Katherine szybko wbiegła na górę i od razu skierowała się do swojego pokoju. Weszła do łazienki, umyłam zęby i zrobiła makijaż. Nałożyła podkład, zrobiła kreski eyelinerem, a rzęsy musnęła tuszem. Przeszła do garderoby i zaczęła szukać czegoś odpowiedniego. Musiała się pośpieszyć, bo zostało jej tylko 25 minut, a Megan jest punktualna jak cholera. W końcu wybrała białą bokserkę z czarnym nadrukiem w kształcie serca, krótkie jeansowe spodenki, a do tego czarne trampki. Na nadgarstek wsunęła kilka bransoletek, a do uszu włożyła czarne kolczyki w kształcie malutkich kokardek. Poczesała włosy, które zostawiła rozpuszczone, do kieszeni włożyła telefon i zeszła na dół. Akurat wtedy usłyszała dzwonek. Otworzyła drzwi i przywitała się z Meg, która ubrana była w niebieską sukienkę bez ramiączek, która idealnie opinała się na jej ciele, i tego samego koloru szpilki.
Tak jak ostatnio do klubu poszły pieszo i bez problemu weszły do środka. Kiedy kierowały się w stronę baru, obok Megan pojawił się Louis, który od razu pociągnął ją na parkiet. Katherine uśmiechnęła się do siebie. Miała zamiar ich zeswatać, bo już z daleka widać, że do siebie pasują.
Pierce dopchała się do baru, usiadła na krześle i zamówiła drinka. Nie interesowała ją nazwa, najważniejsze, żeby zawierał sporą ilość alkoholu.
Powoli sączyła swój napój, kiedy obok usiadł Justin.
-Nie powinnaś siedzieć sama.
-Jestem bardzo ciekawa czemu?-uniosła brew.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła-uśmiechnął się. Katherine nie miała pojęcia dlaczego się do niej przysiadł, irytował ją samą obecnością. Być może to miłe, że przystojny facet się tobą interesuje, ale dla Katherine nie była to przyjemność. Nie po to wyszła ze szpitala, żeby uganiać się za każdym, który uśmiechnie się w jej stronę.
Powstrzymała się od powiedzenia czegoś złośliwego. Zrobiła to tylko z jednego powodu: nie chciała wdawać się z nim w dyskusję. Dokończyła drinka i zamówiła wódkę. Piła kieliszek za kieliszkiem. Ciesz paliła jej gardło, ale nie zwracała na to uwagi. Chciała się upić i nikt nie miał prawa jej przeszkadzać, to pomagało jej poczuć się lepiej.
-Powoli, kochanie, bo za chwilę będziesz leżeć na podłodze- wyrwał jej kieliszek z ręki i sam go wypił.
-Nie bój się, jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie-uśmiechnęła się sztucznie. Zaraz potem znowu zaczęła pochłaniać kolejne porcje alkoholu. Przez cały ten czas przypatrywał się jej Justin. W końcu Katherine nie potrafiła znieść jego wzroku zawieszonego na niej.
-Na co się tak patrzysz?-obróciła głowę w jego stronę.
-Na nic, po prostu jestem zdziwiony, że jeszcze dasz radę pić. Większość dziewczyn zataczałby się na boki po takiej ilości.
-Ale ja nie jestem jak większość.
-Zauważyłem-mruknął.
-Tylko nie mów mi, że bawisz się w abstynenta, Bieber- posłała mu złośliwy uśmiech. Wypity alkohol poprawił jej humor i teraz była w stanie znieść obecność swojego sąsiada.
-Zachęcasz mnie, kochanie?-na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Całkiem możliwe-wzruszyła ramionami.
Justin zamówił kilka kolejek, które wypili razem.
-Można Panią prosić?-Katherine buchnęła śmiechem na jego pytanie.
-Wyrwałeś się z dziewiętnastego wieku, chłopczyku?
-Nie sądzę-pokręcił głową. -Ale to nie zmienia faktu, że nie dostałem odpowiedzi.
-Ten jeden raz dostąpisz tego zaszczytu.
-Doceniam to poświęcenie-puścił jej oczko. Katherine pokręciła głową z rozbawieniem i razem skierowali się na parkiet.
Tańczyli ocierając się o siebie. Ręce Katherine błądziły po jego karku, a jego znalazły się na jej biodrach. Katherine czuła się jak w transie, a wypity alkohol utrudniał jej racjonalne myślenie. W normalnej sytuacji nie zbliżyłaby się do niego. Poza tym Justin pachniał naprawdę dobrze, a jego zapach w połączeniu z alkoholem sprawił, że mózg Katherine przestał działać. Jednak świadomość wróciła jej w pełni, kiedy usłyszała słowa, których nawet głośna muzyka nie była w stanie zagłuszyć, a które wyszeptał jej do ucha:
-Widziałem cię wczoraj na cmentarzu...
Mięśnie na ciele Katherine spięły się jak na zawołanie. Od razu odsunęła się od niego, pokręciła głową i nie zastanawiając się co robi, zaczęła przepychać się przez tłum w kierunku wyjścia. Nie docierało do niej wołanie Justina, ani żaden inny dźwięk z zewnątrz. Jedyne o czym myślała to to, że musi stąd wyjść jak najszybciej.
Nawet kiedy wyszła z klubu, nie zatrzymała się. Puściła się biegiem przed siebie. Kiedy się zatrzymała i rozejrzała po okolicy, zdała sobie sprawę, że znajduje się w parku. Latarnie, które się tu znajdowały nie oświetlały całej jego powierzchni, a zaledwie niewielki obszar. Katherine usiadła na najbliższej ławce, którą zauważyła i zaczęła w myślach liczyć do dziesięciu. Próbowała się uspokoić, ale nie było to takie łatwe. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. To tak jakby ktoś odkrył tajemnicę, którą chciała ukryć za wszelką cenę- prawdziwą Katherine. Bardzo nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział o niej więcej, niż mu na to pozwalała. Ludzie mieli widzieć tylko to co ona im pokazywała, nic więcej. Są takie rzeczy, których się nie pokazuje i nie mówi, może tylko pustym ścianom w środku nocy.
Justin nie spodziewał się takiej reakcji Katherine. W myślach zwyzywał samego siebie. Teraz wiedział, że niepotrzebnie jej to powiedział. Chciał po prostu się czegoś o niej dowiedzieć, a teraz, sądząc po jej reakcji, nie ma na to najmniejszej szansy.
Gdy tylko Katherine zaczęła uciekać, krzyczał za nią, ale ona nawet się nie odwróciła. Nie mógł tego tak zostawić, nie mógł po prostu tam stać jak kretyn, musiał za nią pobiec i to zrobił. Kiedy znalazł się na zewnątrz, Katherine nie było, ale po tym jak się rozejrzał, zauważył jej oddalającą się postać. Ruszył w tamtą stronę. Musiał biec naprawdę szybko, żeby wyrównać dzielący ich dystans, a przynajmniej nie stracić jej z zasięgu wzroku.
Kiedy zatrzymał się w parku, Katherine chodziła w tą i z powrotem, nerwowo przeczesując włosy palcami. Jednak zdążyła już narozrabiać. Ławka leżała pod pobliskim drzewem, a śmietnik leżał niedaleko fontanny kilka metrów dalej. Nawet jeżeli to wszystko krzyczało, że Katherine jest wściekła, on musiał z nią porozmawiać. Złapał ją za nadgarstki, tym samym zmuszając ją do popatrzenia na niego. W jej oczach dało się zauważyć czystą furię. Tak naprawdę Katherine była w większej części wściekła na samą siebie, bo pozwoliła komukolwiek zobaczyć coś, czego nikt nie powinien był widzieć.
-Musisz mnie wysłuchać-powiedział delikatnie, nie chcąc denerwować jej jeszcze bardziej.
-Nic kurwa nie muszę-wysyczała i wyszarpnęła się z jego uścisku.-Cokolwiek tam widziałeś...Po prostu o tym zapomnij-położyła zdecydowany nacisk na ostatnie słowo. Justin wpatrywał się w nią lekko zszokowany. Jeszcze nie widział Katherine w takim stanie. Nie miał pojęcia, że to nie ostatni raz...
I gdybyś teraz zapytał go dlaczego to zrobił, nie otrzymałbyś odpowiedzi, bo on sam jej nie znał. To był impuls i tyle. Justin po prostu wpił się w jej usta. Były delikatne i miękkie. Nie chciał, nie mógł się od nich oderwać. Katherine odwzajemniła pocałunek. W jej przypadku to też był impuls. W dodatku usta Justina same zachęcały do całowania. Pocałunek robił się coraz bardziej zachłanny, jednak Katherine odzyskała świadomość. Odepchnęła go od siebie i wymierzyła mu policzek.
-Nigdy więcej tego nie rób-wysyczała przez zaciśnięte zęby i wyminęła go. Justin nie zwrócił specjalnej uwagi na jej reakcję. Stwierdził, że nawet jeżeli teraz będzie go unikać to było warto. Obiecał sobie, że nie był to ostatni raz, kiedy się całowali, a on zawsze dotrzymywał obietnic.
____________________________________
No nareszcie pierwszy pocałunek. Przyznawać się kto na to czekał hihi :)
Do następnego misiaki <3
Przysięgam już niedługo
Jeżeli dotarłeś aż tu zostaw po sobie komentarz, a przynajmniej kropkę ;)
kropka
OdpowiedzUsuńhaha nie no żart xd
gsksgsksgskshsk POCAŁOWALI SIĘ hgsksgsksgsj
o kurwa mać Bieber pocałowałeś ją omg lalala
fuck czemu się tak szybko skończyło..
nie, ja nie chce ugh
weź nie nawidzę cię w takim momencie?
ugh ja chcę następny misia!!
ily<3
/@justin_ma_swag
EWIEIJIERJTIREJTI *.* Przeczytałam dziś całego bloga i muszę przyznać, kochanie, że jesteś niesamowita i JEEEEEEEEEEZUUUUU!
OdpowiedzUsuńOni się pocałowali, a ja sama czułam takie fajne motylki w brzuchu, noo hahaha :D! Dziewczyno, masz ogromny talent i cieszę się, że zajrzałam na tego bloga, bo teraz mam kolejną historię do dodania, do moich ulubionych <3 :3
Szkoda tylko, że ona odepchnęła Justina, ale ważne, że odwzajemniła pocałunek, tak? Hahah :D <3
Kurczę, teraz tryskam ze szczęścia normalnie, aaaw :3 Nie mogę się doczekać następnego. :D:D:D
~ Drew.
glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
Bardzo fajny rozdział :) wciąga :)) przeczytałam dzisiaj całego twojego bloga. I jestem pod wrażeniem. Wciąga twoje opowiadanie. I twoje wyobraźnia jest naprawdę czarująca. Liczę na dodanie szybko następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga + komentarze mile widziane - http://believe-in-love-just-believe.blogspot.com/
Super rozdział. Pozytywnie szalony! Serio się jaram!
OdpowiedzUsuńhttp://dangerous-love-bieber-rose.blogspot.com/ + cieszyłabym się z komentarza.