10 lutego 2014

Five: Przypadkowe spotkanie

Katherine nie miała pojęcia, ile czasu przepłakała. Otarła resztki łez, spoglądając na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Pierce jak najszybciej wstała z łóżka i wyszła. Gdyby została tam dłużej, zapewne znowu by się rozpłakała. Skierowała się do swojego pokoju i od razu weszła do łazienki. Domyślała się jak wygląda, ale rzeczywistość okazała się gorsza. Jej oczy były mocno zaczerwienione i napuchnięte, makijaż rozmazał się jej po całej twarzy, a włosy były w totalnym nieładzie. Jednym słowem, kostucha wyglądała lepiej niż ona. Nie potrafiła patrzeć na siebie dłużej. Przemyła twarz wodą, a zaraz potem weszła pod prysznic, uprzednio zdejmując ubrania. Ciepła woda rozluźniła jej napięte mięśnie i sprawiła, że przez moment Katherine poczuła się lepiej. Umyła włosy waniliowym szamponem i wtarła w ciało żel o takim samym zapachu. Po zmyciu piany wyszła z kabiny i wytarła się puszystym, białym ręcznikiem. Kiedy wysuszyła włosy i pomalowała się, żeby ukryć worki pod oczami, przeszła do garderoby, wyciągnęła pierwsze lepsze ciuchy-jasne jeansy, niebieską koszulkę z rękawem 3/4  i ubrała je. Zaraz potem zeszła na dół do kuchni, ale nie miała ochoty na jedzenie. Katherine nie wiedziała czym ma się zająć, jedno było pewne- nie chciała myśleć. Wróciła do pokoju i wzięła małą, czarną torebkę. Włożyła do niej portfel i telefon. Po drodze do drzwi złapała klucze od domu i auta, na stopy wsunęła niebieskie trampki i wyszła. Zamknęłam drzwi na klucz i udała się do garażu. Wsiadła do samochodu i już miała ruszać, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. Wyciągnęła telefon i odblokowała ekran.

Od Mike:
Gdzie się wybierasz, słoneczko?

Do Mike:
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła :*

Od Mike:
I tak ma cię na oku :) Nie uciekniesz mi...

Katherine zmarszczyła czoło, niby gdzie miała uciec? Nie ważne w jakim miejscu na świecie się znajdujesz, od własnych myśli nie można uciec.

Do Mike:
Nie mam zamiaru :) Wybieram się na zakupy. 

Rzuciła telefon na siedzenie obok i uruchomiła silnik. Ruszyła w stronę pobliskiego centrum handlowego. Katherine lubiła zakupy, ale dzisiaj były one raczej wymuszone.
Po kilku minutach była już na miejscu. Zostawiła auto na parkingu i ruszyła do środka. Najpierw zdecydowała się wypić kawę. Skoro nie jadła śniadania to przynajmniej napełni żołądek ciepłą cieczą o przyjemnym aromacie. Weszła do Starbucksa i od razu poczuła przyjemny zapach kawy. Zamówiła Cappuccino i usiadła przy stoliku. Po chwili otrzymała swoje zamówienie. Kiedy upiła spory łyk, poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele. Już prawie zapomniała jak to jest pić kawę, w szpitalu tego nie dostawała. 
Właśnie upijała kolejny łyk, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt, kiedy ktoś odchrząknął. Katherine odstawiła kubek i skierowała wzrok w stronę, z której usłyszała chrząknięcie. Złapała kontakt wzrokowy z szatynem o brązowych tęczówkach. Zlustrowała go od stóp aż do głowy, na co jego usta wygięły się w uśmiechu. Ubrany był ciemne jeansy, białą koszulkę, która nie zakrywała jego tatuaży, które na jego lewej ręce tworzyły tzw. rękaw, a prawą pokrywały do łokcia, i białe buty za kostkę, a jego grzywka swobodnie opadała na czoło. Nie pytając o zgodę, usiadł naprzeciwko Katherine.
-Jestem Justin.
-Nie przypominam sobie, żebym pytała o twoje imię-posłała mu przesłodzony uśmiech. Dzisiejszego dnia nastrój Katherine nie należał do najlepszych, a to oznaczało, że lepiej się do niej nie zbliżać.
-Jestem ciekaw, co taka ślicznotka robi tu sama- powiedział tak, jakby nie usłyszał tego, co przed chwilą powiedziała. 
-Słuchaj, nie mam humor, więc lepiej poszukaj sobie innej naiwnej, która na ciebie poleci.
-Spokojnie, przecież nic takiego nie robię- uniósł ręce w geście poddania. -Rozmowa z tobą jest zakazana?
-Chce mieć chwilę spokoju, więc rusz się łaskawie i zejdź mi z oczu.
-Jakoś nie mam ochoty-rozsiadł się wygodnie na krześle, krzyżując ręce na piersi. 
-Jak chcesz to sobie tu siedź- powiedziała, wstając. Posłała mu kolejny przesłodzony uśmiech i wyszła. Miała nadzieję, że dzisiaj już go nie spotka.

Kiedy Justin zobaczył Katherine, wchodzącą do centrum handlowego, nie mógł jej ominąć. Nie byłoby to w jego stylu, poza tym dziewczyn z fioletowymi włosami nie widuje się codziennie, a na pewno nie tutaj. Poczuł się dziwnie, kiedy Katherine nie okazała mu nawet krzty zainteresowania, kiedy się do niej przysiadł. Zazwyczaj to dziewczyny błagały, żeby chociaż na nie spojrzał. Mimo to był pewny, że da się to naprawić i dziewczyna, już niedługo, będzie zachowywała się jak cała reszta. W końcu jemu się nie odmawia. Kiedy wyszła z kawiarni, Justin poszedł za nią. Nie miał zamiaru jej odpuścić, więc chodził za nią w pewnej odległości tak, żeby go nie zobaczyła.
Po kilku godzinach zaczęły go boleć nogi, ale cel był warty poświęceń. Chociaż w myślach błagał ją, żeby w końcu wróciła do domu. Jak na zawołanie, Katherine zaczęła zmierzać w stronę wyjścia. Skierowała się na parking, a kiedy dotarła do swojego samochodu, zaczęła wkładać do niego zakupy.
-Teraz na pewno mi nie uciekniesz, kochanie-mruknął do siebie i ruszył w jej stronę. Katherine stała do niego tyłem, co ucieszyło Justina. Po raz kolejny dzisiejszego dnia, zlustrował sylwetkę dziewczyny i dopiero po chwili zdecydował się odezwać.
-Może przy najmniej powiesz mi, jak masz na imię- Katherine natychmiast się odwróciła. Jej mina była naprawdę zabawna, ale zaraz potem na jej twarzy pojawiło się niezadowolenie. Widocznie jej modły nie zostały wysłuchane i teraz musiała po raz kolejny oglądać tego dupka.
-Może nie. I po jaką cholerę za mną łazisz?-podniosła głos. 
-A może jednak?- uniósł brew do góry. -I jestem tu całkiem przypadkiem.
-Oczywiście, a ja jestem wróżką-rzuciła sarkastycznie.
W tym momencie Justin postanowił rozegrać to inaczej. Przysunął się do Katherine i dzieliło ich zaledwie dwa centymetry, kiedy dziewczyna odepchnęła go od siebie i wsiadła do auta.
-Jestem Katherine, jeśli już musisz wiedzieć-rzuciła przez uchyloną szybę i odjechała. 
-Tak się bawić, nie będziemy-Justin uśmiechnął się łobuzersko i od razu skierował się do swojego ukochanego, białego Audi R8. Odpalił je i ruszył w ślad za nią. Jeśli myślała, że mu ucieknie to była w błędzie. Justin nie poddawał się, dopóki nie dopiął swego. 
Jechał za nią kilka minut, a szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę, że Katherine zatrzymała się przed domem naprzeciwko niego. Dopiero po kilku kolejnych chwilach dotarło do niego, że naprzeciwko mieszka tylko Aurora, której teraz nie ma, a to oznaczało, że to musiała być Katherine Pierce. Ostatni raz widział ją jakieś dwa lata temu, a potem zniknęła. Jej wygląd uległ zmianie, a zmiana koloru włosów utrudniła mu rozpoznanie jej.
-W takim razie, teraz na pewno mi nie uciekniesz.
Zatrzymał samochód przed swoim domem. Był to sporych rozmiarów budynek z kamienia. Z zewnątrz prezentował się niesamowicie, zresztą to samo dotyczyło wnętrza. I być może to dziwne, że 19-latka stać na taki dom, ale cóż. Zarabianie pokaźnych sum pieniędzy było jedynym plusem pracy Justina, o ile tak można nazwać to, czym się zajmował.     
Katherine wjechała samochodem do garażu, wyciągnęła z niego zakupy i weszła do domu. Justina bardzo ciekawiło to, gdzie na tak długo zniknęła Pierce. Wysiadł z samochodu, wszedł do domu i zdjął buty i kurtkę. Usiadł na kanapie w salonie i wziął do ręki laptopa. 
-Zobaczymy, gdzie się nasza Kathy podziewała.                                   
Po dwóch godzinach, tak naprawdę, nie dowiedział się zbyt wiele, poza tym, że ten czas spędziła w szpitalu psychiatrycznym. Jednak nie mógł uzyskać dostępu do tego co ciekawiło go najbardziej-dlaczego tam trafiła? On nie mógł się tego dowiedzieć, ale był ktoś kto to potrafił. Justin wyciągnął komórkę i wybrał numer Louisa.
-Siema, Bieber. Co jest?-Tomlinson odebrał po dwóch sygnałach.
-Mam sprawę. Znajdź mi wszystko co dotyczy Katherine Pierce.
-Dobra. Nie ma sprawy, a co zakochałeś się?- zaśmiał się.
-Po prostu to zrób-warknął i nie czekając na jego odpowiedź, zakończył połączenie. Justin był pewny, że Louis zdobędzie dla niego to czego chciał się dowiedzieć, ale za nim to nastąpi chciał dowiedzieć się czegoś na własną rękę i postanowił ją trochę poobserwować. 
Dostanie się do domu Katherine, nie stanowiło dla niego problemu. Na początku nie wiedział, gdzie jest, ale po dużej ilości toreb na łóżku zorientował się, że jest to pokój Pierce. Korzystając z okazji, zaczął się rozglądać. Zaczął przeszukiwać wszystkie szafki i półki. W szufladzie biurka znalazł zeszyt w grubej, bordowej oprawie. Otworzył go i przejrzał kilka stron. Dopiero wtedy zorientował się, że to jej pamiętnik. Nie mógł go zabrać, bo na pewno zauważyłaby jego zniknięcie, więc zrobił zdjęcia każdej stronie i odłożył go na miejsce. Zajrzał również do jej garderoby, bo jeżeli ma się rozglądać to dokładnie. Na dole nie było słychać żadnych hałasów, które znaczyłyby o obecności Katherine, więc po cichu zszedł po schodach. W salonie na kanapie spała Katherine, a na stoliku stało kilka, pustych butelek po wódce. 
-No nieźle, tego to się nie spodziewałem.
Skoro Katherine nie mogła zareagować w żaden sposób, Justin dokończył rozglądanie się po domu. Przy okazji znalazł kilka jej zdjęć, więc pozwolił sobie jedno wziąć. Za nim wyszedł, sprawdził też jej telefon. Na tapecie ustawione było zdjęcie Katherine i jakiegoś bruneta, który całował ja w policzek. Z resztą w jej galerii było kilka kolejnych zdjęć tego chłopaka i jej zdjęcie z zupełnie innym brunetem o kręconych włosach. Musiał ich sprawdzić. Jeżeli chciał wiedzieć wszystko, to miał na myśli dosłownie wszystko. Przy okazji odpisał sobie jej numer i jak gdyby nigdy nic opuścił jej dom.

3 komentarze:

  1. Po pierwsze: jak ten Mike do cholery ja widzi ;)
    Po drugie: dshslshaggkagajskshs JUSTIN <3
    Po trzecie: Justin jest złyyyyyyy hahahaha ;)
    Po czwarte: OMG ŚWIETNY ROZDZIAŁ!!! :***
    /@justin_ma_swag

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww.. Justin <3 czytam dalej

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx