-Wiedziałaś o ciąży Katherine?-Megan lekko wzdrygnęła się na ton jego głosu.
-Tak, ale co ty masz z tym wspólnego?
-To było moje dziecko, do cholery!-wrzasnął.
-Stary, przestań się wydzierać-Louis wszedł do salonu.
-Zamknij mordę!
-A-ale jak to było?-Megan zaczęła się jąkać.
-Usunęła ciążę! Skoro wiedziałaś to czemu mi nie powiedziałaś?!-Justin złapał Megan za ramiona i potrząsnął nią. W jego oczach widoczna była furia. Louis natychmiast odepchnął go od Johnson.
-Uspokój się!
-Pierdolcie się wszyscy-splunął i wyszedł trzaskając drzwiami. Megan zaraz potem sięgnęła po telefon i próbowała dodzwonić się do Katherine, ale Pierce nie odbierała.
-Myślisz, że ona naprawdę to zrobiła?-w jej głosie słychać było przerażenie. Odruchowo położyła dłonie na swoim brzuchu. Megan nawet nie chciała dopuścić do siebie myśli, że Katherine zabiła niczemu niewinne dziecko.
-Sam chciałbym wiedzieć-Louis sam nie mógł zrozumieć co się dzieje.
Następnego dnia Emma zjawiła się u Megan. Johnson nie potrafiła wytrzymać. Nie mogła patrzeć na to co wyprawia Katherine. W szczególności chciała wiedzieć czy Katherine naprawdę usunęła ciążę.
-Meg, mów o co chodzi, bo zaczynam się martwić.
-Wczoraj był tu Justin. Powiedział, że Katherine usunęła ciążę i, że to dziecko było jego-westchnęła.
-Że co?-Emma była w szoku. -Co ona, do cholery, wyprawia?!-warknęła.
-Em, ona naprawdę...-Megan nawet nie potrafiła tego wypowiedzieć.
-Oczywiście, że nie! Znasz ją i wiesz, że Katherine w życiu nie skrzywdziłaby dziecka. Tylko nie rozumiem czemu go okłamała. Wczoraj, kiedy u niej byłam nie powiedziałami mi nic o tym, że w ogóle z nim rozmawiała-Emma była wściekła.
-Czyli to jest dziecko Justina?-w odpowiedzi Em skinęła głową.
-To oni spali ze sobą?-Johnson była zdziwiona. Katherine zawsze twierdziła, że nie tknęłaby Justina, a teraz...
-Yup.
-Jezu, co za ludzie-Megan pokręciła głową.
-Wiem, a co do tego to Katherine chciała, żebym ci to dała-Emma z tylnej kieszeni wyciągnęła kopertę i podała ją Megan.
-Co to?
-Nie wiem. Zobacz-Emma wzruszyła ramionami. Megan otworzyła kopertę i wyciągnęła kartkę, która znajdowała się w środku. Rozłożyła ją i zaczęła czytać.
Megy,
Domyśliłam, że Justin powiedział ci o dziecku i o tym co rzekomo zrobiłam. Nie powiedziałam ci o tym, że jest jego, bo chciałam, żeby jak najmniej osób o tym wiedziało. Poza tym okłamałam go. Nie usunęłam dziecka. Spanikowałam i tak wyszło. Komplikuje wszystko, ale nie chcę się z nim widzieć. Justin mnie zgwałcił i zaszłam w ciążę. Matt się naćpał i powiedział mu, że to ja wysłałam go do szpitala. To w ogóle nie miało być tak. Nie wiem co mam ci powiedzieć więcej. Po prostu się boje. Ufam ci i dlatego to piszę. Błagam dopilnuj, żeby Justin nie zrobił sobie nic głupiego. Nic mu nie mów. Sama mu powiem. Przepraszam.
Katherine
-To jest, kurwa, jakiś żart?-Megan zamrugała kilka razy. Nie potrafiła uwierzyć w to co przed chwilą przeczytała.
-Jak to ją zgwałcił? Co tu się, do cholery, dzieje?-spojrzała na Emmę.
-Meg, najpierw usiądź i się uspokój. Jesteś w ciąży i nie możesz się denerwować. Dla mnie to też jest popieprzone, ale nie zapominaj, że mówimy o Justinie i Katherine-oboje zajęły miejsca na kanapie.
-Em, powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi-Megan pokręciła głową.
-To Katherine wysłała Justina do szpitala. Nie przyznała się mu, nawet kiedy byli ze sobą blisko. Matt o tym wiedział...-Megan dała jej znak, żeby kontynuowała.
-Po skończeniu szkoły, na tej imprezie Matt się naćpał i poczęstował Justina. Bieber przesadził z ilością jak na pierwszy raz, a wtedy Matt się wygadał. Możesz się domyślić co było potem-Megan tylko skinęła głową, chociaż nawet nie chciała sobie tego wyobrażać.
-Potem Katherine chciała się powiesić...-Megan otworzyła usta ze zdziwienia. Nie spodziewała się, że Katherine w ogóle myślała o śmierci.
-C-co?-wydukała.
-Justin zdążył ją uratować praktycznie w ostatniej chwili-Megan złapała się za głowę. Nie potrafiła pojąć jakim cudem nie zauważyła tego co działo się obok niej.
-I kiedy nie udało jej się zabić to wyjechała. Kiedy miała się z tobą spotkać i miała ten wypadek to dowiedziała się o ciąży i uciekła do Los Angeles do swojej ciotki-Emma zacisnęła usta w cienką linię. Dopiero teraz dotarło do Megan jak wiele rzeczy ją ominęło. Katherine jej ufała, a jej po prostu nie było.
-Ona jest u Aurory?
-Tak-skinęła głową.
-To jest niemożliwe-prychnęła. -Zatłukę Justina. Jak, do cholery, mógł jej to zrobić?!-gwałtownie podniosła się z kanapy, ale zatrzymała ją Emma.
-Megan, nie możemy się do tego mieszać. Też mam ochotę urwać mu za to łeb, ale oni muszą załatwić to między sobą. Po prostu musimy zrobić wszystko, żeby się spotkali.
-Wiem-westchnęła i zajęła swoje poprzednie miejsce. -Więc co chcesz zrobić?
-Musimy znaleźć naprawdę dobry powód, żeby Katherine przyjechała do Stratford-Megan uśmiechnęła się podejrzanie.
-Myślisz, że ślub to wystarczający powód?
-Czyj ślub?-Emma nie zrozumiała o co chodzi Johnson.
-Połączymy przyjemne z pożytecznym- uśmiechnęła się i zawołała Louisa.
Justin próbował skupić się na oglądaniu telewizji. Musiał się czymś zająć. W głowie ciągle słyszał głos Katherine.
...tego dziecka już nie ma.
...tego dziecka już nie ma.
...tego dziecka już nie ma.
...tego dziecka już nie ma.
Nie wytrzymywał. Nie mógł uwierzyć, że mogłaby to zrobić. Tak bardzo chciał cofnąć czas, tak jakby to wszystko się nie wydarzyło. Za każdym razem kiedy zamykał oczy widział Katherine z malutkim dzieckiem na rękach.
-Dlaczego, do cholery?!-kolejny raz schował twarz w dłoniach, a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Ciągle czuł uścisk w klatce piersiowej. Nie mógł spać, nie potrafił nic przełknąć.
-Nienawidzę cię, Katherine! Nienawidzę cię...i tak cholernie cie kocham-zacisnął powieki.
-Dwa dni temu odbył się pokaz nowej kolekcji znanej projektanki Aurory Carter-Justin usłyszał głos reporterki, ale nie podniósł głowy.
-Kolekcja została zaprojektowana specjalnie dla kobiet w ciąży. Główną sukienkę z tej kolekcji zaprezentowała siostrzenica Aurory-Katherine Pierce, która jednocześnie jest współautorką kolekcji-Justin gwałtownie uniósł głowę. Wpatrywał się urywek pokazu na ekranie, który prezentował Katherine. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy spojrzał na widoczny brzuch Pierce. Powoli podszedł do telewizora.
-Szkoda, że naprawdę nie jesteś w ciąży-jego oczy pociemniały, a szczęka się zacisnęła.
Megan otworzyła drzwi i od razu uderzył ją odór alkoholu. Zatkała nos dłonią i weszła do salonu. Na kanapie spał Justin. Na stoliku stało kilka pustych butelek po wódce i leżało podarte zdjęcie Katherine. Na podłodze leżał rozbity telewizor.
-Katherine, coś ty narobiła?-pokręciła głową z dezaprobatą. Pomimo tego listu i tego co zrobił Justin, Megan nie widziała powodu, dla którego Katherine mogłaby go tak perfidnie okłamać. Dla niej była to najgorsza rzecz jaką Katherine kiedykolwiek zrobiła.Uważała, że Justin ma prawo wiedzieć.
-Ona musi tu przyjechać-mruknęła sama do siebie i wyszła.
Katherine leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Położyła dłonie na brzuchu, a na jej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Wyczuwała już niewielkie ruchy maluszka. Pomimo radości czuła niepokój. Każdy dźwięk telefonu przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Bała się, że usłyszy głos Luke'a, który zmusi ją do powrotu do Kanady.
-Katherine, dzwoniła Megan-w pokoju pojawiła się Aurora.
-Dlaczego dzwoniła do ciebie?-Katherine podniosła się do pozycji siedzącej.
-Nie mogła się dodzwonić do siebie. Chciała ci powiedzieć, że wychodzi za mąż za dwa tygodnie i chciała, żebyś została jej świadkiem na ślubie-Katherine nerwowo przełknęła ślinę.
-To super-wymusiła uśmiech. Wiedziała, że nie będzie potrafiła jej odmówić. Mimo wszystko Megan nadal była jej przyjaciółką
-Czyli za dwa tygodnie będę musiała zjawić się w Stratford-westchnęła.
dwa tygodnie później
Katherine skończyła pakować walizkę i opadła zmęczona na łóżko. Stres zżerał ją od środka. Już niedługo miała się ponownie zjawić w Stratford. Nie wyobrażała sobie momentu powrotu do swojego starego domu i tego, że Justin znowu będzie po drugiej stronie ulicy. Chociaż była pewna, że znienawidził ją za to co powiedziała. Próbowała się na to przygotować. Miała wyrzuty sumienia. Te słowa w ogóle nie powinny paść. Dobrze wiedziała jaki ból mu zadała, bo przecież Rose zrobiła to samo. Z tą różnicą, że Stewart naprawdę usunęła ciążę.
-Mamusia, przeprosi tatusia. Nawet jeżeli tatuś znienawidzi mamusię to Ciebie kruszynko będzie kochał-położyła ręce na brzuchu. Wtedy rozbrzmiał dzwonek jej telefonu. Leniwie podniosła się i sięgnęła po urządzenie, leżące na nocnej szafce.
-Halo?
-Znalazłem odpowiednią osobę. Liczę, że zjawisz się jutro w Stratford-usłyszała głos Williamsa. Katherine tylko przewróciła oczami.
-Nie dajesz mi wyboru, z resztą będę już dzisiaj-mruknęła.
-I bardzo dobrze. Masz do mnie przyjechać i wyjaśnić mi jakim cudem miałaś wypadek-ton jego głosu wcale nie był przyjemny. Poprosiła Williamsa o pomoc po wypadku spowodowanym przez Alison.
-Nie muszę ci się spowiadać.
-Jestem twoim ojcem i mam prawo wiedzieć-warknął.
-A to jest moje życie-rozłączyła się. Spojrzała na zegarek i wstała. Chwyciła rączkę walizki i skierowała się po schodach na dół.
-Już niedługo się zobaczymy, Stratford-westchnęła.
~~~~~~~~
Nie mam teraz czasu na notkę. Rozdział w zasadzie dodaję wam w biegu, bo nie mam czasu. Liczę, że się podobało. Idk kiedy następny xx