5 lutego 2014

Three: Powrót do domu

Katherine bała się powrotu do domu. Może to dziwne, ale tak było. I w sumie trudno było się jej dziwić. Wracała do miejsca, którego nie widziała dwa lata, do miejsca pełnego bolesnych wspomnień, do pustego domu. Podpisała odpowiednie dokumenty, pożegnała się z personelem i wyszła z budynku. Ciepłe powietrze uderzyło w jej twarz. Przez chwilę poczuła się lepiej, nareszcie była wolna. Była końcówka sierpnia i temperatura potrafiła dawać się we znaki, a Katherine nie była typem dziewczyny, która lubiła smażyć się w słońcu, więc od razu skierowała się na parking przed szpitalem, gdzie stała zamówiona wcześniej taksówka. Przywitała się z kierowcą uśmiechem, co odwzajemnił, a potem włożył jej walizkę do bagażnika. Po tym jak dziewczyna podała mu adres, ruszyli.
Droga minęła dość szybko, co nie za bardzo ucieszyło Pierce. Zapłaciła za przejazd i odebrała swój bagaż. Stanęła na alejce prowadzącej do domu i omiotła spojrzeniem budynek. Dalej wyglądał tak samo- szary, drewniany budynek z werandą i kilkoma schodkami, żeby się na nią dostać. Może z zewnątrz nie wyglądał on na dom bogatych ludzi, ale pozory to nie wszystko.
Nawet ogród przez dwa lata nie zmienił się ani trochę. Był piękny, to dlatego, że matka Katherine kochała kwiaty. Po jej śmierci Aurora zajmowała się tym miejscem. Łzy zaczęły szczypać ją w oczy na samo wspomnienie o jej rodzicielce, jednak Katherine nie pozwoliła im wypłynąć. Weszła na werandę i stanęła przed drzwiami. W torebce znalazła klucze, włożyła je do zamka i przekręciła. Usłyszała zgrzyt, co znaczyło, że drzwi są otwarte. Jej serce przyśpieszyło. Przełknęła nerwowo ślinę, lekko je pchnęła i weszła do środka. Jak na zawołanie poczuła zapach cynamonu. Jej matka uwielbiała zapalać świeczki o tym zapachu, toteż w całym domu roznosił się przyjemny aromat, chociaż czasami wszystkim kręciło się od niego w głosie. Postawiła walizkę w korytarzu i zamknęła drzwi. Na końcu korytarza znajdowały się schody prowadzące na górę. Sam korytarz był w cytrynowych barwach. Na ścianach wisiało kilka zdjęć z krajobrazem gór oraz wielkie lustro. Poza tym stała tu komoda, a na niej kilka rodzinnych zdjęć, w jasnym kolorze oraz szafa na wierzchnie ubrania. Z korytarza przeszła do salonu. Tutaj też nic się nie zmieniło, z resztą nie miało. To pomieszczenie urządzała Mary-matka Katherine, dlatego Aurora nie miała zamiaru zmieniać tutaj ani jednej rzeczy. Ściany były w ciepłym, pomarańczowym kolorze z delikatnymi, białymi motywami kwiatów. W rogu znajdował się piękny marmurowy kominek. Na ścianie wisiała wielka plazma, pod nią stała kolejna komoda, a na niej kolejne zdjęcia. Na przeciwko telewizora- wielka kremowa kanapa i szklany stolik. Dodatkowo była tu wieża stereo i nieduży barek jej ojca. Salon połączony był z kuchnią. Oba pomieszczenia oddzielała wyspa i niewielki, pojedynczy stopień. Kuchnia była bardzo nowoczesna. Dominował w niej głównie beż. Rozglądając się, Katherine zauważyła kartkę przyklejoną do lodówki.

Witaj w domu :) Zrobiłam zakupy, więc nie musisz się martwić. To też jest. Możesz się domyślić gdzie. Kupiłam ci najpotrzebniejsze kosmetyki i kilka gadżetów. Dodatkowo w garażu znajdziesz swój spóźniony urodzinowy prezent. Jak to przeczytasz zadzwoń.
                                                                                          całuski ciotka Aurora 

Pierce zerwała kawałek papieru, zgniotła go w dłoni i wyrzuciła kartkę do kosza. Była ciekawa co kupiła jej ciotka, więc zdecydowała się poszukać tych gadżetów. W związku z tym udała się schodami na górę. Najpierw zajrzała do swojego pokoju. Tutaj też wszystko po staremu. Z prawej strony znajdowały się drzwi do całkiem sporej garderoby, a z lewej do łazienki. Ściany w niebieskim kolorze, jasne panele, a na samym środku średniej wielkości biały, puszysty dywan, duże dwuosobowe łóżko, nocna szafka i biurko. To ostatnie zwróciło uwagę Katherine. Na nim znajdował się nowy laptop, iPhone i kolekcja jej ulubionych filmów. Dziewczyna od razu podeszła do biurka i wyciągnęła telefon z opakowania. Włączyła urządzenie i wystukała, dobrze jej znany, numer Aurory. Rozmowa trwała dość długo. Katherine wypytywała ciotkę o jej samopoczucie, ale ta nie chciała powiedzieć jej zbyt wiele na ten temat. Kiedy Aurora zaczęła ją wypytywać o jej samopoczucie, Katherine skłamała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przecież nie mogła powiedzieć, że jest jej źle, bo jest sama w domu, który przypomina jej o rodzicach.
Pierce uruchomiła też laptopa. Weszła na swoje bardzo dawno nie odwiedzane konto na Twitterze, i poczytała o tym co aktualnie dzieje się na świecie. Dziwnie się czuła, przez dwa lata była odcięta od świata, a teraz jak gdyby nigdy nic do niego wracała. Westchnęła ciężko i udała się do pokoju ciotki, przy okazji mijając sypialnię rodziców. Chciała tam zajrzeć, ale w ostatnim momencie coś ją powstrzymało. No cóż, może następnym razem. 
Pokój Aurory nie był duży, ale mimo to znajdowała się tam ogromna szafa. Nie zdziwiło to Katherine, ponieważ ciotka była projektantką mody. Poza szafą było tu biurko, dość spore łóżko i nocna szafka. Jednak najlepsze w całym pokoju były ściany pokryte fototapetą panoramy L.A. Aurora kochała to miasto, więc to normalne, że chciała je mieć przy sobie. Na piętrze, oprócz pokoju Katherine, pokoju Aurory i sypialni rodziców, znajdował się jeszcze pokój gościnny i łazienka. Na dole, oprócz kuchni i salonu, był również gabinet rodziców Pierce, gdzie skierowała swoje kroki. Było tam coś, co zawsze będzie przypominać jej rodziców- biurko. Oboje przy nim pracowali. Jej mama była tłumaczką, a tata-prawnikiem. Spędzali tu dość sporo czasu. Ale pomimo natłoku zajęć zawsze mieli dla niej czas, może to dlatego tak bardzo jej ich brakowało. Z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie, a łzy, po raz kolejny, zaczęły szczypać ją w oczy. Oprócz biurka była tu całkiem pokaźna biblioteczka i wygodna kanapa. Katherine lubiła na niej leżeć i rozmawiać z mamą podczas jej pracy. Zawsze miała podzielną uwagę i słuchała jej, nie zależnie od tego czym była zajęta. Kochała ją, bo jak nikt inny potrafiła słuchać i zawsze dobrze jej doradzała, a teraz została sama, bez jej rad. I jak miała sobie teraz poradzić? Katherine z trudem powstrzymała łzy. Musiała wyjść, nie mogła zostać tu dłużej. Próbowała przestać myśleć. Przypomniała sobie o karteczce od ciotki i o prezencie, o którym wspomniała. Korciło ją by zajrzeć do garażu i zobaczyć prezent od ciotki. 
Garaż był na dworze niedaleko domu. Katherine otworzyła drzwi do niego kluczem. Zamrugała kilka razy, nie wierząc w to co zobaczyła. Tam stało nowe auto-czarny Land Rover. Katherine zawsze o takim marzyła.18-ste urodziny miała tydzień temu. Rodzice powtarzali jej, że na osiemnastkę dostanie samochód, ale nie wierzyła im. Z radości krzyknęła tak głośno, jak potrafiła i prawdopodobnie usłyszała ją cała okolica, ale teraz nie miało to dla niej znaczenia. Zamknęła garaż i wróciła do domu. Musiała przecież poszukać kluczyków do niego. Leżały na komodzie, więc postanowiła ich nie ruszać. Przecież nie miała powodu, żeby uruchamiać samochód. Wzięła walizkę, która nadal stała w korytarzu i udała się do swojego pokoju. Wypakowywała ubrania, które układała na półkach w garderobie. Kiedy skończyła się rozpakowywać, na wszelki wypadek ostatni raz sprawdziła czy coś jeszcze nie zostało. Z walizki wyciągnęła zwiniętą kartkę. Zdziwiła się, bo nie przypominała sobie, żeby wkładała tu jakąkolwiek kartkę. Zaczęła ją rozprostowywać, a jej serce, z niewiadomego powodu, zaczęło przyśpieszać.

~~~~~~~~~~~~

Na razie nic tu się nie dzieje, ale już niedługo.
Akcja się rozkręci gdy pojawi się Justin
Jest końcówka ferii, więc do ich końca powinnam zdążyć z rozdziałem, w którym pojawi się nasz bohater. Mam nadzieję, że chociaż pod tym rozdziałem będzie jeden komentarz.
Moje prośby chyba na was nie działają. Może teraz...
Do zobaczenia niedługo :)



1 komentarz:

  1. Lece do nastepnego ;) chce zobaczyc co to za dziwna kartka xd
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx