16 listopada 2014

Fifty Eight :Brian, wyznanie, którego nie usłyszała i nienawiść.

*Katherine*

Szłam ścieżką. Wokół mnie panowała ciemność, po obu stronach rosły pojedyncze drzewa. Wyglądało jakbym znajdowała się na obrzeżach jakiegoś miasta. Nie miałam nic do stracenia, więc szłam przed siebie. I zapewne szłabym tak dalej, gdyby nie głos, który usłyszałam.
-Kathy, córeczko, co ty tu robisz?-to była moja mama. Przełknęłam ślinę i powoli się odwróciłam. Byłam przygotowana, że stanie się to co zawsze w moich koszmarach. Będę chciała do niech podejść, a oni nagle znikną albo nazwą mnie potworem. Ale zawsze biegłam w ich stronę, nawet jeżeli wiedziałam, że któraś z tych sytuacji się wydarzy. Tak samo zrobiłam tym razem. Kiedy się wtuliłam w moich rodziców, oni nadal tu byli. Jedynym wytłumaczeniem było to, że nie żyję. 
-Katherine, chce ci coś powiedzieć. Wysłuchaj mnie dobrze?-powiedziała moja matka, kiedy się od nich oderwałam. W odpowiedzi skinęłam głową, bo nie miałam pojęcia o co jej chodzi.
-Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej. Nie chciałam burzyć ci twojego poukładanego życia. Nie chciałam cię ranić, ale możesz być pewna, że wybrałabym Johna-czyli o to chodzi. Uśmiechnęłam się, patrząc na nich oboje, razem.
-Nie musisz akceptować Luke'a jako swojego ojca, ale pamiętaj, że on cię kocha i zawsze możesz na niego liczyć-ścisnęła pocieszająco moją rękę. Nie rozumiałam po co mi to mówi, skoro nie żyję. A jeżeli tak to gdzie jestem? To nie wygląda jak niebo, ale piekłem tez nie jest, więc gdzie jestem?
-Kathy, co ty tu robisz?-tym razem odezwał się mój ojciec. Mimo wszystko to on był moim tatą, nie Williams.
-Sama nie wiem-wzruszyłam ramionami. To była prawda, nie miałam pojęcia gdzie jestem, ani jak tu trafiłam. Ostatnie co pamiętam to to, że zamknęłam oczy, kiedy zaczęło mi brakować powietrza.
-Myślisz, że w to uwierzę? Nie powinnaś tego robić, ale teraz możesz wybrać. Zostajesz tutaj albo wracasz-głos mojej matki był surowy, tak jak zawsze kiedy się na mnie wściekała. Nie byłam najgrzeczniejszą córeczką, a ona nie znosiła sprzeciwu.
-Nie chce wracać-pokręciłam głową. Nie miałam dokąd. Nie chciałam widzieć Justina nigdy więcej, a Mike nie żyje. Nie został mi nikt. Może tylko Megan, ale nie jestem już nawet pewna czy mogę jej ufać.
-No dobrze, córeczko. Ale zanim będziesz tego pewna jest tu ktoś, kto chciałby się z tobą zobaczyć-na twarzy mojego ojca pojawił się uśmiech. Właśnie dlatego tak go uwielbiałam. Do wszystkiego podchodził ze spokojem i zawsze starał się mnie zrozumieć. Mama zawsze reagowała wybuchowo i chyba mam to po niej.
-Kto?-zmarszczyłam brwi. O kim oni mówią?
-Chodź-tata wyciągnął do mnie dłoń, którą złapałam. Potem wszyscy troje skierowaliśmy się w bliżej nie określoną stronę. Nie miałam pojęcia gdzie idę i kto chce się ze mną widzieć.

Kilka minut później weszliśmy alejką do parku. Świeciło słońce, na środku znajdowała się biała fontanna. Wszędzie były rozsiane ławki, był też plac zabaw, na którym bawiły się dzieci. Wszystko było takie spokojne i idealne.
-Poczekaj tutaj-przewróciłam oczami i usiadłam na jednej z ławek. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je rękoma, a głowę odchyliłam do tyłu. Zamknęłam oczy i cieszyłam się chwilą spokoju. Jedynym momentem w ostatnim czasie, kiedy nikt mnie nie oszukiwał, krzywdził, jedynym kiedy miałam spokój.
-Wolałem, kiedy byłaś szatynką-gwałtownie otworzyłam oczy, słysząc TEN głos. Głos, którego nie słyszałam trzy lata, ten za którym tak mocno tęskniłam. Głos Briana. Obróciłam głowę w lewą stronę i zamrugałam kilka razy. Chciałam się upewnić, że to nie głupi kawał i on naprawdę tutaj jest.
-Naprawdę tu jestem, Kathy-zachichotał. Kiedy poczułam ciepło jego dłoni na swojej, byłam pewna. On naprawdę tu jest. Bez wahania usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia. Zaciągnęłam się jego zapachem.  Tak cholernie mocno za nim tęskniłam. Poczułam jego dłonie pocierające moje plecy i niczego więcej nie chciałam. Mogłabym tak zostać na zawsze. Brian był jedyną osobą, która zawsze była wobec mnie szczera, nawet jeżeli prawda była bolesna. Cieszyłam się widząc go. Wyglądał dokładnie tak samo jak w dniu wypadku. Czerwona koszula w kratę, jasne jeansy i to blond pasemko na jego grzywce.
-Tęskniłam za tobą-tak dobrze było znowu spojrzeć w jego brązowe tęczówki.
-Też tęskniłem, kochanie. Chociaż ciągle byłem obok ciebie.
-Nie rozumiem-pokręciłam głową.
-Jestem obok ciebie od dnia wypadku. Nie zostawiłem cię ani na minute-odwzajemniłam jego uśmiech. Wierzyłam mu. Nigdy nie miałam podstaw, żeby podejrzewać go o kłamstwo. Teraz miałam pewność, że nie zwariowałam i wtedy na cmentarzu naprawdę go słyszałam.
-Kathy, dlaczego?-teraz w jego głosie słychać było ogromny smutek.
-Dlaczego co?
-Dlaczego próbowałaś się zabić?
-Ja to zrobiłam. Przecież jestem martwa.
-To nie prawda-pokręcił przecząco głową.-Możesz wybrać albo zostajesz tutaj, albo wracasz tam-pogładził kciukiem mój policzek.
-Nie chcę wracać. Nie tam-mocno zacisnęłam powieki, kiedy przed oczami pojawił mi się Justin.
-Kathy, popatrz na mnie-zrobiłam to o co mnie poprosił, chociaż niechętnie.
-Obiecuję ci, że będziesz szczęśliwa. Musisz tylko wrócić. Wierzysz mi?
-Oczywiście, że ci wierzę, ale...-nie pozwolił mi dokończyć.
-Nie ma żadnego "ale". Wiem, że to co zrobił ci Justin cie boli, ale on teraz ratuje ci życie.
Myślałam, że się przesłyszałam. Co robi?
-Że co?-wydukałam.
-Ratuje ci życie, a ja wiem że on tego żałuje.
-Nie chcę tego słuchać-próbowałam wstać, ale mi to uniemożliwił.
-Kathy, chcę żebyś wróciła. Zrobisz to dla mnie?-spojrzał na mnie tak, że nie mogłam odmówić.
-Tak-westchnęłam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Ale na serio wolałem, kiedy miałaś naturalny kolor włosów-całe szczęście, że zmienia temat.
-Na serio?-fakt naturalnie byłam szatynką, ale włosy przemalowałam na swoje 18 urodziny, które spędziłam w szpitalu.
-Nie mówię, że teraz wyglądasz źle-podniósł ręce w geście obronnym. Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową z rozbawieniem. Brian zawsze się usprawiedliwiał. Chociaż najlepsze w tym wszystkim było to, że zawsze wychodziło mu to komicznie i może właśnie dlatego tak szybko mu wybaczałam.
-Nadal jesteś śliczna-przybliżył swoją twarz do mojej. Przełknęłam ślinę. Czy on naprawdę zamierza zrobić to o czym myślę? I wcale się nie pomyliłam Jego usta spotkały się z moimi. I wcale mi nie przeszkadzało, że całuję się ze swoim zmarłym chłopakiem, chociaż wiem jak niedorzecznie to brzmi. I tak jestem już dostatecznie nienormalna. Tak bardzo za tym tęskniłam. 
-Obiecasz mi coś?-przewróciłam oczami.
-Co znowu?-westchnęłam zirytowana.
-Zrobisz ten tatuaż?-moje oczy się rozszerzyły. On to pamięta! Fakt, kiedyś przyznałam się mu, że chciałabym mieć tatuaż, ale potem o tym zapomniałam, bo moje życie wypierdoliło się do góry nogami.
-Nie patrz tak na mnie. Pamiętam to.
-Skoro nie mam wyboru-pokręciłam głową z rozbawieniem.
-Nie masz-powtórzył mój gest, a potem kolejny raz mnie pocałował. 

*Justin*

Leżałem na łóżku i bezsensownie wgapiałem się w sufit. Bo niby co innego mogłem zrobić? Byłem pewny, że Katherine nie będzie chciała mnie widzieć i miała rację. Sam nie potrafiłem patrzeć na siebie w lustrze po tym co jej zrobiłem. Gdybym się wtedy nie upił i nie palił tego gówna to nigdy by się to nie stało.
-Kurwa!-uderzyłem pięścią w materac. Zasłużyłem sobie na ten szpital i to pobicie. Gdybym był trzeźwy na pewno bym się wściekł, ale miała do tego prawo. Pytanie tylko czemu mi nie powiedziała? Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego smsa. Niechętnie wyciągnąłem rękę po telefon.

Od: Moja Kathy
Mimo wszystko dziękuje, że byłeś.
Ps. Nie top smutków w alkoholu. To w niczym nie pomaga.

Czytałem wiadomość od niej kilka razy i nie mogłem zrozumieć co ma to oznaczać. Wiem, że pewnie teraz mnie nienawidzi, ale co ma oznaczać "dziękuje, że byłeś"?! Pewnie zastanawiałbym się dalej, gdyby nie to, że zadzwoniła do mnie Megan.
-Justin, też dostałeś dziwną wiadomość od Katherine?-czyli nie byłem jedyny. 
-Co masz na myśli mówiąc dziwną?-po prostu chciałem wiedzieć co jej napisała.
-Napisała mi, że mnie kocha i jestem dla niej jak siostra. Przecież ona nigdy nie wysyła takich rzeczy smsem, tylko mówi to prosto w oczy-w jej głosie słychać było zdenerwowanie. Moje oczy się rozszerzyły, kiedy dotarło do mnie co może to oznaczać.
-Kurwa!-warknąłem. Rozłączyłem się i wybiegłem z domu, uprzednio pośpiesznie zakładając buty. Przebiegłem przez ulicę i stanąłem przed jej drzwiami. Zacząłem się o nią martwic, kiedy drzwi okazały się być otwarte. Przecież Katherine zawsze zamyka drzwi do cholery! Wbiegłem do środka i zacząłem przeszukiwać wszystkie pomieszczenia przy okazji ją wołając. Odpowiedziała mi tylko cisza. Już miałem wychodzić, kiedy moją uwagę przykuł jej szkicownik leżący na stoliku w salonie. Może nie tyle sam szkicownik, co to co w nim było. Nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby nie to, że znajdował się tam szkic nagrobka. Nagrobka Katherine. 
Mój oddech przyśpieszył. Czyli moje przypuszczenia były słuszne.
-Nie pozwolę ci umrzeć-wybiegłem stamtąd i wsiadłem do swojego samochodu, wcześniej zgarniając kluczyki z komody w domu. Odpaliłem silnik i z piskiem opon ruszyłem. Domyśliłem się gdzie mogła być. Znałem ją i wiedziałem, że nie zamierza podcinać sobie żył, czy truć się lekami. Kiedyś nawet specjalnie rozmawiałem z nią o tym, jak chciałaby umrzeć. Wtedy powiedziała mi, że zawsze chciała się powiesić. Dosłownie wybiegłem z auta, kiedy zatrzymałem się na polanie. Jej samochód tu był, ale nie to mnie przeraziło. Moje serce stanęło, kiedy zobaczyłem ją wiszącą na gałęzi drzewa. Była blada, a ręce opadały wzdłuż jej ciała. Podbiegłem do niej i uniosłem ją delikatnie do góry, żeby móc zdjąć ten pierdolony sznur z jej szyi. Położyłem ją na ziemi. Sprawdziłem puls, ale jej serce nie biło.
-Nie możesz mi tego zrobić. Nie teraz-zacząłem masaż serca. Nie mogłem pozwolić jej odejść. Nie teraz, kiedy dotarło do mnie jak cholernie jest dla mnie ważna. Może nawet nienawidzić mnie do końca życia, ale nie pozwolę jej umrzeć.

Po kilku minutach opadłem z sił, ale na szczęście jej serce zaczęło bić, a ona oddychać. Przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej.
-Nie mogłem pozwolić ci odejść-odgarnąłem kilka kosmyków włosów z jej twarzy. Wyglądała tak ślicznie z zamkniętymi oczami. Jakby spała. 
-Mój aniołek-złożyłem pocałunek na jej czole. Nawet jeżeli na początku zależało mi tylko na tym, żeby ją przelecieć. Tak teraz chciałem, żeby po prostu była. Nic więcej. Pomagała mi tym, że po prostu jest, a raczej była, bo teraz nie będzie chciała mnie znać i wcale się jej nie dziwię.
Jej twarz zaczęła nabierać kolorów, a niedługo potem jej powieki się uniosły. Nic nie mogłem poradzić na to, że uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Zamrugała kilka razy, a zaraz potem na jej twarzy pojawiła się wściekłość. Odepchnęła mnie od siebie i stanęła na równe nogi. Próbowała złapać równowagę, co w końcu się jej udało. Poczułem ukłucie w piersi, kiedy spojrzała na mnie z takim mordem w oczach, że mogłaby mnie zabić samym spojrzeniem.
-Po jaką cholerę to zrobiłeś, gnoju?-wysyczała. -Prosił cie ktoś o to? Przestań wpierdalać się w moje życie! Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj-bolały mnie jej słowa, ale miała racje. Chociaż nie mogłem się do nich zastosować.
-Nie zrobię tego, bo cię kocham-tego już nie usłyszała, bo wsiadła do swojego samochodu i odjechała. Wiedziałem, że mnie znienawidzi, ale nie przypuszczałem, że będzie to tak cholernie bolesne.  

 Wróciłem do domu, bo co miałem zrobić. Kathy nie chciała, żebym się do niej zbliżał. Kolejny raz położyłem się do łóżka i gapiłem się w sufit. 
-Jesteś pierdolonym idiotą, Bieber-no świetnie zaczynam gadać sam do siebie. Mój telefon zaczął dzwonić, kiedy ktoś próbował się ze mną skontaktować. Miałem głupią nadzieję, że to Katherine, chociaż było to niemożliwe, ale nadzieja matką głupich.
-Justin, możesz ją stąd zabrać?-usłyszałem głos Emmy 
-Kogo i skąd?
-Katherine. Upiła się i nie może się utrzymać na nogach, ale nie chce wyjść. Zrób z nią coś, bo zwariuję-jęknęła z irytacji. Pijana Kathy potrafi być dużo bardziej upierdliwa niż kiedy jest trzeźwa.
-Jasne. Gdzie jesteście?-wstałem z łóżka i zszedłem na dół. 
-A jak myślisz, geniuszu?-byłem pewny, że przewraca oczami. Czasami Emma zachowuje się identycznie jak Katherine i zastanawiam się kto naśladuje kogo. Założyłem buty, wsiadłem do auta i skierowałem się w stronę klubu.

Wszedłem do środka. Jak zwykle było tu pełno ludzi. Nadal nie rozumiem czemu jest ich tutaj tak dużo. Są lepsze kluby w tym mieście. 
-Nareszcie jesteś-spojrzałem w lewo.
-Gdzie ona jest?
-Przy barze-skinęła głową w tamtym kierunku.-I błagam cię zabierz ją stąd, bo mnie za chwile trafi szlag-warknęła.
-Jasne-ruszyłem w stronę baru.
-Tylko nie mów, że się za mną stęskniłeś-rzuciła sarkastycznie, kiedy usiadłem obok niej.
-Emma mi powiedziała, gdzie jesteś.
-I po co tu przyjechałeś?
-Po ciebie-już nie potrafiłem rozmawiać z nią normalnie. Nie tak jak jeszcze wczoraj. W odpowiedzi dostałem tylko jej ironiczny śmiech. Protestowała, kiedy chciałem ją stamtąd zabrać. Nie mogłem nic zrobić. Patrzyłem jak kolejny raz się upija, tylko tym razem przeze mnie. Po kilkunastu minutach przestała kontaktować. Dopiero wtedy udało mi się ja stamtąd wyciągnąć.
-Wiesz, że cię nienawidzę?-zapytała, kiedy układałem ją na łóżku w jej pokoju.
-Wiem-to tak cholernie bolało. Już wolałem, żeby wbijała mi nóż w serce, wyciągała go i wbijała ponownie niż, żeby mówiła te słowa. Przykryłem ją kołdrą i wyszedłem. Sam nienawidziłem siebie za to, że jej to zrobiłem. Czemu do cholery zorientowałem się za późno?!

*Katherine*

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zdążyłam jeszcze otworzyć oczu, a głowa już dawała o sobie znać. Irytujący dźwięk nie ustawał. Leniwie obróciłam się i wstałam z łóżka. Złapałam się za głowę i zacisnęłam powieki. 
-Kto do cholery się tak dobija?!-warknęłam i skierowałam się na dół. Dopiero wtedy zauważyłam, że jestem w piżamie. Nie pamiętam nic z tego co wydarzyło się w klubie. Urwał mi się film, ale czy to możliwe, żebym przebrała się sama, kiedy byłam narąbana? 
-Czego?-warknęłam, otwierając drzwi. Megan wparowała do środka, jakby była u siebie. Niby zazwyczaj tak robi, ale była dziwnie zdenerwowana, może wściekła? Sama nie wiem.
-Zabiłaś ją?-potrząsnęła mną.
-Uspokój się i przestań wydzierać-odepchnęłam ją od siebie.-Głowa mnie boli-ziewnęłam, zasłaniając usta ręką.
-Nie mam zamiaru się uspokajać-syknęła.-Zabiłaś ją czy nie?
-Kogo?-sięgnęłam po proszki przeciwbólowe, które znajdowały się w szafce w kuchni. Nalałam wody i od razu je połknęłam, a potem opróżniłam szklankę.
-Jennifer-moja ręka zastygła, a szklanka roztrzaskała się na podłodze.
-Jennifer nie żyje?-byłam w szoku. To nie jest możliwe.
-Nie udawaj-prychnęła.-Zabiłaś ją czy nie?
-Wyjdź.
-Co?-otworzyła usta ze zdziwienia.
-Wyjdź-powtórzyłam głośniej.
-Katherine, ja...
-Wypierdalaj stąd!-warknęłam. Widziałam smutek na jej twarzy.
-Nie zrozumiałaś mnie-szepnęła, zanim opuściła mój dom. 
Nie zamierzałam zostać ani chwili w miejscu, gdzie nawet moja przyjaciółka widzi we mnie potwora. Obiecałam Brianowi, że nie zrobię tego ponownie i tak będzie. Ale nie zamierzam tu mieszkać ani chwili dłużej. Wyjeżdżam z tego pierdolonego Stratford.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widać Kathy żyje :) No przecież napisałam wam w notce, że końcówka wcale nie oznacza końca ff. O ile ktoś czyta moje notki xd
Jak myślicie kto zabił Jennifer?
Justin nareszcie sie przyznał lalala 
Ale czy nie jest za późno?

Jest wcześnie rano. Zarwałam noc, żeby skończyć ten rozdział, bo wam obiecałam.
Od razu mówię, że od teraz będę dodawać tylko jeden rozdział w tygodniu, bo nie wyrabiam się z tym wszystkim.
Ale w ramach rekompensaty, kiedy będzie przerwa świąteczna rozdziały będą codziennie :)
Zostało ich nam około 10, może 15
Przepraszam, ale nie dam rady pisać 2 w ciągu weekendu. W dodatku poświęcam 2 godziny na poprawianie polskich znaków, bo moja klawiatura nadal szwankuje ugh.

Dziękuje, że jesteście :)
Kocham was skarby moje <3
Jeżeli nie czytaliście prologu mojego drugiego ff to was zachęcam. Zajrzyjcie i napiszcie czy będziecie czytać :)
Pod hashtagiem opowiadania umieszczam cytaty z kolejnych rozdziałów :)




11 komentarzy:

  1. wow takiej akcji się nie spodziewałam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. oczywiscie ze podoba mi sie prolog Twojego nowego nowego ff tylko szkoda, ze nie mozna pisac anonimowych kom. :* a ten rodzial jest suuuper! placze pierwszy raz od kiedy zaczelam czytac ff. a przeczytalam ich duuuzo. :D jejuu to bylo takie smutne. wg mnie by bylo lepiej jak by Brian tu byl razem z nia. on jest taakie super.hahah

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tu zejde na zawal uwielbiam / thebestgabi

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział czy będzie2 część

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie! !!!!!!! Dajcie mi Justina mo!
    A no i prolog nowego ciekawy. Bede czytać co by nie xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem cholernie uzależniona od twojego bloga... Kobieto to jest niesamowite, to jak piszesz wszystkie emocje i fabuła ... Sama to wszystko przeżywam .. ostatnio szukałam jakiś nowych blogów,żeby zająć sobie czas, niestety na próżno. Każdy blog jak do tej pory znalazłam jest na zasadzie " O mój boże ale on słodki i na dodatku mój nowy sąsiad, a następnego dnia już się całują i są razem BO PRZECIEŻ ZNAJĄ SIĘ TAK CHOLERNIE DOBRZE ;) " Powinni się wzorować na tobie..... Jeszcze raz Wspaniały rozdział, blog i wogóle wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg w ciągu jednego dnia przeczytałam wszystkie działy, Kobieto są cudowne! :o Ogólnie rewelacyjny blog, a ta akcja, ciągle napięcie :o Jezu najlepszy jaki kiedykolwiek czytałam! Bijesz wszystkie inne ff nawet typu Dark Harry Styles czy Demon ogólnie tłumaczenia zagranicznych autorów. A ten blog jest Twój, sama wymyślasz rozdziały? Jeżeli tak to kobieto jestem pod ogromnym wrażeniem! Serio.
    Mam małe pytanko odnośnie bloga, czy będą kolejne rozdziały? Czy to już koniec? Nie.chce końca :(


    Pozdrawiam i życzę weny.
    Ach nowy Twój blog ---> PERFECTO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to mój blog i wszystko wymyślam sama :) Nie przesadzajmy, że bije wszystkie inne ff, bo istnieją dużo lepsze od mojego, a to jest moje pierwsze ff. Będą kolejne rozdziały. To jeszcze nie koniec. Ogólnie będzie ich około 70, może trochę więcej :) Dziękuje xx

      Usuń
    2. Słońce uwierz mi, że bije inne ff. A jeszcze jest to twój pierwszy blog, to szczerze jestem pod wrażeniem. Rozdziały są przepełnione napięciem, które stale narasta. Sam prolog zachęcał do dalszego śledzenia. Także pozdrawiam, życzę weny i gratuluję wyobraźni (:

      Usuń
  8. Mmmmmm. Zasadzil Ci ktos kiedys kopa w dupe?Nie? To ja będę pierwsza !!!!! A tak serio, twojego bloga przeczytałam od 18 do teraz, i wiesz co ? ZAKOCHALAM SIEEEEEE *-*. CUDNE ROZDZIALY *-* CYDNE WSZYSTKO *-*.PISZ DALEJ !!! PROOOOOOOOSZE :(((

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to motywacja do dalszego pisania :)
Jeżeli komentujesz anonimowo to podpisz się jakoś xx