17 stycznia 2015

Sixty Four: Kłamstwa.

Minęły cztery miesiące, odkąd Megan dowiedziała się o ciąży Katherine. Pomimo tego czasu nie udało jej się dowiedzieć kto jest ojcem dziecka. Katherine zawsze zręcznie unikała tego tematu. Johnson wiele razy zastanawiała się nad tym, ale nikt nie przychodził jej do głowy. O tym, że mógłby to być Justin pomyślała tylko raz, ale zaraz potem pokręciła głową. Katherine wiele razy wspominała, że nie tknęłaby Justina, więc Megan odrzuciła, jej zdaniem, ten idiotyczny pomysł. Wściekała się, bo Katherine nie chciała jej powiedzieć. Z drugiej strony bolało ją, że jej nie ufa. Chciała zrozumieć kiedy to wszystko co je łączyło się rozpadło, przecież na początku wszystko było w porządku. Za każdym razem kiedy rozmawiały przez telefon, Megan bała się, że będzie to ich ostatnia rozmowa, a Katherine użyje tych samych słów, których użyła kiedy dowiedziała się, że Johnson ponownie bierze narkotyki.

"Teraz możesz szukać nowej przyjaciółki"

Megan nie chciała stracić Katherine. Pierce była dla niej jak siostra. Zawsze jej pomagała i troszczyła się o nią, a teraz była daleko. Megan nawet nie wiedziała gdzie jest Katherine. Pierce od razu zaznaczyła, że więcej nie przyjedzie do Stratford. Johnson nie wiedziała co ma zrobić. Nie znała odpowiedzi na którekolwiek z pytań, które same cisnęły się jej na usta.
Gdzie jest Katherine?
Kto jest ojcem jej dziecka?
Dlaczego nie chce wrócić?
Co takiego stało się pomiędzy Justinem a nią?
Dlaczego tak naprawdę wyjechała?
Wszystkie pytania pozostawały bez odpowiedzi, a tylko Katherine mogła jej ich udzielić. Niestety Pierce milczała jak zaklęta, kiedy Megan poruszała ten temat.
-Trzymaj się, Kathy-zakończyła rozmowę z Pierce. Żadna z ich rozmów przez telefon nie trwała dłużej niż 5 minut, a zdarzało się że przez większość czasu milczały. Nagle nie miały tematów do rozmów, a przecież jeszcze kilka miesięcy temu było zupełnie odwrotnie. Megan bardzo chciała odzyskać przyjaciółkę, ale w głowie pojawiał się głos, który twierdził że to niemożliwe. To było coś jakby przeczucie. I tego Johnson bała się najbardziej, chociaż liczyła się z tym, że ten głos ma rację i ich przyjaźń to przeszłość.


Justin siedział przy barze i przed chwilą wlał w siebie kolejny kieliszek wódki. Minęły cztery miesiące od kiedy ostatni raz widział Kathy. Przed snem bardzo często wyobrażał sobie, że Pierce jest obok niego tak jak wtedy kiedy zakradł się do jej pokoju w Los Angeles. Posłuchał Aurory i nie naciskał na Katherine, nie szukał sposobu na jakikolwiek kontakt z nią, ale to czekanie powoli doprowadzało go do szału. Mogłaby być na niego wściekła i wrzeszczeć na niego codziennie, ale tak bardzo chciał żeby była obok.
-Bieber, dawno cię nie było-usłyszał obok siebie głos Luke'a. Dopóki Katherine była z nim powstrzymywał się, chociaż patrzenie na człowieka, który wydał wyrok śmierci na jego rodziców budziło w nim rządzę mordu. Ale od ostatniego razu kiedy tu był zrozumiał, że śmierć Williamsa nic nie zmieni. Poza tym był ojcem Katherine i nie chciał fundować jej kolejnego pogrzebu, nawet jeżeli jej relacje z nim nie należały do najlepszych.


Justin stał naprzeciwko Williamsa, mierząc bronią prosto w jego serce. Od kiedy Katherine wyjechała nie potrafił się hamować i miał ogromną ochotę pogrzebać tego człowieka żywcem, o ile w ogóle można było go tak nazwać. Williams patrzył na niego z kamiennym wyrazem twarzy i nawet nie ruszył się ze swojego fotela.
-Nie zrobisz tego, Justin-pokręcił głową.
-Nie bądź tego taki pewien-warknął. -Powinieneś gnić pod ziemią, gnoju!
-Mówisz tak, jakbyś nie wysłał ani jednego człowieka na drugą stronę-uśmiechnął się szyderczo.
-Zamknij się! 
-Nie zabijesz mnie, Justin. Pomyśl. Gdyby nie śmierć twoich rodziców, nie pracowałbyś dla mnie, a to znaczyłoby, że nie dowiedziałbyś się nawet najmniejszej rzeczy o Katherine-Justin zamrugał kilka razy. Dopiero po chwili zorientował, że Luke ma rację. Gdyby jego rodzice żyli to on nigdy nie pracowałby dla Williamsa. Mimo tego spotkanie Katherine byłoby możliwe, bo w końcu Stratford to nie Nowy York, ale znając charakter Kathy, nie dowiedziałby się nawet połowy rzeczy, których dowiedział się kiedy się do siebie zbliżyli, a wszystko dlatego że pracowali razem. 


-Stęskniłeś się?-rzucił sarkastycznie.
-Widzę, że za długo przebywałeś z moją córką-zaśmiał się. Justin lekko się uśmiechnął. Prawda była taka, że osoby które były z Katherine naprawdę blisko po pewnym czasie zaczęły zachowywać się podobnie jak ona. 
-Wiesz czy Katherine zamierza wrócić?-Justin był przekonany, że Luke coś wie na ten temat.
-Specjalnie się do tego nie pali, ale znajdę sposób, żeby wróciła. Nie martw się, Justin. Mi też zależy na jej powrocie-poklepał go po ramieniu i odszedł.
-Oby tak było-westchnął i skierował się w stronę wyjścia.


Emma nie zamierzała tracić czasu i od razu wybrała numer Katherine. Chociaż nie powinna to zamierzała ją wkręcić. Ona tak samo jak Megan chciała im pomóc. Wiedziała, że jeżeli żadna z nich się nie wtrąci to ta dwójka w życiu nie dojdzie do porozumienia, a przecież gołym okiem było widać, że do siebie pasują. To co się między nimi stało, a o czym Emma wiedziała od Katherine, było najmniejszym problemem. Wiedziała, że uda im się to naprawić. Największym problemem były ich charaktery. Oboje byli tak samo uparci, a Katherine miała trudności z przyznawaniem się do swoich uczuć. I w takim układzie nie było mowy, żeby doszli do porozumienia sami.
-Hej, Em-usłyszała głos Pierce.
-Hej, Kathy-starała się brzmieć smutno.
-Coś się stało?
-Chyba nie-westchnęła.
-Co to znaczy "chyba nie"?
-Wiesz, widziałam Justina. On ostatnio dość często tu przychodzi, a Matt twierdzi, że Bieber znowu pracuje dla Williamsa-Emma skrzyżowała palce. W duchu modliła się, żeby Katherine uwierzyła w oczywiste kłamstwo.
-To jest kurwa jakiś żart-usłyszała warknięcie po drugiej stronie, a zaraz potem połączenie zostało przerwane. Emma miała ochotę skakać z radości, chociaż nie powinna robić tego ze względu na stan Katherine. Zaraz potem napisała smsa do Justina.
-Jeszcze będziecie mi wdzięczni-uśmiechnęła się. -Obyś tego nie spieprzył, Justin-pokręciła głową.


Justin wszedł do domu i od razu skierował się do swojego pokoju. Zdążył położyć się do łóżka, kiedy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniósł się do pozycji siedzącej i wyciągnął telefon z kieszeni. Zamrugał kilka razy i przetarł twarz dłońmi. Na początku myślał, że ma przywidzenia, ale to działo się naprawdę.


Od: Emma
Jestem pewna, że Katherine zaraz się do ciebie odezwie. Skłamałam, że znowu pracujesz dla Luke'a. Kiedyś mi za to podziękujesz.


Jego serce zabiło szybciej, kiedy na ekranie pojawił się napis "Nieznany dzwoni". Uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wziął głęboki wdech i odebrał.
-Halo?
-Ty pieprzony idioto! Możesz mi wytłumaczyć co ty, do cholery, wyprawiasz? Nie po to wyciągałam cię z tego bagna, żebyś teraz się w nie pakował z powrotem! Naprawdę jesteś taki głupi?!-usłyszał wściekły głos Katherine. Miał ochotę skakać z radości. Tęsknił za jej głosem, nawet za tym jak na niego wrzeszczała.
-Kathy...
-Co ty, do cholery sobie myślisz?! Jesteś pieprzonym egoistą! Po jaką cholerę narażasz własne życie? Naprawdę jesteś taki głupi, że nie wiesz jak to się może skończyć?!
-Ja jestem egoistą? Czy ty siebie słyszysz? To ty próbowałaś się zabić i nawet nie pomyślałaś ile osób przez to unieszczęśliwisz?-zaczął krzyczeć. 
-Nie pamiętasz po czym chciałam się zabić?-warknęła. -Zgwałciłeś mnie-Justin poczuł się jakby ktoś wbił mu nóż prosto w serce. Jego samego bolało to co się między nimi stało.
-Katherine, nie możesz się teraz denerwować, bo zaszkodzisz...-usłyszał w tle głos Aurory, który nagle ucichł, tak jakby Katherine zasłoniła głośnik dłonią.
-Zamierzasz teraz milczeć?-ocknął się na dźwięk głosu Pierce.
-Przepraszam za to co ci zrobiłem. Żałuje tego-westchnął.
-Nie zmieniaj tematu-syknęła. -Nie właź w to bagno znowu. Zostaw to.
-Nie mam dla kogo.
-Nie pierdol głupot-warknęła. Po chwili ciszy odezwał się Justin.
-Zrobię to dla ciebie, jeżeli się ze mną spotkasz.
-To ma być szantaż?-był pewny, że w tym momencie Katherine uniosła jedną brew.
-Jeżeli to jedyny sposób, żebym mógł się z tobą zobaczyć to tak.
-To niemożliwe. Po prostu to zostaw.
-Zrobię to dla ciebie, ale...
-Nie rób tego dla mnie! Zrób to dla...-w tym momencie zapadła cisza.
-Dla kogo?-cisza.
-Katherine, dla kogo?-podniósł głos. Wtedy połączenie zostało przerwane. Zacisnął dłoń w pięść i rzucił telefon na podłogę. 
-Co takiego chciałaś mi powiedzieć?-uderzył pięścią w materac.


Katherine odrzuciła telefon na łóżko. Próbowała uspokoić bicie swojego serca, które biło w niezwykle szybkim tempie. Po raz pierwszy od 5 miesięcy usłyszała jego głos. Łzy kolejny raz zaczęły torować sobie drogę po jej policzkach. Katherine sama nie wiedziała co ma zrobić. Chciała się z nim zobaczyć, a z drugiej strony nie chciała go oglądać nigdy więcej. Wszystko z powodu strachu. Panicznie bała się samotności, a mimo to nadal odpychała od siebie ludzi.
-Kathy, co się stało?-nawet nie zauważyła kiedy Aurora ją przytuliła.
-Rozmawiałam z Justinem-pociągnęła nosem. -On znowu pracuje dla mojego ojca. Prosiłam go, żeby to zostawił. Nie chcę żeby coś mu się stało-nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Aurora zaczęła uspokajająco pocierać jej plecy.
-Nic mu nie będzie, jestem pewna. Jesteś pewna, że do tego wrócił?
-Nie do końca-mruknęła i zaczęła ocierać łzy.
-Najpierw upewnij się, że to prawda. Jeżeli tak to osobiście doprowadzisz go do porządku-posłała jej lekki uśmiech.
-Ale wtedy dowie się o dziecku-pokręciła głową.
-Kiedyś musi.
-Miał się dowiedzieć po porodzie.
-Katherine, tak czy tak się dowie. Nie powinnaś tego przed nim ukrywać nawet jeżeli stało się to co się stało. 
-Wiem-westchnęła. 
-Dlaczego nie chcesz dać mu szansy na wyjaśnienia? Wiesz jak bardzo mu na tym zależy.
I Katherine to wiedziała. Słyszała to chwilę temu w jego głosie. Był przesiąknięty poczuciem winy tak bardzo, że nie dało się tego nie wyczuć.
-Po prostu się boję-Katherine bardzo mocno zacisnęła powieki. Wręcz panicznie bała się samotności. Mimo to odpychała wszystkich dookoła. Nie chciała tracić nikogo więcej, więc wybrała samotność z własnej woli, chociaż to właśnie jej się bała.
-Czego?-Aurora wiedziała, że to jedyny moment, żeby wyciągnąć cokolwiek od Katherine i chciała to wykorzystać.
-Ja nie chcę znowu zostać sama-kilka pojedynczych kropel słonej cieczy spłynęło jej po policzkach.
-Kathy, nie jesteś sama-Aurora zaczęła delikatnie kołysać siostrzenicę w swoich ramionach.
-Nie chcę już nikogo tracić-schowała twarz w dłoniach.
-I nie stracisz. Masz mnie, Megan, Louisa, Emmę, Luke'a i Justina-na dźwięk ostatniego imienia Katherine ponownie wybuchła płaczem.
-Ale mogę was stracić tak jak Briana i moich rodziców-krztusiła się łzami.
-Justin to nie Brian. 
Katherine wiedziała, że ciotka ma rację, ale zawsze zostawał strach. Justin tak jak Brian ją skrzywdził, a ona tak samo jak Brianowi wybaczyła Justinowi. Nie chciała, żeby historia się powtórzyła i w pewnym momencie Justin po prostu zniknął. Właśnie dlatego odpychała go i próbowała go znienawidzić, żeby potem nie bolało tak bardzo. Jednak to odpychając go raniła ich oboje.
Kiedy tylko Aurora opuściła pokój Katherine, jej telefon zaczął dzwonić. Otarła łzy z twarzy i odchrząknęła. Zerknęła na wyświetlacz i odebrała.
-O co chodzi?
-Miłe powitanie, córeczko-usłyszała śmiech Luke'a.
-Po prostu mów czego chcesz-przewróciła oczami.
-Nie pracujesz już, ale to jeszcze nie koniec.
-Mów jaśniej.
-Będziesz musiała kogoś wyszkolić na swoje miejsce.
-Niech Matt albo Dominic się tym zajmą-Katherine próbowała się wykręcić.
-Nie. Mam zaufanie do ciebie i ty się tym zajmiesz. Odezwę się jak znajdę odpowiednią osobę.
-Ale...
-Nie przyjmuje odmowy. Jeżeli ty nie zjawisz się w Stratford to po ciebie przyjadę-zaraz potem się rozłączył. Katherine położyła się na łóżku i zaczęła masować skronie. Wszystko szło nie po jej myśli. Wiedziała, że nie ma wyboru. Luke na pewno by się tu zjawił, gdyby ona nie wróciła. Teraz Justin dowie się o ciąży, bo przecież jest już w piątym miesiącu i brzuch jest widoczny.
-Kurwa, same problemy. Chociaż raz mógłbyś mi odpuścić-warknęła.


Justin siedział na stołku barowym i pił kawę. Po telefonie od Katherine upił się, a dzisiaj miał kaca. Praktycznie zasypiał na siedząco, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Leniwie skierował się w tamto miejsce i natknął się na Emmę.
-Co ty tu robisz?
-Nie pytaj głupio tylko mów czy z nią rozmawiałeś-przewróciła oczami. Oboje zajęli miejsca w kuchni. 
-Tak-mruknął.
-No i?-Emma była strasznie ciekawa.
-Nic-wzruszył ramionami.
-Justin, do cholery!-krzyknęła, na co Justin złapał się za głowę.
-Nie drzyj się-mruknął.
-Nie interesuje mnie czy masz kaca! Pytam się co ci powiedziała!
-Nawrzeszczała na mnie-uśmiechnął się delikatnie. -I kazała mi to zostawić.
-To wszystko?
-Chciałem się z nią spotkać, ale nie chciała o tym słyszeć.
-Tylko tyle?-Justin zaczynało denerwować wścibstwo Emmy.
-Tylko-warknął.
Emma pokręciła głową.
-Czyli ci nie powiedziała?-Justin uniósł głowę i spojrzał na nią pytająco.
-O czym?
-Jezu, wy jesteście tak popierdoleni, że w życiu się nie dogadacie-przewróciła oczami. 
-O czym mi nie powiedziała?
-O dziecku.
-Jakim dziecku?-Justin nie potrafił się skupić z powodu bólu głowy. Emma sięgnęła do szafki i podała mu tabletki przeciwbólowe.
-Weź to i się skup-Justin skinął głową i połknął leki.
-W sumie, za cholerę, nie rozumiem czemu ci nie powiedziała-Emma pokręciła głową. 
-Powiesz wreszcie?-syknął.
-Katherine jest z tobą w ciąży-oczy Justina się rozszerzyły.
-Ale jak to?-wydukał.
-Mam ci tłumaczyć jak się robi dzieci?
-Nie o to mi chodzi-pokręcił głową. -Żartujesz sobie ze mnie?-nie potrafił w to uwierzyć, chociaż na jego twarzy uśmiech pojawił się automatycznie.
-A wyglądam jakbym żartowała?-skrzyżowała ręce na piersi. Justin przez moment siedział jak zahipnotyzowany. W głowie ciągle dudniło mu jedno zdanie : "Katherine jest z tobą w ciąży." Kiedy nie reagował Emma po prostu wyszła. W tym momencie Justin się ocknął i pobiegł na górę po telefon. Od razu wybrał numer Katherine. Miał cholerne szczęście, że Emma ją wczoraj oszukała i jej numer się wyświetlił.
-Mówiłam, żebyś dał mi spokój!
-Zamierzałaś w ogóle mi powiedzieć?-warknął.
-O czym?
-Miałem prawo wiedzieć, że urodzisz moje dziecko!-po drugiej stronie zapadła cisza.
-Nie jestem w ciąży.
-Przestań kłamać!
-Nie kłamię. Usunęłam to dziecko.
-Nie wierzę ci!-przeczesał palcami włosy.
-Możesz nie wierzyć, ale tego dziecka już nie ma-Justin stał jakby wmurowało go w podłogę. Jego ręka zastygła, a telefon spadł na podłogę. Dla niego wszystko działo się w zwolnionym tempie. Bardzo chciał jej nie wierzyć, ale pewność w jej głosie... 
-Nie, nie, nie , nie! Nie mogłaś mi tego zrobić! Nie ty!-wrzasnął. Zaraz potem jego pięść zderzyła się ze ścianą. Nie zwracał uwagi na ból, ani na krew spływającą po jego palcach. Za każdym razem uderzał mocniej.
-Kathy, nie ty-pokręcił głową i osunął się w dół. Oparł plecy o ścianę i tępo wpatrywał się przed siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i dzieje się :)  Bez bicia mogę wam powiedzieć, że emocji nie zabraknie do samego końca tego ff :)
Przedstawiłam wam dokładniej myśli Katherine, bo zdziwiłam się, że twierdzicie, że zachowuje się jak gówniara. Chciałam, żebyście wiedzieli skąd jej te głupie pomysły przychodzą do głowy, bo nie zapominajmy, że Justin ją zgwałcił. 
I co będzie teraz z Justinem? 
No to do następnego skarby xx 
Prawdopodobnie 21 stycznia :) Mam wtedy imieniny, których nie obchodzę, ale co tam xd Rozdział mogę wam dodać <3
Widzimy się 21 stycznia :)
Możecie kontaktować się ze mną przez tt lub aska jeśli chcecie; linki po lewej stronie w Info
A i najważniejsze! 

Chcecie, żebym nadal zamieszczała cytaty z rozdziałów przed ich publikacją pod hashtagiem, czy dawać wam spojler na asku? 

Zdecydujcie, a ja się dostosuję :)
No to do 21 stycznia!


10 komentarzy:

  1. O mój Boże ! Czemu ona się nie przyznała ... jestem pewna że Justin by się bardzo cieszył,napewno chciałby się z nią jak najszybc jej spotkać ale no do cholery on jest ojcem !!!xd nie mogę się doczekać 21 stycznia !! Czekam z niecierpliwością. /@Vejtaszewska

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu! Mam nadzieje ze ona kłamała! Na pewno klamala, bo by nie zrobila tego Fasolce! Niech oni sie juz spotkają, pogadają, wybacza sobie i będą razem!! :(

    OdpowiedzUsuń
  3. OOO biedny Justin :/

    OdpowiedzUsuń
  4. o nie! jak ona mogła go tak okłamać?! ja wszystko rozumiem, ale przecież, skoro już się dowiedział, to powinna mu powiedzieć! to też jego dziecko, które swoją drogą chce mu podrzucić, więc po co kłamać i to jeszcze w tak straszny sposób? czekam na 21 <3

    http://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O MÓJ BOŻE NO DZIEJE SIE :D TO DO 21 JEJU JAK SIE CIESZE ŻE NIE MUSZE CZEKAC DO SOBOTY :D :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju. Świetny rozdział.
    Biedny Justin :(
    Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award.
    Więcej u mnie na blogu --------> http://incubus-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu czekam juz na nastepny ltory bedzie jutro!<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Juz nie moge sie doczekac rozdzialu jestem mega podekscytowana /tbg

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne. Niech Katherine wróci do Justina oni tak bardzo do sb pasują.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ♥

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx