Katherine
jęknęła, słysząc irytujący, w tym momencie, dźwięk budzika.
Leniwie uniosła powieki i zamrugała kilka razy. Kiedy przyzwyczaiła
się do dziennego światła, przed sobą zobaczyła twarz śpiącego
Justina. Uśmiechnęła się i pogładziła dłonią jego policzek.
Justin mruknął coś pod nosem i mocniej wtulił się w poduszkę,
jednocześnie wzmacniając uścisk na talii Katherine. Pierce dopiero
po kilku próbach wydostała się z łóżka. Skierowała się do
łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Owinięta w ręcznik,
przeszła do pokoju, gdzie znajdowały się jej rzeczy. Założyła
czarne leginsy i czarną tunikę z rękawem 3/4. Włosy zostawiła
rozpuszczone, a na twarz nałożyła jedynie podkład. Ziewając,
zeszła na dół. Czekając, aż zagotuje się woda na herbatę,
oparła się rękami o blat i zaczęła stukać paznokciami w jego
powierzchnię. Zastanawiała się jak to będzie wyglądać. Była
szczęśliwa, bo nareszcie powiedziała mu prawdę, jednocześnie
pozbywając się nieznośnego bólu w klatce piersiowej, ale nadal
nie widziała siebie w roli matki. Zrezygnowała z pomysłu
samobójstwa po porodzie. W nocy zanim zasnęła, postanowiła dać
szansę miłości. Doszła do wniosku, że to co stało się z
Brianem nie musi spotkać Justina i historia wcale nie musi się
powtarzać. Nie chciała zmarnować swojej szansy na szczęście,
nawet jeżeli będzie ono trwało tylko chwilę. Miała dość
cierpienia, które towarzyszyło jej codziennie przez ostatnie trzy
lata. Myślenie pochłonęło ją tak bardzo, że nie zauważyła
Justina, który wszedł do kuchni. Nie zareagowała nawet wtedy, gdy
owinął ramiona wokół jej talii i ułożył dłonie na jej
brzuchu. Po paru chwilach, kiedy Katherine nadal nie poruszyła się
nawet o milimetr, odsunął się od niej i stanął obok. Uśmiechnął
się delikatnie i nachylił nad jej uchem.
-Jesteś
sło...-tak jak się spodziewał, nie zdążył dokończyć tego co
zamierzał powiedzieć.
-Jak
to powiesz to odstrzelę ci łeb i schowam go w piwnicy-warknęła.
Justin nadal nie rozumiał uprzedzenia Katherine do słowa „słodka”.
Zawsze reagowała na nie jak byk na czerwoną płachtę.
-Twój
optymizm z rana jest porażający-pokręcił głową z rozbawieniem i
pocałował ją w policzek.
-Tak
reaguję na twój widok-wzruszyła ramionami i zabrała się za
przygotowywanie sobie herbaty.
-Oczywiście-przewrócił
oczami i oparł się biodrem o brzeg blatu. -Zgaduję, że znowu się
nie wyspałaś-posłał jej pytające spojrzenie. Justin znał ją
bardzo dobrze, nawet jeżeli nie mówiła mu wszystkiego to niektóre
jej przyzwyczajenia poznał, zwyczajnie się jej przyglądając.
Wiedział, że Katherine była typem śpiocha. Uwielbiała spać, a
kiedy była niewyspana, zbliżanie się do niej nie było
najbezpieczniejszym posunięciem.
-Skąd
ten pomysł?
-Znam
cię i widzę.
-Znasz
mnie? Co ty tak właściwie o mnie wiesz, huh?-zapytała, wrzucając
torebki herbaty do dwóch kubków.
-Pytasz
poważnie?
-Nie.
Pytam dla zabawy-rzuciła sarkastycznie i wlała wrzątek do naczyń.
-Urodziny
masz 10 lipca... Nie lubisz ich obchodzić, odkąd zmarli twoi
rodzice... Potrafisz gotować... Ulubiony zespół- Evanescene...
Ulubiona piosenka- Bring me to life...Lubisz długo spać...Nie
znosisz komedii romantycznych...Nie masz ulubionego aktora, ani
aktorki...Uwielbiasz lody czekoladowe...Włosy masz rozpuszczone
tylko wtedy kiedy masz kiepski humor...Wolisz ciemne kolory...Prawie
zawsze nosisz szpilki...Nie lubisz nosić spódnic...
-Dobra,
załapałam-przerwała mu. Zaraz potem na kilka chwil zapadła cisza.
-Musiałam pomyśleć-wzruszyła ramionami, podała Justinowi kubek z
herbatą i wzięła kolejny dla siebie.
-O
czym?-zapytał, kiedy Katherine znalazła się naprzeciwko niego w
takiej samej pozycji.
-Miałeś
rację-westchnęła. -Oboje jesteśmy winni. Mogłam ci powiedzieć,
a przynajmniej nie proponować tych narkotyków-paznokciami stukała
w kubek, który obejmowała obiema dłońmi.
-Kathy,
ale...-przerwała mu.
-Pozwól
mi dokończyć-w odpowiedzi skinął głową, ale tego nie mogła
zauważyć, bo cały ten czas wpatrywała się w swoje dłonie.
-Czasu
nie cofniemy. Stało się i tyle. Chodzi o to, że....yyy...tak jakby
chciałam ci powiedzieć...przepraszam-Justin pokręcił głową z
uśmiechem na twarzy.
-Chyba
będę musiał to gdzieś zapisać. Drugi raz w swoim życiu słyszę
od ciebie "przepraszam".
-Jeszcze
jakiś głupi komentarz?-warknęła.
-Nie-odstawił
kubek i uniósł ręce w geście obronnym. Na pewno się cieszył, bo
Katherine nigdy nie przepraszała. To słowo praktycznie nie istniało
w jej słowniku.
-I
bardzo dobrze-posłała mu sztuczny uśmiech. Justin wpatrywał się
w Pierce, kiedy popijała napój i od paru, naprawdę długich, chwil
nie powiedziała ani słowa.
-Ale
nie o tym myślałaś, kiedy wszedłem do kuchni, prawda?
-Nie-mruknęła
i ponownie zapadła cisza.
-A
możesz mi powiedzieć o czym?-wyciągnął kubek z jej dłoni i
odstawił go na blat. -Więc?-skrzyżował ramiona na piersi.
-Po
co chcesz to wiedzieć?
Boże,
czy ja się z nią kiedyś dogadam? Czemu te kobiety muszą być
takie trudne?
-Po
prostu chcę-przewrócił oczami. -Możesz mi to powiedzieć?
-Mogę,
ale to nie znaczy, że to zrobię-wzruszyła ramionami.
-Nie
wytrzymam z tobą-pokręcił głową.
-Nie
musisz. To ty chciałeś, a w zasadzie mnie zmusiłeś, żebym tu
zamieszkała.
-I
tak ma zostać, ale możesz zacząć wreszcie rozmawiać ze mną
normalnie? Kiedyś byłaś ze mną szczera, a teraz...
-Zastanawiałam
się jak to wszystko będzie wyglądać-przerwała mu.
-A
konkretnie?
-My.
-A
jak ma wyglądać? Jesteśmy razem i czekamy na narodziny naszej
córki.
-Nie
chodzi o to-pokręciła głową.
-To
o co? Ja już nic nie rozumiem-jęknął.
-Typowy
facet-westchnęła. -Chodzi o to co jest między nami. My nie możemy
zostać parą tak z dnia na dzień.
-Czemu
nie możemy?-ułożył dłonie na jej talii.
-Bo
cię nie znoszę.
-To
tak jak ja ciebie-wpatrywali się w siebie przez kilka chwil z
poważnymi wyrazami twarzy, a potem Katherine się do niego
przytuliła.
-Kretyn-mruknęła.
-Zołza...Moja
śliczna zołza-wyszeptał jej do ucha.
-Nie
podlizuj się-odsunęła się od niego i upiła łyk herbaty.
-Nie
miałem takiego zamiaru-wzruszył ramionami, ale cień uśmiechu
błąkał się na jego ustach.
-Na
pewno?
Normalnie
dziewczyny powinny się uśmiechać czy coś jak im ktoś powie
komplement, nie? Ale faktycznie zapomniałem. To Katherine, więc
czego ja się spodziewam.
-Mówię
ci, że ślicznie wyglądasz, a ty jak zwykle swoje-przewrócił
oczami.
-Nie
prosiłam cię, żebyś to mówił-wzruszyła ramionami. -Ale skoro
tak ci zależy to okey. Dziękuję...Zadowolony?
-Jak
mnie pocałujesz to będę-uśmiechnął się.
-I
ciekawe co jeszcze-prychnęła.
-Na
serio chcesz to wiedzieć?-uniósł pytająco brew, a na jego ustach
rozciągał się łobuzerski uśmiech.
-Wolałabym
nie-przewróciła oczami.
-Jak
chcesz-wzruszył ramionami. -I znowu ode mnie uciekłaś-odezwał się
po kilku chwilach ciszy i przytulił Katherine od tyłu, kiedy ta
czekała na tosty, które chwile wcześniej wsadziła do tostera.
-Co
zrobiłam?-spojrzała na niego przez ramię.
-Chciałem
się obudzić obok ciebie, a ty znowu mi uciekłaś tak jak za
pierwszym razem-wydął dolną wargę. Katherine zaśmiała się pod
nosem.
-A
nie przyszło ci do głowy, że nie mam ochoty patrzeć na ciebie od
samego rana?-próbowała powstrzymywać się od śmiechu z powodu
miny Biebera. Zazwyczaj dziewczyny uważały że to słodkie i
nabierały się na te jego maślane oczy, ale Katherine w takich
momentach nie potrafiła się nie śmiać.
-Wiesz,
że nadal kiepsko kłamiesz?-pokręcił głową z rozbawieniem.
-Istnieje
taka możliwość-wzruszyła ramionami i z powrotem obróciła głowę
w kierunku tostera. Niedługo potem oboje zajęli miejsca na stołkach
barowych i w ciszy zaczęli jeść. W ciszy, którą przerwała
Katherine.
-Zagrasz
mi kiedyś swoją piosenkę?
-Jaką
piosenkę?
-Nie
zgrywaj idioty-przewróciła oczami.-Tą, którą napisałeś dla
mnie-w tym momencie Justin prawie zakrztusił się herbatą.
-To
nie jest śmieszne-warknął, kiedy Katherine nie przestała się
śmiać od kilku, długich chwil.
-Jest-powiedziała,
kiedy się uspokoiła.
-Powinienem
cię oskarżyć. Nastajesz na moje życie i zdrowie.
-To
możliwe-wzruszyła ramionami. -Ale jak widać kiepsko mi idzie skoro
jeszcze żyjesz-posłała mu przesłodzony uśmiech. -I nie zmieniaj
tematu.
-Nie
zmieniam.
-W
takim razie co z tą piosenką?
-Skąd
ty w ogóle o niej wiesz?-posłał jej pytające spojrzenie.
-Grałeś
ją w moim domu.
Justin
zamrugał kilka razy. Dopiero do niego dotarło, że te hałasy,
które wtedy słyszał to była ona. Mentalnie uderzył się w twarz.
Gdyby odwrócił się wcześniej to może... Z resztą teraz to nie
ma znaczenia.
-Podobała
ci się?
-Może-przeciągnęła.
-W
takim razie może jeszcze kiedyś ją usłyszysz-tak jak Katherine
chwilę wcześniej przeciągnął słowo "może". Pierce
pokręciła głową z rozbawieniem i wróciła do konsumowania
swojego śniadania.
-Justin,
mogę ci zadać pytanie?-zapytała, kiedy skończyła swój posiłek
i skierowała się w stronę zmywarki, gdzie umieściła brudne
naczynia. W odpowiedzi Bieber skinął głową, przy okazji kończąc
pochłanianie zrobionych przez Katherine tostów.
-Kim
była dziewczyna z którą ostatnio spałeś?-Justin przełknął
ostatnie kęsy jedzenia i spojrzał na nią zdziwiony. Zaraz potem
wstał i podszedł do niej.
-Skarbie,
o co ci chodzi?-obrócił ją w swoją stronę i ułożył dłonie na
jej biodrach.
-Po
prostu odpowiedz-westchnęła poirytowana.
-O
ile dobrze pamiętam to kochałem się z tobą kilka godzin temu. Mam
ci to przypomnieć?-ostatnie zdanie swojej wypowiedzi wyszeptał jej
do ucha.
-Nie
mówię o tym. Wcześniej-odepchnęła go lekko od siebie. Justin
przez kilka chwil wpatrywał prosto w jej oczy z nieodgadnionym
wyrazem twarzy, a zaraz potem na jego ustach po raz kolejny pojawił
się łobuzerski uśmiech.
-Kathy,
powiedz po prostu, że jesteś zazdrosna-pogładził kciukiem jej
policzek.
-Nie
jestem. Po prostu chcę wiedzieć i tyle-wzruszyła ramionami.
-Nos
ci urośnie od tego kłamania-przybliżył swoją twarz do twarzy
Katherine tak, ze ich usta prawie się stykały.
-I
wcześniej to też byłaś ty-potem złożył delikatny, pojedynczy
pocałunek na jej ustach.
-Jak
to ja?-zapytała zdziwiona, kiedy Justin się od niej odsunął. Nie
była to duża odległość, zaledwie kilkanaście milimetrów.
-Normalnie-zabrzmiało
to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie.
-Ale
w takim razie to musiało być...-urwała, a raczej Justin jej
przerwał.
-Właśnie
wtedy.
Przez
chwilę Katherine patrzyła na niego lekko zszokowana. Bardzo dobrze
pamiętała jak w momencie, kiedy go poznała wyrobiła sobie o nim
zdanie, a potem upewniła się. Wtedy był dla niej męską dziwką,
a dziewczyny były mu potrzebne tylko do jednej rzeczy. Teraz
zastanawiała się co mu się stało, bo podobno faceci się nie
zmieniają. Widocznie Justin musiał być wyjątkiem od reguły,
przecież nie uprawiał seksu przez prawie 7 miesięcy, czyli
dokładnie tyle czasu ile minęło od gwałtu. I to chyba niemożliwe,
żeby facet wytrzymał aż tyle, prawda? Katherine nie miała
pojęcia, że to właśnie dzięki niej Justin zmienił zdanie o
kobietach. Po tym co wydarzyło się między nim i Rose, na wszystkie
patrzył przez pryzmat Stewart. Jego zdaniem każda była taka sama,
wszystkie miał za dziwki. Twierdził, że żadna mu nie odmówi i
nadają się tylko na jedną noc. Wszystko zmieniło się, kiedy
zjawiła się Pierce i nawet nie zwróciła na niego uwagi.
-Wow,
prawie 7 miesięcy celibatu. Jestem pod wrażeniem, Bieber, a
myślałam, że męska dziwka nie może się zmienić-uśmiechnęła
się złośliwie.
-Wow,
znam cię ponad rok i nadal jesteś tak samo wredna. Jak widać ty
nie możesz się zmienić-powtórzył jej gest.
-Wypchaj
się-przewróciła oczami, odepchnęła go i przeszła do korytarza,
gdzie na nogi wsunęła czarne botki i założyła kurtkę. Zaraz
potem weszła na górę po komórkę. Kiedy wróciła, Justin czekał
na nią, trzymając w ręku kluczyki od samochodu. Dopiero teraz
zwróciła uwagę na to w co był ubrany-czarne rurki opuszczone w
kroku, białe Supry, czarna bluza wkładana przez głowę i czarna
skórzana kurtka.
-Cholerna
Kanada-warknęła, kiedy wyszli na zewnątrz. -Jak pieprzona wielka
zamrażarka.
-Ale
za to twoim chłopakiem jest gorący Kanadyjczyk-puścił jej oczko,
wsiadając do samochodu.
-Tu
jest zdecydowanie za mało miejsca dla ciebie i twojego
przerośniętego ego-posłała mu przesłodzony uśmiech, zajmując
miejsce pasażera. - I w drodze wyjaśnienia, widziałam
przystojniejszych od ciebie.
-Jesteś
tego pewna?-nachylił się w jej stronę, opierając prawą rękę na
zagłówku siedzenia Katherine, z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Jak
tak na ciebie patrzę to jestem tego pewna na milion procent.
-Panno
Pierce, ta pewność kiedyś panią zgubi-Katherine tylko przewróciła
oczami. Zaraz potem poczuła usta Justina na swojej szyi. W myślach
powtarzała sobie, że tak łatwo mu nie pójdzie, ale praktyka
wyparła teorię. Katherine zamknęła oczy i skupiła się na
przyjemności, którą zaczęła odczuwać. Nie zwróciła uwagi,
kiedy ręka Justina znalazła się w kieszeni jej kurtki, skąd
wyciągnął jej telefon. Wtedy Justin usiadł z powrotem na miejscu
kierowcy. Katherine ocknęła się dopiero po chwili.
-Oddawaj
ten telefon, idioto-warknęła. Justin jedynie pokręcił głową z
rozbawieniem i skupił się na przeglądaniu jej listy kontaktów.
-Straszny
z ciebie kłamczuch, wiesz? Nadal jestem najprzystojniejszym facetem
na Ziemi-pokazał jej ekran telefonu, gdzie widniała nazwa jego
kontaktu, niezmieniona od kiedy Justin wpisał jej swój numer.
-I
zapewne będę się smażyć za to w piekle-rzuciła sarkastycznie,
wyrywając Bieberowi z ręki urządzenie i wkładając je z powrotem
do swojej kieszeni. -I w drodze wyjaśnienia, żeby dotarło do
twojego mózgu wielkości orzeszka to tylko nazwa, więc nie masz się
z czego cieszyć-ze schowka, jak zwykle, wyciągnęła dwie pary
okularów przeciwsłonecznych i jedną z nich podała Justinowi.
-Jedź
już-mruknęła, wsuwając okulary na nos i rozsiadając się
wygodnie w fotelu.
-Też
cię kocham-pocałował ją w policzek i uruchomił silnik.
-Chyba
masz problemy ze słuchem, bo nie powiedziałam, że cię kocham.
-Właśnie
to powiedziałaś.
-Zamknij
się wreszcie-sapnęła.
Kilka
minut później weszli do klubu, a potem zeszli do piwnicy budynku.
Korytarz jak zwykle oświetlały pojedyncze światła.
-I
jak powiesz mi kim jest ten szczęściarz?-Katherine obróciła się
i zobaczyła Dominica, który wyszedł z jednego z wielu pomieszczeń
znajdujących się w piwnicy, ze skrzyżowanymi ramionami na piersi.
-Naprawdę
nie masz nic lepszego do roboty?-warknęła zirytowana.
-Jaki
szczęściarz?-Justin zmarszczył czoło.
-O,
czekaj to on, tak?...Gratuluje, Bieber.
-Dzięki,
ale czego?-posłał mu pytające spojrzenie.
-Masz
szczęście, stary. Jesteś jedynym, któremu udało się uwieść
żelazną dziewicę-poklepał go po plecach.
-Kogo?
-Radziłabym
ci zamknąć mordę-Katherine zwinnym ruchem wyciągnęła z za
spodni Justina broń i wycelowała ją w stronę Dominica.
-Matko
jaka wściekła. Widocznie jesteś kiepski w łóżku, Bieber-Dominic
wzruszył ramionami.
-Spierdalaj-warknął.
-Dominic,
znajdź sobie zajęcie zanim przypadkiem pociągnę za
spust-Katherine położyła zdecydowany nacisk na słowo
"przypadkiem". Justin stanął za Katherine i ułożył
swoją dłoń na jej zaciśniętej dłoni, w której trzymała
pistolet, a drugą na jej talii. Chciał ją uspokoić, a
jednocześnie upewnić się, że zdąży ją zatrzymać zanim złość
przejmie nad nią kontrolę i w miejscu Katherine pojawi się Angel.
-Więc
zgaduję, że to dziecko jest twoje, tak?
Katherine
delikatnie trąciła łokciem Justina i odchyliła głowę na jego
ramię, dając mu tym samym znak, że chcę mu coś powiedzieć.
Justin spuścił głowę tak, że usta Katherine znajdowały się tuż
przy jego uchu.
-Zrób
z nim coś, bo za chwilę wsadzę w niego cały magazynek-warknęła,
ale tylko on mógł ją usłyszeć. Justin uśmiechnął się
delikatnie. Większość osób, które pracowały dla Williamsa z
chęcią pozbyła by się Dominica. Był cholernie wścibski.
-Stary,
spieprzaj stąd zanim wpierdolę ci kulkę w łeb.
-Dobra,
już idę-uniósł ręce w geście obronnym i skierował się
korytarzem w stronę drzwi, które oddzielały wnętrze klubu od
piwnicy.
-Teraz
jesteś zadowolona?-Katherine opuściła rękę. -I oddaj mój
pistolet-Katherine przewróciła oczami, czego nie mógł zauważyć.
Obróciła się, objęła go w pasie i patrząc na jego twarz,
umieściła broń na poprzednim miejscu.
-Zadowolony?
-Mogłem
to zrobić sam, ale ten pomysł podobał mi się bardziej-owinął
ramiona wokół jej talii.
-Wszystko
w porządku?
-Tak-mruknęła,
opierając czoło na jego barku.
Po
kilku chwilach stania w takiej pozycji, weszli do siłowni.
-Liz,
dzisiaj będziesz uczyła się rzucać nożami-Katherine ściągnęła
płaszcz i powiesiła go na oparciu krzesła. Podeszła do swojej
walizki, leżącej na tym krześle, której Elizabeth bała się
dotknąć, a raczej bała się tego co mogłaby zobaczyć po jej
otwarciu. Przed każdym dniem treningu, jej serce tłukło się w
piersi. Wiedziała na co się zgodziła, ale całe to szkolenie i
przebywanie z dwójką płatnych morderców w jednym pomieszczeniu
przeraziłoby zapewne nie jedną osobę.
-Nożami?-jej
oczy przybrały kształt monet. Same ćwiczenia dotyczące samoobrony
i męczące fizyczne treningi z Angel kosztowały ją psychicznie
naprawdę dużo. A teraz miała rzucać nożami. Nawet nie chciała
sobie wyobrażać co będzie, kiedy będzie musiała strzelać z
broni palnej. Wzięła kilka głębokich wdechów. Nie chciała się
poddać. Nie miała dokąd wracać, nie miała nikogo i potrzebowała
pieniędzy, a ta praca przynosi naprawdę duże zyski.
-Spokojnie,
ja rzucam, więc ty też sobie poradzisz. To naprawdę nie jest takie
trudne-Katherine wzruszyła ramionami i z walizki wyciągnęła 6
noży. Elizabeth na sam widok ostrzy zbladła. Chyba jednak
przeliczyła się odnośnie swoich psychicznych możliwości.
Ponownie próbowała się uspokoić. Nie mogła przecież pokazać,
że się boi. Tego uczyła ją Angel. Nie pokazuj strachu, jeżeli
chcesz przeżyć.
-Najpierw
pokażę ci jak to wygląda w praktyce, a potem przyjdzie twoja
kolej-Elizabeth skinęła głową. Nie mogła wykrztusić z siebie
ani jednego słowa. Katherine podeszła do Justina z cwanym uśmiechem
na twarzy.
-Zrobisz
mi tę przyjemność i zostaniesz moim modelem?
-A
co z tego będę miał?-skrzyżował ramiona na piersi.
-To
zależy czego chcesz.
-Czego
ja mogę chcieć...-położył palec na brodzie, udając, że się
zastanawia. -Czekaj, już wiem-odezwał się po chwili, oblizując
usta. -Żądam pocałunku i z góry uprzedzam, będziesz się musiała
porządnie postarać-Katherine jak zwykle przewróciła oczami, ale
przez okulary nie mógł tego zobaczyć.
Justin
oparł się plecami o ogromne, drewniane koło, które znajdowało
się na ścianie. Katherine przypięła jego nadgarstki i nogi.
-Widzisz,
teraz już nie zdążysz mnie oskarżyć.
-Więc
masz zamiar mnie zabić?-pokręcił głową z rozbawieniem.
-Wiesz,
wypadki chodzą po ludziach i niechcący mogę trafić w
ciebie-wydęła dolną wargę. Elizabeth zamrugała kilka razy. Ona
naprawdę zamierza go zabić? Przecież razem pracują, więc jak...
-Więc
może pocałuję cię już teraz, bo nie wiem czy przeżyjesz, hmm?-
delikatnie przechyliła głowę na bok.
-Nie
mam nic przeciwko.
Katherine
uśmiechnęła się i jednym ruchem ręki, umieściła swoje okularu
na głowie. Zaraz potem zrobiła to samo z okularami Justina. Stanęła
tak, że Elizabeth nie mogła zobaczyć twarzy żadnego z nich. Wolną
dłoń położyła na jego policzku.
-Kretyn
z ciebie, ale i tak cię kocham-pocałowała go namiętnie, co
odwzajemnił. Elizabeth nie miała pojęcia co o tym myśleć. To jej
się tylko śni, tak? Przed chwilą groziła mu śmiercią, a teraz
się całują. Przecież tylko ze sobą pracują, więc jak? Poza tym
oni nie mają uczuć... To nie jest normalne, prawda? I ona naprawdę
będzie rzucała w niego?
Katherine
z powrotem wsunęła okulary na nos, zarówno swoje jak i Justina.
Odeszła kilka metrów i obróciła się twarzą w stronę koła, do
którego przypięty był Bieber.
-Liz,
teraz się skup, bo nie będę powtarzać dwa razy-warknęła.
Elizabeth ponownie nabrała powietrza i starała się utrzymać na
nogach, które z powodu strachu, albo braku jakiegokolwiek posiłku
od dwóch dni, zaczęły odmawiać jej posłuszeństwa. Zakręciło
się jej w głowie, kiedy Katherine wypuściła z ręki pierwsze
ostrze. Liz kurczowo zacisnęła powieki, ale otworzyła je kiedy nie
usłyszała żadnego krzyku bólu, którego podświadomie się
spodziewała. Pierwszy nóż wbił się kilka centymetrów od głowy
Justina. Liz odetchnęła z wyraźną ulgą.
-Dziewczyno,
spokojnie. Przecież nie mam zamiaru trafić w niego-Katherine
pokręciła głową z rozbawieniem. Z resztą była pewna, że nigdy
nie byłaby w stanie go zabić Justina. Nie ważne co by się stało.
-W-wiem-wyjąkała
w odpowiedzi. Za każdym razem kiedy Katherine rzucała nożem,
Elizabeth kurczowo zaciskała powieki.
-Już
po wszystkim. Nie musisz się martwić.
Liz
otworzyła oczy i omiotła wzrokiem sylwetkę Justina. Wszystkie 6
noży znajdowało się po obu stronach jego ciała, a on stał tam
jakby to, że Angel przed chwilą rzucała w niego narzędziem, które
mogłoby pozbawić go życia, się nie wydarzyło. Dwa noże po obu
stronach jego głowy, kolejne dwa na wysokości jego bioder, jeden
pomiędzy jego nogami i ostatni, który wbił się tuż nad jego
głową. Elizabeth przełknęła nerwowo ślinę. Teraz ona ma w
niego rzucać?
Katherine
podeszła do koła i odpięła wszystkie cztery żelazne klamry,
które unieruchamiały Justina.
-Dziękuję
za pomoc, a teraz powyciągaj noże-potem obróciła się i zwróciła
do Elizabeth.
-Teraz
twoja kolej.
-T-to
znaczy, że m-mam rzucać w niego?-palcem wskazała na Justina.
-Nie
rozpędzaj się tak. On jeszcze chcę trochę pożyć-zaśmiała się.
Liz kolejny raz odetchnęła z ulgą.
-Dziewczyno,
weź się w garść. Nie jesteś tu po to, żeby się ze sobą
pieścić! Skoro chcesz zająć moje miejsce, musisz się ogarnąć!
Nikt cię tu nie trzyma na siłę! Jeżeli nie potrafisz tego zrobić
to tam są drzwi!-Katherine zacisnęła dłonie na rękojeściach
noży.
-Nigdzie
nie idę.
-Na
to liczyłam-warknęła. Odebrała od Justina noże, który przy
okazji wyszeptał w jej stronę "nie denerwuj się".
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To tylko pierwsza część rozdziału!
Dodaję ten rozdział w częściach, bo nadal nie mogę go skończyć, pomimo tego że zarwałam noc, a i tak czekacie już wystarczająco długo. Nie mam pojęcia kiedy będzie część 2 tego rozdziału. Nie obiecuję i nie planuję, bo i tak zawalę termin :) W drugiej części będzie ciekawiej, jeżeli ta was znudziła. Kocham was xx
Super
OdpowiedzUsuńFajne nawet super ale myślałam że będzie trochę dłuższy i będzie o jej ojcu ale trudno i tak się cieszę bo dawno nie było super rozdział ������✌✋��
OdpowiedzUsuńTo tylko pierwsza część rozdziału!
UsuńAle super. Choć jakoś nie wyobrażam sobie jak Katherine wytrzyma resztę życia bez tego co robiła cale swoje życie :) czekam na kolejną część / @Vejtaszewska
OdpowiedzUsuńomomomo ty wiesz, że ja cię kocham <3
OdpowiedzUsuńślicznie, no po prostu nie mam słów :3
nie mam siły pisać, więc tylko tyle - Jesteś genialna, nie mogę się doczekać drugiej części tego rozdziału :****
Aaa zajebisty już nie mogę się doczekać 2 części kocham to ff najlepsze na świecie i jeszcze dalej czekam będę co chwila zaglądać ��������/tbg
OdpowiedzUsuńWow super a nie wiesz przypadkiem kiedy dodać 2 część
OdpowiedzUsuńNie wiem. W weekend postaram się go skończyć i może wtedy go dodam, ale nic nie obiecuję :)
UsuńTo ff robi sie coraz lepsze dD wreszcie są razem! Uwielbiam to
OdpowiedzUsuńGenialne ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ff :D
<3 <3
OdpowiedzUsuńDawaj troche więcej jak są sami tak sam na sam :D
OdpowiedzUsuńczekam na nowy ale denerwujace jest to jaka jest katherine dla justina, niby sa azem ale ona nadal zachowuje sie tak jakby znali sie tydzien i by za nim nie przepadala boze xd
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńKiedyś fajnie dodawałaś rozdział co tydzień a teraz nigdy nie wiadomo kiedy dodasz i czy wgl dodasz szkoda ale czekam z niecierpliwością dalej
OdpowiedzUsuń