6 lutego 2014

Four: Trudna rzeczywistość

Katherine zacisnęła ręce w pięści, po raz kolejny gniotąc kartkę. W tym momencie miała ochotę zamordować Mike'a.

Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś, słoneczko. Tutaj masz mój numer. Mam nadzieję, że zadzwonisz. Nie martw się, jesteś bezpieczna. Mam cię zawsze na oku.
całuski Mike xx

Chwyciła swój telefon i zapisała sobie jego numer w kontaktach. Postanowiła do niego napisać. Pomimo tego, że nie widzieli się około dwóch godzin, stęskniła się za nim. W końcu był jedyną bliską jej osobą, a za taką osobą tęskni się nawet, jeżeli nie widzi się jej tylko kilka godzin.

do: Mike 
Na serio? Zawsze? Nie przesadzasz trochę?

Po chwili dostała odpowiedź.

od : Mike 
Ani trochę, słoneczko :)

do: Mike
Jak niby masz to zrobić? Przecież nie wypuszczą cię ze szpitala.

od: Mike 
O to się nie martw :)

do: Mike 
Jak mam się nie martwić, to mi powiedz

od: Mike 
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, słoneczko.

Katherine postanowiła mu nie odpisywać, no bo co miała mu napisać? Zablokowała ekran i wsunęła iPhone'a do kieszeni. W tym momencie odezwał się jej żołądek, więc zeszła do kuchni i zrobiła sobie kanapkę, nic więcej nie była w stanie w siebie wcisnąć. Katherine była w trakcie konsumowania posiłku, kiedy poczuła wibracje w kieszeni. Wyciągnęła urządzenie i odblokowała ekran.

od: Mike 
Jesz zbyt mało, słoneczko. Chyba będę musiał cię karmić.

Katherine zdecydowała się odpisać, chociaż była wściekła, że wtrącał się nawet w takie sprawy. To chyba była jedyna wada, jaką Katherine poznała-Mike był strasznie wścibski.

do: Mike
Nie musisz. I to nie twoja sprawa ile jem!

od: Mike 
Nie sprzeczaj się, słoneczko.

Nie odpisała mu. Skończyła jeść i posprzątała po sobie. Nie miała co robić, więc rozłożyła się na kanapie i zaczęła oglądać telewizor. Co chwila jednak jej wzrok z ekranu kierował się w stronę barku jej ojca. W końcu jednak się złamała, nie potrafiła się powstrzymać. Wyciągnęła z niego kilka butelek wódki. Uśmiechnęła się na ich widok. Ciotka jednak dobrze zaopatrzyła barek, chociaż nie popierała tego sposobu. Kiedyś próbowała przekonać Katherine, że to nie jest rozwiązanie, ale Pierce nie miała zamiaru jej słuchać. Postawiła wszystko na szklanym stoliku, dodatkowo przyniosła zdjęcie rodziców i świeczkę zapachową. Podpaliła ją i usiadła na kanapie na przeciwko ich zdjęcia. Zerknęła na nie i automatycznie w jej oczach zjawiły się łzy, których tym razem nie powstrzymywała.
-Tęsknie za wami- otworzyła pierwszą butelkę i upiła kilka łyków. Ciecz paliła jej przełyk, ale nie zwracała na to uwagi.
-Wasze zdrowie- krzyknęła i pociągnęła kolejnych kilka łyków.
-Pamiętam, jak dwa dni przed waszym wypadkiem powiedzieliście mi, że zawsze ze mną będziecie. I co teraz?!- złość zaczęła w niej narastać. Tak naprawdę nie była zła na swoich rodziców, po prostu chciała w końcu wyrzucić wszystkie uczucia, które tkwiły w niej przez cały ten czas. Łzy zamazywały jej obraz, kiedy upiła kolejnych kilka łyków. Niedługo potem butelka była pusta. 
Po jakimś czasie zaczęło jej szumieć w głowie. Nic dziwnego, bo opróżniła już dwie. Łzy ciągle lały się strumieniami po jej twarzy. Świeczka się wypaliła, a Katherine zaczęła chodzić po domu z kolejną butelką, ciągle popijając jej zawartość. Weszła do sypialni rodziców. Ich zdjęcia ciągle stały na komodzie, toaletka mamy ciągle w tym samym stanie, łóżko zasłane tą samą pościelą, ich ubrania nadal w szafie. Dokładnie tak, jakby nadal korzystali z tego pokoju. Nie mogła tego znieść, upadła na kolana na środku pokoju, zalewając się łzami.
-Dlaczego do cholery zostawiliście mnie samą?!-krzyczała. Ból powoli zabijał ją od środka.
-No dlaczego? Przecież mieliście być ze mną zawsze! A teraz co jestem tu sama-krzyczała coraz głośniej, a łzy ciągle płynęły.
-Zawsze powtarzaliście, jak bardzo mnie kochacie. Gdybyście mnie kochali, nie byłabym tu sama!-kolejny krzyk wydobył się z jej ust.
-Zostawiliście mnie samą. Teraz to jest moja przyjaciółka- zerknęła na w połowie pełną butelkę wódki.
-Podobno chcieliście mojego szczęścia. A teraz co? To tak miało wyglądać moje szczęście?Opróżniła butelkę do końca i położyła się na łóżku rodziców. 
Wypity alkohol dawał o sobie znać. Katherine od zawsze miałam mocną głowę, więc nic dziwnego, że to co wypiła zadziałało na nią dopiero teraz. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.
Siedziała na ławce na cmentarzu przed grobem swoich rodziców. Nie miała pojęcia co tu robi, przecież przed chwilą była w sypialni rodziców. Rozejrzała się dookoła, ale było ciemno i nic nie mogła zobaczyć. Nagle przed nią pojawiły się dwie postacie: kobieta wyglądała identycznie jak Katherine, delikatne rysy twarzy, brązowe włosy i tego samego koloru oczy, mężczyzna-wysoki brunet o niebieskich oczach, mocno zarysowana linia szczęki i lekki zarost na twarzy. To byli jej rodzice. Biło od nich ciepłe światło, ale na ich twarzach nie było uśmiechu.
-Kochanie, czemu to robisz?- odezwała się jej mama, a Katherine wyciągnęła rękę w jej stronę.
-Kochamy cię i zawsze jesteśmy z tobą- tym razem odezwał się jej ojciec.
-Zawsze byłaś dla nas najważniejsza i to się nigdy nie zmieni- powiedziała Mary-matka Katherine z lekkim uśmiechem na twarzy. Ukucnęła przed nią i pogłaskała Katherine po policzku. Pierce poczuła przyjemne ciepło.
-Czasu nie cofniemy, ale pamiętaj, że zawsze jesteśmy z tobą. Musisz zacząć żyć na nowo, kochanie. Będziemy tu zawsze. Nigdy o tobie nie zapomnimy.
Katherine chciała przytulić się do swojej matki, chciała poczuć to przyjemne ciepło, ale nie zdążyła. Zaczęli się rozmywać, a po chwili już ich nie było i znowu została sama. Zamrugała oczami kilkakrotnie, ponieważ wszystko dookoła zaczęło się rozmazywać, dokładnie tak jak jej rodzice przed chwilą. Zamrugała ostatni raz, a kiedy otworzyła oczy, była w sypialni rodziców. Niepohamowany szloch wydobył się z jej ust, kiedy dotarło do niej, że to był tylko sen. Tak bardzo ich potrzebowała...
~~~~~~~~~~
No i mamy czwarty rozdział.
Trochę smutny, ale taki miał być.
Szczerze sama płakałam pisząc tę scenę na cmentarzu.
Mogę wam powiedzieć, że w następnym rozdziale pojawi się pewnie przez was wyczekiwany bohater.
Liczę na chociaż jeden komentarz pod tym rozdziałem :)

1 komentarz:

  1. Biedna Kath ;((
    Agsgsjsgshsjsh w nastepnym Justin, co nie? gshajshshdkshshsjsj
    OMG!!!! SGSKSHAJSHAKS
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx