiście, że tak-uśmiechnęła się.-Tak prędko się mnie nie pozbędziecie-puściła mu oczko. Od początku traktowała go jak brata, a Matt nigdy nie dał jej jakiegokolwiek sygnału, że oczekuje czegoś więcej.
-Luke na pewno będzie zadowolony. Wiesz, że on nadal trzyma twój sprzęt w sejfie?.
-Żartujesz sobie?-zaśmiała się.
-Nie. Nawet twój zastępca, o ile tak mogę go nazywać, nie mógł go dotknąć.
-Tego to się nie spodziewałam, ale opowiedz mi coś o nim, bo ciągle zmieniasz temat-spojrzała na niego wymownie.
-Mówią na niego Killer...
-Czyli to chłopak?
-Tak. Jest tak samo skuteczny jak ty z jednym wyjątkiem.
-Jakim wyjątkiem?
-Kathy, on nie jest tak brutalny jak ty, ale z charakteru jesteście podobni. Wiesz, on jest jak męska wersja ciebie- zaśmiał się.
-To akurat nie było śmieszne-na jej twarzy pojawił się grymas. -I nie ładnie porównywać dziewczynę do chłopaka-kopnęła go w nogę pod stolikiem.
-Ała-syknął. -Nic się nie zmieniłaś. Możesz być pewna, że szef się odezwie. Możesz mi wierzyć, on czeka na twój powrót.
I tego Katherine nie potrafiła zrozumieć.
-Wielkie dzięki, Matty-posłała mu najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam.
-Nie ma sprawy. Miło było cię zobaczyć-wstali i przytulili się na pożegnanie.
-Odezwę się jeszcze- pocałowała go w policzek, a potem każde z nich poszło w swoją stronę. Zanim Katherine wróciła do domu, postanowiła zajrzeć w jeszcze jedno miejsce.
-Hej, Matt. Tu Katherine...-oczywiście nie pozwolił jej dokończyć.
-Boże, Kathy, nareszcie się odezwałaś. Ładnie to tak milczeć przez dwa lata?-udawał oburzenie.
-To nie moja wina. Dopiero co pozbyłam się Mike'a, więc...- kolejny raz jej przerwał.
-Nie mów mi, że go załatwiłaś-usłyszała desperacje w jego głosie. Jak zawsze się martwił. W tym całym bagnie mogła ufać tylko jemu.
-Zwariowałeś! Słuchaj potrzebuję twojej pomocy w jednej sprawie. Możemy się spotkać?
Tak bardzo zależało jej na spotkaniu z nim, że nie zwróciła uwagi na to, że Matt zachowywał się tak, jakby znał Mike'a.
-Jasne. Dzisiaj?
-Za godzinę w kawiarni w centrum?
-Okej. Powiesz mi, o co chodzi, bo zaczynam się martwić. Zawsze, gdy prosisz o pomoc, sprawa nie jest przyjemna-był bardzo poważny, a powaga to nie jest coś z czym można go kojarzyć.
-To nie jest rozmowa na telefon. To drobna przysługa, resztę załatwię sama.
-No to do zobaczenia. Tylko nie pakuj się w kłopoty.
-Tak jest, tatusiu-można było usłyszeć rozbawienie w jej głosie.
-Zabawna jak zawsze-zaśmiał się.
-Nie pozwalaj sobie-prychnęła.
-Jasne, jasne.
-Do zobaczenia-rozłączyła się. Nareszcie przyjdzie pora na zapłatę-pomyślała. Uśmiech pojawił się na twarzy Katherine. Gdyby wtedy wiedział jaką cenę za to zapłaci... Czy zrobiłaby to jeszcze raz? Oczywiście, bo potem dostała coś, co zmieniło jej życie.
Godzinę później weszła do kawiarni w centrum Stratford. Nie zwracała uwagi na wystrój, nie interesowały jej takie pierdoły. Przecież nie przyszła tu, żeby podziwiać wnętrze. Przy stoliku w rogu zauważyła bruneta. Nie zmienił się prawie wcale, rozglądał się, ale widocznie jej nie poznał. Musiała to wykorzystać. Podeszła do stolika i usiadła na przeciwko niego.
-Hej, przystojniaku-powiedziała uwodzicielskim głosem. Była niezłą aktorką, ale tym razem musiała naprawdę się kontrolować, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Słuchaj nie mam teraz czasu. Jesteś naprawdę ładna, ale dzisiaj nie jest twój szczęśliwy dzień- gdy to usłyszała musiała się naprawdę wysilić. Uśmiechnęła się.
-A gdybym ci powiedziała, że nazywam się Katherine Pierce to też byś mnie odrzucił- jego mina była bezcenna, gdy to usłyszał. Nie mogła się już dłużej powstrzymywać i buchnęła śmiechem. Kilka osób spojrzało na nią, ale gdy posłała im wrogie spojrzenie zajęli się sobą.
-Cholera, Kathy, zawsze mnie wkręcasz. Nie znoszę cię- pokręcił głową z rozbawieniem.
-Widzisz, ma się ten talent- zaśmiała się. Oboje wstali i przytulili się na powitanie.
-Brakowało nam cię przez ten czas-przyznał.
-Nam?
-No oczywiście! Nudno było bez naszego aniołka-uśmiechnął się.
-Dobra, nie podlizuj się i przejdźmy do konkretów-pochylił się trochę bardziej nad stolikiem- Chcę cię prosić o pewną przysługę. Mam nadzieję, że nadal zajmujesz się tym samym.
-Jak zawsze. Luke nie bardzo lubi zmiany-na jego twarzy pojawił się grymas.
-No tak-mruknęła. -Potrzebuję porządnej mieszanki. Chodzi mi o identyczne działanie, tak jak po dużej ilości alkoholu.
-Jak dużej? Mówisz o swoich dawkach?-zaśmiał się.
-Matt, to nie jest śmieszne. Nie przesadzaj, moje dawki nie są tak duże-broniła się, chociaż wiedziała, że miał rację.
-Dobra, dobra. Znam cię nie od dzisiaj, wiem do czego jesteś zdolna.
-Nie ważne-machnęła ręką. -Zdobędziesz to dla mnie?
-Okej, jestem w stanie to dostarczyć. Tylko po co jest ci to potrzebne?-uniósł brwi. -Nigdy się tym nie interesowałaś. Mów o co chodzi.
Z kieszeni kurtki wysunęła zdjęcie i przesunęła je po stoliku w kierunku bruneta.
-Konkretnie chodzi o niego-wskazała palcem na fotografię.
-Kathy, mogę ci pomóc, ale wiem jak bardzo potrafisz przyciągać kłopoty, więc muszę znać całą prawdę-chłopak był śmiertelnie poważny.
-Po prostu muszę się mu odwdzięczyć i tyle-wzruszyła ramionami.
-Odwdzięczyć za co?-brunet nie ustępował.
-Matko, Matt! Nic więcej ci nie powiem i dobrze wiesz, że mnie nie przekonasz-uśmiechnęła się.
-No dobra-westchnął.-Pomogę ci, ale...-dziewczyna przerwała mu.
-Nie ma żadnego "ale". Dostarczysz mi to i na tym twoja rola się skończy.
-Niech ci będzie- chłopak nie był zadowolony. Martwił się o Katherine, ale wiedział, że nic z nie nie wyciągnie. Miał świadomość, że jej nie przekona, ale dlaczego nie spróbował, przecież osoba na zdjęciu była mu dobrze znana. Pytanie tylko czemu nie powiedział jej o nim prawdy? Dlaczego jej tego nie zabronił? Dobrze wiedział, że ten człowiek był równie niebezpieczny co ona.
-Teraz opowiadaj, co się działo przez ten czas-jego rozmyślania przerwał głos Katherine.
-Niewiele się zmieniło poza tym, że Luke znalazł zastępcę na twoje miejsce-wzruszył ramionami.
-Kogo?
-Spokojnie, o tobie nie zapomniał-uśmiechnął się delikatnie.
-On cały czas pamięta?-zapytała z lekkim nie dowierzaniem. Nie wiele ją to interesowała, ale mimo to była zdziwiona.
-No oczywiście. Przecież byłaś, z resztą nadal jesteś, jego ulubienicą- uśmiechnął się.- Nawet twój zastępca nie ma takich przywilejów, lizusie-wypiął język w jej stronę.
-Bardzo śmieszne. Opowiedz mi o tym moim "zastępstwie"- zrobiła cudzysłów w powietrzu. Była ciekawa, kim zastąpił ją Williams.
-Zamierzasz wrócić?-patrzył na nią wyczekując odpowiedzi. Katherine położyła dwa palce na brodzie, udając, że się zastanawia, chociaż decyzję już podjęła. Powrót był konieczny, w ten sposób będzie jej dużo łatwiej dostać potrzebne informacje.
-Kathy, no powiedz mi-nalegał. Pierce pokręciła głową z rozbawieniem.
-Oczywiście, że tak-uśmiechnęła się.-Tak prędko się mnie nie pozbędziecie-puściła mu oczko. Od początku traktowała go jak brata, a Matt nigdy nie dał jej jakiegokolwiek sygnału, że oczekuje czegoś więcej.
-Luke na pewno będzie zadowolony. Wiesz, że on nadal trzyma twój sprzęt w sejfie?.
-Żartujesz sobie?-zaśmiała się.
-Nie. Nawet twój zastępca, o ile tak mogę go nazywać, nie mógł go dotknąć.
-Tego to się nie spodziewałam, ale opowiedz mi coś o nim, bo ciągle zmieniasz temat-spojrzała na niego wymownie.
-Mówią na niego Killer...
-Czyli to chłopak?
-Tak. Jest tak samo skuteczny jak ty z jednym wyjątkiem.
-Jakim wyjątkiem?
-Kathy, on nie jest tak brutalny jak ty, ale z charakteru jesteście podobni. Wiesz, on jest jak męska wersja ciebie- zaśmiał się.
-To akurat nie było śmieszne-na jej twarzy pojawił się grymas. -I nie ładnie porównywać dziewczynę do chłopaka-kopnęła go w nogę pod stolikiem.
-Ała-syknął. -Nic się nie zmieniłaś. Możesz być pewna, że szef się odezwie. Możesz mi wierzyć, on czeka na twój powrót.
I tego Katherine nie potrafiła zrozumieć.
-Wielkie dzięki, Matty-posłała mu najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam.
-Nie ma sprawy. Miło było cię zobaczyć-wstali i przytulili się na pożegnanie.
-Odezwę się jeszcze- pocałowała go w policzek, a potem każde z nich poszło w swoją stronę. Zanim Katherine wróciła do domu, postanowiła zajrzeć w jeszcze jedno miejsce.
Na cmentarz dziewczyna przyszła pieszo. Przekroczyła bramę. Była absolutnie pewna tego co robi, jednak to nie zmniejszyło jej bólu. Ostatni raz szła ścieżką do tej osoby. Serce jej się łamało, jednak nie miała wyboru, a przynajmniej jej zdaniem to było jedyne rozwiązanie. Czasami decyzje, których podjęcie przynosi najwięcej bólu, są najlepsze. Oparła dłonie na nagrobku, delikatnie się pochyliła i spojrzała na jego zdjęcie na pomniku.
-Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale to jest pożegnanie-pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Spuściła wzrok, nie mogła tego powiedzieć, patrząc na tę fotografię.
-Nie mogę tego ciągnąć dłużej. Ciebie nie ma już dwa lata, a ja nie mogę wiecznie za tobą tęsknić-warknęła. Ból powoli ustępował. Dziewczyna z każdym słowem blokowała wszystkie uczucia. Nie chciała czuć niczego. Z jednej strony był to błąd, ale nie do końca...
-Gdy cię zabrakło zawalił mi się świat. Nie miałam dla kogo żyć. Ty obiecałeś, że mnie nie zostawisz, ale to zrobiłeś. Przychodziłam tu codziennie i nic. Nie ważne ile łez wyleję z twojego powodu i tak nie wrócisz. To jest niemożliwe. Gdybyś tu był na pewno namawiałbyś mnie do zmiany decyzji, ale tego nie zrobisz. Wiem, że ci się to nie spodoba, ale robię to po części dla ciebie, a może tylko dla siebie. W sumie tak, robię to dla siebie-syknęła.
-Nasz rozdział się zakończył. Nic nie poskładamy, a ta osoba zasłużyła na śmierć. To jest właściwa decyzja i ja jej nie zmienię.
-Możesz mi wierzyć, że nie jest mi łatwo, ale ile do cholery mam po tobie płakać?-krzyknęła. W tym momencie powoli zabijała jakąkolwiek wrażliwość, współczucie, jedyne pozytywne uczucia jakie posiadała. Nie chciała uczuć, musiała skupić się na zemście i tylko to miało znaczenie.
-To jest ostatni raz kiedy tu przychodzę. Nie zobaczysz mnie więcej, ta pieprzona żałoba nie jest mi potrzebna.-krzyknęła. Cmentarz był pusty, więc mogła dać upust ostatnim emocjom.
-Przestałam cię kochać! Od teraz nic dla mnie nie znaczysz, Brian! Mam nadzieję, że smażysz się w piekle-otarła łzy, które spłynęły jej po policzkach.
-Teraz to ja zostawiam ciebie, tak jak ty mnie.
Patrzyła na jego zdjęcie. Kochała go, ale chciała za wszelką cenę zabić to uczucie, a może raczej pogodzić się z jego śmiercią. Dziewczyna nie zauważyła, że ta miłość umarła dawno, a ona na siłę wierzyła, że nadal go kocha. W tym widziała jedyny sens, ale teraz on już nim nie był. Jej serce było puste. Wyprostowała się, odwróciła się i ruszyła do wyjścia. Ostatni raz przez ramię spojrzała na nagrobek. Na tym cmentarzu pogrzebała wszystko i chciała, żeby tak zostało. Przechodząc przez bramę czuła, jakby ktoś zdjął jej z barków ogromny ciężar. Tak jak chciała, zostawiła to tam. Z resztą to uczucie nie miało szansy przetrwać. Emocje schowała bardzo głęboko, tak głęboko, że nikt nie będzie w stanie ich obudzić. Nikt poza jedną osobą.
____________________________-Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć, ale to jest pożegnanie-pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Spuściła wzrok, nie mogła tego powiedzieć, patrząc na tę fotografię.
-Nie mogę tego ciągnąć dłużej. Ciebie nie ma już dwa lata, a ja nie mogę wiecznie za tobą tęsknić-warknęła. Ból powoli ustępował. Dziewczyna z każdym słowem blokowała wszystkie uczucia. Nie chciała czuć niczego. Z jednej strony był to błąd, ale nie do końca...
-Gdy cię zabrakło zawalił mi się świat. Nie miałam dla kogo żyć. Ty obiecałeś, że mnie nie zostawisz, ale to zrobiłeś. Przychodziłam tu codziennie i nic. Nie ważne ile łez wyleję z twojego powodu i tak nie wrócisz. To jest niemożliwe. Gdybyś tu był na pewno namawiałbyś mnie do zmiany decyzji, ale tego nie zrobisz. Wiem, że ci się to nie spodoba, ale robię to po części dla ciebie, a może tylko dla siebie. W sumie tak, robię to dla siebie-syknęła.
-Nasz rozdział się zakończył. Nic nie poskładamy, a ta osoba zasłużyła na śmierć. To jest właściwa decyzja i ja jej nie zmienię.
-Możesz mi wierzyć, że nie jest mi łatwo, ale ile do cholery mam po tobie płakać?-krzyknęła. W tym momencie powoli zabijała jakąkolwiek wrażliwość, współczucie, jedyne pozytywne uczucia jakie posiadała. Nie chciała uczuć, musiała skupić się na zemście i tylko to miało znaczenie.
-To jest ostatni raz kiedy tu przychodzę. Nie zobaczysz mnie więcej, ta pieprzona żałoba nie jest mi potrzebna.-krzyknęła. Cmentarz był pusty, więc mogła dać upust ostatnim emocjom.
-Przestałam cię kochać! Od teraz nic dla mnie nie znaczysz, Brian! Mam nadzieję, że smażysz się w piekle-otarła łzy, które spłynęły jej po policzkach.
-Teraz to ja zostawiam ciebie, tak jak ty mnie.
Patrzyła na jego zdjęcie. Kochała go, ale chciała za wszelką cenę zabić to uczucie, a może raczej pogodzić się z jego śmiercią. Dziewczyna nie zauważyła, że ta miłość umarła dawno, a ona na siłę wierzyła, że nadal go kocha. W tym widziała jedyny sens, ale teraz on już nim nie był. Jej serce było puste. Wyprostowała się, odwróciła się i ruszyła do wyjścia. Ostatni raz przez ramię spojrzała na nagrobek. Na tym cmentarzu pogrzebała wszystko i chciała, żeby tak zostało. Przechodząc przez bramę czuła, jakby ktoś zdjął jej z barków ogromny ciężar. Tak jak chciała, zostawiła to tam. Z resztą to uczucie nie miało szansy przetrwać. Emocje schowała bardzo głęboko, tak głęboko, że nikt nie będzie w stanie ich obudzić. Nikt poza jedną osobą.
Jestem ciekawa czy wpadniecie na to kto będzie tą osobą, która z powrotem obudzi uczucia w Katherine...
Jak myślicie czyje zdjęcie dała mu Katherine? I co planuje?
Tak wygląda Matt
Pojawi się on tylko kilka razy, więc nie widziałam sensu umieszczania go w zakładce bohaterowie.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i będziecie czekać na kolejny <3
A teraz jak obiecałam polecam wam kolejne opowiadanie
'The-Past-Always-Comes-Back'
Genialna historia napisana przez jedną z moich ulubionych blogerek DrewSwaggie
Na pewno wam się spodoba :)
Do następnego kochani :)
Ja już czekam na następny! Co ta dziewczyna wcześniej robiła? Jeju chcę się dowiedzieć więcej nooo..
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, ale mam nadzieję, że szybko pojawi się następny rozdział ;) nie moge się już doczekać x
/Kinga ;)
Tak! Wreszcie wróciłam z wycieczki i wreszcie mogłam nadrobić Twojego bloga! :D <3
OdpowiedzUsuńTen, cholernie mnie wzruszył ze względu na te.. ostateczne "pożegnanie" z Brianem.
To takie cholernie przygnębiające, gdy to czytasz, a z drugiej strony, potrzebna jest zawsze taka mała drama. :D Świetnie ją opisałaś, uroniłam łzę, dlatego naprawdę Cię podziwiam, kicia! <3
Jestem cholernie ciekawa, czyje zdjęcie dała Kath i ogólnie co zamierza zrobić :D
Trzymasz nas w napięciu, za co jestem Ci ogromnie wdzięczna, bo niektóre autorki nudzą w rozdziałach, a Ty, wręcz przeciwnie! :D
Masz bardzo interesujący styl pisania, wręcz idealny, bo wciągający *_*
Życzę Ci weny i czekam na kolejny wspaniały rozdział ♥
Ps. Dziękuję, za polecenie mojego bloga! Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy! <3
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/
Widzę, ze korzystasz z aktorów z mojego ulubionego serialu, Pamiętniki Wampirów !! Katherine Pierce - Nina Dobrev !!! Juz kocham te opowiadanie !!! 💜💜
OdpowiedzUsuń