19 czerwca 2014

Twenty Four: "Już niedługo się spotkamy, Angel."

Zegarek wybił godzinę 4 nad ranem, a Justin wgapiał się w sufit z założonymi za głowę rękami. Podobno w nocy myśli się najlepiej, ale z drugiej strony to właśnie wtedy nasze myśli przypominają psy wyścigowe spuszczone ze smyczy, których nie sposób zatrzymać. W jego umyśle jak na nagrywarce przewijały się wydarzenia z wczorajszego ranka, kiedy obudziły go wrzaski Katherine i moment, kiedy pocałowali się w ciemnym korytarzu. Im więcej myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nigdy nie zrozumie kobiet, a już na pewno nie Katherine. Podniósł się z łóżka i zszedł na dół do kuchni. Nalał do szklanki wody i upił kilka łyków, kierując się z powrotem do swojego pokoju. Był w stanie nawet całą noc chodzić w tą i z powrotem po domu, żeby tylko przestać myśleć. Nadal nie rozumiał co się z nim dzieje. Inne dziewczyny nigdy wcześniej nie były dla niego takim wyzwaniem jak Katherine i o żadnej nigdy wcześniej nie myślał nawet przez chwilę. Jednak Pierce często pojawiała się w jego myślach, a ostatnio prawie cały czas siedziała w jego głowie.
Kiedy przechodził przez salon, Louis, który jak zwykle grzebał w komputerze mimo późnej pory, uniósł głowę i zwrócił na niego uwagę.
-Wiesz, że Angel wróciła?
-O czym ty mówisz?-Justin spojrzał na niego, marszcząc czoło.
-Dobrze się czujesz?-Louis spojrzał na niego jak na człowieka, którego wypuścili z zamknięcia po kilku latach.
-Nie denerwuj mnie tylko powiedz-przewrócił oczami. Zastanawiał się czemu ludzie nigdy nie mówią prosto z mostu o co mi chodzi, tylko wszystko komplikują zadając pytania.
-Poczekaj, zaraz ci coś pokarzę-zwrócił głowę w kierunku laptopa. Justin usiadł obok niego na kanapie, opierając łokcie na kolanach i wpatrywał się w ekran laptopa, na którym po kilku sekundach pojawił się artykuł.

Kolejna zbrodnia 'Angel'
Wczoraj wieczorem policja otrzymała anonimowe zgłoszenie. Na miejscu znaleziono ciało 22-letniej Amber Watson. Jej mieszkanie zostało zdemolowane. Po przeszukaniu stwierdzono, iż zginęło też wiele cennych rzeczy, takich jak komputer i biżuteria. Dziewczyna leżała związana na kanapie w salonie. Na jej ciele znajdowały się liczne siniaki i zadrapania oraz ślady  po poparzeniach. Jej tętnica udowa została przecięta. Po sekcji zwłok stwierdzono, że ofiara zmarła na skutek porażenia prądem i utraty krwi. Na ścianie znajdował się rysunek skrzydła anioła. Po badaniach stwierdzono, iż został on wykonany krwią ofiary. Policja, tak jak za każdym razem, nie znalazła dowodów, które mogłyby obciążyć 'Angel'. Jak długo będziemy musieli bać się o swoje życie?

Jego wzrok sunął po literach od lewej do prawej. Przeczytał artykuł dwa razy i dopiero wtedy przypomniało mu się, że dobrze wie kim jest Angel.
-Ale co ona tu robi?
-Widzieli ją dzisiaj u Williamsa. Podobno ma wrócić do roboty-Louis wzruszył ramionami.
-Co o niej wiesz?-zapytał. Musiał dowiedzieć się o niej jak najwięcej. W końcu była jego rywalką, a jak to mówią przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
-Nikt nie zna jej imienia i nazwiska. Nikt też nie widział jej twarzy, bo zawsze nosi okulary.
Cholera!
-Na lewym nadgarstku nosi białą bransoletkę z zawieszką w kształcie skrzydła anioła. Zawsze ubiera się w ciemne kolory.
-Coś jeszcze?
-Jak ci to pomorze, to pachnie wanilią.
Kąciki ust Justina uniosły się lekko w górę, co nie uszło uwadze Louisa.
-Wiem, co chcesz zrobić, ale uważaj na nią-mruknął.
-Niby co ona może mi zrobić-prychnął. Angel nawet go nie widział, zresztą wątpił, żeby kobieta mogła mu zagrażać.
-Ona nie jest do końca normalna, więc radzę ci, nie zadzieraj z nią.
-Louis, proszę cię. Nie jestem dzieckiem, a poza tym nie mam zamiaru się bać jakiejś pieprzniętej laski-pokręcił głową z rozbawieniem.
-Zobaczymy-mruknął. Justin podniósł się ze swojego miejsca, odstawiając szklankę na stolik.
-Nie martw się-spojrzał na Tomlinsona i ruszył w stronę swojego pokoju. Położył się na łóżku, ponownie zakładając ręce za głowę.
-Już niedługo się spotkamy, Angel-uśmiechnął się. Nie miał zamiaru dać się pokonać dziewczynie i nie ważne jak niebezpieczna była. Ona nadal twierdził, że jest groźniejszy. Przecież nazywa się Justin Bieber, a on na pewno nie przegrywa. 

Katherine zamrugała kilka razy, nie dowierzając, że widzi przed sobą osobę, której nie chciała oglądać. Dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedział i powiedział to wystarczająco głośno, żeby któreś z sąsiadów go usłyszało, więc wciągnęła go do środka.
-Nigdy więcej nie mów tego na ulicy!-syknęła.
-To może trzeba było mi powiedzieć, czym się zajmowałaś-wyrzucił ręce w powietrze.
-To nie było coś, o czym powinieneś wiedzieć- wzruszyła ramionami.
-Żartujesz sobie ze mnie?-syknął. -Uważasz, że bycie płatnym mordercą i pracowanie dla Williamsa, jest czymś, o czym nie powinienem wiedzieć?!-wrzasnął.
-Zamknij się-warknęła.- Nie miałeś się dowiedzieć. Miałam do tego nie wracać, więc nie widziałam powodu, dla którego musiałbym ci mówić-mimo wszystko próbowała powstrzymywać złość, która w niej narastała.
-Czy ty siebie słyszysz?-wrzasnął.
-Zamknij się!-warknęła.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego?-powiedział tym razem trochę spokojniej.
-To nie twój interes!
-Martwię się o ciebie, nie możesz tego zrozumieć?! Wiem, że nawet nie chcesz ze mną rozmawiać, ale to niczego nie zmienia!
-Nie musisz się o mnie martwić.
-Ale się martwię!
-Przestań się wydzierać! Nie potrzebuję ciebie, nie możesz tego zrozumieć?-posłała mu lodowate spojrzenie. Evans milczał przez kilka chwil, apotem z jego ust wydobyło się westchnięcie.
-Kathy, przepraszam. Wiem, że nie powinienem był tego wszystkiego mówić i nie powinienem mieszać się w twoje życia, ale ja po prostu się o ciebie troszczę.
Katherine próbowała znaleźć chociaż jeden, nawet najmniejszy szczegół, który potwierdziłby, że kłamał, jednak go nie znalazła. 
Ostatnia część jego wypowiedzi była prawdziwa, ale to co powiedział wcześniej nie było do końca szczere. Mike nie mógł znieść myśli, że Bieber całował się z Katherine i każdego dnia się z nią widział. Ogarniała go furia na samą myśl, że Justin może stać się dla Pierce kimś więcej.
-Dziwnie to okazujesz. W szpitalu wszystko było okej, a teraz ciągle się na tobie zawodzę. Mike, jesteś dla mnie jak brat, ale nie pozwolę ci wpieprzać się z butami w moje życie.
-Nie będę tego robił, obiecuję-lewą dłoń położył na sercu, a prawą uniósł do góry.
-Chciałabym ci powiedzieć, że ci wierzę, ale tak nie będzie. Najpierw muszę zobaczyć.
-Zobaczysz, przysięgam.
-Zobaczymy, a teraz wyjdź, bo idę spać.
-Jasne-westchnął, wychodząc. Nie tego się spodziewał, ale cieszył się, że mógł z nią chociaż porozmawiać. Wiedział, że przesadzał za każdym razem, ale nie potrafił się powstrzymać. Chciał mieć Katherine tylko dla siebie. Teraz musiał odzyskać zaufanie za wszelką cenę.

Megan po powrocie z imprezy zasnęła niemal natychmiast. Leniwie uniosła jedną powiekę, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk jej telefonu. Wyciągnęła rękę spod kołdry i nie patrząc ręką próbowała znaleźć telefon, który powinien leżeć na nocnej szafce. Po kilku chwilach natrafiła na niego i spojrzała na ekran. Zamrugała kilka razy i odebrała, bo dzwonek doprowadzał ją do szału. Poza tym Mike nigdy do niej nie dzwonił. 
-Halo?
-Megan, musisz mi pomóc.
Od razu podniosła się do pozycji siedzącej.
-O co chodzi?
Kiedy usłyszała jego propozycję, natychmiast pobiegła do łazienki, po tym jak się rozłączyła. Wzięła prysznic w ekspresowym tempie i zrobiła lekki makijaż. Z szafy wyciągnęła ubrania, nawet nie patrząc co na siebie wkłada, a zaraz potem zbiegła na dół. Skręciła w prawo i weszła do kuchni, gdzie jej babcia smażyła naleśniki. 
-Hej, babciu-pocałowała kobietę w policzek.
-Hej, Megy.
-Miałaś tak do mnie nie mówić-Megan jęknęła zajmując miejsce przy stole w jadalni, która połączona była z kuchnią.
-Katherine do ciebie tak mówi i to ci nie przeszkadza-uśmiechnęła się.
-Nie ważne- mruknęła. Chwilę potem talerz z naleśnikami znalazł się przed Johnson. Dziewczyna zaczęła pochłaniać posiłek w szybkim tempie.
-Muszę wyjść, za chwilę-powiedziała, przeżuwając kęsy jedzenia.
-Gdzie?
-Idę do Katherine. Dzisiaj zostanie u nas na noc-uśmiechnęła się.
-No dobrze-Amber skinęła głową. Chwilę potem Megan wstała, nie kończąc posiłku. W korytarzu włożyła buty i kurtkę na siebie.
-Wychodzę!-krzyknęła, zamykając za sobą drzwi. Nie przepadała za Mike'iem, ale jego pomysł się jej spodobał i była przekonana, że Katherine też przypadnie do gustu.

 ____________________________________
 Nie mogę w to uwierzyć! Dziękuję wam za ponad 6700 wyświetleń i 60 komentarzy. Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to cieszy. Nie spodziewałam się <3
Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła, więc rozumiecie. Mając 22 przedmioty, musiałam poświęcić trochę czasu i zabrakło mi go na bloga. Teraz na pewno się poprawię ;)
Katherine i Angel to jedna, i ta sama osoba ( w razie gdyby ktoś nie zrozumiał)
Zaskoczyłam was? Mam nadzieję, że tak ;)
Do następnego kochani <3
Jeszcze raz wam dziękuję x


7 komentarzy:

  1. świetny blog oraz rozdział :) Bardzo mi się podoba ;)
    http://fantastic-stories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku TO JEST Ś.W.I.E.T.N.E

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuhuhu ciekawe co wymyślił mike ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu Chryste ! musisz trzymać tak w niepewności ? <3 zaskakujesz za każdym kolejnym razem. I serio, nie spodziewałam się Że Katherine/Angel jest płatną morderczynią. To jest po prostu nie do ogarnięcia. Jeszcze Justin chcę odnaleźć Angel, a tak naprawdę to Katherine nią jest xd hahahaha
    Z niecierpliwością czekan nn.

    Liczę na to że odwiedzisz mój blog, skomentujesz i będziesz stałą czytelniczką :) http://believe-in-love-just-believe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyno, jesteś świetna :D
    wczoraj znalazłam Twojego bloga i jestem zachwycona *_*

    zapraszam na for-you-4ever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo <3
    Przeczytałam już wszystkie wcześniejsze rozdziały i dziewczyno KOCHAM TO OPOWIADANIE!!
    Jest świetne!! :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx