28 czerwca 2014

Twenty Five: "Nie przepraszaj. Po prostu uważaj na siebie."

Katherine uniosła powieki i przeciągnęła się na łóżku, zerkając na zegarek, który wskazywał godzinę 13. Wczoraj nie wypiła zbyt dużo, więc nie męczyły ją żadne objawy kaca. Poza tym nie mogła się upić, bo musiała wrócić do domu samochodem, jednak ilość alkoholu, którą pochłonęła wystarczyła na spokojne przespanie nocy. Przeczesała ręką włosy i wstała z łóżka, kierując się do łazienki. Miała już chwytać za klamkę, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Przewróciła oczami i zeszła na dół. Dzwonek nadal dzwonił i Katherine zaczęła się irytować. Szarpnęła za klamkę, warcząc „czego?”
-Matko Boska! Szybciej się nie dało?-Megan zakpiła. Katherine wypuściła powietrze z płuc, wznosząc oczy do góry.
-Megan, co ty tu robisz?
-O matko! Jak ty wyglądasz?!-krzyknęła.
-Nie drzyj się! Dopiero wstałam-warknęła. Mogła się domyślić, że jej włosy były w nieładzie, a jej oczy podpuchnięte, ale nie był to powód do wydzierania się na całą okolicę.
-Przepraszam. Mam dla ciebie wiadomość dnia-uśmiechnęła się, na co Katherine zmarszczyła czoło. 
-Już nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć-jej głos ociekał sarkazmem.
-Matko jesteś jak Justin-jęknęła. Katherine spojrzała na nią z mordem w oczach. Mogła znieść wszystko, ale nie porównanie do Biebera.
-Nie ważne- machnęła lekceważąco ręką.-Wpuścisz mnie wreszcie?
-Jasne-Katherine odsunęła się i Megan weszła do środka. Pierce zamknęła za nią drzwi i przeszły do salonu.
-Teraz powiedz co to za wiadomość-Katherine skrzyżowała ramiona na piersi.
-Zabieram cię na zakupy, a potem zostajesz u mnie na noc-Megan klasnęła w dłonie. Katherine czasami zastanawiała się ile lat ma Johnson mentalnie, bo jej zachowanie czasami przypominało zachowanie sześciolatki
-Co?-spytała z niedowierzaniem. Normalnie by się cieszyła, bo Katherine lubiła zakupy, ale dzisiaj nie było mowy, żeby się zgodziła. Dzisiaj musiała się zjawić u Williamsa i niby jak miała to wytłumaczyć Johnson? 
-Nie przyjmuję odmowy-spojrzała na Katherine groźnie.
-Megan, na prawdę nie mogę-jęknęła.
-Pośpiesz się. Mamy mało czasu-powiedziała, ignorując jej wcześniejsze słowa. Katherine wiedziała, że jeżeli Megan się uprze to nie ma sposobu, żeby zmieniła zdanie. Musiała się zgodzić, ale już teraz zaczęła planować, jak wymknie się z jej domu. Pokręciła głową i powoli zaczęła wchodzić po schodach na górę.
-Pierce, ruszaj się albo ci pomogę-krzyknęła. Katherine tylko przewróciła oczami i weszła do pokoju. Od razu skierowała się do łazienki i wzięła szybki prysznic. Osuszyła swoje ciało ręcznikiem, a włosy wysuszyła suszarką. Praktycznie nigdy tego nie robiła, bo wolała, żeby wysychały naturalnie, ale narzekanie Megan, które ciągle do niej docierało zaczynało ją irytować i musiała się śpieszyć, żeby uciszyć Johnson. Owinięta w ręcznik przeszła do garderoby i złapała komplet bielizny, jasne jeansy, biały T-shirt z dziwnym nadrukiem i czarno-szarą bejsbolówkę, a potem wróciła do łazienki i ubrała się. Rozczesała włosy, które związała w wysokiego kucyka i zrobiła swój codzienny makijaż. Kiedy skończyła, kosmetyki spakowała do kosmetyczki i weszła do pokoju. Johnson siedziała na jej łóżku, stukając stopą w podłogę.
-No nareszcie-mruknęła. Katherine postanowiła to zignorować, bo nie chciała wszczynać kłótni, a to zapewne by się stało, gdyby się nie pohamowała. Z pod łóżka wyciągnęła sportową torbę i włożyła do niej bieliznę i kilka kompletów ubrań oraz kosmetyczkę.
-Możemy iść, panno niecierpliwa-powiedziała, chwytając torbę. Pierce nawet nie czekała na jej odpowiedź i zeszła na dół, słyszała za sobą jej kroki.
-Jedziemy twoim, czy moim?-spojrzała na nią przez ramię.
-Twoim-w odpowiedzi Katherine skinęła głową. Nałożyła kurtkę i buty, na ramię zarzuciła torebkę i obie wyszły na zewnątrz. Katherine zamknęła drzwi na klucz i przeszły do garażu. Torbę wrzuciła na tylne siedzenie samochodu.
-Megan, będę musiała wyjść wieczorem.
-Ale jak to?-uniosła brwi.
-Mam coś do załatwienia-wzruszyła ramionami. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, a już na pewno nie prawdę. Pierce podeszła do schowka i pociągnęła za kółko, wyciągnęła walizkę i zamknęła klapę.
-Co to jest?-usłyszała głos Meg za plecami, na co jej serce przyspieszyło.
-Nic ważnego- mruknęła. Wyminęła ją i wsadziła walizkę do bagażnika, który potem zamknęła.
-Możesz nie kłamać?-syknęła.
-Po prostu będzie mi to potrzebne-wzruszyła ramionami. Co innego miała powiedzieć? Na pewno nie „w walizce jest sprzęt, którym mogę zabić człowieka w kilka sekund, nic nadzwyczajnego”. Megan nie odpowiedziała, tylko zajęła miejsce na fotelu pasażera, a Katherine usiadła za kierownicą. Ze schowka wyciągnęła paczkę papierosów, ale zanim go zamknęła, powstrzymała ją Megan. Wzrok Johnson przykuła bransoletka, którą wyciągnęła. Była przekonana, że już taką widziała.
Katherine przełknęła nerwowo ślinę. W tym momencie chciała, żeby ziemia się rozstąpiła, a ona mogłaby zniknąć w jej środku.
-Możesz mi powiedzieć, jakim cudem masz identyczną bransoletkę jak Angel?-spojrzała na Katherine. -Nie wiedziałam, że robią podróbki-powiedziała, obracając biżuterię w dłoniach
-Jest tylko jedna taka-mruknęła. Nic więcej nie była w stanie z siebie wykrztusić. Niby co miała powiedzieć? Na pewno nie „tak, to ja jestem Angel, ta bransoletka należy do mnie, ale nie musisz się martwić, że siedzisz obok najgroźniejszej kobiety w Kandzie, bo jesteś moją przyjaciółką i nic ci nie zrobię”. Twarz Megan wyrażała tylko jedno-szok. Jej oczy przybrały kształt monet, a jej usta były lekko rozchylone. Zapadła nieprzyjemna cisza, a Katherine coraz mocniej zaciskała palce na kierownicy. Serce tłukło się w jej piersi, a pot natychmiast pokrył jej ciało.
-Katherine, to nie możliwe-pokręciła głową z niedowierzaniem. -Powiedz mi, że się mylę-zażądała. -Powiedz mi!
-Po co mam ci mówić, skoro się domyśliłaś?-wzruszyła ramionami.
-Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej?
To pytanie zaskoczyło Katherine. Spodziewała się jej ucieczki albo czegoś podobnego. Tak naprawdę nie mogła przewidzieć jej reakcji.
-To nie to samo co handlowanie prochami. Nie miałam pojęcia jak zareagujesz.
-Więc wolałaś milczeć o tym, że w każdej chwili możesz zginąć?!
-Megan, domyśliłaś się kim jestem, więc powinno być dla ciebie logiczne, żeby się o mnie nie martwić.
-Czy ty siebie słyszysz?! Możesz być nawet mordercą numer jeden na świecie, a ja i tak będę się martwić! Nie jesteś nieśmiertelna-ostatnie zdanie mruknęła pod nosem.
-Przepraszam-westchnęła. Megan pokręciła głową i przytuliła się do jej boku. Katherine przez moment nie mogła się ruszyć, ale potem owinęła ramiona wokół jej ramion, przytulając się do niej.
-Nie przepraszaj. Po prostu uważaj na siebie-odsunęła się od niej. -Tylko o to cię proszę-wyciągnęła mały palec prawej dłoni w stronę Katherine.
-Obiecuję-Pierce skrzyżowała swój palec z jej palcem. Takiego gestu najczęściej używają dzieci, ale im to nie przeszkadzało. Dokładnie to samo zrobiły, kiedy spotkały się w pizzerii i opowiedziały swoje historie. Katherine podniosła paczkę papierosów, która wypadła jej z rąk w momencie, kiedy Megan wyciągnęła bransoletkę. Wyjęła jednego i resztę schowała do schowka razem z bransoletką. Podpaliła końcówkę papierosa i zaciągając się, uchyliła okno. Uruchomiła silnik i wyjechała na ulicę. Kilkanaście minut potem zaparkowała auto na parkingu przed centrum. Wysiadły, Katherine włączyła alarm i weszły do budynku.
-Najpierw kawa. Błagam-Katherine jęknęła.
-I tak chcę się dowiedzieć więcej-Megan posłała jej wymowne spojrzenie i pociągnęła ją za rękę w stronę najbliższej kawiarni. Zajęły miejsce przy stoliku, który znajdował się najbliżej i po tym jak podszedł do nich kelner, złożyły zamówienie.
-Teraz chcę, żebyś odpowiedziała na moje pytania-Johnson oparła łokcie na stole, nie spuszczając wzroku z Katherine.
-Niech będzie-skinęła głową. -Ale są też rzeczy, o których nie mogę ci powiedzieć i nie ważne jak bardzo będziesz próbować to nie mogę tego zrobić.
-Jasne.
Johnson zadawała dość dużo pytań i niektóre były takimi pytaniami, których zwykły śmiertelnik nie zadaje płatnej morderczyni. Jeżeli usłyszy coś takiego, nie zastanawia się dlaczego ktoś wplątał się w taki interes. Od razu przystawia mu stempelek potwora i tyle.
Katherine opowiedziała Megan o tym, że dostała tą propozycję od Williamsa zaraz po śmierci rodziców, kiedy upiła się w klubie. Zgodziła się od razu. Dlaczego? Po takiej stracie dla każdego życie traci sens, więc miała gdzieś czy umrze czy nie. Rozpoczęła szkolenie, ale przerwała jej ze względu na Briana, który nie chciał, żeby Katherine pakowała się w coś takiego. Jednak po jego śmierci się nie wahała, a wkrótce potem została najniebezpieczniejszą kobietą w Kanadzie. Gdy Katherine skończyła, Megan milczała przez kilka chwil.
-Katherine, to twoje życie i twoje wybory. Staram się to zrozumieć, ale potrzebuję do tego czasu.
Katherine przełknęła nerwowo ślinę. Czuła się, jakby ktoś skopał ją po twarzy ciężkim butem. Domyślała się, że tak będzie i właśnie z tego powodu nie chciała jej mówić.
-Ale...- Katherine spojrzała na nią niepewnie. -Masz na siebie uważać, rozumiesz? Jeżeli spróbujesz zginąć, to przysięgam, że cię ożywię, a potem zamorduję cię własnoręcznie- posłała uśmiech w jej stronę. Pierce zamrugała kilka razy, starając się przyswoić sobie to co usłyszała.
-Spokojnie. To ja zabijam, a nie na odwrót-uśmiechnęła się delikatnie. Megan pokręciła głową z rozbawieniem. Dokończyły szybko swoje napoje i opuściły kawiarnię.

Po kilku godzinach spędzonych na podróży po sklepach, wróciły do domu Megan. Katherine zostawiła swoje torby w samochodzie, ale pomogła wnieść torby Megan, których było zdecydowanie więcej. Zaniosły pakunki do pokoju Johnson, gdzie je rozpakowały. Zaraz potem obie opadły na łóżko.
-Więc, co jest w tej srebrnej walizce?-zapytała. Katherine obróciła głowę w jej stronę. Podczas ich rozmowy w kawiarni to pytanie nie padło.
-Meg, nie jestem pewna czy mogę ci powiedzieć.
-Proszę cię, chcę tylko zobaczyć-wydęła dolną wargę.
-Dobra, ale zobaczysz to potem-przewróciła oczami.
Około godziny 19 zjadły kolację, którą wcześniej pomogły przygotować Amber-babci Megan. Po tym jak posprzątały po posiłku, przeniosły się do salonu. Było to pomieszczenie, którego ściany były w jasnym kolorze poza jedną, która pokryta była ozdobną cegłą. Właśnie tam stał brązowy narożnik, a naprzeciwko niego kwadratowy stolik w podobnym kolorze. Przy ścianie naprzeciwko narożnika, stała biała szafka, na której stał sporych rozmiarów telewizor. Na ścianach znajdowało się kilka kwadratowych świateł, a zasłony w oknie sięgały podłogi, która przykryta była białym dywanem. Dziewczyny zajęły miejsca i zaczęły zastanawiać się nad filmem, który chciały obejrzeć.
-Dziewczynki, nie siedźcie za długo-w progu pojawiła się pani Johnson.
-Jasne, babciu.

Dochodziła godzina 22, kiedy dziewczyny oglądały już drugi film-”Underworld”. Katherine chciała oglądać jakiś horror, a nie historię o wampirach i wilkołakach, ale Megan się nie zgodziła, więc Pierce dla świętego spokoju ustąpiła. Oparła łokieć na oparciu i ułożyła głowę na dłoni, wpatrując się w ekran bez większego zainteresowania.
Megan odwróciła wzrok od telewizora, kiedy Katherine wyciągnęła z kieszeni czarnego iPhone'a i przyłożyła urządzenie  do ucha. Słuchała przez kilka chwil, a potem powiedziała tylko „już jadę” i się rozłączyła. Megan wiedziała, że nadejdzie ten moment, ale bardzo tego nie chciała. Bała się, że coś może pójść nie tak i Katherine skończy ranna, martwa albo w więzieniu.
-Muszę iść-mruknęła. Podniosła się z kanapy i weszła na górę. Po 5 minutach zeszła, ubrana cała na czarno.
-Postaram się wrócić jak najszybciej-uśmiechnęła się. Megan nie potrafiła tego odwzajemnić.
-Uważaj na siebie-powiedziała, przytulając się do niej. 
-Nie martw się o mnie-mruknęła. Stały tak jeszcze chwilę, a potem Katherine wyszła. Megan przez okno widziała, jak wsiadła do samochodu i odjechała. Pomimo tego, że Katherine odjechała przed chwilą, Megan zaczęła obgryzać paznokcie. Zdenerwowanie wypełniło każdą komórkę jej ciała i nie było możliwości, żeby się uspokoiła, dopóki nie zobaczy Pierce z powrotem całej i zdrowej. Była jej przyjaciółką, której nigdy wcześniej nie miała. Co prawda miała Justina, ale to chłopak i to nie było to samo. Traktowała ją jak siostrę i nie mogła jej stracić.
Po tym jak przez kolejne dwie godziny chodziła po pokoju w tą i z powrotem, usiadła i wpatrywała się w zegarek w telefonie. Sprawdzała czas co kilka sekund, chociaż jej zdaniem minęło już kilka minut.  
Kiedy wybiła godzina 1 w nocy, a Katherine nadal się nie pojawiła, ręce Megan zaczęły się trząść. Nie wiedziała co ma robić, a strach odbierał jej możliwość racjonalnego myślenia. Nawet nie pomyślała, żeby do niej zadzwonić.
-Panie Boże, proszę cię, niech nic się jej nie stanie-szepnęła. Powtarzała to zdanie kilkanaście razy, ciągle wyglądając przez okno. Kiedy jej samochód zatrzymał się na podjeździe, Megan nie patrząc na to, że jest w piżamie, a na zewnątrz temperatura spadła znacząco poniżej zera, wybiegła na zewnątrz. Katherine właśnie wysiadła z auta, a Johnson bez zastanowienie się do niej przytuliła.
-Megan, udusisz mnie-zaśmiała się. Dla Megan liczyło się tylko to, że Pierce stała przed nią i na pierwszy rzut oka wyglądała, jakby nic się jej nie stało. Jednak szczęście nie trwało zbyt długo. Gdy Megan się od niej odsunęła, światła przejeżdżającego samochodu, oświetliły je. Johnson zauważyła, że na jej ręce znajduje się krew. Spojrzała na Katherine z przerażeniem w oczach i wtedy zauważyła, że kurtka Pierce jest rozcięta na jej ramieniu, a na materiale znajdują się plamy krwi.
-Katherine, co to jest?-wskazała to miejsce. Dziewczyna zerknęła na to miejsce, a potem wróciła wzrokiem do Megan.
-Nic takiego. Mały wypadek przy pracy-machnęła ręką. Johnson pokręciła głową i bez zastanowienia wciągnęła ją do środka. 
-Zdejmuj kurtkę-nakazała i pobiegła do kuchni po apteczkę. Wyjęła czerwone pudełko z szafki i weszła do salonu, gdzie siedziała Katherine, która nie miała na sobie kurtki i została tylko w czarnym topie. Megan zauważyła prowizoryczny opatrunek na jej ramieniu, który przesiąknięty był krwią. Krew znajdowała się też na jej ramieniu i przedramieniu, bo opatrunek nie był w stanie zatrzymać upływu czerwonej cieczy. 
-A teraz powiesz mi, co się stało?-spojrzała na nią, czekając na odpowiedź, kiedy odklejała zużyty opatrunek.



________________________
Przepraszam za opóźnienie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
A teraz tradycyjnie polecam wam opowiadania. Będą dwa, bo zapomniałam dodać pod poprzednim rozdziałem. Jak zwykle o czymś zapominam ugh

POLECAM
http://change-them.blogspot.com/

http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

Chyba to wszystko, ale pewnie potem się okaże, że o czymś zapomniałam napisać
Nie ważne...
No to do środy kochani <3
Rozdział powinien być około godziny 14 xx

3 komentarze:

  1. Wow wow wow świetne omfg ja chce już następng rodział noo jsksnsjsk ale teraz będzą częściej omg dobra czekam na następny x /@5sosholyshit

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow,wow,wow,wow...<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo.. Ten rodział i ten blog, Boże IDEALNY!!! <3 Jak ona tak może zabijać tych ludzi.. Angel- jak to fajnie brzmi, a zwłaszcza jako pseudonim płatnego zabójcy xdd
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx